Małgorzata Kidawa-Błońska, kandydatka na prezydenta RP: Mimo że postrzega się mnie jako osobę spokojną, to swoją siłę mam

Ryszarda Wojciechowska
Ryszarda Wojciechowska
- Chcę zostać prezydentem, ponieważ nie mogę patrzeć na to, jak niszczony jest przez PiS dorobek wielu pokoleń Polaków. Boli mnie to, jak bardzo jesteśmy przez politykę podzieleni. Prezydent musi być adwokatem obywateli, a nie bezkrytycznym wykonawcą poleceń prezesa. I chciałabym, żeby świat znowu zaczął mówić o Polsce z podziwem. Bo Polska jest wspaniała. Polacy są wspaniali - mówi Małgorzata Kidawa-Błońska.

Dlaczego chce pani zostać prezydentem?​

Ponieważ nie mogę patrzeć na to, jak niszczony jest przez PiS dorobek wielu pokoleń Polaków. Boli mnie to, jak bardzo jesteśmy przez politykę podzieleni. Chciałabym, byśmy ze sobą umieli rozmawiać i szanować się. Żeby prezydent strzegł polskiej konstytucji i nie deptał zapisanych w niej naszych praw. Prezydent musi być adwokatem obywateli, a nie bezkrytycznym wykonawcą poleceń prezesa. I chciałabym, żeby świat znowu zaczął mówić o Polsce z podziwem. Bo Polska jest wspaniała. Polacy są wspaniali. Mają wielką energię, którą dziś w wielu miejscach niszczy się tylko dlatego, że ktoś pragnie władzy absolutnej.​

Pobożne życzenie pani marszałek, bo łatwo się mówi o „sklejaniu” narodu. Ale trzeba jeszcze mieć pomysł na to, jak to zrobić.

Polacy są podzieleni nie dlatego, że tego chcieli, lecz dlatego, że sączy im się do ucha truciznę, nazywając wielu obywateli gorszym sortem, łże elitami czy nad-zwyczajną kastą. Atakuje się nauczycieli, lekarzy, teraz sędziów… I ta władza robi to od kilku lat. A część z nas zaczyna wierzyć, że to prawda, bo wielu ludzi nie ma możliwości skonfrontowania propagandy tzw. telewizji publicznej z faktami, z prawdą.​

Ale co z tym pomysłem na zasypywanie podziałów?

​Uważam, że od góry, od wszystkich polityków, a w szczególności od głowy państwa powinien iść jasny przekaz, że można rozmawiać i szanować wszystkich ludzi, że obywatele mogą się różnić i powinni się różnić. Ale za inne poglądy nie wolno nikogo obrażać ani wykluczać.

Jest pani jedyną kobietą w tym prezydenckim wyścigu, ale w kampanii łatwo nie będzie. Nawet niedawni koalicjanci stosują zasadę „ nie ma zmiłuj” wobec pani. ​

Jestem twarda i odporna. Mimo że jestem postrzegana jako osoba spokojna i kulturalna, to swoją siłę mam. I jestem przygotowana na brutalne ataki.

Nie jest pani przykro, kiedy to polityk PSL wbija szpilę, mówiąc: „ Ta jej kampania jest taka, jak to powiedział Giertych, ciamciaramcia, co chwila lapsusy, wpadki...”? ​

Rozumiem, że mój konkurent z PSL bardzo ostro walczy o przetrwanie swojej partii i własny wynik wyborczy. Kosiniaka-Kamysza lubię i szanuję, i wiem, że potem będzie mu przykro, że takie słowa padły. Ale też znam reguły gry politycznej i patrzę na to z dużym dystansem.​

Na hejt też można patrzeć z dystansem? Jeden z internatów napisał, że jak pani spróbuje przyjechać do jego województwa podkarpackiego, to... dostanie łomot. To jego słowa.​

Zaprosiłam już autora tego ataku na spotkanie ze mną, które jest zaplanowane na Podkarpaciu. Liczę na to, że będzie miał odwagę porozmawiać ze mną. Może jak porozmawiamy, to przestanie pisać źle o innych, wyzbędzie się niechęci. Nie wolno odpłacać tym samym, agresją czy złością. ​

Co będzie osią pani kampanii? ​

Jeszcze dzisiaj nie zdradzę, ponieważ swój program przedstawię 29 lutego na konwencji wyborczej. Ale jest kilka tematów, które chcę poruszyć w kampanii. To przede wszystkim bezpieczeństwo Polaków, szeroko rozumiane, w tym bezpieczeństwo zdrowotne i ekologiczne oraz mądra edukacja. O tym rozmawiają Polacy.

