Spis treści
Bycie mamą w PRL-u nie należało do łatwych zadań. Na rynku brakowało wartościowych produktów spożywczych, pomarańczy, bananów czy bardziej wyszukanych łakoci. Bywało, że rarytasem dla małego dziecka stawała się kanapka z cukrem, a o batonikach i chipsach, które można obecnie kupić w każdym sklepie, nikt nawet nie marzył. Przypominamy, jak żyło się matkom w PRL-u.
Kobiety w PRL-u często zabierały dzieci na place zabaw
W PRL-u rodzice z dziećmi mieli do swojej dyspozycji dużo mniej placów zabaw niż obecnie. Te, które odwiedzali, przeważnie były do siebie zbliżone pod względem wyglądu. Charakteryzowało je także skromne wyposażone. Zazwyczaj w takich miejscach można było znaleźć jedynie kilka podstawowych sprzętów.
Zobacz, jak żyło się kobietom w PRL-u!
Pokolenie dzisiejszych czterdziestolatków doskonale pamięta stalowe zjeżdżalnie, na które wchodziło się po drabince, metalowe karuzele z siedziskami i oparciami wbijającymi się w ciało przy większej prędkości obrotów, betonowe piaskownice z drewnianymi obrzeżami i brudnym piaskiem czy huśtawki, naturalnie również ze stali, z twardymi oparciami i poręczami. Kilka najbardziej popularnych modeli placów zabaw można było znaleźć w polskich miastach w różnych wariantach.
Rodzina nieraz musiała pomieścić się w malutkim mieszkaniu
Problemem, z którym do dzisiaj boryka się wiele matek, były mieszkania w blokach bez windy. Aby uniknąć noszenia wózka, niektórzy rodzice zostawiali go przy wejściu (wiele osób postępuje tak do dzisiaj). Przestrzeń w niskich czteropiętrowych budynkach z mieszkaniami o wysokości 2 metrów i 45 centymetrów była bardzo ograniczona. Często problem stanowiło nawet wygospodarowanie kąta łóżeczko dla niemowlaka, nie wspominając już o oddzielnym pokoju dla malucha. Dlatego popularnym rozwiązaniem były segmenty mebli ze składanymi, chowanymi w ścianie tapczanami, a dziecięce rowerki często lądowały na klatce schodowej obok wózków.
W późniejszych latach dużą popularność zyskał składany model wózeczka dla dzieci, które były już w stanie samodzielnie siedzieć. Miał on tę zaletę, że mieszkanki bloków bez windy były w stanie go udźwignąć i wnieść po schodach. Trzeba przyznać, że pod względem wagi taki wózek stanowi niedościgniony ideał dla współczesnych producentów tego typu sprzętu.
Mieszkankom miast czas spędzony z dziećmi upływał w domu, parku lub na osiedlu. Do dzisiaj na licznych skwerach czy w ogródkach jordanowskich można znaleźć charakterystyczne dla czasów PRL-u ławki, na których kobiety odpoczywały po wyjściu z domu. Natomiast w mniejszych miejscowościach dziecko można było zabrać ze sobą na pole czy do lasu.
Gdy nie było z kim zostawić dziecka, mama brała je do pracy
Warto podkreślić, że pracujące mamy spotykały się z dużym zrozumieniem ze strony społeczeństwa. Mało kogo dziwił widok dziecka przyprowadzonego do zakładu pracy i majtającego nóżkami na zbyt dużym dla niego krześle. Matki zabierały ze sobą swoje pociechy także wtedy, gdy szły odebrać wydawaną w gotówce pensję czy po sprawunki do sklepu. Miało to tę zaletę, że kobietę z dzieckiem wypadało przepuścić w kolejce.
Niezwykle cenna dla pracujących kobiet była pomoc sąsiedzka. Na wsiach sąsiedzi utrzymywali bliskie, wręcz rodzinne stosunki, znali się również między sobą mieszkańcy bloków. Starsze kobiety nieraz miały w zanadrzu wiele ciekawostek na temat poszczególnych lokatorów i wymieniały się między sobą nowinkami, spędzając czas na osiedlowych ławkach. Niepracujące sąsiadki służyły także pomocą młodszym sąsiadkom. Można było udać się do nich, żeby pożyczyć szklankę cukru lub zostawić dziecko na kilka godzin.
Tak funkcjonowały kobiety w PRL-u!
Zadbaj o swoje włosy
Kobieta
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Wielki powrót Ireny Santor na salony! Wszyscy patrzyli tylko na nią | ZDJĘCIA
- Pogrzeb Jadwigi Barańskiej w USA. Poruszające sceny na cmentarzu | ZDJĘCIA
- Gojdź ocenił nową twarz Edyty Górniak. Wali prosto z mostu: "Niech zmieni lekarza!"
- Na górze paryski szyk, a na dole… Nie uwierzycie w to, jak Iza Kuna wyszła na ulicę!