Dziewięciu na dziesięciu Polaków ma zaufaną osobę, z którą może porozmawiać o wszystkich swoich problemach. Tak wynika z raportu przygotowanego przez CBOS. Tylko co jedenasty z nas (9 proc.) deklaruje, że nie posiada takiej osoby.
Ponad połowa Polaków (52 proc.) w dalszym ciągu najchętniej zwierza się współmałżonkom i partnerom. Coraz częściej zwierzamy się jednak przyjaciołom, a nie najbliższej rodzinie. Taką odpowiedź w ankiecie CBOS zaznaczyło 31 proc. respondentów. Co czwarty (27 proc.) wśród najbardziej zaufanych osób wpisał rodziców, rodzeństwo i własne dzieci. Jeszcze w 1999 r. wskaźniki te wynosiły odpowiednio 20 i 35 proc.
Dlaczego tak się dzieje?
- Rodziny się nie wybiera, a przyjaciół tak. Z najbliższymi chcemy spędzać czas, ale nie zawsze mówić im o wszystkim - uważa dr Michał Lutostański, psycholog ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej. - Przechodzimy z tradycyjnego modelu, w którym wszystko zostaje w rodzinie, do bardziej otwartego rodem z Zachodu, gdzie z problemami ludzie wychodzą na zewnątrz - dodaje.
Do tego dochodzą podziały występujące w naszych rodzinach i fakt, że przed najbliższymi trudno przyznać się do problemów.
- Łatwiej jest powiedzieć o nich komuś, kto zna nas dobrze, ale nie występuje w stosunku do nas w relacji hierarchicznej. To też kwestia ambicji. Chcemy spełniać oczekiwania i ambicje rodziców, a przyjaźń nie zakłada ambicjonalnego podejścia i oceniania.
Ufamy także dalszym krewnym (6 proc.), sąsiadom (4 proc.) rodzeństwu współmałżonków (3 proc.) teściom (2 proc.) oraz duchownym (1 proc.). To jednak z rodziną - zwłaszcza najbliższą - najchętniej spędzamy wolny czas. Taką odpowiedź w badaniu CBOS zadeklarowało 37 proc. respondentów. Ponad jedna czwarta z nas najbardziej lubi spędzać wolny czas z najbliższą osobą - małżonkiem lub partnerem. W ciągu ostatnich 18 lat niewiele się w tej kwestii zmieniło.
Zdaniem dr Lutostańskiego potrzeba przebywania w gronie najbliższych najmocniej uwidacznia się właśnie w okresie Bożego Narodzenia. Choć akurat uczucie osamotnienia jest Polakom coraz bardziej obce. Nigdy nie zdarzyło się aż 58 proc. respondentów. W 2005 r. deklarowało je 34 proc. badanych. Do przynajmniej sporadycznego doświadczania osamotnienia stosunkowo częściej niż inni przyznają się osoby niezadowolone ze swojej sytuacji materialnej, mieszkańcy największych miast oraz badani z wyższym wykształceniem.
Poczucie osamotnienia związane jest głównie ze stanem cywilnym. Najczęściej doświadczają go wdowy i wdowcy (55 proc.). Samotność nierzadko doskwiera też osobom rozwiedzionym lub będącym w separacji. Doświadcza jej ponad połowa respondentów, 20 proc. rzadko, 31 proc. czasami a bardzo często 6 proc.
- Wszelkie braki są najmocniej odczuwalne w okresie świąt. Ci, którzy stracili najbliższych lub których rodzina wyjechała na drugi koniec świata, najmocniej odczuwają ich brak i najmocniej tęsknią. Przyzwyczailiśmy się po prostu, że święta spędzamy z rodziną - tłumaczy dr Lutostański.
Co ciekawe, 8 proc. respondentów najlepiej czuje się sama. To aż cztery razy więcej (2 proc.) niż wśród wielu znajomych i ośmiokrotnie więcej (1 proc.) niż w szerokim gronie osób także nieznajomych.
Dr Michał Lutostański uważa, że choć dążymy do bycia w grupie, to nie może być ona zbyt duża.
- To musi być grupa, w której relacje są silne i bliskie i w której możemy być po prostu sobą. W większej grupie czasem trzeba się popisać, żeby wypaść na lepszą osobę niż rzeczywiście jesteśmy i zakładamy maski. W mniejszej grupie najbliższych te maski możemy zrzucić i czuć się naturalnie - twierdzi dr Lutostański. - Poza tym jak mówi powiedzenie, że inteligentni ludzie się nie nudzą. To nic złego, że lubimy samotnie spędzać czas wolny. Żyjemy przecież w zgiełku informacyjnym i nasze życie cały czas pędzi. Potrzebujemy więc czasu, gdy możemy pobyć sami ze swoimi myślami i odetchnąć. Czasem warto się zatrzymać. To zdrowe i higieniczne - dodaje.
Poziom zaufania, jakim darzymy się nawzajem wzrósł w ostatnich 18 latach z 84 do 91 proc.
- Już te 84 proc. to wysoki wynik. Może to wynikać z kilku rzeczy. Żyjemy w dużo bardziej ustabilizowanym gospodarczo okresie, więc waga problemów jest mniejsza. W latach 90. po zmianie systemu uczyliśmy się wciąż wolności i mieliśmy w sobie dozę nieufności, że nie wszystkim można wszystko mówić. Teraz mamy coraz więcej osób urodzonych po 1989 r. bez tych naleciałości i poziom zaufania społecznego wzrósł. - wyjaśnia dr Lutostański. - Nauczyliśmy się też łatwiej rozmawiać o swoich problemach - zauważa.
Ze wzrostem wzajemnego zaufania, zdaniem dr Lutostańskiego podąża większa otwartość na obcych.
- O społeczeństwie myśli się jako o najbardziej wyrazistych przedstawicielach. Myśląc o kibicach często mamy wyobrażenie łysego kibola z bejsbolem, który chce pobić rywali i spalić stadion, a to margines. Podobnie jest z otwartością Polaków. Cały czas się zwiększa. Coraz więcej podróżujemy i mamy kontakt z innymi kulturami. Idziemy w dobrym kierunku - ocenia dr Lutostański.
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Wielki powrót Ireny Santor na salony! Wszyscy patrzyli tylko na nią | ZDJĘCIA
- Pogrzeb Jadwigi Barańskiej w USA. Poruszające sceny na cmentarzu | ZDJĘCIA
- Gojdź ocenił nową twarz Edyty Górniak. Wali prosto z mostu: "Niech zmieni lekarza!"
- Na górze paryski szyk, a na dole… Nie uwierzycie w to, jak Iza Kuna wyszła na ulicę!