Co myśli Pani o próbie reaktywacji programu, która miała miejsce przed dwoma laty?
Alicja Walczak: Manuela, śp. Janusz, Rafał i ja zostaliśmy zaproszeni na inaugurację tego programu. Widziałam ten pięknie zaaranżowany dom, gdzie uczestnicy przyszli już na gotowe. Nie musieli w tej kwestii nic z siebie dać. Może pokazaliby więcej, gdyby zostali zmuszeni do większej inwencji twórczej. A tak to mogliśmy jedynie podziwiać ich barwne stylizacje oraz podsłuchiwać to, o czym rozmawiają. My zaś wszystko musieliśmy robić sami. Od montażu łóżek, poprzez budowanie kurnika, do szycia na maszynie i zrobienia sobie pościeli. Musieliśmy przypomnieć sobie rzeczy, których uczyliśmy się na lekcjach ZPT. Nawet mężczyznom przyszło robić na drutach. Niektóre rzeczy były dla nas zupełnie nowe. Pamiętam, jak ja musiałam np. zmierzyć się z grami komputerowymi. I to było piękne, że niejako zmuszono nas do wydobycia z siebie prawdziwego potencjału.
Może to nowe pokolenie nie byłoby w stanie zrobić tego, co wy? Może nie zostało tego nauczone w szkole albo przez rodzinę?
Ale my też nie wszystko potrafiliśmy! Czasem umiała coś jedna osoba i pokazywała reszcie. Czasem po prostu domyślaliśmy się, jak coś zrobić. Ale musieliśmy też głęboko grzebać w pamięci i pewne rzeczy sobie odkodować. Poza tym współpracowaliśmy - wiadomo, że mężczyźni byli sprawniejsi w montowaniu łóżek, kiedy indziej my pokazywałyśmy swoje talenty. Wyznaczono nam zadania, ale nikt nam nie mówił, jak mamy je wykonać. Nie otrzymywaliśmy żadnych podpowiedzi. Producenci nie wiedzieli czego mogą się po nas spodziewać. Sami byliśmy w szoku, ile jesteśmy w stanie z siebie wykrzesać.
Wiele osób wspomina dziś pierwszą edycję Big Brothera z niekrytym sentymentem. W czym tkwił jej fenomen?
W związku z reaktywacją programu wielokrotnie słyszałam słowa, że "to nie będzie już to samo, co pierwsza edycja". Trzeba przyznać, że ta zapisała się w świadomości wielu osób jako ta najlepsza, a nawet na swój sposób kultowa. Pierwszy raz zawsze jest czymś wyjątkowym. Nowi uczestnicy, którzy nas oglądali byli w pewnym sensie już o wiele mądrzejsi, mogli czerpać z naszych wzorców. Myślę, że z biegiem lat ten format trochę się opatrzył. Potrzebujemy nowych form. Telewizja ma nie tylko przynosić lekką rozrywkę, ale również edukować. Wchodząc do tego programu nie mieliśmy pojęcia jak ludzie nas odbiorą, jak mamy postępować, co jest miłe oku. Było to swoistym eksperymentem. Po prostu staraliśmy się być sobą. Było w nas dużo spontaniczności, mimo że czuliśmy się tam dość dziwnie, bo nigdy wcześniej nikt z nas nie znajdował się pod stałą obserwacją kamer. Zresztą nie wiedzieliśmy wtedy o obecności niektórych z nich, np. tej z noktowizorem, która obserwowała nas w nocy.
Co było dla ciebie najtrudniejsze w programie?
Niestety, jego formuła była taka, że co tydzień musieliśmy nominować kogoś do opuszczenia domu. Ale gdyby pozbawiono nas trudnych emocji to program ten nie mógłby się szczycić mianem reality show.
Ciebie do opuszczenia domu Wielkiego Brata nominowano aż pięciokrotnie. Nie było ci z tego powodu przykro?
Oczywiście. Bardzo, ale wiedziałam, że nie chodzi tu o to, że ktoś mnie nie lubi. Na początku wszyscy chronili przed nominacjami te osoby, z którymi zwyczajnie lepiej się czuły. Później niektórzy przyjęli taktykę eliminowania tych, którzy mogli zagrażać im na drodze do wygranej. Mnie w programie nazywano "gladiatorem".
