Zauważalne jest to, że wiele par nie decyduje się na ślub i zawarcie małżeństwa. Co na to wpływa? Czy może jest tak, że zakochani nie pobierają się w obawie przed rozwodem?
Rzeczywiście jest tak, że pary boją się tej deklaracji, postrzeganej często w naszej głowie jako ostateczna. Teraz statystyki w Polsce wskazują, że mamy 25% rozwodów - jak nie więcej i tym samym doganiamy Zachód. Z jednej strony zatem duża liczba rozwodów nie zachęca do zawarcia małżeństwa i z kolejnej strony ludzie uważają, że problematyczne i drogie jest to, że trzeba wtedy ustalać opiekę nad dziećmi, podział majątku i tak dalej. Wydaje mi się, że pary nie decydując się na ślub, myślą już o tym, że w razie czego, biorąc pod uwagę doświadczenia swoje czy bliskich, łatwiej będzie im z tej relacji po prostu zrezygnować. Czyli tak naprawdę przysłowiowo mówiąc, wziąć torbę i wyjść z domu. Warto też wziąć pod uwagę, że pary, które żyją w konkubinacie też często wynajmują mieszkanie i jeżeli nawet mieszkają razem nie decydują się na posiadanie wspólnych rzeczy. Myślę, że to jest lęk przed jakimiś problemami, przed jakąś ostatecznością.
Może też zmieniające się czasy wpływają na decyzję młodych par.
Kiedyś rzeczywiście było inaczej. Zawieranie małżeństw i posiadanie dzieci było normą. Mówimy tutaj nie tylko o osobach wierzących, ale też niekoniecznie religijnych. Po prostu takie były zwyczaje i źle widziane było to, żeby posiadać dzieci bez ślubu, albo żeby w ogóle mieszkać ze sobą jako para, co dziś jest na porządku dziennym.
Po jakim czasie związku najczęściej pary wchodzą w kryzys i rozstają się?
Myślę, że mamy 3 takie przełomy. Pierwszy jest po pojawieniu się dziecka. Tu następuje bardzo duży kryzys i często te pary się rozchodzą. Stają się rodziną, bez względu na to, czy są małżeństwem czy nie. Wtedy mężczyzna może czuć się niezauważony przez kobietę, kobieta staje się matką i nie jest już tylko partnerką czy żoną, ma zupełnie inną rolę i siłą rzeczy nie ma też czasu, żeby poświęcić go mężczyźnie. Wtedy niestety albo są jakieś romanse, albo właśnie rozstanie z powodu braku komunikacji, a zwyczajnie wszyscy są po prostu zmęczeni, kiedy taki maluszek jest w domu. Drugi okres z moich obserwacji statystycznie wychodzi po około 7-10 latach związku. Podejrzewam, że pojawia się ze względu na to, że dużo rzeczy się wtedy dzieje. Te pierwsze emocje opadają i zostaje rutyna. Wówczas pary często decydują się coś zmienić albo udać się na terapię. Z jednej strony partnerzy uznają, że nie są ze sobą aż tak długo, żeby to kontynuować, jeżeli coś im nie pasuje, a z drugiej strony, na tyle długo, żeby wiedzieć co jest nie tak. Trzeci taki okres wskazałabym po ponad 20 latach związku, czyli tak naprawdę, kiedy już wiemy doskonale, co nas łączy i też w prawie w 90 procentach są dzieci. Nie mówię tu tylko o osobach, które mają na przykład 50 lat czy 60, ale nawet o młodszych, czyli 40-latkach i osobach w średnim wieku, które poznały się bardzo szybko - na studiach czy w szkole średniej, mając 18 czy 20 lat, w związku z czym są ze sobą już te 20 lat. Wtedy tak naprawdę kryzysów jest bardzo dużo. Nie powiedziałabym o kryzysie wieku średniego, tylko bardziej o takim przemyśleniu sobie czy tak moje życie ma wyglądać przez kolejne 20 lat i jeżeli nie jestem szczęśliwy w tym związku to dobrze byłoby coś zmienić, bo jak będę mieć właśnie te 50-60 lat, to już będzie za późno. Jeżeli osoby te mają dzieci, to często one są już starsze i taką decyzję o rozstaniu łatwiej podjąć.
Czy dużo par korzysta z terapii? Czy są to w większości małżeństwa?
