Jakie są największe problemy matek w obecnym czasie? Czy współczesne macierzyństwo różni się od tego, które było kilkadziesiąt lat temu?
Współczesne macierzyństwo z jednej strony jest prostsze, ponieważ jest większy dostęp do specjalistycznej wiedzy. Matki są bardziej świadome. Z drugiej strony jest ono naznaczone niesamowitą presją oczekiwań oraz wyobrażeń „jak powinno być”. Z tym często kobiety przychodzą do gabinetu. Nie radzą sobie z naciskiem otoczenia oraz tym, który wywierają na sobie.
Czego dokładnie dotyczą te naciski, z jakimi sferami są związane?
Przykładowo mamy niesamowitą presję porodu naturalnego. Matki rodzące przez cesarskie cięcie są uważane częstokroć za gorsze.
Jak się wtedy czują?
Winne, ocenione. Czują się, że zawiodły. Jest jeszcze kwestia karmienia piersią. Te, które tego nie robią, myślą, że nie są dostępne dla dzieci i nie zapewniają im odporności. Czują, że nie dają dziecku tego, co dla niego najlepsze - ochrony zdrowia, bliskości, poczucia więzi. A to nieprawda.
Co więc jest najważniejsze? Mam wrażenie, że myślimy o wielu sprawach, ale gdzieś pomijamy sedno.
Tak naprawdę najważniejsze to relacja. Jest multum teorii, jak być dobrą mamą. Dobrze, że w mediach społecznościowych kobiety urealniają macierzyństwo. Pokazują normalność. Można przecież mieć czasem brudno, nie dawać trzech, czterech dań (śmiech). Zapominamy o tym, że najważniejsza jest bliskość. Czy wychowamy dziecko w teorii bliskości, porozumienia bez przemocy, lub nagród i kar - to drugorzędne. Ważne, jak ja się czuję w roli mamy i jaką ja miałam relację z własną matką oraz oczywiście sposób przełożenia tego na codzienność.
Oprócz tego, że jest Pani psychoterapeutą, pracuje także jako pedagog. Może się Pani podzielić sposobami i dobrymi nawykami budującymi bliskość z dziećmi?
Najprościej odpowiedzieć - być „tu i teraz” (co oczywiście jest bardzo trudne). Kiedy jestem z dzieckiem, to staram się nie myśleć o tym, co się wydarzy za piętnaście minut - czy wychodzę do pracy, czy mam posprzątane etc. Mamy nakładają sobie presję - chcą zaraz po porodzie mieć super figurę, być idealną matką, żoną i jeszcze wrócić na rynek pracy. Zapominają, że dany czas nigdy nie zostanie zwrócony.
Częsty obrazek z polskich domów: Kobiety wracają zmęczone z pracy, po drodze odbierają jeszcze dziecko z przedszkola czy żłobka i wchodzą do mieszkania. Jak potem, w takiej sytuacji być „tu i teraz”?
Nie odbieramy telefonów, nie skupiamy się na załatwieniu piętnastu rzeczy naraz. Słuchamy i nie biegniemy dalej. To zarazem najtrudniejsza i najłatwiejsza rzecz.
Lepsze zatem piętnaście minut w pełni uwagi i skupieniu na dziecku, czy może jednak lepsza będzie taka trochę bardziej „rozbiegana” godzina?
Lepsze nawet pięć minut skupione w pełni na dziecku niż taka „rozbiegana” godzina. Każdy jest wtedy podenerwowany i nic nie wyciąga z tego spotkania.
Czyli najważniejsze jest to, aby rodzic był, i co należy podkreślić, żeby był w pełni.
Tak. Dzieci też nie potrzebują miliona gadżetów i piętnastu dodatkowych zajęć, bo może się wtedy zdarzyć, że dzieci są przechowywane i wszyscy dookoła je wychowują, tylko nie rodzice. Tu też dochodzi presja najlepszego żłobka, przedszkola, szkoły…
Jak pokazują statystyki, współczesne macierzyństwo niestety jest w wielu przypadkach macierzyństwem samotnym.
