O życiu intymnym starszych ludzi dzisiaj przyszłam porozmawiać…
Młodym się takie rzeczy w głowach nie mieszczą. Jak to, seks po sześćdziesiątce? O aktywności tego typu po skończeniu osiemdziesiątki nie mówiąc. Tymczasem trzydzieści procent mężczyzn, którzy ukończyli ten wiek, jest jeszcze aktywnych seksualnie. A to i tak mało, powinno nas być więcej!
Dla wnuków, a wiem to nie tylko z opowieści, odkrycie tego, że dziadkowie wciąż uprawiają seks, jest szokiem…
Seksem można i należy cieszyć się do późnej starości. Mówię to pani ja, osiemdziesięciojednoletni starzec.
Mężczyzna zazwyczaj jest zadowolony ze swojego wyglądu. A kobieta prawie zawsze uważa się za brzydszą
Ale jednak mamy z tym seksem seniorów jakiś problem, stanowi on tabu.
Problem z seksem seniorów mają przede wszystkim sami seniorzy. Bo choć zainteresowanie seksem pojawia się w okresie dojrzewania (a nawet wcześniej, wszak przedszkolaki uwielbiają zaglądać sobie do majtek i bawić się w lekarzy) i trwa do późnej starości, praktycznie do końca życia, to dla seniorów seks stanowi jednak wyzwanie. Bardziej w sensie społecznym i psychicznym niż biologicznym i technicznym. I bardziej dla kobiet niż mężczyzn. No bo biust opada, brzuch rośnie, twarz pokrywa się zmarszczkami. Mężczyzna, proszę zwrócić uwagę, zazwyczaj jest zadowolony ze swojego wyglądu i ocenia siebie jako atrakcyjniejszego, niż jest w oczach innych (spojrzy taki w lustro i mówi: „No, może włosy mi się trochę przerzedziły, ale przecież na mądrej głowie włosy nie rosną”). A kobieta prawie zawsze uważa się za brzydszą, niż jest w rzeczywistości. Nie spotkałem jeszcze dziewczyny, która jest całkowicie zadowolona ze swojego biustu.
Ja jestem.
To raczej rzadkość. Ale pewnie za to nie lubisz u siebie innych część ciała. Swoje uda lubisz?
Niespecjalnie.
No właśnie. I zazwyczaj ten brak akceptacji własnej fizyczności na starość się jeszcze nasila. Potrzeba dużej otwartości umysłu, samoakceptacji, zrozumienia tego zagadnienia, by móc cieszyć się seksem do późnej starości. Oczywiście wiele zależy od partnera. Istnieje sporo udanych związków, które mogą poszczycić się udanym seksem do późnej starości. Ale do tego trzeba dojrzałości i otwartości obu stron.
Problemem nie jest więc sama fizjologia, a bariery w psychice?
W dużej mierze tak. My fizjologicznie możemy dobrze dawać radę, ale ta zmniejszająca się z wiekiem atrakcyjność fizyczna kobiet - bo to u płci żeńskiej ten proces stanowi większy problem i szybciej postępuje - może powodować bariery. U obu stron. Ale na szczęście to nie są bariery nie do pokonania.
Dlaczego kobiety szybciej - i boleśniej - tracą na atrakcyjności?
Atrakcyjność seksualna jest poniekąd odzwierciedleniem zdolności reprodukcyjnych. A te, jak wiadomo, kończą się szybciej u kobiet, koło czterdziestego piątegopięćdziesiątego roku życia, wraz z menopauzą. Mężczyźni natomiast mogą zostać ojcami nawet w wieku osiemdziesięciu lat, o ile tylko mają zdolność do erekcji - naturalną lub wspomaganą farmakologicznie. Wprawdzie plemniki starszych mężczyzn częściej są uszkodzone, ale jednak jądra je wciąż produkują. Ja dawno tego nie badałem, ale sądzę, że w moim ejakulacie jest wciąż wiele bardzo aktywnych plemników i mógłbym jeszcze, potencjalnie, spłodzić potomstwo. A kobieta po menopauzie komórek jajowych już nie uwalnia, więc staje się mniej atrakcyjna. Po co? Aby samiec nie tracił czasu i energii na próby jej zapładniania. To taki sygnał: nie angażuj się w seks z tą osobą, bo i tak pójdzie to na marne, dzieci z tego nie będzie. My mówimy teraz oczywiście o takiej najpłytszej warstwie naszej seksualności, biologicznej, zwierzęcej. Bo czym innym nasze instynkty, a czym innym typowa jedynie dla ludzi dojrzałość, racjonalność, zdolność do pielęgnowania trwałych związków, nawet jeśli nie służą już one do płodzenia potomstwa.
Dlaczego w zasadzie zdolności reprodukcyjne kobiet kończą się szybciej, skoro to my statystycznie dłużej żyjemy?
