Do programu zgłosiła Panią koleżanka. Jak z perspektywy czasu myśli Pani o tej decyzji? Dlaczego wzięła Pani udział w "Sanatorium miłości"?
Wracając z Niemiec do Polski, nie bardzo znałam ten program. Namówiła mnie jedna z koleżanek. Moja pierwsza reakcja była oczywiście, że może kiedyś (śmiech), ale moja przyjaciółka Ewa „Ruda” namówiła mnie i wszystko prowadziła. Pisała, zrobiła ze mną wywiad i film, a potem pojechałyśmy do warszawy na casting. Jej rodzina bardzo mnie dopingowała. W pewnym momencie nawet chciałam zrezygnować, ale powiedzieli, że to jest życiowa szansa, żeby przeżyć coś jeszcze w życiu w tym wieku i mieć trochę więcej odwagi. Bardzo jestem im za to wdzięczna (śmiech).
Kiedy zdecydowała Pani, że jednak nie rezygnuje z udziału w programie, była Pani nastawiona, że znajdzie miłość, przyjaźń, przeżyje jakąś przygodę, czy właściwie poszła Pani zobaczyć, co się wydarzy?
Wiadomo, że program jest w tym kierunku, żeby jakieś pary się potworzyły, a ja uważam, że każde miejsce jest dobre, czy sklep, czy wczasy, żeby zdobyć nowych znajomych. Myślałam, że poznam ciekawych ludzi, może przyjaciół, zdobędę nowe doświadczenia i na to poszłam. Na pewno liczyłam na to, że odnajdę moją drugą połówkę, ale tak się nie stało. Poznałam przyjaciela, przyjaciółki, jestem z tego bardzo zadowolona.
Czy udział w programie zmienił coś w Pani życiu? Czy ma Pani inne nastawienie i inaczej postrzega Pani samą siebie?
Ludzie mają swoich fanów i swoich przeciwników. Trochę mnie to przytłoczyło, ale powiedziałam sobie, że jak mnie choroba nie zabiła, to na pewno nie hejt. Odwróciło się to szybko na taką moc, siłę, dlatego wysyłam teraz zdjęcia, mam dużo fanów, dużo miłych komentarzy i poczułam się osobą, która jest rozpoznawalna. Ludzie mnie lubią, podchodzą, robimy sobie zdjęcia, rozmawiamy. To jest bardzo sympatyczne. Miło jest w tym wieku coś takiego przeżyć.
Czy przyzwyczajenie się do tej rozpoznawalności było czymś łatwym? Czy przyszło to Pani naturalnie?
Muszę powiedzieć, że naturalnie na pewno nie, bo człowiek musi się do tego przyzwyczaić, ale to jest tak miłe. Na początku zastanawiałam się, co usłyszę, czy zostanę skrytykowana, ale właśnie przeważnie ludzie, którzy podchodzą, są mile nastawieni, bardzo sympatyczni. Bardzo fajnie się z tym czuję. Ostatnio fani nawet zaprosili nas na mazury na jacht. Potem zaprosili nad morze mnie i Janeczkę. Cały czas trwa coś fajnego. Coś się dzieje cały czas. Jak byliśmy na dyskotece, DJ witał Sanatorium Miłości (śmiech). Naprawdę wspaniale być taką osobą, która jest rozpoznawalna.
Czyli wnosi to do Pani życia dużo radości, ale nie każdy poczułby się z tym dobrze. Dla niektórych mogłoby być to przytłaczające.
Wydaje mi się, że te osoby, które się zgłaszają do programu, to się z tym liczą. Nawet zgłoszenie wymaga odwagi. Jak rozmawiam z ludźmi, to mówią: „Ja bym chciała, ale ja nie jestem taka jak ty, bo ty jesteś odważna”. Ja też potrzebowałam odwagi. Przez moje występy w teatrze wszyscy myślą, że jestem silniejsza, ale to jest cos całkiem innego. Oczywiście namawiam wszystkich, żeby się zgłaszali. To jest taki inny świat.