Chłopiec został przyniesiony do okna życia przy ul. Rydygiera wczoraj ok. godz. 20. Dziecko w oknie znalazła siostra Teresa.
– Po wejściu do pokoju zauważyłam w oknie dużą torbę na zakupy. Początkowo myślałam, że ktoś podrzucił torbę z pieluchami lub innymi darami. W środku było jednak dziecko – relacjonuje siostra Teresa.
Jak podkreśla, chłopiec był zaledwie kilka godzin po narodzinach.
– Nie miał jednak zabezpieczonej pępowiny, więc trzeba było założyć klemy. Dziecko było też nieumyte i brudne od wód płodowych i krwi. Całe szczęście lekarz z pogotowia ratunkowego, po które zadzwoniłyśmy, stwierdził, że jego stan jest dobry – mówi siostra Teresa.
Przy dziecku nie zostawiono żadnej karteczki z imieniem, więc nadały mu je siostry zakonne.
– Nie zastanawiałyśmy się długo. Dziś przypada 4. rocznica pontyfikatu papieża Franciszka, więc dałyśmy chłopcu na imię Franciszek – wyjaśnia siostra Teresa.
Mały Franek najbliższe tygodnie spędzi w szpitalu. Jeśli biologiczni rodzice nie zgłoszą się po chłopca w ciągu 6 tygodni, stracą prawa rodzicielskie.
– Mamy nadzieję, że rodzice zgłoszą się po chłopca. Nie chcemy ich jednak oceniać. To na pewno była najtrudniejsza decyzja w życiu matki. Po stanie w jakim był chłopiec, można podejrzewać, że przyczyną oddania dziecka, była trudna sytuacja materialna. Przede wszystkim dziękujemy matce, że wykazała się wielką odpowiedzialnością i zdecydowała się urodzić dziecko – podkreśla siostra Teresa.
Wrocławskie okno życia działa już 7 lat. Franciszek jest czternastym dzieckiem, które do niego trafiło. Jak jednak podkreślają siostry boromeuszki, rodzice będący w trudnej sytuacji materialnej powinni jednak pamiętać, że w każdej chwili mogą skorzystać z pomocy i zasobów banku niemowlaka działającego przy prowadzonej przez nie Fundacji "Evangelium Vitae".