Na stałe mieszkasz w Izraelu. Dlaczego właśnie ten kraj?
Zadecydował przypadek. Poznałam Izraelczyka, wyszłam za mąż. Właśnie teraz, we wrześniu, obchodzimy 25 rocznicę ślubu. Pierwszy raz w Izraelu byłam w 1989 r. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, czy zostanę tam na stałe, jeździłam w tę i z powrotem. Obywatelstwo oficjalnie mam od 1991 r. Przyznam się, że zanim wyszłam za mojego męża, to postawiłam warunek, żebyśmy po ślubie mieszkali w Polsce, nie chciałam wyjeżdżać. Jednak mąż nie znalazł w Polsce pracy i życie jakoś tak się potoczyło...
Miłość miłością, ale nie bałaś się zostawić w Polsce wszystkiego i ruszyć za mężem na drugi koniec świata?
Nie jestem Żydówką, nigdy nie przeszłam na judaizm i nagle weszłam w inną kulturę, w inną religię, inny klimat, zupełnie inną mentalność. Czy towarzyszył mi strach? Raczej fascynacja odkrywcy, kogoś, kto nagle widzi fantastyczne rzeczy, poznaje odmienność, która jest nie tylko egzotyką, ale ma w sobie wiele różnych wartości. Zresztą ciągle coś odkrywam, ciągle coś mnie zaskakuje. Ten kraj to taki olbrzymi eksperyment społeczny, ewenement na światową skalę. To bardzo młode państwo zamieszkiwane przez ludzi, którzy dosłownie przez tysiąclecia mieszkali na całym świecie i żyli kulturą całego świata. Nagle przyjechali tutaj i próbują stworzyć nowe państwo, nowy naród. Dodatkowo nie można zapominać o elemencie odrodzenia języka. Język antyczny, język, który był martwy, zostaje znowu powołany do życia. To niesamowite, że język religii udało się tak zmodyfikować, żeby odpowiadał współczesnej rzeczywistości. Papirusy znad Morza Martwego sprzed tysięcy lat może dziś odczytać dziecko z podstawówki!
Izrael bardzo się zmienił od początku lat dziewięćdziesiątych?
Izrael zmienia się nieustannie.
Chyba taka największa zmiana, która zdarzyła się Izraelowi, to był początek lat 90. i przyjazd do Izraela prawie milionowej rzeszy Żydów z byłego Związku Radzieckiego. W tym czasie było tu tylko około 7 mln Żydów, więc ten dodatkowy milion naprawdę zmienił Izrael. Przed ich przyjazdem nie było np. świeckich cmentarzy, ktoś, kto nie był wyznania żydowskiego, miał kłopoty z pochówkiem. Ciągle nie ma w Izraelu ślubów cywilnych. Dalej, ci przyjezdni Żydzi przywieźli ze sobą model człowieka homo sovieticus, dla którego religia nie jest ważna. Najważniejsze święto Żydów z Rosji to 1 Maja i święto wyzwolenia spod okupacji niemieckiej. Są z tradycji żydowskiej kompletnie wyprani, nie mają pojęcia, co to znaczy być Żydem. Kolejna rzecz to to, że w Izraelu jest bardzo duży przyrost naturalny wśród Arabów. Żydzi boją się sytuacji, w której przestaną być większością i stracą kontrolę. Między innymi dlatego wprowadzono do prawa powrotu, które mówi o tym, że każdy Żyd z każdego kraju na świecie może przyjechać do Izraela, gdzie dostanie obywatelstwo, wprowadzono specjalną klauzulę, tzw. klauzulę wnuka, która mówi o tym, że wystarczy, iż jeden z dziadków, nawet już nie w linii żeńskiej (a przypominam, że judaizm dziedziczy się w linii żeńskiej), by móc przyjechać do Izraela.
Efekt był taki, że...
Że do Izraela przyjechało bardzo dużo nie-Żydów. Nagle pojawiły się sklepy, które są niekoszerne i jedzenie, które jest niekoszerne. Mamy też bardzo dużo dobrych przedstawień baletowych, bo to jest ta społeczność, która ceni sobie balet i dobry teatr. W ostatnim czasie przyjeżdża do nas coraz więcej Żydów francuskich. Plus jest taki, że dzięki temu mamy bardzo dużo cukierni, których wcześniej u nas nie było.
Twoją książkę „Czcij ojca swego“ napisałaś w Izraelu? Pytam, bo akcja dzieje się w Polsce, co prawda w Polsce sprzed lat, ale ciągle w Polsce.
