Dzień Matki: "Macierzyństwo to nie zawody. Nie ma recepty na sukces" mówi Olga Waroczyk-Mikołajczak, psychoterapeutka i matka

Czy bycie matką dla każdej z mam znaczy to samo?

Olga Waroczyk-Mikołajczak: Zdecydowanie nie. Choć dla wszystkich jest wspólna potrzeba przekazania genów, wiedzy, doświadczeń, wszystkiego tego co możemy nazwać swoim dziedzictwem, to jednak w pozostałych kwestiach różnice są ogromne. To co znaczy być matką zależy od naszego światopoglądu, przekonań religijnych, potrzeb życiowych czy cech charakteru.

Wydaje się, że dzisiejsze macierzyństwo istotnie różni się nie tylko od tego sprzed wieków, ale i tego sprzed niewielu dziesięcioleci

To prawda, że rola matki bardzo się zmienia. Kiedyś główną rolę odgrywały kwestie opiekuńcze, dziś punkt ciężkości coraz bardziej przesuwa się na edukację, rozumianą z jednej strony jako zapewnienie wykształcenia, z drugiej jako wyposażenie w kompetencje, które pozwolą dziecku sobie radzić w zmieniającym się świecie. To także dostarczenie dziecku odpowiedniego sprzętu, na przykład dobrego komputera. Niestety, obserwujemy, że kwestie materialne obecnie są czynnikiem mocno różnicującym między innymi szanse edukacyjne dzieci. To medal, który ma też swoją ciemną stronę. Konieczność zapewnienia pewnych dóbr może oznaczać dla rodziców, nie tylko dla matek, ale dla nich również większe obciążenie.

Ostatnio daje się zauważyć, że wiele matek podchodzi do rodzicielstwa jak do kolejnego projektu. Dobre przedszkole, rozwijające zajęcia dodatkowe, zbilansowana dieta, odpowiednia dawka sportu - wszystko dokładnie zaplanowane i realizowane punkt po punkcie. Tak musi być?

To rodzi swoiste zapętlenie. Rodzice zabezpieczają te zajęcia i dobra materialne, ale to ma swoją cenę. Wiadomo, że doba ma 24 godziny i w tym czasie nie da się zrobić wszystkiego na równie doskonałym poziomie. I pomiędzy szkołą, zajęciami dodatkowymi i podobnymi aktywnościami brakuje czasu na zwyczajne bycie razem kiedy nic specjalnego się nie dzieje. Jeśli zabraknie nam czasu wpadniemy w kolejną pułapkę. Już przedszkolak uczy się, że posiadanie jest wyznacznikiem statusu. Jeśli przegapimy ten moment i nie wytłumaczymy dziecku, że nie przedmioty, zagraniczne wakacje itp. są najważniejsze, po kilku latach znajdziemy się w sytuacji, kiedy będziemy jeszcze więcej czasu poświęcać na pracę, żeby zapewnić dziecku przedmioty, które w naszym przekonaniu pozwolą uniknąć odrzucenia przez grupę rówieśniczą. Zresztą owczy pęd w kwestii posiadania dotyczy także wielu dorosłych.

Czy obecnie trudniej być matką niż kilkadziesiąt lat temu?

Unikałabym takiego stawiania sprawy. Każde czasy mają swoją trudność. Obecnie mamy szereg rzeczy, które za nas piorą, zmywają, sprzątają, często jeździmy samochodami, ale posiadanie ich oznacza ogromne wydatki czasu i energii. Uczymy się ciągle, ale nikt nie uczy nas, jak być rodzicami czy szerzej, jak korzystać z tych wszystkich dóbr, które mamy do dyspozycji aby nie zatracić siebie. Marzyłby mi się przedmiot prowadzony od podstawówki, który nasze dzieci wyposażyłby w taką wiedzę.

Co jest największym wyzwaniem, przed którym stają współczesne mamy?

Myślę, że to znalezienie balansu między rodziną, pracą, a swoimi potrzebami jako człowieka. Nie zawrócimy Wisły kijem, kobiety nie wrócą już do zajmowania się wyłącznie domem. Chcą pracować i będą pracować. Ważne jednak, by pamiętać, że matka też człowiek i ma prawo do chwili, by pobyć sama ze sobą, by odpocząć, by rozwijać się jako osoba. Uzyskanie tej równowagi jest bardzo trudne, ale też bardzo ważne.

Kim dziś jest dobra matka?

Trzeba powiedzieć sobie jasno - macierzyństwo to nie zawody. Nie ma recepty na sukces wychowawczy. Efekt rodzicielskich działań zależy od bardzo wielu czynników. To jakie jest dziecko nie jest rezultatem tylko wychowania. Powiedziałabym, że dobra matka to przede wszystkim szczęśliwa matka. Dodałabym jeszcze, że taka, która nie ma konkretnych oczekiwań wobec dzieci i przekazuje im prawdziwy komunikat, że mogą być kimkolwiek zechcą: lekarzem, astrofizykiem, fryzjerem, prawnikiem lub motorniczym.

Zobacz też: