Majka w potwornym wypadku w Radlinie straciła nogę, ale nie charakter. 22-latka się nie załamuje i chce normalnie żyć

Barbara Kubica-Kasperzec
22-letnia Majka w potwornym wypadku straciła nogę. Do zdarzenia doszło w ubiegłym tygodniu na granicy Rybnika i Radlina. Dziewczyna się jednak nie załamuje i chce normalnie żyć. Potrzebuje tylko odrobiny pomocy

Majka w dramatycznym wypadku straciła nogę

Codziennie spacerowała w pieskiem. Zazwyczaj przemierzała tą samą trasę, nawet po kilka razy. Czasem przy okazji zaglądała do mieszkających w pobliżu rodziców, bo odkąd dwa lata temu zamieszkali w domu w pobliżu jej mieszkania, miała blisko. Tak samo było w ubiegłym tygodniu, w środę 7 lipa. 22-letnia Majka Dobruchowska wracała ze spaceru z pieskiem, kiedy nagle runął na nią drewniany słup telefoniczny. - Wielki, niesamowity huk, to ostatnie co pamiętam. Rumor był niesamowity, a potem mam białą plamę –mówi nam młoda kobieta.

W tym makabrycznym wypadku Maja straciła nogę, ale nie charakter. To fajterka, która wyjdzie z tego z podniesioną głową, potrzebuje tylko odrobiny wsparcia od nas wszystkich. Wszystko działo się w środę rano. Ulica Narutowicza łączy Radlin z Rybnikiem. Tą dość wąska, kręta droga, na której auta powinny jeździć z prędkością 40 km na godzinę. - Ale nie jeżdżą zazwyczaj –mówi 22-latka. - Czasem nawet myślałam, że jeśli coś mi się ma stać, bo najpewniej będzie to wypadek samochodowy, właśnie na tej drodze – dodaje.

Tego ranka, jak zwykle Maja poszła na spacer z psem. Od trzech dni miała urlop w pracy. W czwartek planowała wyjazd do Sopotu, chciała dołączyć do przyjaciół, którzy tam wypoczywali –W czwartek, o 4 rano miałam pociąg –mówi.

Kiedy wracała ze spaceru, minął ją duży samochód. -Widziałam go, kiedy wychodziłam z bocznej drogi na ulicę Narutowicza. Odwróciłam się tyłem, bo sprawdzałam czy mój piesek nie zostawił jakieś niespodzianki na drodze. Nagle usłyszałam przeraźliwy huk. I to wszystko co pamiętam. Ludzi mi potem mówili, że strasznie krzyczałam, dosłownie się darłam –wspomina dziewczyna. Jadąca drogą, wioząca ładunek o tonażu ok. 15 ton ciężarówka zahaczyła prawdopodobnie o wiszące dość nisko przewody telekomunikacyjne, a te z kolei pociągnęły dwa drewniane słupy. Te runęły na ziemię niczym zapałki. Jeden z nich uderzył Majkę miażdżąc jej nogę w podudziu. Do tego złamał jej też obojczyk, czaszkę, potężnie pokiereszował.

Nie przeocz

Będę musiała nauczyć się tak żyć

- Nic z tego nie pamiętam poza tym hukiem. Był tak wielki, że naprawdę dziwię się, że kierowca twierdzi, że nic nie słyszał i nic nie widział i dlatego się nie zatrzymał –mówi pani Maja. -Ja miałam w całym tym nieszczęściu, tak naprawdę dużo szczęścia. W sąsiedztwie miejsca, gdzie doszło do wypadku mieszkania pielęgniarka, która pracuje tutaj w szpitalu w Rybniku. To ona przybiegła do mnie, byli też inni. Świadkowie zatamowali w porę krwawienie, bo w szpitalu powiedzieli mi później, że miałam rozerwaną tętnice. Gdyby nie oni pewnie bym się tam wykrwawiła, uratowali mi życie – dodaje.