Tak się zastanawiałam, czy ten powrót do dzieciństwa, bo moja główna bohaterka jest dzieckiem, i do Polski socjalistycznej to była jakaś konsekwencja tego, że mieszkam w Izraelu. Kiedy jest się daleko od kraju, to bardzo często myśli się o nim nostalgicznie. Ja wyjechałam akurat w tym momencie, kiedy Polska przestała być socjalistyczna i wchodziła w nowy ustrój, całą tę nową Polskę przeżyłam w Izraelu. W moich wspomnieniach zamroziłam Polskę taką, jaka była przed 1989 r. Elementy socjalizmu to moje wspomnienia z dzieciństwa. A czas dzieciństwa, jak wiadomo, zawsze jest złotym czasem. Oczywiście przyjeżdżam do Polski, ale, choć nadal czuję, że to moja ojczyzna, to jednak zawsze jestem u kogoś, nigdy u siebie. Chociaż wszystkim zapowiadam, że na emeryturę przeniosę się do Polski.
O czym jest Twoja książka?
Opowiada o rodzinie, w której zdarzyła się tragedia. Śmierć mamy, która jest nie do końca wyjaśniona, śmierć w tajemniczych okolicznościach. Narracja prowadzona jest z perspektywy dziecka. To jest świat dziecięcych wyobrażeń, dziecięce jest słownictwo, a nawet sposób wyrażania smutku i cierpienia, bo u dzieci wszystko osiąga monstrualne, nieproporcjonalne rozmiary. Nagle ten dziecięcy świat ogarniają potwory - przemoc w rodzinie, uzależnienie od alkoholu, samotność, ból, czyli zbiór tematów niezbyt seksownych, niezbyt ciekawych.
Czemu zatem sięgnęłaś po te tematy?
Ten temat sam mnie wybrał. Pisze się o tym, czym się przejmujemy, co jest dla nas ważne, co nas porusza emocjonalnie. Inaczej pisanie nie ma sensu. Książka jest oparta na moich wątkach biograficznych. Kiedy miałam siedem lat, zmarła moja mama. Długo nie byłam w stanie ani o tym mówić, ani o tym pisać. Jakieś dziesięć lat temu nabrałam odwagi. Usiadłam i opowiedziałam sama sobie, co mi się kiedyś przydarzyło.
Książka była rodzajem autoterapii?
Pomogła mi uporządkować sprawy ze śmiercią mamy. Przez lata ukrywałam to przed znajomymi, to był temat tabu. Do dziś ja i moja rodzina nie rozmawiamy o tym. Nie wiem, czy to zbyt bolesne, czy to rodzaj uniku emocjonalnego. Wiele osób błędnie odnosi fabułę do mojej osoby, są tu wątki autobiograficzne, ale to jest powieść, a powieść, jak wiadomo, rządzi się własnymi prawami, to jest odrębna rzeczywistość.
Ile czasu spędziłaś na pisaniu?
Przez całe lata prześladowały mnie sceny z dzieciństwa. Powracały do mnie niczym bumerang.
Zaczęłam je zapisywać - po to, żeby się od nich uwolnić raz na zawsze. Kiedy przyszedł czas pisania książki, to niektóre z tych scen po prostu wyjęłam z szuflady i przepisałam. Sama praca nad książką poszła szybko. Muszę zaznaczyć, że jej pierwsza wersja nazywała się „Biała cisza” i była wydana dziewięć lat temu w wydawnictwie specjalizującym się w pozycjach naukowych. Książka zmarła śmiercią nienaturalną, tzn. przez nieczytanie. Nie było żadnej dystrybucji, marketingu, nikt nie wiedział, kto to jest ta Ela Sidi. Moja następna książka „Izrael oswojony” była książką faktograficzną i została dobrze przyjęta. Wtedy pojawiła się okazja, żeby wydać „Białą ciszę” ponownie, ale ze zmienionym tytułem. Treść książki też się zmieniła - w około 25 proc. Zdecydowałam się na zmianę zakończenia. To daje nowy pogląd na całość. Kiedyś „Biała cisza” wydawała mi się taka poetycka, romantyczna. Jednak uświadomiłam sobie, że ta książka to krzyk rozpaczy mojej bohaterki Ani. I okazało się, że słowo „cisza” w ogóle tutaj nie pasuje.
Oprócz pisania książek prowadzisz także bloga pod nazwą „Gojka z Izraela“.
Trochę go ostatnio zaniedbałam. Od czasu do czasu wrzucam teksty, choć kiedyś robiłam to znacznie częściej. Widzę, że ciągle jest popularny, że wiele osób na niego zagląda. Na blogu jest bardzo dużo artykułów wyjaśniających rzeczywistość w Izraelu. Nazwa bloga jest trochę przewrotna. Żydzi czasem mówią do mnie: „Gojka - to przecież jest obraźliwe, co ty tak siebie obrażasz?”. A znaczenie słowa „gojka” to po prostu „obca, nie-Żydówka”. Myślę, że mogę tak siebie określić.
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Aneta Zając będzie miała na głowie komornika?! Krawczyk nie ma już nic do stracenia
- Tak na co dzień wygląda Opozda. Spójrzcie tylko na te miny [ZDJĘCIA]
- Dwa auta na komunię, co dalej?! Rutkowscy o szczegółach urodzin syna
- Zwyciężczyni "Top Model" zgarnęła 200 tys. złotych. Ma nietypowy pomysł, jak je wydać