Rozmowa z Łukaszem Adamczykiem – polskim himalaistą, wiceprezesem Fundacji Otwarty Świat, współwłaścicielem Liceum Ogólnokształcącego im. Wisławy Szymborskiej w Bielsku-Białej i tatą 6-letniego Mikołaja, z którym uda się w lutym na podbój Kala Pattar, nepalskiego pięciotysięcznika
Jak narodził się pomysł, aby zabrać sześciolatka na zimową wyprawę w Himalaje?
Pomysł, aby pojechać z synem w Himalaje, pojawił się w bardzo naturalny sposób. Syn obserwował to, co robimy razem z żoną, Karoliną Śliwińską – oboje się wspinamy, chodzimy po górach i jeździmy na wyprawy górskie. Myślę, że tutaj ma swoją genezę miłość Mikołaja do gór. Wydaje mi się, że syn był zafascynowany nami, ale nie potrafię powiedzieć, kiedy to zamiłowanie przerodziło się w coś więcej. Gdy rozmawiamy o Mikołaju ze specjalistami górskimi, bardzo często mówią, że pierwszy raz spotykają się z tym, żeby sześciolatek tak bardzo lubił chodzić po górach i żeby dziecko samo chciało jeździć na wyprawy górskie.
Mimo młodego wieku Mikołaj zdobył wiele szczytów w Tatrach, m.in. Giewont, Świnicę, Mnicha, Krywań i Rysy. Kiedy zaczęła się jego przygoda z górami?
Rok temu, kiedy utknęliśmy z moim wspólnikiem w Himalajach, kontaktowałem się z synem z Nepalu. Po moim powrocie Mikołaj zaczął przebąkiwać, że też chciałby polecieć w Himalaje i zobaczyć Mount Everest. Na początku myślałem, że są to mrzonki dziecka. Jego wizje początkowo wydawały mi się nierealne, ale każdego dnia syn dopytywał się, kiedy pojedziemy w góry. Myślałem, że jako sześcioletnie dziecko Mikołaj szybko się zniechęci i przestanie zadawać tego typu pytania, a temat ucichnie. Stało się jednak inaczej.
Zaczęliśmy regularnie jeździć w Tatry. W ciągu trzech miesięcy zdobyliśmy 14 dwutysięczników. Mikołaj był także na Tofana di Rozes – ten szczyt ma 3225 metrów. Jego pasja zaczęła się rozwijać lawinowo. Straciłem kontrolę nad emocjami Mikołaja i jego chęcią chodzenia po górach. Tak naprawdę to on ciągnął mnie w Tatry bardziej niż ja jego.
W lutym leci Pan z synem do Nepalu. Będziecie próbowali zdobyć Kala Pattar – himalajski szczyt, który ma 5644 m wysokości, a zarazem stanowi bazę pod Mount Everestem. Może Pan powiedzieć coś więcej o tym przedsięwzięciu?
Wyprawa, na którą planujemy wyruszyć w lutym, od początku była konsultowana z toprowcami i przewodnikami wysokogórskimi. Mikołaj bardzo zaangażował się w przygotowania. Ogląda na tablecie szczyty górskie i relacje z innych wypraw w Himalaje. Do tego doszedł trening wspinaczki skałkowej – Mikołaj wspina się dwa razy w tygodniu. Nie jestem w stanie zatrzymać jego pasji, bo to już jest jego pasja, nie moja.
Mikołaj ma już pomysły na kolejne wyprawy i szczyty. Wtedy mówię synowi: „Mikołaj, spokojnie. Pojedziemy i zobaczymy, jak to wszystko nam się poukłada”.
Relacje z wypraw górskich Mikołaja można zobaczyć na jego kanale na Youtubie. Jak internauci odebrali pomysł zabrania syna w wyższe partie Himalajów?
Początkowo spotykaliśmy się z falą hejtu. Internauci zarzucali mi, że jako ojciec realizuję swoje własne ambicje. To nie jest prawda. Jeździłem i jeżdżę w Himalaje, ale nigdy się z tym nie afiszowałem, ani nie pokazywałem relacji ze swoich wypraw szerszemu gronu. Tak naprawdę dopiero teraz dokumentujemy z Mikołajem swoje wędrówki. Robię to m.in. ze względu na lekkomyślność innych rodziców.
Spotykaliśmy z Mikołajem wiele rodzin z małymi dziećmi, które chodziły po górach bez żadnych zabezpieczeń, ani fizycznego przygotowania. Niektóre dzieci były noszone w nosidełkach (z przodu lub z tyłu). Niestety, w razie upadku takie dziecko może stracić życie. Dlatego zaczęliśmy udostępniać filmy z naszych własnych wyjść, które przygotowujemy pod okiem toprowców i specjalistów.
