Jak narodził się pomysł na stworzenie zestawu do nauki szydełkowania? Czy była to bardziej potrzeba rynku, czy osobista pasja?
Myślę, że było to połączenie tych rzeczy. Dzierganie pomogło mi przetrwać wiele trudnych momentów, a tworzenie własnoręcznie pięknych projektów dodawało poczucia sprawczości. Kiedy dla moich synków zrobiłam szydełkowego misia zaczęłam zauważać, jak wiele kobiet z góry zakłada, że to jest dla nich za trudne i w życiu nie dałyby rady tego zrobić. Były to często kobiety, które bardzo by tego chciały, ale strach przed porażką nie pozwalał im nawet pomyśleć o tym, że to jest kwestia tylko kilku wyuczonych ruchów i każdy może się tego nauczyć. Przyznam, że uderzył mnie wtedy ten brak pewności siebie kobiet i postanowiłam udowodnić, że absolutnie każdy, kto chce, może nauczyć się dziergać. Zaczęłam od udowodnienia tego na szydełkowym misiu i stworzeniu zestawu wraz z instrukcją wykonania i nagranymi tutorialami. Ten miś jest obecnie symbolem realizowania swoich marzeń nie tylko dla mnie, ale i dla setek moich kursantek.
Jak wyglądały pierwsze kroki w realizacji tego pomysłu? Czy miała Pani doświadczenie biznesowe, czy wszystko musiała Pani odkrywać samodzielnie?
Z zawodu byłam analitykiem finansowym i miałam doświadczenie przy np. projektach restrukturyzacji dużych przedsiębiorstw czy wprowadzaniu spółek na giełdę. Wiedziałam więc sporo o kwestiach finansowych, ale w odniesieniu do dużych firm i korporacji lub projektów, które miały od początku inwestorów. Świat online był natomiast dla mnie wtedy zupełnie czymś nowym. Jednocześnie wiedziałam, że żeby mój pomysł na biznes miał sens muszę osiągnąć pewną skalę, a to umożliwia właśnie biznes online. Mając zerową wiedzę na jego temat, z trójką maluchów obok mnie, zaczęłam krok po kroku wszystkiego się uczyć.
Nie mając środków na inwestycje korzystałam na początku z wielu bezpłatnych webinarów, chłonąc wiedzę, która na początku wydawała się taka zawiła. Korzystałam ze spotkań Klubu Przedsiębiorczych Mam, gdyż mogłam tam przyjść z dziećmi i przy okazji się rozwijać, dopytywać tych, którzy mają już pewne etapy budowania biznesu za sobą. Na tych spotkaniach poznawałam kobiety, które miały podobne marzenia i razem zaczęłyśmy o nich rozmawiać. Te małe kroczki i na początku niewielkie działania jak np. zbudowanie samodzielnie w jeden wieczór pierwszej bardzo prostej strony internetowej, puszczenie pierwszej niezbyt udanej reklamy, czy założenie profilu na Facebooku, doprowadziły mnie do tego miejsca, gdzie jestem teraz. Nie ma drogi na skróty. Nie wystarczy, że gdzieś się czegoś nauczymy. Testowanie, sprawdzanie i działanie to jedyna droga, która jest często pełna bolesnych porażek, ale to właśnie one prowadzą dalej do sukcesu. I przede wszystkim ktoś może w swoim biznesie zrobić pewne kroki i odnieść sukces, ale my powtarzając dokładnie te same czynności poniesiemy porażkę. Jedynie testowanie tego u siebie i dostosowywanie pod własną grupę odbiorców prowadzi do rozwoju firmy.
Do działania motywują ją radość i wdzięczność osób, którym pomaga
Magdalena Kijańska jest w wykształcenia inżynierem przetwórstwa żywności oraz magistrem zarządzania i marketingu. Jest laureatką naszej akcji „100 Wpływowych Kobiet”. Osobista tragedia sprawiła, że za...
Czy pamięta Pani moment, kiedy uświadomiła sobie, że Zrób mi mamo to coś więcej niż jednorazowy projekt?
Bardzo szybko to poczułam. Myślę, że już na samym początku miałam w głowie tysiące pomysłów i trudno było się skupić na tym jednym. Jednocześnie będąc mamą trzech małych chłopców i brakiem środków na inwestycje wiedziałam, że jedyna słuszna metoda to metoda małych kroczków, a nie porywanie się na marzenia o pięknej, kompleksowej platformie kursowej. Ale mając już pierwszy zestaw Zrób Mi Mamo i pierwsze pozytywne opnie klientów (to była naprawdę garstka klientów) wiedziałam, że chcę tworzyć dalej. Że przecież te osoby, które już zrobiły misia i wiedzą, że potrafią, to czekają na kolejne etapy. Szybko zatem zabrałam się za tworzenie kolejnego zestawu. Jak na ironię nie potrafiłam jeszcze sprzedawać. Od przyjaciółki, która osiągała niesłychane sukcesy biznesowe, usłyszałam „Martyna, naucz się najpierw sprzedawać ten jeden produkt, bo jeśli tego nie umiesz sprzedać, to i kolejnych nie sprzedasz". I tutaj jednak posłuchałam swojej intuicji. Okazało się, że faktycznie te osoby, które już mnie znalazły po prostu czekały na więcej. Powolutku zaczęło się to kręcić, a z czasem nabrało pięknego rozpędu.
