Spis treści
- Byłe pracownice DPS-u opowiadają o znęcaniu się nad dziećmi
- Koszmar wychowanków małopolskiej placówki
- Do jakich czynów miało dochodzić w Jordanowie?
- Kiedy można stosować przymus bezpośredni?
- Prokuratura przygląda się ośrodkowi w Jordanowie
- Rzecznik praw obywatelskich o DPS-ie w Jordanowie
- Prezentki komentują doniesienia medialne
Byłe pracownice DPS-u opowiadają o znęcaniu się nad dziećmi
Przywiązywanie dzieci do łóżka, bicie mopem i zamykanie podopiecznych w klatce to tylko niektóre oskarżenia, jakie padły pod adresem jednej z sióstr prezentek z Domu Pomocy Społecznej w Jordanowie pod Krakowem. Do sieci wyciekły bulwersujące zdjęcia i nagrania, na których widać maltretowane wychowanki małopolskiego ośrodka. O znęcaniu się nad dziećmi w jordanowskiej placówce doniósł serwis Wirtualna Polska.
Reporterom udało się dotrzeć do pięciu kobiet, które w różnym czasie były zatrudnione w DPS-ie. Ich relacje ukazały się w formie reportażu. Zostały także opatrzone materiałami świadczącymi o ogromnej skali przemocy w podkrakowskiej placówce.
Koszmar wychowanków małopolskiej placówki
W jordanowskim Domu Pomocy Społecznej przebywa 47 wychowanków – osoby dorosłe i nieletnie, w tym ponad 40. dziewczynek i kobiet do 25. roku życia z niepełnosprawnością umysłową. Placówkę prowadzą siostry prezentki, czyli Zgromadzenie Panien Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny. Do ośrodka trafiają podopieczni z tzw. trudnych rodzin, często patologicznych, zaniedbywani przez własnych rodziców i niemający perspektyw na szczęśliwy dom. Są umieszczani w DPS-ie, ponieważ nie mogą liczyć na opiekę ze strony najbliższych.
Jednak w podkrakowskiej placówce życie dzieci nie uległo poprawie, wynika z reportażu Dariusza Farona i Szymona Jadczaka pt. „Piekło u zakonnic. Bicie, wiązanie, zamykanie w klatce. Horror dzieci w DPS pod Krakowem”. Wręcz przeciwnie, dni niektórych dziewczynek miały zamienić się w koszmar.
W jordanowskim ośrodku przebywa wiele dzieci z niepełnosprawnością intelektualną lub fizyczną. Niektóre z nich mają niepełnosprawność w stopniu głębokim i wymagają szczególnej opieki. Ich zachowanie odbiega od normy i może spotkać się z brakiem zrozumienia ze strony społeczeństwa. Nie powinno ich jednak spotykać to, co miało dziać się w Jordanowie.
Do jakich czynów miało dochodzić w Jordanowie?
Dziennikarze WP opublikowali zdjęcia, które mrożą krew w żyłach. Na jednym z nich widać rosłą dziewczynkę w pielusze, która prawdopodobnie ma związane za plecami ręce. Inna fotografia przedstawia dziecko przywiązane do ramy łóżka. Innym razem obiektyw kieruje się w stronę klatki z metalowymi szprychami, prawdopodobnie zrobionej ze starego, piętrowego łóżka. Materiałom towarzyszy nagranie, na którym można zobaczyć osobę przebywającą w takim ciasnym więzieniu i kulącą się pod kocem. Według ustaleń dziennikarzy przemocy miała dopuszczać się przede wszystkim siostra Alberta (jedna z opiekunek). Z kolei dyrektorka ośrodka, siostra Bronisława, została oskarżona o poplecznictwo. Osoby te usłyszały zarzuty prokuratorskie.
Z reportażu dowiadujemy się o dziewczynce, która została pobita mopem, była kopana w twarz i głodzona, a także o kobiecie z niepełnosprawnością intelektualną w stopniu głębokim, która próbowała uciec z ośrodka. Po tym incydencie na ogrodzeniu biegnącym wokół placówki miał pojawić się drut kolczasty. Z ustaleń dziennikarzy wynika, że ośrodek jest nadzorowany przez Starostwo Powiatowe w Suchej Beskidzkiej i Urząd Wojewódzki w Krakowie.
Kiedy można stosować przymus bezpośredni?