Teraz doszedł jeszcze jeden temat: drożyzna. Polacy już widzą, że ów przysłowiowy koszyk z zakupami coraz bardziej pustoszeje. Że za te same pieniądze dzisiaj możemy kupić dużo mniej niż przed pięcioma laty. Drożeje żywność, energia, woda, PiS wprowadził wiele nowych podatków i o tym trzeba głośno mówić w kampanii. ​

Ale PiS nadal trzyma się mocno w sondażach. ​

W ostatnich sondażach widać, że słabnie. PiS ostatnio przekroczył tę cienką, czerwoną linię, pokazując, jak autorytarnie chce sprawować władzę, jak jego politycy są pazerni na pieniądze i przywileje. Dlatego myślę, czas PiS już się kończy, z wolna może, lecz nieuchronnie. ​

Będzie pani marszałek w kampanii straszyć polexitem?​

To nie straszenie: polexit już stoi u naszych drzwi. System praworządności w Polsce jest konsekwentnie niszczony. Ustawa kagańcowa - jak podkreślają autorytety prawnicze nie tylko z Polski - jest niezgodna zarówno z polską konstytucją, z polskim prawem, jak też z traktatami unijnymi. A to jest duży krok w kierunku wyjścia Polski z Unii Europejskiej.​

Jeździ pani marszałek po Polsce. Przychodzą na spotkania z panią oponenci, przeciwnicy? Zadają trudne pytania? ​

Tak, przychodzą. Ale nie powiedziałabym, że to są trudne pytania. To są trudne problemy i ludzie mówią o nich wprost, nazywając rzeczy po imieniu. Najtrudniejsze są te sprawy, które dotyczą bezpośrednio życia konkretnego człowieka. Najczęściej słyszę o bolączkach Polaków, o problemach ludzi starszych, ale równie często ludzi młodych, na początku swojej drogi życiowej, którzy założyli rodziny, mają pracę, myślą o przyszłości i którzy nie mają tego poczucia bezpieczeństwa, wiary, że wszystko w Polsce idzie w dobrym kierunku.​

Który z konkurentów, wyłączam z tego grona prezydenta Dudę, jest dla pani najgroźniejszy? ​

Dla mnie najpoważniejszym kandydatem jest Andrzej Duda i to z nim się mierzę. Moim celem jest to, by przestał być prezydentem Polski. ​

Na razie musi się pani mierzyć z opiniami, że jest mało wyrazista. ​

Bardzo wyrazisty jest Andrzej Duda, który nieustająco krzyczy, który Polaków dzieli i obraża, „wysyła” górników na sędziów. Jeżeli to jest ta wyrazistość, to ja taka nie będę. Ja z ludźmi rozmawiam, wysłuchuję każdego, także wyborców moich konkurentów.​

Jak bardzo ostatnio zmieniło się pani życie? ​

Cóż, w znacznym stopniu straciłam to, co sobie bardzo cenię - prywatność. Rzadko też bywam teraz w domu. ​

Co na to rodzina? ​

Nie zdecydowałabym się na start w wyborach prezydenckich, gdyby nie akceptacja i wsparcie męża i syna.

Czego się pani najbardziej obawia w tej kampanii? ​

Nie myślę o obawach, ale o tym, co chcę zrobić i jak wygrać. Obawy i poczucie niepewności bardzo człowieka ograniczają.

Mówi się, że wybory prezydenckie to być albo nie być Platformy. Czuje pani ten ciężar na plecach? ​

Mam poczucie odpowiedzialności przede wszystkim wobec obywateli. Na spotkaniach widzę, jak wiele osób liczy na to, że wygram wybory i uda nam się w ten sposób zatrzymać zło, które dzieje się w Polsce. Bo obywatele mają już dosyć podziałów, zawłaszczania władzy przez obecnie rządzących, chcą, by ktoś zaczął wreszcie tę władzę kontrolować. Zwycięstwo w Senacie daje nam nadzieję. Czuję odpowiedzialność za to, by nie zawieść ludzi, którzy mi zaufali. ​

W polityce jest pani od wielu lat. Dlaczego ona tak się ostatnio zmieniła, stała się tak agresywna, że wielu, zwłaszcza młodych ludzi, się od niej odwraca? ​