Kilka tysięcy kobiet korzystających z Pani platformy to imponujący wynik. Jak udało się zbudować tak silną społeczność?
Moją przewagą okazało się być to, co we wcześniejszej karierze zawodowej było odbierane zawsze jako wada i powodowało utratę pewności siebie – empatia. Lubię pomagać, lubię być miłą dla innych, wysłuchać i wesprzeć. Brzmi to może dość banalnie, ale dokładnie to jest to, co wyróżniło mnie oraz moje kursy i warsztaty na rynku. Wsłuchałam się w moje kursantki i ich potrzeby. Przeprowadzałam z nimi wywiady i setki ankiet. Wszystko po to, aby dowiedzieć się, czego potrzebują, czego się boją, dlaczego nie sięgają po to, co chciałyby robić. Dzięki temu doskonale wiedziałam, jak się do nich zwracać.
Często na warsztaty zapisują się kobiety, które marzą o tym, aby dziergać, ale nawet boją się o tym marzeniu pomyśleć. Nie wierzą, że dadzą radę i bardzo często okazuje się, że dokładnie taki sam brak pewności siebie przejawiają w innych obszarach życia. Do tego dochodzi poczucie winy, kiedy zaczynamy poświęcać czas tylko dla siebie i na swój rozwój.
Dzięki warsztatom i kursom te kobiety odzyskują sprawczość, zaczynają myśleć o sobie zupełnie inaczej. Kiedy widzą, jak piękne projekty własnoręcznie tworzą, kiedy od osób z otoczenia zaczynają spływać komplementy „Naprawdę sama to zrobiłaś? Zrób mi, proszę, też taką czapkę” zaczynają odżywać, wierzyć w siebie i w to, że krok po kroku mogą tak wiele osiągać. Bo skoro oczko po oczku, rząd po rządku wydziergałyśmy własnoręcznie sweter, a kilka tygodni temu nie umiałyśmy trzymać drutów w rękach to znaczy, że potrafimy osiągać naprawdę wiele. Kluczem jest rozbicie tego na mniejsze etapy i niepoddawanie się.
Startuje XVI edycja konkursu Sukces Pisany Szminką
Blisko co trzecia polska przedsiębiorczyni jest zdania, że najlepszym wsparciem na start byłyby niższe składki ZUS przez pierwsze kilka lat prowadzenia firmy – wynika z badania Sukcesu Pisanego Szmink...
Co według Pani sprawia, że szydełkowanie zyskuje na popularności, zwłaszcza wśród młodszych pokoleń?
Myślę, że jest to właśnie to poczucie sprawczości. Okazuje się, że kiedy czegoś chcemy i podejmiemy działania w tym kierunku, to możemy osiągać naprawdę piękne cele. Z drugiej strony, żyjemy w świecie, który charakteryzuje się szalonym tempem. Jesteśmy zarzucani tysiącem informacji i obrazów. Docierają do nas wiadomości, które wywołują stres, poczucie bezsilności. Okazuje się, że powrót do technik rękodzieła jak np. dzierganie jest wspaniałą terapią, która pozwala odzyskać spokój, przywraca głębszy oddech. Liczymy oczka, przerabiamy kolejny rząd i okazuje się, że zaczynamy być w zupełnie innej rzeczywistości. Spokojniejszej, takiej, w której wreszcie słyszymy własne myśli i czujemy, że jest nam po prostu dobrze tu i teraz.
Zrób Mi Mamo notuje rokroczne wzrosty sprzedaży – jak udaje się Pani utrzymać tak dynamiczny rozwój?