Nawet jak ludzie są razem, to często nie potrafią ze sobą rozmawiać. Samotne macierzyństwo ma też oblicze rozpadających się rodzin, zaburzonych relacji, walki. To trudny i rozległy temat, jak rozwody wpływają na dzieci.
Jeśli jesteśmy w związku małżeńskim, to wpierw trzeba być żoną, a potem mamą?
W pierwszej kolejności powinno się być kobietą. Potem mamy rolę żony, a następnie matki. Niestety bywa i na odwrót - może tak być w parach, które się nie dogadują ze sobą, albo dziecko było bardzo wyczekiwane. Wtedy to najpierw się jest matką, potem żoną a dopiero na końcu kobietą, bo ktoś nie dba o siebie. Tutaj trzeba mieć na uwadze priorytety. Kobiety często tak bardzo chcą dobrze wykonywać wszystkie role społeczne, że zapominają o sobie.
Innym elementem charakterystycznym dla współczesnego macierzyństwa jest mała liczba dzieci. Współczynnik dzietności jest obecnie zatrważająco niski. Pomyśleć, że dawniej idąc do jakiejś przestrzeni publicznej lub do kościoła, spotykało się niemal dwa razy więcej dzieci. Matki boją się mieć dzieci? Pomimo wsparcia socjalnego nie ma nagłego wzrostu urodzeń. Co jest przyczyną niskiej dzietności?
Często to powód biologiczny. Matki późno się orientują, że chcą mieć dzieci. Tutaj także istnieje presja (paradoksalnie) świadomego macierzyństwa. Myśl „najpierw zarobię, urządzę się, a potem będę myślała o dzieciach”. Wtedy już niekoniecznie biologia z nami współpracuje. To jeden element. Drugi jest związany z psychiką i relacją z rodzicami. Ludzie nie chcą popełnić tych samych błędów, co oni i dlatego nie podejmują w ogóle decyzji o urodzeniu. Tutaj mówimy o niedojrzałości psychicznej. Trzecia kwestia - tak bardzo chcemy dać wszystko dziecku, że decydujemy się tylko na jedno. Ludziom z mojego rocznika ciągle czegoś brakowało, ale sądzę, że to my byliśmy szczęśliwsi.
Co daje dzieciom rodzeństwo?
Mogę powiedzieć o swoim doświadczeniu jako mamy. Między moimi dziećmi jest mała różnica wieku - są prawie jak bliźniaki (śmiech). Rywalizują i to normalne. Uczą się rozwiązywania konfliktów, szukania kompromisów. Błędem rodziców jest to, że sądzą, że rodzeństwo nie powinno się kłócić. To nie jest tak. Muszą się ze sobą ścierać, aby się uczyć, że ich potrzeba nie zawsze jest najważniejsza.
Prowadzi Pani także grupę wsparcia dla rodziców dzieci z zaburzeniami autystycznymi. Czym się różni od „zwykłego” takie macierzyństwo? Jak można wesprzeć takie mamy w ich codzienności?
Przede wszystkim wysłuchać, nie oceniać i nie dawać złotych rad. Powstrzymać się od słów: „Powinnaś iść jeszcze tam, poszukać diagnozy”. Trzeba zrozumieć, że rodzice często są sfrustrowani i zmęczeni aż do bólu. Matki dzieci z dysfunkcjami nie oczekują cudów, ale wysłuchania i zajęcia się na dwie godziny potomkami. Wtedy taki rodzic może iść choćby na spacer. Niestety wielu z nas boi się czegoś takiego proponować, bo „co ktoś pomyśli?”.
Barbara Prusinowska-Opalska - pedagog, psychoterapeuta, psychoterapeuta terapii uzależnień, a przede wszystkim kobieta, żona i mama. W tej kolejności. Prowadzi gabinet w Sosnowcu.