Z ubiegłorocznych badań CBOS wynika, że 24 proc. Polaków uważa, że homoseksualizm nie jest rzeczą normalną i nie wolno go tolerować. Ponad dwa razy tyle (54 proc.) ankietowanych stwierdziło, że homoseksualizm jest wprawdzie odstępstwem od normy, lecz tolerować się go powinno.
Krzysztof od czterech lat żyje w niesformalizowanym związku ze swoim partnerem Wojtkiem. Mieszkają razem w Trójmieście, Wojtek jest lekarzem, Krzysztof prosi, by nazywać go humanistą.
- Jest kiepsko - odpowiada na pytanie o poszanowanie zachowań innych ludzi. - Tolerancja równa się edukacji. Wszystko jest w porządku, póki nie wychodzi w miejscu pracy, w społeczeństwie, kim jesteś. Bo to temat tabu. Jeśli jesteś gejem, lesbijką, Żydem, Ukraińcem zaczyna się kłopot. Chyba, że żyjesz tylko na własnym podwórku, gdzie wszyscy cię znają. Gorzej, gdy próbujesz je opuścić. Ludzie boją się poznawać drugiego człowieka. A przecież człowiek to nie tylko seksualność.
Krzysztof krył się przez kilka lat w pracy. Oczywiście, najbliżsi przyjaciele z firmy wiedzieli, ale o tym głośno nikt słowa nie powiedział. Dlaczego? - Mój były szef był homofobem - tłumaczy Krzysiek. - Nie pytał o moją orientację, ja nic nie mówiłem. Jednak wyśmiewał się z gejów w mojej obecności. Obowiązywała więc zasada - wszyscy wiemy, ale nie nazywajmy rzeczy po imieniu.
Na parady równości Krzysiek nie chodzi, bo nie lubi tłumów.
- Ludzie myślą o paradach w kontekście skandalu - twierdzi. - A one są specjalnie przerysowane, by pokazywać różnorodność. Wojtek kiedyś na nich bywał. Dziś poszlibyśmy razem, gdyby był to marsz o zalegalizowanie małżeństw jednopłciowych.
Z sąsiadami Wojtek i Krzysztof żyją dobrze. Są dla nich nie homoseksualistami, tylko ludźmi. Zwłaszcza, że Wojtek jako lekarz w dzisiejszych czasach bywa bardzo przydatnym sąsiadem.
- Jestem gejem osiedlowym, o którego się dba - śmieje się Krzysztof. - W codzienności jesteśmy normalnością. Chociaż też zdarzają się rzeczy, które nie powinny się wydarzyć, na przykład przebite opony w samochodzie. Nie wiem, czy był to przypadek, czy nie.
O strefach wolnych od LGBT w Polsce oraz o projekcie zakazu organizowania parad równości, przedstawionym ostatnio przez fundację Kai Godek z Krzysztofem nie rozmawiamy. Bo to ma być rozmowa o tolerancji, nie o polityce. Jeden wniosek z badań CBOS jest optymistyczny dla Wojtka i Krzysztofa. Już co piąty respondent w wieku 18-24 lat nie tylko toleruje homoseksualizm, ale wręcz uznaje go za normę.
Zmęczenie sąsiedztwem
Nie tolerujemy także niektórych narodów. Z tegorocznych badań CBOS wynika, że najbardziej lubimy Czechów i Słowaków, a najmniej Rosjan, Turków, Romów i Arabów. Warto zauważyć, że w przypadku Ukraińców, sympatia deklarowana jest częściej niż niechęć.
- U Polaków kwestie narodowe, które w innych krajach zobojętniały, są dość mocne -zauważa prof. Janusz Erenc, socjolog z Uniwersytetu Gdańskiego. - Pamiętamy, że straciliśmy państwowość, więc będziemy bardziej jej bronić. Z wieloma rzeczami mamy jeszcze problem. A co do Ukraińców - jest ich w Polsce dość duża reprezentacja, ale nie wywołują napięć, zważywszy na zaszłości II wojny światowej i doświadczenia historyczne. To pokazuje, że bardziej tolerancyjni są ci, którzy czują się pewniej. Jesteśmy silniejsi ekonomicznie od Ukrainy, więc nie czujemy zagrożenia.
Na zlecenie Komisji Europejskiej zbadano, jaka grupa jest najbardziej dyskryminowaną mniejszością w Europie. Aż 61 proc. mieszkańców krajów Unii odparło, że są to Romowie. Wśród Polaków 58 proc. nie miałoby problemu, by pracować z Romami. Dla pozostałych byłaby to sytuacja nie do końca komfortowa. Dla części Romów zapewne też.