Przyznam się, że dopiero niedawno, czyli po pięciu latach prowadzenia działalności wreszcie udało mi się stworzyć model finansowy, w którym mogę „pobawić” się cyferkami i popatrzeć rok w przód jak powinna wyglądać sprzedaż, żeby utrzymać rozwój. Od początku prowadzenia Zrób Mi Mamo, a teraz Kierunek Dzierganie skupiałam się na działaniu opartym na intuicji. Czułam, co powinnam teraz zrobić, jaki może być kolejny krok, podejmowałam ryzyko i działałam. Przy tym szalonym tempie życia z trójką dzieci u boku często nie miałam czasu na głębsze rozmyślenia. Szłam za ciosem, słuchając potrzeb moich wspaniałych kursantek tworzyłam kolejne treści. Podstawą rozwoju jest dla mnie właśnie słuchanie odbiorców. Jeśli to potrafimy, to rozwój jest oczywisty. Natomiast na pewnym etapie ryzyko biznesowe zaczyna być bardzo duże. Nie zapominajmy, że dynamiczny wzrost przychodów to równocześnie dynamiczny wzrost kosztów stałych. A to powoduje, że kiedy któryś z projektów nie przyniesie zakładanych przychodów, musimy szybko dostosowywać strategię, bo koszty niestety nie znikają tak łatwo jak przychody. Czuję, że jestem obecnie na zupełnie nowym etapie rozwoju, o którym dużo osób nie mówi. To tak, jakbym znowu zaczynała wszystko od początku i znowu wszystkiego musiała się nauczyć, tylko ryzyko finansowe jest dużo wyższe. Tak właśnie moim zdaniem wygląda prowadzenie biznesu. Wkraczamy na nowe etapy i wymaga to zawsze ciągłego rozwoju, testowania co działa, a co nie i jak te wszystkie klocki poukładać.
Jak łączy Pani życie prywatne z prowadzeniem tak dynamicznie rozwijającej się firmy?
Zawsze było to wymagające. Ale jeśli chcemy czuć się spełnieni, nie stać w miejscu, tylko realizować się, rozwijać i dążyć do osiągania wyznaczanych celów, musimy działać. Te działania będą wyglądały zupełnie inaczej u kobiety, która ma już dorosłe dzieci albo ich jeszcze nie ma, a inaczej u mamy kilkulatków. Podzielenie projektu na mniejsze kroki albo wyznaczanie sobie mniejszych na dany moment realnych celów jest tu kluczowe. Kluczową sprawą jest też w przypadku bycia mamą, proszenie o pomoc. Trzeba jasno komunikować to co jest dla nas ważne i kiedy pomoc osób trzecich jest możliwa to nie obawiać się z niej korzystać. Nie udźwigniemy wszystkiego w pojedynkę.
To, co jeszcze było ważne w moim rozwoju to odpuszczanie. Nie znoszę powiedzenia „wszystko jest kwestią organizacji”, bo przy małych dzieciach, które potrafią być tak różne, jest to po prostu nieprawdziwe, a co więcej po prostu krzywdzące. Nie damy rady być jednocześnie mamą 24 godziny na dobę, sprzątać, gotować i do tego jeszcze rozwijać swoje zainteresowania lub biznes. Chcąc czemuś się poświęcić, musimy z czegoś innego zrezygnować. Możliwości jest wiele. Ja zrezygnowałam z codziennego sprzątania i gotowania. Dla kogoś byłoby to pewnie trudne, ja natomiast miałam marzenie o własnym biznesie nie tracąc przy tym bycia z dziećmi. Dopiero po czterech latach biznes osiągnął taki poziom, że postanowiliśmy z mężem trochę odwrócić role i od prawie już roku to on jest na cały etat w domu. Przejął wszelkie obowiązki domowe i związane z dziećmi i przyznam szczerze, że zaimponował mi tym niesłychanie, bo w dzisiejszym świecie jest to przełamanie stereotypów i uważam, że bardzo ważne jest, aby o tym mówić. To dzięki temu, że zrezygnował z pracy, ja mogę skupić się na rozwoju firmy i realizować swoje marzenia.
Jak widać, nie ma jednej rady jak łączyć życie prywatne i prowadzenie dynamicznie rozwijającej się firmy. Jest to jak we wszystkim na bieżąco nauka funkcjonowania w nowych zmieniających się okolicznościach i szukanie najlepszych dla nas rozwiązań. Dla nas, nie dla innych.
Tylko co czwarta Polka jest zadowolona ze swoich zarobków. Wyniki badania
Osiągane zarobki satysfakcjonują 39 proc. polskich przedsiębiorczyń i tylko 23 proc. wszystkich ankietowanych Polek – wskazują wyniki badania przeprowadzonego na potrzeby konkursu Sukces Pisany Szmink...
Jaką jedną radę dałaby Pani osobom, które chcą połączyć swoją pasję z biznesem?
To zawsze dla mnie trudne pytanie, bo uważam, że bardzo się różnimy i każdy musi poszukać wewnątrz siebie odpowiedzi. Myślę, że może właśnie to jest ta rada. Posłuchać siebie i tego co podpowiada nam intuicja, wewnętrzny głos. Ale ten głos z serca, a nie z głowy. Zawsze powtarzam swoim kursantkom, że kiedy serce bije się z rozumem to należy posłuchać serca, a rozum za jakiś czas za to sercu podziękuje.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Stronę Kobiet codziennie.