Protest pracowników ochrony zdrowia został zorganizowany przez Komitet Protestacyjno-Strajkowy Ochrony Zdrowia. Podpisują się pod nim: Okręgowa Izba Lekarska w Warszawie i Region Mazowiecki Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy (OZZL). 11 września na ulice stolicy wyszło ok. 30 tys. osób domagających się wyższych nakładów na służbę zdrowia. Specjalnie na manifestację do Warszawy przyjechali medycy z różnych części Polski. Według nich służba zdrowa wymaga szybkiej reformy. Pracownicy domagają się:
- uczciwego systemu płac,
- rozładowania kolejek do lekarzy, np. dzięki wsparciu asystentów medycznych,
- wprowadzenia no-fault (chodzi o ryzyko pociągnięcia do odpowiedzialności za błędy medyczne),
- poprawy dostępności leczenia.
Medycy przeszli spod Pałacu Krasińskich pod Ministerstwo Zdrowia, Kancelarię Prezesa Rady Ministrów i Sejm. Pod siedzibą premiera zostało utworzone tzw. białe miasteczko 2.0 - grupa protestujących rozbiła namioty, w których przedstawiła swoje postulaty i spędziła noc, co stanowi nawiązanie do głośnych protestów z 2007 roku. Manifestantom towarzyszyło hasło przewodnie, „Jakość w miejsce bylejakości”. Przechodząc ulicami Warszawy, lekarze skandowali także „Publiczna ochrona zdrowia kona” czy „Nie chcemy stąd uciekać”.
Warto przeczytać również:
W dniu manifestacji odbyła się konferencja ekspercka, na którą został zaproszony minister zdrowia, Adam Niedzielski. Jak podkreślają organizatorzy, szef resortu zdrowia odmówił udziału w wydarzeniu. Dzień wcześniej na spotkanie z protestującymi nie zgodził się premier, Mateusz Morawiecki.
Warto przeczytać również:
Według Roberta Biedronia, europosła Nowej Lewicy, obecna sytuacja w służbie zdrowia stanowi efekt wieloletnich zaniedbań różnych rządów, sięgając aż do 1989 roku. Kandydat na prezydenta lewicowej koalicji w 2020 r. zgadza się z tym, że zarobki pielęgniarek i ratowników medycznych są zbyt niskie i popiera pomysł organizacji protestu. - Tu nie chodzi tylko o pensje tych ludzi, chodzi o warunki ich pracy, a przede wszystkim nasze bezpieczeństwo, bo ci ludzie ratują nasze zdrowie i życie – mówił w Polsat News polityk.
W opinii Ministerstwa Zdrowia spełnienie postulatów medyków kosztowałoby państwo ponad 100 mld zł. Jak wskazuje resort, natychmiastowa zmiana ustawy o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia medyków kosztowałaby 16,25 mld zł w tym roku, a w przyszłym roku pochłonęłaby kolejne 65 mld złotych. Wzrost wyceny świadczeń, ryczałtów i tzw. dobokaretki resort wycenia na 7,5 mld zł w bieżącym roku, i kolejne 30 mld zł w przyszłym roku. Z kolei koszt utworzenia nowych stanowisk dla pracowników administracji i personelu pomocniczego ministerstwo szacuje na 1,3 mld zł w tym roku i 5,2 mld zł w przyszłym roku.
Robert Biedroń uważa jednak, że wystarczy podnieść nakłady na służbę zdrowie do 7,2 proc. PKB w ciągu 4 lat, co postuluje lewica. Jak wylicza, państwo zobowiązało się do wielu kosztownych wydatków – Centralny Port Komunikacyjny w Baranowie może pochłonąć 100 mld zł, a obecnie jest wyceniany na 35 mld zł. Inne inwestycje obejmują przekop Mierzei Wiślanej czy finansowanie lekcji religii w szkołach.
Zdrowie
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Wydało się, co Feldman wyrabiała poza kamerami. Koleżanka z planu obnażyła prawdę
- Smaszcz komentuje nowe dziecko Hakiela. Wspomniała o jego uczuciu z Dominiką
- Zenek Martyniuk nie poleciał do USA przez Daniela? W tle ogromne pieniądze
- Pogrzeb Poznakowskiego z garstką znajomych. Tylko oni pożegnali Trubadura | ZDJĘCIA