Marzena Kasprowicz niezwykle utalentowana kobieta wróciła po 25 latach mieszkania w Londynie do rodzinnych Nowin. Dlaczego?

Iwona Rojek
Marzena Kasprowicz  z ukochanymi rodzicami Janiną i Ferdynandem. Wróciła z emigracji  do Polski i ma już wiele nowych pomysłów na swoje życie tutaj.
Marzena Kasprowicz z ukochanymi rodzicami Janiną i Ferdynandem. Wróciła z emigracji do Polski i ma już wiele nowych pomysłów na swoje życie tutaj. Krzysztof KrogulecM
Marzena Kasprowicz, absolwentka Wydziału Budownictwa Lądowego Politechniki Świętokrzyskiej spędziła ze swoimi ukochanymi rodzicami i siostrą święta koło Nowin, gdzie wybudowała dom. Po 25 latach mieszkania w Londynie powoli szykuje się do powrotu do Polski. Rodzice są tym pomysłem zachwyceni, bo potrzebują opieki córki. Ale nie każde dziecko stać na taką decyzję.

Marzena Kasprowicz - kobieta niezwykła

- Poza tym oprócz rzeczy najważniejszej, zajęcia się rodzicami, myślę, że ten etap życia został też wymuszony przez koronawirusa i lockdown –mówi. – Na świecie zrobiło się mało bezpiecznie, trzeba być ze sobą blisko. W Anglii zostają moi synowie z rodzinami, więc będę żyła na dwa kraje - dodaje.

Marzena to kobieta wyjątkowa. Mówi o sobie niezłomna, bo umie się podnieść po każdej porażce. Została obdarowana taką masą talentów, że wręcz wydaje się nieprawdopodobne, że jedna drobna osóbka może je w sobie pomieścić. Ma umysł ścisły, bo skończyła Politechnikę, zdawała też na architekturę, była asystentką na uczelni. Po rozstaniu z mężem i emigracji do Londynu z dwoma małymi synami, jako samotna matka musiała sobie tam poradzić. Poradziła sobie znakomicie. Dodajmy, że przed studiami w Kielcach chodziła też do szkoły muzycznej, była w klasie wiolonczeli.

Marzena egzamin z rodzicielstwa zdała na piątkę

- Starszy syn Michał ukończył wydział lekarski na Uniwersytecie w Cambridge , ożenił się z Kasią, kielczanką, z zawodu pedagogiem i psychologiem. Mają troje bardzo udanych dzieci. Młodszy syn Marek skończył biologię na Uniwersytecie w Edynburgu, ożenił się z Anią, również kielczanką, która jest lekarką, mają dwoje wspaniałych dzieci. Wnuki, dzieci, siostra i rodzice to osobny rozdział w moim życiu - mówi Marzena. - Kocham ich bezgranicznie, całą duszą i sercem. Rodzicom pragnę podziękować swoją obecnością teraz, za wszystko co dla mnie zrobili, nie wyobrażam sobie tego, że mogłoby mnie przy nich nie być, kiedy mama ma 87 lat, a tata 88 - dodaje.

Zadedykowała im wzruszające wiersze. Kiedy je czyta łzy płyną jej po policzkach z wdzięczności, a rodzice zachwyceni patrzą na swoją niezwykłą córkę i słuchają z zadumą. Z synami i ich rodzinami stara się utrzymywać równie serdeczny kontakt. W swoim domu dla każdego wnuczęcia ma jakiś indywidualny kąt, dla synów i synowych osobny pokój. Z całą piątką wnucząt ma bardzo silne więzy uczuciowe i stara się zaskarbić ich miłość.

- Straciłam głowę dla dziś 11 letniej Hani, 10 letniej Marianki, 4,5 letniego Antosia, 4 letniego Rysia oraz 2 letniej Amelii – przyznaje. - Co rok maluję dla każdego portret i obdarzam wierszem - mówi.

Zdaniem mojej rozmówczyni nie ma niczego ważniejszego od miłości, tylko trzeba ją okazywać szczerze tu i teraz. Choć absolutnie nie wygląda na babcię, raczej na atrakcyjną nastolatkę z niesamowitą energią, pomysłami i kreatywnością. Dla wnucząt przygotowuje małe formy teatralne. Tłumaczy, że jest samoukiem ale obdarowane przez nią osoby twierdzą, że wydobywa z postaci wszystkie najistotniejsze cechy charakteru, wdzięk i urodę.... z małymi wyjątkami, kiedy coś knoci.

-Ci zadowoleni wieszają moje podarunki w zacnym miejscu, a ci rozczarowani stawiają za szafą – śmieje się.