Jak wyglądają przygotowania do wyprawy na Kala Pattar?
Z zimową wyprawą w Himalaje wiąże się skomplikowana logistyka. Nasz wyjazd poprzedzają przygotowania medyczne. Mikołaj ma swojego ortopedę i kardiologa, a także klinikę, która szykuje go do wyprawy. Ponadto na miejscu będzie na nas czekał zabezpieczony śmigłowiec. Dla Mikołaja zostały też uszyte specjalne kombinezony wyprawowe, z temperaturą ekstremalną do -45 st. Celsjusza. W Nepalu nie ma i nie będzie takich temperatur, ale wszystko musi być przemyślane, zaplanowane i gwarantujące bezpieczeństwo.
To, na jaką wysokość dojdziemy, na: 2000, 3000 czy 4000 m, jest kwestią wtórną. Niewykluczone, że wrócimy potem z powrotem do Lukli czy Katmandu. Nie jesteśmy nastawieni na cel 5644 m i nie przyświeca nam idea, że koniecznie musimy zdobyć szczyt i dojść do bazy pod Mount Everestem. Nie, to ma być przede wszystkim fajna przygoda, która cementuje relacje ojca z synem. Ten pierwiastek jest dla mnie najważniejszy. Tak naprawdę nigdy wcześniej nie znałem swojego dziecka tak dobrze jak teraz.
Rozumiem, że celem jest Kala Pattar, ale idziecie z nastawieniem, że nie chcecie tam wejść za wszelką cenę?
Tak. Próba wejścia na szczyt za wszelką cenę to największy błąd, jaki można popełnić w górach. Mikołaj jest sześcioletnim dzieckiem. Jeżeli zacznie narzekać na ból głowy, natychmiast zawrócimy. Zwłaszcza że w Nepalu czeka na niego także wiele innych atrakcji.
Na nasz wyjazd składa się wiele czynników „okołowyprawowych”. W Katmandu odwiedzimy świątynię małp i to też będzie dla Mikołaja nowe doświadczenie. Mój syn zetknie się z biedą i dziećmi uczącymi się na ulicy, które często nie mają nawet podręczników, ani tornistrów. Zabierzemy też ze sobą prezenty dla najmłodszych. Chcę, żeby Mikołaj nauczył się dzielić z innymi. Wszyscy chcieliby żyć na wierzchołku góry, zapominając o tym, że najpiękniejsze jest wspinanie się na tę górę. Forma podróży i wspinania najbardziej nas interesuje.
Jaki przebieg będzie miała wyprawa?
Przed atakiem szczytowym odwiedzimy kilka miejscowości. Najpierw udamy się do Katmandu (1400 m, przyp. red.), a potem lecimi do Lukli (2860 m, przyp. red.), gdzie będziemy lądować na najbardziej niebezpiecznym lotnisku na świecie. To tutaj zacznie się nasza przygoda. Mamy także zaplanowany nocleg w Namcze Bazar (3440 m, przyp. red.) – miejscowość, w której kwitnie życie, a dzieci uczęszczają w niej do szkoły. Następnie obierzemy kierunek na bazę pod Mount Everestem i Kala Pattar.
Wszystko powyżej wysokości Namcze Bazar będzie obarczone większą trudnością. Dorosła osoba, wprawiona w chodzeniu po górach i potrafiąca sobie radzić z aklimatyzacją na wysokościach, jest w stanie zrobić naszą trasę nawet w 5–6 dni. Natomiast my mamy na przejście tej trasy prawie miesiąc.
Co da Mikołajowi ten wyjazd?
W Lukli Mikołaj pozna dzieci, które żyją na znacznych wysokościach, zetknie się z inną kulturą i religią, jak również odwiedzi klasztor buddyjski, dzięki czemu będzie mógł spotkać się z mnichami i dowiedzieć się czegoś więcej o innym wyznaniu. To jest całej clue tej wyprawy. Inaczej podróżuję, gdy organizuję wyprawę dla siebie i moim celem jest ośmiotysięcznik, np. Manaslu. Wówczas zależy mi na tym, aby wejść na szczyt, ale nie tędy droga, jeśli zabiera się w góry dziecko. W przypadku mojego wyjazdu z synem chodzi przede wszystkim o przygodę i zabawę.
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Pogrzeb Jadwigi Barańskiej w USA. Poruszające sceny na cmentarzu | ZDJĘCIA
- Gojdź ocenił nową twarz Edyty Górniak. Wali prosto z mostu: "Niech zmieni lekarza!"
- Na górze paryski szyk, a na dole… Nie uwierzycie w to, jak Iza Kuna wyszła na ulicę!
- Lidia Popiel wyjawia sekret o Bogusławie Lindzie. Tak naprawdę wygląda ich związek