- Istnieje wzajemna niechęć - przyznaje Tomasz Nowicki, doktorant UG, działacz na rzecz praw człowieka, przez lata członek Rady ds. Równego Traktowania w Gdańsku, który nadal utrzymuje kontakt ze społeczeństwem romskim. - Buduje się postrzeganie tych osób na stereotypie wokół mniejszości romskiej. Przypisuje się ich kulturze biedę, wykluczenie. Od lat Romowie zajmowali pierwsze miejsce na liście naszych uprzedzeń. Nieco się zmieniło się, gdy rząd rozpętał panikę związaną z uchodźcami z krajów Bliskiego Wschodu, którzy stali się głównym kozłem ofiarnym.
Dyskryminacja mniejszości romskiej, zdaniem Nowickiego, może mieć różne twarze. Nie trzeba otwarcie żywić niechęci, wystarczy tylko zaniechać pewnych działań.
„Punktem zapalnym” dla gdańszczan jest kilkudziesięcioosobowa osada romska koczująca w dzielnicy Osowa. Sąsiedztwo jest bardzo trudne. Z jednej strony hermetyczna, zamknięta, a zarazem głośna grupa żyjąca w skrajnym ubóstwie, z drugiej mieszkańcy, którzy kosztem nieraz dużych wyrzeczeń wybudowali na wzgórzach morenowych domy i chcą żyć w spokojnej okolicy.
- Ludzie są zmęczeni sąsiedztwem - mówi Tomasz Nowicki. - Tam jest jedna trudna rodzina, ale istnieje mechanizm przypisywania całej grupie takiego właśnie zachowania. A przecież w każdym społeczeństwie są patologie. Tymczasem z klucza tożsamościowego całej społeczności romskiej przypisywane są kradzieże, zdewastowanie kontenera, wybryki chuligańskie.
Czy można to jakiś zmienić?
- Przez lata myślałem, że trzeba budować narzędzia do wyrównywania szans, czyli sanitariaty, mieszkania - twierdzi aktywista. - Teraz wiem, że tym, co zmienia postrzeganie, jest współpraca z grupą. Wzmacnianie liderów, pokazywanie, że mogą być bardziej bohaterscy, niż wielu z nas.
Taką bohaterką jest Elisabeta Mîndra Căldăr, imigrantka z Rumunii mieszkająca w osadzie w Osowej. To jedna z kobiet, walcząca z przymuszaniem dzieci do żebrania. Pracując w letniej wielokulturowej świetlicy romskiej, narażona na oskarżenia o zdradę, obelgi i groźby, codziennie zbierała dzieci z osady, nie dopuszczając do wysłania ich na ulicę. Elisabeta Mîndra Căldăr w ubiegłym roku otrzymała Nagrodę Równości, przyznawaną osobom działającym. na rzecz praw człowieka w Gdańsku.
Religia? Nie ma sprawy. Raczej
Jeszcze w XVIII wieku za tolerancję uznawano „postawę wykluczającą dyskryminację ludzi z powodu ich wierzeń”. Dziś pojęcie to znacznie się rozszerzyło.
- Tolerancja nie jest obecnie jedynie kwestią narodową i religijną, to także problem różnych poglądów, zachowań, to także tolerancja, która wiąże się z uznawaniem, że ktoś jest inny - tłumaczy prof. Janusz Erenc - Proszę zwrócić uwagę, jakie są problemy z tolerancją osób z niepełnosprawnością. Traktujemy ich życzliwie, ale z dystansem. Boimy się niepełnosprawności, choroby, przez brak bliższego kontaktu zaklinamy rzeczywistość.A kwestia wiary? Historycznie przez wieki byliśmy tolerancyjni w wymiarze religijnym. Tego, co dotknęło państwa Europy zachodniej, także Czechy, raczej nie doświadczaliśmy. To do Polski głównie się uciekało przed prześladowaniami.
Pytany o nietolerancję religijną Jakub Szadaj, przewodniczący Niezależnej Gminy Wyznania Mojżeszowego w RP, przypomina, że to za komuny wentylem bezpieczeństwa było zwalanie wszystkiego na Żydów.