Niektórzy biolodzy ewolucyjni uważają, że dlatego, aby kobieta miała czas odchować swoje ostatnie dziecko. Mężczyzna, jak wiadomo, nie jest aż tak potrzebny w procesie wychowania dziecka. Nie jest rodzicem prymarnym. Zatem jeśli umrze, zanim potomek osiągnie dorosłość, nie będzie aż takiego dramatu. Oczywiście to wszystko nam się teraz razem z wydłużeniem okresu życia pokomplikowało. Kobieta po czterdziestce bez problemu mogłaby rodzić dzieci, nawet pierwsze - co byłoby uzasadnione ze względów ekonomicznych, społecznych. Ale już niekoniecznie jest biologicznie do tego zdolna. Ewolucja z oczywistych względów nie ma szans nadążyć za dynamicznymi zmianami kulturowymi.
Zawsze można zamrozić swoje komórki jajowe.
To nie jest głupi pomysł i ja bym na twoim miejscu wziął go pod rozwagę. Dzisiejsze trzydziestolatki często nie czują się jeszcze gotowe, żeby zostać matkami. Chcą się jeszcze bawić życiem, podróżować, robić karierę. Albo po prostu wciąż nie spotkały odpowiednich partnerów. Jeśli na tym etapie zamrożą swoje komórki rozrodcze, będą mogły zastanowić się za dziesięć czy piętnaście lat, czy chcą zostać matkami.
No tak, i korzystając z wcześniej zamrożonej komórki jajowej, nie będą tak musiały bać się chorób genetycznych u dziecka.
No właśnie. Bo ich dzieci będą poczęte z młodego, zdrowego jaja. Poza tym w międzyczasie kobiety mogą też zachorować na nowotwory. Ich leczenie, szczególnie terapia promieniowaniem, może zniszczyć komórki jajowe, spowodować całkowitą bezpłodność. Mówię ci: zamrażaj swoje gamety. A za kilkanaście lat najlepiej znajdź surogatkę, żeby ci dziecko urodziła.
Profesor lubił - zawsze z klasą i humorem - trafić w czyjś czuły punkt
Prawo stanowi, że matką jest osoba, która dziecko urodziła, a nie ta, z której komórki jajowej ono powstało.
Tak samo jak stanowi, niejako w domyśle, że ojcem dziecka poczętego w trakcie trwania małżeństwa jest mąż matki. A przecież wiemy, że często tak nie jest. Prawo poza tym zawsze można obejść, dogadując się z kimś, żeby oddał dziecko do adopcji. No i bądźmy optymistami: normy prawne muszą nadążać za zmieniającymi się warunkami społecznymi, więc jest szansa, że te regulacje za jakiś czas pójdą do przodu. Ale powracając do kobiet w wieku postreprodukcyjnym: zwróć uwagę, że związki młodych mężczyzn z paniami po menopauzie nie są społecznie akceptowane. W przeciwieństwie do kombinacji starszy facet plus młoda kobieta.
Czy ja wiem? Mam znajomego, który związał się z dużo starszą kobietą, podejrzewam, że po menopauzie. Zdają się szczęśliwi.
Ale pewnie niejednokrotnie spotkali się z kąśliwymi uwagami. Pamiętam ślub pewnej znanej artystki, która wychodziła za mąż za kilka lat młodszego od siebie faceta. Jedna znajoma publicznie i głośno skomentowała: „Cóż za romantyczna uroczystość! Od czasu ślubu Édith Piaf i Théo Sarapo nie widziałam tak wzruszającej ceremonii”. Edith Piaf, dodajmy, w 1962 roku wyszła za mąż za greckiego fryzjera, młodszego od siebie o dwadzieścia jeden lat.
Édith Piaf poza tym wyglądała na jeszcze starszą, niż była. A on przy niej prezentował się jak młody grecki bóg. Kto wie, może za mało inwestowała w kosmetyki? Kobiety jednak zazwyczaj poświęcają mnóstwo czasu, pieniędzy, a niekiedy i zdrowia, żeby wyglądać na młodsze. Ostatnie pieniądze są w stanie wydać na zastrzyki z kwasu hialuronowego albo permanentny makijaż, żeby czar nie pryskał, jak zmyją tapetę. Weź pod uwagę, że cały przemysł kosmetyczny i kosmetologiczny oraz chirurgia plastyczna służą oszukiwaniu, ukrywaniu swojego wieku. To jeden wielki przemysł oszustwa.
Skoro inne baby oszukują, to i my nie chcemy być gorsze.
I tak się ten biznes kręci. Widać zresztą ten moment, jak znane aktorki zaczynają odpuszczać z inwestowaniem w siebie. Brigitte Bardot, sekssymbol mojej młodości, w pewnym momencie dała sobie spokój z ulepszaniem swojej urody i z pięknej kobiety stała się nagle nieatrakcyjną staruszką. Zwróć uwagę, że uroda kobiety jest bardzo potężnym narzędziem walki o wpływy. My nie zdajemy sobie sprawy, jak atrakcyjność ułatwia karierę - czy to naukową, czy polityczną, czy każdą inną.
Kto nie zdaje, ten nie zdaje.
Ale mężczyźni często sobie tego nie uzmysławiają. Preferują w kontaktach biznesowych atrakcyjne kobiety, ale robią to nieświadomie. Weźmy Helenę, Kleopatrę, Lukrecję. Przecież to kobiety, które zmieniły los świata, budując swoją pozycję na seksualności. Blaise Pascal powiedział kiedyś: „Gdyby Kleopatra miała krótszy nos, całe oblicze świata wyglądałoby inaczej”.