W świetle prawa w sytuacji, gdy dziecko zagraża sobie lub innym, można zastosować tzw. przymus bezpośredni. Jednak tego typu środki działania stanowią ostateczność i wolno po nie sięgać tylko wówczas, gdy inne metody zawiodą, a zgodę na nie wyrazi osoba do tego uprawniona. Przymus bezpośredni stanowi formę agresji i przemocy, której należy unikać. O tym, kiedy można się do niego uciec, mówi rozporządzenie Ministra Zdrowia z dnia 21 grudnia 2018 r. w sprawie stosowania przymusu bezpośredniego wobec osoby z zaburzeniami psychicznymi. Używanie przemocy godzi w prawa człowieka, a także może stać się źródłem traumy, które jeszcze bardziej pogłębią problemy psychiczne dziecka.
– Przymus bezpośredni zgodnie z prawem stosuje się w sytuacjach zagrażających zdrowiu i życiu osób. Polega na unieruchomieniu poprzez kontakt fizyczny, np. trzymanie za ręce. Ważne, aby przed każdą taką sytuacją poinformować osobę o zamiarze zastosowania przymusu, który powinien trwać tylko w czasie zagrożenia, z użyciem adekwatnej do sytuacji siły (jak najmniejszej). Użycie sznura czy klatki jest niedopuszczalne – to łamanie prawa, znęcanie się – komentuje w rozmowie ze Stroną Kobiet Tomasz Kosmalski, oligofrenopedagog pracujący z osobami z niepełnosprawnością intelektualną i ze spektrum autyzmu.
Aby można było zastosować przymus bezpośredni, muszą zajść określone okoliczności. Do tego typu metod uciekają się m.in. placówki i ośrodki zatrudniające lekarzy.
– Gdzie stosuje się przymus? W miejscach lub ośrodkach zatrudniających lekarza, który każdorazowo wyraża zgodę na takie czynności. Kiedy nie można stosować przymusu? Wtedy, kiedy nie ma w ośrodku lekarza oraz kiedy nie ma jego zgody, a także gdy występują przeciwwskazania zdrowotne danej osoby – tłumaczy Tomasz Kosmalski.
Prokuratura przygląda się ośrodkowi w Jordanowie
Po publikacji WP temat maltretowania dzieci przebywających w Jordanowie został nagłośniony także przez inne media. Sprawą zajęła się prokuratura.
– Opiekunka usłyszała trzy zarzuty. Dwa dotyczą znęcania się nad osobami nieporadnymi. Trzeci zarzut dotyczy naruszenia nietykalności – mówi Krzysztof Dratwa z Prokuratury Okręgowej w Krakowie cytowany przez Gazetę Krakowską.
Dyrektorce ośrodka postawiono z kolei zarzut poplecznictwa – miała m.in. namówić jedną z osób do wycofania już złożonego zgłoszenia do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa. Obie kobiety objęto dozorem policyjnym. TVN 24 ustaliło, że „śledczy wystąpili do sądu o przeniesienie jednej z dziewczynek do innego ośrodka w celu zapewnienia jej bezpieczeństwa”, a sąd przychylnie rozpatrzył ten wniosek. TVN 24 poinformowało również, że siostry zakonne nie przyznały się do winy, a w ciągu dwóch lat od wybuchu pandemii (od marca 2020 r.) w ośrodku nie miała miejsca ani jedna kontrola instytucji kontrolnej. Samo śledztwo znajduje się na wczesnym etapie.
Głos w sprawie publikacji wychowanków jordanowskiej placówki zabrał Michał Woś, wiceminister sprawiedliwości (Solidarna Polska, KP PiS).
– Natychmiast trzeba interweniować. Wysłałem też ten tekst do Rzecznika Praw Dziecka. Na pewno tutaj potrzebne są odpowiednie instytucje kontrolne Ministerstwa Sprawiedliwości, ale też informacja trafi do Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej, żeby dokładnie sprawdzić wszystko, co ten tekst pokazuje i sytuację w tym DPS-ie – zadeklarował w rozmowie z WP wiceminister.
Jak dodał minister, „chodzi o to, żeby chronić dobre imię tysiąca, a może i więcej zakonnic, które dobrze wykonują swoją pracę i z miłości codziennie oddają się pomocy bliźnim”. – Ten przypadek trzeba z pewnością dogłębnie wyjaśnić. Horror, jeżeli taki jest – przerwać i wyciągnąć konsekwencje – mówił wiceminister po zapoznaniu się z materiałem WP.
– Domy pomocy społecznej są kontrolowane przez Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej, bo to ono organizuje ten system. One bardzo często są prowadzone albo przez samorządy, albo przez różne prywatne fundacje, instytucje, przedsiębiorstwa, też przez Kościół – wyjaśnił Woś.