Krzyk Majki słychać było w odległości kilkudziesięciu metrów. -Ja tego nie pamiętam, ale później ta pielęgniarka przyszła do mnie i powiedziała, że nie byłam w stanie powiedzieć jak się nazywam, ani nic. To ona kazała mi zadzwonić z mojego telefonu, tam na miejscu do rodziców i powiedzieć im, że miałam wypadek – opowiada Maja. W ciągu kilkunastu minut 22-letnia Maja trafiła na stół operacyjny. Nogi nie udało się uratować. Została amputowana nad kolanem. -Będę musiała nauczyć się tak żyć. Trudno, dużo się w moim życiu zmieni, ale dam radę. Myślę sobie, że ktoś tam u góry zesłał takie nieszczęście akurat na mnie, bo wiedział, że sobie z tym poradzę –mówi twardo młoda kobieta.

Ruszyła internetowa zbiórka

Bo Majka to twarda dziewczyna. Fajterka. Kto jak nie ona sobie z taką sytuacją jest w stanie dać radę. - Ja bym nie dała rady, ale ona jest inna, ona jeszcze innym mówi, że będzie dobrze, że sobie poradzi. Mi powiedziała, że mamy jej zamrozić karnet na siłowni, bo ona tam na pewno wróci – mówi nam Aleksandra Wojtczak, koleżanka Majki, która od razu zareagowała i zorganizowała dla przyjaciółki pierwszą pomoc. - Uruchomiliśmy internetową zrzutkę pieniędzy. Wiemy przecież, że Maja będzie potrzebowała rehabilitacji, leczenie, potem protezy, a to wszystko kosztuje –mówi pani Ola.

Zbiórka ruszyła pod koniec ubiegłego tygodnia na portalu zrzutka.pl (ZRZUTKA DLA MAJKI) a już wpłacono ponad 26 tysięcy złotych. -Jestem otoczona przez fantastycznych ludzi, którzy podtrzymują mnie na duchu. Wiadomo, mam lepsze i gorsze momenty. Ale rozmowa ze znajomymi, przyjaciółmi, chłopakiem poprawia mi samopoczucie –mówi Majka Dobruchowska.

W internecie, na portalu społecznościowym Facebooku powstała także specjalna grupa, gdzie wystawiane są już i licytowane drobiazgi. Pieniądze pójdą na pomoc Majce. -Będziemy jej potrzebowali. Majka mieszkała sama, w wynajętym mieszkaniu. Teraz wróci do nas, a my musimy odpowiednio przygotować dom dla jej potrzeb. Czeka nas spory remont. Przy przebudowie liczyć możemy na rodzinę, wiadomo, że każdy pomoże, ale finansowe wsparcie bardzo nam się przyda, bo sami tego nie zrobimy – mówi pani Iza, mama poszkodowanej kobiety. - Wiecie co, jestem niesamowicie dumna z córki, bo każdy by się załamał, ale nie ona. Ona ma niesamowicie twardy charakter –dodaje.

Póki co policja ustala jeszcze dokładny przebieg i przyczyny wypadku, w którym ucierpiała Maja. Wiadomo, że kierowca ciężarówki był trzeźwy, a po zdarzeniu tłumaczył, że nie zatrzymał się, bo w kabinie auta nawet nie poczuł, że pojazd zahaczył o druty. Śledczy ustalą po czyjej stronie leży wina. -Ja się pozbieram. Dwa dni przed wypadkiem dostałam certyfikat trenera personalnego. To było moje marzenie, praca z ludźmi, na siłowni. Wrócę do tego. Załatwię protezę, nauczę się z nią ćwiczyć. Kto wie, może nawet zrobię reklamę siłowni, w której będę pracowała... – snuje plany 22-latka

Musisz to wiedzieć

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wypadki

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze 1

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

A
Adam
Kable telekomunikacyjne powinne wisieć na wysokości 4.5m nad ziemią.

Latem kable się rozciągają automatycznie idąc w dół. Kabel potrafi "opaść" nawet o 0.5-0.7m

Jeżeli "fachowcy" za nisko zamontowali rapery (zapewne 4.5m) czyli metalowe mocowania na słupie to przy wysokiej temperaturze kwestią czasu bylo jak kable pójdą w dół i zachaczy je jakies auto.
Wróć na stronakobiet.pl Strona Kobiet