Emigracja nie jest łatwa
W Londynie napisała 10 tomików poezji, w trzech tomikach, „Zauroczenie”, „Śnię o Tobie” i „Dopowiedziane wierszem” ,współpracowała z Tomkiem Olbińskim, bratem znanego artysty Rafała, równie uzdolnionym artystą z Nowego Jorku. Dwa tomiki "Miało być inaczej”, oraz napisany w języku angielskim ,,Illusion” ilustrował malarz i artysta plastyk Jerzy Świątkowski z Warszawy.

W najbliższym czasie będzie wydany jej kolejny tomik zatytułowany „Matka Świątynia Miłości” .

Jest też autorką tekstów „ Każdego dnia, ,,Znów sen o Tobie” , „Niedoskonała” , do pięknej muzyki Bartka Gartnera siostrzeńca sławnej kompozytorki Katarzyny Gartner, mieszkającej od lat w gminie Gowarczów w powiecie koneckim. Piosenki śpiewa wspaniałym, ciekawym głosem, śliczna Elwira Sybiga, żona Bartka.

Marzenka skomponowała parę własnych  utworów muzycznych.

Ma też wiele innych, bardzo praktycznych talentów. - W Londynie prowadziłam zakład fryzjerski, robiłam metamorfozy znanych osób, kocham fotografować, mam tysiące zdjęć pokazujących urodę świata, organizowałam przyjęcia, wystąpiłam w programie „Ugotowani”- wylicza, ale ze skromnością. -Upiec ciasto czy ugotować obiad potrafię w błyskawicznym tempie. - dodaje.

W Londynie, jak mówi przeżyła wiele zabawnych sytuacji. – Miałam w domu trzy gitary klasyczne. Kiedyś o godzinie 23 otrzymałam maila od poety Adama Ochwanowskiego z piosenką, którą napisał, po tym jak mu pogratulowałam. Za jakiś czas zadzwonił i powiedział mi, że jej wykonawca znajduje się w Londynie i nie ma gitary, a chce zarobić na utrzymanie rodziny - opowiada. – Okazało się, że nieznany mi Marcin był w Manchesterze, kawałek od Londynu, zdecydowałam się zawieść mu naszą gitarę. Następnego dnia, ja trzymająca gitarę w górze nad głową kroczyłam na Notting Hill, żeby Marcin, nauczyciel i gitarzysta mógł mnie dostrzec w tłumie. Rozpoznał, zaprosiliśmy go z moim partnerem Brianem na obiad do pobliskiego pubu. Był szczęśliwy, ale i bardzo zmęczony. Kiedy odwoziliśmy go na stację metra zasnął i wyszło na jaw, że ma wysoką gorączkę i ledwie się trzyma na nogach. Nie mogliśmy go tak zostawić, bo ja od razu zobaczyłam w nim mojego syna, chore dziecko innej matki. Zabraliśmy go do domu, podzieliliśmy się kawałkiem mieszkania, bo przecież był na emigracji. Gdy wyzdrowiał w podziękowaniu zaśpiewał nam przepiękne ballady. Mam nadzieję, że o tym pamięta. Miałam na emigracji wiele takich niespodziewanych zdarzeń, pomogłam wielu ludziom, bo przecież życie w innym kraju nigdy nie jest łatwe. Myślę, że Bóg nad wszystkim czuwa - mówi.

Marzena opowiada, że zachęciła swoją moją mamę Janinę do malowania obrazów i już namalowała kilka, bardzo udanych. Z kolei przysłuchujący się rozmowie tata Marzeny, Ferdynand opowiada z zachwytem o wnukach. – Są takie mądre i uzdolnione- nie może się nacieszyć.

Brian Lexus - przyjaciel na dobre i na złe

Kolejny etap życia naszej bohaterki to spotkanie Briana Lexusa, przyjaciela na dobre i na złe. Rodowity Anglik z czarującym uśmiechem i pięknym głosem, występował kiedyś w Covent Garden Opera, otoczył opieką i miłością całą rodzinę.

- To prawdziwy angielski dżentelmen – podkreśla Marzena. - Mężczyzna o nienagannych manierach, właściwej postawie moralnej, uczciwy, lojalny, o radości i szczerości dziecka, bardzo pomocny, był mi potrzebny w życiu. Kocha moją rodzinę, moich przyjaciół i moje dzieci. To mój dobry duch, anioł opatrzności. Rozmawiamy w Szewcach, Brian mówi, że ma w swoim repertuarze kilkadziesiąt utworów, kocha muzykę śpiew, zaraża swoim entuzjazmem, lubi grać w szachy i jeździć na nartach. A kiedy zaczyna śpiewać wszyscy słuchają jak zaczarowani - dodaje.