Zapewnił też, że „należy zrobić wszystko, aby wyjaśnić, co dzieje się w Jordanowie”. Dodał też, że „muszą być wyciągnięte konsekwencje”. Jednocześnie podkreślił, że „sam spotykał się z siostrami zakonnymi, które pięknie realizują opiekę nad bliźnim”.
Minister nie wykluczył, że sprawą ośrodka w Jordanowie zajmie się prokurator generalny. Na razie prowadzi ją prokuratura regionalna w Suchej Beskidzkiej. Michał Woś podał także przykład interwencji w sprawie Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego w Renicach, która zaowocowała zmianą przepisów prawa.
Rzecznik praw obywatelskich o DPS-ie w Jordanowie
13 czerwca oświadczenie w sprawie nieprawidłowości w DPS-ie w Jordanowie pod Krakowem opublikował także Rzecznik Praw Obywatelskich. Jak czytamy w oświadczeniu:
– Zainteresowanie i niepokój Rzecznika Praw Obywatelskich wzbudziła nagłośniona przez media sytuacja dzieci – mieszkańców Domu Pomocy Społecznej dla Dzieci i Młodzieży w Jordanowie. (...) Wobec powagi zarzutów związanych z funkcjonowaniem placówki, wskazujących na zagrożenie dobra wychowanków i naganne przypadki naruszenia praw i godności dzieci, Biuro RPO prosi Urząd Województwa Małopolskiego o podjęcie działań nadzorczych i kontrolnych, ze szczególnym uwzględnieniem stanu przestrzegania praw wychowanków placówki oraz przedstawienie informacji o poczynionych ustaleniach.
Prezentki komentują doniesienia medialne
Do sprawy w DPS-e odniosły się również same prezentki. Warto podkreślić, że ich zgromadzenie działa nie tylko w Jordanowie, ale prowadzi także: Rodzinny Dom Dziecka w Łukowicy (Małopolska), szkoły podstawowe w Krakowie i Rzeszowie oraz przedszkola w Warszawie, Bukownie (Małopolska) i Świdnicy (Dolny Śląsk). - Nasze zgromadzenie deklaruje pełną współpracę z instytucjami państwowymi, które badają tę sprawę. W moim mniemaniu te zarzuty to bzdury – skomentowała w rozmowie z Onetem postawione prezentkom zarzuty matka Anna Telus, przełożona generalna Zgromadzenia Panien Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny.
Siostra udała się do Jordanowa, aby wyjaśnić sprawę. Jak zapewnia, jej zgromadzenie pomaga dzieciom, a nie znęca się nad nimi. Przełożona utrzymuje, że afera, jak wybuchła w związku z jordanowskim DPS-em, stanowi efekt dziennikarskiej nagonki, którą zainicjował jeden ze zwolnionych pracowników ośrodka. Prezentka apelowała także do mediów: „pamiętajcie, że żaden wyrok jeszcze nie zapadł”.
Onet poprosił również o komentarz jednego z autorów reportażu WP, Szymona Jadczaka. Ten wypowiedział się krótko. W jego ocenie „siostra Telus kłamie”.
- Zacznijmy od tego, że żaden z pracowników nie został zwolniony. Pracownicy zwolnili się sami po tym, jak zobaczyli, jak traktowane są dzieci przez zakonnice. Pracownicy widzą, że zakonnice źle traktują dzieci, dlatego się zwalniają. Nie na odwrót – zaznaczył reporter w wypowiedzi dla Onetu.
Przypomniał także o zarzutach postawionych przez prokuraturę, w tym zarzucie utrudniania śledztwa, jaki usłyszała siostra Bronisława, która zarządza jordanowskim DPS-sem. (Oprócz niej zarzuty postawiono drugiej z trzech sióstr pracujących w placówce.)
Jak poinformował Onet wojewoda małopolski, Łukasz Kmita, 3 czerwca rozpoczęła się kontrola w Domu Pomocy Społecznej w Jordanowie. Tego dnia ośrodek odwiedzili pracownicy Wydziału Polityki Społecznej Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego.
Źródo: wp.pl, tvn24.pl, wiadomosci.onet.pl, isap.sejm.gov.pl, bip.brpo.gov.pl
Uzupełnij domową apteczkę
Nie żyje Stanisław Tym
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Mamy zdjęcia z imprezy gwiazd Polsatu. Romanowska i Wachowicz przyćmiły Cichopek!
- Tajemniczy mężczyzna na koncertach Steczkowskiej. Podąża za nią i robi jej zdjęcia
- Rozenek pożałuje najnowszego pomysłu na siebie? Ekspertka mówi o "przaśności"
- Gdzie mieszkają Iwona i Gerard z "Sanatorium miłości"? Prawda jest zaskakująca