Niestety, polityka zmieniła się na gorsze nie tylko w Polsce, ale na całym świecie. Jest dużo bardziej brutalna, mniej merytoryczna, a bardziej populistyczna. Każdy w internecie może pisać co chce o politykach, politycy też mówią co chcą i czują się bezkarni. Dla mnie takim niedawnym przykładem słownej agresji i bezkarności była ostatnia konwencja Solidarnej Polski i wystąpienie Beaty Kempy. ​

Chodzi o słowa: „Czy pan też będzie rozliczał sędziów, panie Biedroń? Bo póki co widzimy, jak pan i kandydatka na pierwszą damę radośnie oklaskujecie ataki na Polskę”. ​

Pani Kempa mówi to na kongresie partii, w obecności swojego szefa, ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego, który powinien wiedzieć, jakie obowiązują zasady w prawie. Nikt jej nie zwrócił uwagi. Jej słowa nagrodzono oklaskami i gromkim śmiechem. To znaczy, że w tym gronie jest przyzwolenie na agresję, homofobię i tym samym brutalizację życia. Skoro minister sprawiedliwości takie słowa toleruje, skoro premier rządu w kampanii wyborczej publicznie kłamie i to stwierdza sąd, to inni myślą - my też możemy. Nie ma mojej zgody na takie słowa i zachowania. Inaczej nie będzie szansy na scalenie naszego społeczeństwa. ​

Myśli pani o swoich pradziadkach: prezydencie Wojciechowskim i premierze Grabskim w II RP? ​

Czasami myślę o tym, w jak ważnych i trudnych czasach dla naszego państwa żyli i pracowali. I jak bardzo byli samotni w tym, co robili. Bo zazwyczaj jest tak, że podejmując się rzeczy trudnych, zostaje się ze swoimi decyzjami samemu. ​

Czy te tradycje polityczne w rodzinie miały wpływ na to, że postanowiła pani wejść do polityki? Bo najpierw był w pani życiu film.

Zawsze lubiłam działać społecznie. Chciałam mieć wpływ na to, co dzieje się w moim otoczeniu. Polityka daje do tego narzędzia. I dlatego zdecydowałam się na działanie w samorządzie, a następnie kandydowanie w wyborach parlamentarnych. W Sejmie zajęłam się tematem kultury, walką o wsparcie dla twórców i instytucji kultury. ​

​I filmu trochę nie żal? ​

Oczywiście, że żal, ale wciąż mam kontakt z filmem. Mam w domu filmowca, który życiem filmowym żyje za nas dwoje. (śmiech) ​

Jeśli zostanie pani prezydentem, to mężowi pewnie nie będzie łatwo. ​

Jestem przekonana, że odnajdzie się w nowej roli i będzie ją dobrze wykonywać. Wiem też, że nie zrezygnuje ze swoich pasji i nadal pozostanie człowiekiem filmu.​

Będzie mężem swojej żony troszkę.

Będzie moim mężem i nic się w tym akurat nie zmieni. ​

Czego się pani marszałek dowiedziała o sobie, po podjęciu już decyzji o kandydowaniu na prezydenta? ​

Że silny charakter i panowanie nad emocjami są bardzo przydatne. I że otwarte rozmowy z ludźmi sprawiają mi coraz większą przyjemność. Każda taka rozmowa to dla mnie kolejna inspiracja. ​

Myśli pani, że w kraju w którym konserwatyzm trzyma się jeszcze mocno, nastał czas na kobietę prezydenta? Słyszę głosy: elegancka, miła pani, ale jednak kobieta. ​

Jeśli spojrzymy na naszą historię, to zobaczymy, że nie byłoby np. króla Stefana Batorego, gdyby nie jego żona, Anna Jagiellonka. Największym naukowcem świata jest kobieta, Maria Skłodowska-Curie, która otrzymała dwie nagrody Nobla. Miałyśmy kobiety premierów, marszałków Sejmu. Kobiety są świetnymi lekarkami, prawniczkami, pisarkami, jak Wisława Szymborska czy Olga Tokarczuk. Kobiety dziś mogą wszystko. ​

Rozmowa została przeprowadzona przed uroczystościami stulecia zaślubin Polski z morzem w Pucku.

POLECAMY NA STRONIE KOBIET:

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na stronakobiet.pl Strona Kobiet