Sam nie ma własnej rodziny, tylko starszego brata i siostrę w Londynie, więc traktuje dzieci i wnuki Marzeny jak własne. A oni odwzajemniają mu zainteresowanie i miłość. Mając wielki takt i klasę doskonale rozumie, że teraz nadszedł czas na to, żeby zaopiekować się rodzicami Marzeny, bo nie można zachować się inaczej. Żyją w wielkiej przyjaźni od 30 lat i wiedzą, że zawsze mogą na sobie polegać.

– Ja nie znałem nigdy takiej kobiety, ma tak wiele umiejętności, jest szybka jak wiatr, urzeka wszechstronnymi zdolnościami, zaskakuje wszystkim – docenia Brian. – Przy niej nikt się nie nudzi. Jest zachwycająca - dodaje.

Buduje relacje z bliskimi

Sama Marzena Kasprowicz mówi otwarcie, że jej świat skupia się obecnie również na budowaniu relacji z najmłodszymi reprezentantami jej rodziny, wnuczkami, w których jest zakochana. – Kiedy spędzamy razem czas w Anglii, albo wnuki przyjeżdżają na wakacje wspólnie malujemy, pieczemy, gotujemy lub wymyślamy małe teatrzyki - opowiada.

-To pamiątka na całe życie, kiedy mnie już nie będzie. Jest przy tym wielka radość, a przede wszystkim uczenie poprzez zabawę, uczenie kreatywności i wrażliwości. Zamieszczam je na You Tube, ale nie zależy mi na pochwałach, mądry człowiek zrozumie moje intencje. W moim sercu jest ogromna chęć dzielenia się każdą radością i bardzo chciałabym, aby mój wiersz lub obraz odjęły komuś troszkę bólu, sprawiły radość, wywołały uśmiech lub refleksję. Bywa, że powoduje wybuch płaczu i oczyszcza z emocji. Wiele osób, które do mnie piszą mówią o takich właśnie wzruszeniach, albo wręcz o odkryciu prawdy o sobie po przeczytaniu wiersza. Jeśli kogoś obdarowuję sercem, gościnnością, zaufaniem, a z jej strony doświadczę potem zazdrości, oszukania, bywa, że podłości to zawsze piszę wiersz, który jest dla mnie samej terapią, albo zabieram się za malowanie kogoś kogo kocham. Z tego powodu, że wszystkim żyje się teraz bardzo ciężko, ja staram się to jakoś odtruć, ubarwić i odczarować tę rzeczywistość dobrymi rzeczami. Chcę sprawiać radość innym, moim kolorowym strojem, zakładam na głowę wianek, albo śmieszną czapkę, co pomaga też mnie samej w zmianie nastroju na lepszy. Opracowałam dla siebie mały system ratunkowy. Opiera się na skierowaniu uwagi na dobre sprawy, na innych, na opiekę nad rodzicami. Ważna jest każda dobra chwila, drobne gesty, dotyk, bliskość, słowa - mówi.

- Wiem, że jestem szczęściarą, bo mam oboje rodziców i mogę się nimi opiekować we własnym domu. Rodzice to moi przyjaciele, mentorzy i wzory człowieczeństwa. Oni mnie ukształtowali. Służenie im nie jest jakimś nadzwyczajnym wyczynem, jest jedynie czasem danym nam wzajemnie na przekazywanie miłości i życzliwości -mówi Marzena Kasprowicz.

Marzena dodaje, że całym sercem chce towarzyszyć rodzicom w ich starzeniu. Mama złamała kręgosłup i wie, że potrzebuje wsparcia, a siostra Viola z tego względu, że sama jest chora nie może zająć rodzicami. W trudnych chwilach pomaga Marzenie modlitwa, wierzy w jej moc i w to, że życie doczesne to nie koniec wszystkiego. Na Nowy Rok życzy innym umiejętności wybaczania.

– Ja zawsze wybaczam, bo wiele ludzi nie wie co czyni- uważa. – Nikomu nie zazdroszczę, nikogo nie oceniam, nie obmawiam i nie knuję za plecami. W każdym człowieku staram się najpierw widzieć dobro. Życie bez celu jest tragedią. Dopóki mamy nadzieję, wiarę i miłość, to jesteśmy bardzo bogaci. Jak mamy koło siebie parę dobrych, szczerych i szczodrych przyjaciół to jesteśmy wybrańcami. Ja cieszę się z tego, że potrafię inspirować innych do lepszego życia. Dobro zawsze wraca. Ja uczę się od innych, a drudzy ode mnie. Wtedy jest harmonia- mówi.

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na stronakobiet.pl Strona Kobiet