U nas w Centrum bardzo dużo par korzysta z terapii. Mamy swoje lokalizacje w Szczecinie, w Poznaniu, w Gdańsku i w Warszawie, ale przyjmujemy także online. Zgłasza się do nas bardzo dużo Polaków zza granicy. Nawet nie jest tak, że w jednym, mniej lub więcej tylko tak naprawdę w każdym mieście mamy bardzo dużo zapisów. Są to, albo związki konkubenckie, albo małżeńskie - pół na pół.
Jakie problemy najczęściej towarzyszą parom w kryzysach? Mówiliśmy o braku komunikacji. Czy jej brak ma kluczowe znaczenie? I co może być momentem przełomowym, decydującym o rozpoczęciu terapii?
Zdecydowanie komunikacja jest problemem, a oprócz niej, często też inny sposób wychowywania dzieci. W wielu przypadkach okazuje się, że ludzie nie rozmawiali wcześniej ze sobą i nie ustalali, jak np. wychowają dziecko - co jest błędem komunikacyjnym. Powstaje wtedy duża rozbieżność lub brak wsparcia z jednej strony, jeżeli chodzi o zajmowanie się dzieckiem. To znaczy, że jeden z partnerów - nie mówiąc czy jest to mężczyzna czy kobieta - na tym dziecku skupia się bardziej, a drugi jest nieobecny w domu i nie angażuje się w ogóle w życie rodzinne. Tutaj zaczyna się problem, bo zamiast mówić wprost, że nie podoba mi się to i to, ludzie idą w pasywną agresję, czyli w każdej najdrobniejszej sytuacji, jeżeli mogą kogoś zranić to będą to robić. Jeżeli pojawiły się zdrady czy na przykład fascynacja inną osobą i groźba rozstania wraz z lękiem przed utratą to wtedy osoba, która się bardzo boi o swój związek szybko zapisuje siebie i swoją drugą połówkę na terapię. Kolejna sytuacja, to taka, kiedy para jest zdecydowana, żeby się rozstać i przychodzi upewnić się czy dobrze robi. Widoczna jest wówczas duża obojętność między partnerami.
Jeśli jednak pary mają nadzieję na odbudowanie związku jak może przebiegać taka terapia?
Wtedy tak naprawdę wszystko zaczyna się od początku. Trudno jest, kiedy przychodzą pary, które mają sporo problemów i nic w tym związku już nie działa. Wówczas najpierw szukamy jakichś fundamentalnych problemów, czyli tego, w czym te osoby się po prostu nie mogą zgodzić. Jeżeli jedna ze stron chce mieć dziecko, a drugiego dziecka nie chce, to tutaj nie ma dobrego wyjścia i nie ma kompromisu. Natomiast jeżeli się okazuje, że występuje pewnego rodzaju znudzenie, zmęczenie drugą osobą, to niektórzy decydują się na separację i wtedy w zależności od tego, czy przychodzą oni na terapię już nie mieszkając razem czy jeszcze przed podjęciem tej decyzji, to też inaczej się takie pary prowadzi, bo wiadomo, że nie spotykają się tak często. Zdarza się, że osoby wysyła się też na indywidualne terapie, żeby najpierw przepracować swoje problemy.
Czy w takim razie separacja może być dobrym rozwiązaniem?
Jest to właściwe rozwiązanie, szczególnie gdy mamy do czynienia z agresją - fizyczną, ale też słowną. Wtedy taki agresor czy agresorka idzie na terapię indywidualną. Tam przepracowuje swoje problemy i dopiero w momencie, kiedy powiedzmy, nauczy się technik panowania nad sobą, dowie się, co się z nią lub z nim dzieje, wraca na terapię par. Nie zaczynamy też terapii małżeństw w momencie, gdy jeden z pacjentów jest uzależniony od czegokolwiek - czy od substancji, czy behawioralnie. Wówczas trzeba się najpierw udać na terapię indywidualną.
Jesteś świadkiem ciekawego wydarzenia? Skontaktuj się z nami! Wyślij informację, zdjęcia lub film na adres: wydawca@glos.com">wydawca@glos.com
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Wielki powrót Ireny Santor na salony! Wszyscy patrzyli tylko na nią | ZDJĘCIA
- Pogrzeb Jadwigi Barańskiej w USA. Poruszające sceny na cmentarzu | ZDJĘCIA
- Gojdź ocenił nową twarz Edyty Górniak. Wali prosto z mostu: "Niech zmieni lekarza!"
- Na górze paryski szyk, a na dole… Nie uwierzycie w to, jak Iza Kuna wyszła na ulicę!