Widujesz się prywatnie ze swoimi kolegami z programu?
Widzieliśmy się wielokrotnie przy okazji spotkań organizowanych przez TVN, np w "Dzień Dobry Tvn", bądź przy innych medialnych spotkaniach udzielając wywiadów. Korzystamy z takich momentów by powspominać i podzielić się tym czym aktualnie się zajmujemy. Są to chwile, które są wypełnione radością i życzliwością. Poza tymi zorganizowanymi imprezami czasami spotykamy się prywatnie gdy np. jestem w miejscu zamieszkania danej osoby. Najczęściej w Klaudiuszem i Manuelą.
Nawet jeśli się ze sobą nie umawiamy to tzw. "góra" stawia nas na swojej drodze. Niedawno widziałam się z Klaudiuszem, który przyjechał do Gdańska z córką. Dosłownie na moment. Mieli iść w innym kierunku, ale spontanicznie zmienili decyzję i wtedy wpadli na mnie. To było wielkie zaskoczenie i cudowne emocje, mimo że od czasu do czasu zdarza się nam spotykać. Klaudiusz zajmuje się golfem, jest prezesem Silesia Buisness & Life. Jestem corocznie przez niego zapraszana na te imprezy i często w nich uczestniczę. Parokrotnie wręczałam nagrody zwycięzcy w postaci obrazów mojego autorstwa.
Malarstwem zajmujesz się zarobkowo?
Tak, jestem artystką, obecnie to moje główne zajęcie. Po ukończeniu dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim postanowiłam zrobić coś jeszcze, coś co od zawsze grało mi w duszy. Poszłam na ASP, gdzie zajmowałam się malarstwem, rysunkiem i fotografią. Dyplom uzyskałam na Wydziale Grafiki. Wrażliwość na otaczający świat, piękno i harmonia, które są mi tak bliskie od najmłodszych lat sprawiły, że był to kierunek moich zainteresowań. Już w szkole podstawowej ukazywałam artystyczne talenty wygrywając konkursy plastyczne, recytatorskie, ze śpiewu i sportu. Zdolności te odziedziczyłam po mamie, była wszechstronnie utalentowana. Obecnie robię wystawy mojego malarstwa, fotografii i uczestniczę w licznych plenerach malarskich. Ostatnio miałam wystawy na ul. Mariackiej w Gdańsku natomiast właśnie teraz organizuje następną wystawę w Sopocie.
Zapraszam wszystkich serdecznie na stronę www.alicjawalczak.com, która jest obecnie w trakcie tworzenia oraz na wernisaż moich obrazów w Nowa Zatoka w Sopocie. Odbędzie się w sobotę 18 września o godz. 17 i będzie można spotkać się tam ze mną osobiście.
Jeżeli dzisiaj znowu otrzymałabyś propozycję wejścia do podobnego programu jak Big Brother - zgodziłabyś się?
Miałam propozycję uczestnictwa w programie "Królowe Życia", ale podziękowałam. Niedługo po moim wyjściu z programu proponowano mi z kolei, abym do podobnego reality show weszła, tym razem w charakterze celebrytki. Wtedy również odmówiłam. Powiedziałam, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Natomiast z racji ukończonych studiów dziennikarskich na Uniwersytecie Warszawskim chciałabym mieć własny program telewizyjny i poprowadzić go w podobnej konwencji jak ten Oprah Winfrey, który dotyczyłby rozwoju osobistego i duchowego. Wiem, że marzenia się spełniają, więc jeszcze dużo dobrego przede mną. Pozdrawiam z radością wszystkich czytelników, życząc Wam dużo dobra i piękna.
Kultura i rozrywka
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Wielki powrót Ireny Santor na salony! Wszyscy patrzyli tylko na nią | ZDJĘCIA
- Pogrzeb Jadwigi Barańskiej w USA. Poruszające sceny na cmentarzu | ZDJĘCIA
- Gojdź ocenił nową twarz Edyty Górniak. Wali prosto z mostu: "Niech zmieni lekarza!"
- Na górze paryski szyk, a na dole… Nie uwierzycie w to, jak Iza Kuna wyszła na ulicę!