Na początku pandemii uspokajano, że ciąża chroni przed ciężkim przebiegiem Covid-19. Potwierdziło się?
Z pierwszych doniesień, jakie do nas napływały, rzeczywiście wynikało, że kobiety ciężarne z racji zmienionej immunologii w ciąży łagodniej przechodzą chorobę. Niemniej mieliśmy już pacjentki wymagające intensywnego leczenia tlenem z powodu poważnego zapalenia płuc.
We Wrocławiu zmarła po porodzie pacjentka leżąca pod respiratorem, lekarze donoszą o kolejnych ciężarnych kobietach z niewydolnością oddechową. Czy w Gdańsku też zdarzały się przypadki śmiertelne, porody pod respiratorami, sytuacje wymagające trudnych decyzji?
Na szczęście żaden z przypadków nie zakończył się zgonem, a nasz respirator nie musiał być użyty. Jesteśmy przygotowani na przyjmowanie zakażonych pacjentek prawie od roku. Złożyłem propozycję panu wojewodzie, by w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym w Gdańsku został wydzielony oddział covidowy. Zakładałem, że część pacjentek będzie wymagała wcześniejszego zakończenia ciąży, a u niektórych konieczna będzie pomoc z zakresu patologii ciąży. Ważne było, by nie odbywało się to w szpitalu powiatowym, tylko w klinice. I tak wydzielono na położnictwie izolacyjnym dziesięciołóżkowy oddział z osobnym wejściem i osobną salą operacyjną oraz porodową dla zakażonych pacjentek. Do końca ubiegłorocznych wakacji oddział stał pusty. W sierpniu trafiła do nas pierwsza zakażona ciężarna. I od tamtego czasu pacjentki zaczęły napływać falami. Bywa i tak, że wszystkie łóżka są zajęte. Czynnie wspiera nas szpital w Kościerzynie swoimi łóżkami porodowymi, jako drugi oddział ratunkowy dla ciężarnych chorych.
Z Kościerzyny też trzeba było transportować śmigłowcem do Gdańska kobietę w ciąży w poważnym stanie.
To są wyjątki. Na większe bezpieczeństwo kobiet w ciąży, oprócz immunologii, o której wcześniej wspomniałem, wpływa fakt, że nawet przed epidemią prowadziły one mało ruchliwy tryb życia. Dlatego w sposób naturalny, jeśli ktoś z rodziny ich nie zarazi, mają statystycznie mniejszą szansę na zakażenie.
A jak zakażenie koronawirusem wpływa na mające urodzić się dziecko?
Nie mamy na razie wyników kompleksowych badań. Są doniesienia, na których nie można jeszcze zbudować jakiejś prawidłowości. W przypadku osób dorosłych wiemy, że po kilku tygodniach, miesiącach od przebycia Covid-19, ujawnia się np. zapalenie mięśnia sercowego, wątroby, choroba neurologiczna. Z pojedynczych obserwacji wynika, że także niektóre dzieci - zarówno urodzone, jak i przebywające w brzuchu matki chorującej na Covid-19 - mają w odleglejszym czasie objawy chorobowe. Osobiście zaobserwowałem u pojedynczych płodów powiększoną wątrobę, co wskazuje na pozostałości infekcji przechodzonej przez matkę.
Nie można sprawdzić, czy wirus zakaził także płód?
Potwierdzenie przechodzenia wirusa wymagałoby przeprowadzenia badania inwazyjnego, czyli pobrania płynu owodniowego. Nie ma żadnego uzasadnienia, by dziecku do jakiegoś problemu dokładać następny. Natomiast uważam, że kwestia zakażeń dzieci SARS-CoV-2 od ciężarnych matek wymaga większego badania, nie tylko prowadzonego przez ośrodki w Polsce, czy w Europie, ale także na całym świecie. Są kraje większe, bogatsze, a także o większym odsetku zakażeń - tak jak obecnie Indie - gdzie w sposób naturalny rodzi się większa grupa dzieci, które należy poddać kompleksowym badaniom. Sugerowałem pani doktor Iwonie Domżalskiej-Papadiuk, kierującej Kliniką Neonatologii UCK, by przeprowadzić np. po czterech miesiącach od porodu dzieci u matek, które chorowały u nas na Covid-19, badania laboratoryjne. Przy czym nie mówimy już o stwierdzeniu aktywnej formy infekcji, ale o powikłaniach.
Czy u noworodków występują także przeciwciała?
Jeżeli matka posiada przeciwciała, to dziecko także powinno je mieć.
Skąd ta pewność?
Przeciwciała odpornościowe przechodzą przez łożysko. To dobra informacja. Jednak u matki typowe odpornościowe przeciwciała IgG mogą zginąć w czasie od dwóch do siedmiu tygodni.
Na forach społecznościowych roi się od pytań, czy zaszczepienie się ciężarnej przeciw Covid-19 jest bezpieczne dla dziecka. Co by pan poradził?
Moim zdaniem trzeba się zaszczepić. Wprawdzie nie ma jeszcze badań potwierdzających słuszność tej tezy, ale odwracając pytanie - nie ma również racjonalnych przesłanek, by obawiać się szczepionki w ciąży. Ani szczepionki typu mRNA (Pfizer, Moderna), ani szczepionki wektorowe (AstraZeneca, J&J) nie są niebezpieczne, gdyż istota ich działania nie polega na wprowadzeniu samego wirusa SARS-CoV-2 do organizmu. Stąd stanowisko Brytyjskiego Towarzystwa Położników i Ginekologów, którzy stwierdzili, że skoro nie ma przeciwskazań, a jest poważny problem i perspektywa pobytu ciężarnej w szpitalu z innymi, potencjalnie zakażonymi ludźmi, to ważąc za i przeciw należy zaszczepić taką pacjentkę. Nawet, jeśli nie ma jeszcze długofalowych badań. Kiedy 28 grudnia ub.r. zaczęła się kampania szczepień w Polsce, zgłosiły się do nas również ciężarne panie lekarki i pielęgniarki, wyrażające chęć zaszczepienia się.
Dostały zgodę?
- Część lekarzy kwalifikujących do szczepień może nie mieć wiedzy i doświadczenia, by podejmować takie decyzje. W związku z tym przekazywałem moją opinię na ten temat, wydając stosowne zaświadczenia i do szczepień doszło. Nadal zresztą przychodzą do mnie pytania w sprawie szczepień ciężarnych oraz matek karmiących piersią. W tym ostatnim przypadku również nie widzę problemu. Jest wręcz odwrotnie - przeciwciała są przekazywane dziecku wraz z mlekiem matki. Jeśli kobieta wytworzy wysokie miano przeciwciał poszczepiennych, to noworodek, mimo że dzieci nie szczepimy, w sposób naturalny będzie w jakimś stopniu chroniony. I tu znów warto wrócić do poprzedniego wątku naszej
Najważniejsze wiadomości z kraju i ze świata
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Wielki powrót Ireny Santor na salony! Wszyscy patrzyli tylko na nią | ZDJĘCIA
- Pogrzeb Jadwigi Barańskiej w USA. Poruszające sceny na cmentarzu | ZDJĘCIA
- Gojdź ocenił nową twarz Edyty Górniak. Wali prosto z mostu: "Niech zmieni lekarza!"
- Na górze paryski szyk, a na dole… Nie uwierzycie w to, jak Iza Kuna wyszła na ulicę!