- Dziś jest inaczej - uważa. - Już papież Jan Paweł II powiedział, że antysemityzm jest grzechem i nazwał nas starszymi braćmi w wierze. Nie mogę też powiedzieć, że mi dokuczano i mam osobiste kłopoty z związku z byciem Żydem. Raczej spotykam się z życzliwością. Czy pani wie, że Gdańskie Seminarium Duchowne przyznaje szczególną nagrodę „Amicus Noster” dla swoich najbliższych przyjaciół? I ja też zostałem takim przyjacielem seminarium.
Również Jerzy Szahuniewicz, prezes Narodowego Centrum Kultury Tatarów RP im. Leona Mirzy Kryczyńskiego, twierdzi, że Tatarzy nie spotykają się z przejawami nietolerancji.
- Nikt niczego nie dewastuje, pomnik Tatara RP w Parku Oruńskim w Gdańsku stoi, ludzie kwiaty składają - wylicza. - Te 600 lat naszej wspólnej polsko-tatarskiej historii nauczyło, że można ze sobą w zgodzie żyć. Dobrze nam się współpracowało z prezydentem Pawłem Adamowiczem, bardzo dobra jest też współpraca z pomorskim marszałkiem Mieczysławem Strukiem. A gdańszczan, którzy przychodzą do parku w Oruni, zapraszamy do naszego centrum na herbatę. I wzajemnie się wspieramy.
Kiedy mówię, że o idylli nie świadczą pojawiające się w przestrzeni publicznej antysemickie wpisy, lub ataki na muzułmanów, Jakub Szadaj radzi spojrzeć na problem szerzej.
- Szczuje się na Żydów, ale także na księży, polityków, dziennikarzy, lekarzy - przypomina. - Trudno to brać do siebie. Są ludzie, którzy mają w sobie nienawiść, złość, albo zdarza się im gorszy dzień. Jeśli sąsiad ma lepszy samochód, nie musi być innego pochodzenia lub religii. Nie zauważyła pani, że nietolerancyjnym można być też wobec swoich?
- Mówienie o tej tradycyjnej nietolerancji kulturowo-religijnej to za mało. Podziały mogą być bardzo silne chociażby na tle poglądów politycznych - przyznaje prof. Erenc. - Proszę zauważyć, jak jesteśmy nietolerancyjni wobec odmiennych poglądów
Mój kraj, murem podzielony
I, niestety, trzeba w tym momencie spojrzeć w oczy politykom.
- To właśnie politycy wykorzystują temat tolerancji lub jej braku - mówi dr Marcin Szulc, prof. UG z Zakładu Psychologii Osobowości i Psychologii Sądowej Instytutu Psychologii. - Tworzą przy tym grupy nie zwolenników, ale wyznawców.
Wyznawca nie toleruje sąsiada, który myśli inaczej, niż on. Zrywa kontakt z dawnym przyjacielem, reprezentującym inną opinię na temat strajków kobiet, obecności Polski w Unii Europejskiej i sytuacji w Kościele. Nie bywa na spotkaniach rodzinnych, gdy mają się tam pojawić osoby o innych poglądach.
Czy jako Polacy będziemy w stanie kiedyś się dogadać?
- Raczej jestem pesymistą - uważa prof. Szulc. - Dogadać się można wtedy, gdy zgadzamy się co do faktów, gdy znajdziemy jakąś wspólną płaszczyznę porozumienia. A dziś takowej nie dostrzegam. Wałęsa jest bohaterem czy donosicielem? Byłże w Smoleńsku zamach, czy to tragiczny wypadek? Biden wygrał demokratyczne wybory, czy to było oszustwo? I oto mamy dwa niezależnie funkcjonujące światy z dwóch różnych porządków aksjologicznych. W to graj różnym siłom politycznym, których celem jest sianie chaosu, grają emocjami i strachem innych, by ich osłabić, bo im gorzej tym lepiej To smutna konstatacja, ale wynika z oceny rzeczywistości. I z raportów NATO.
Warto w tym miejscu przywołać obecne protesty przeciw wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji. Jedna strona wskazuje na trudny do zaakceptowania wulgarny język, karnawalizację przemocy, chuligaństwo, dziwne hasła na kartonach. Pojawiają się opinie, że uczestniczy w nich przede wszystkim hołota, i zmanipulowana młodzież. Druga strona odpowiada: Dziadersi! Boomerzy! Czyli kto? Osoby starsze? To oznaczałoby, że mamy do czynienia z konfliktem pokoleniowym i idącym za tym brakiem tolerancji wobec osób w podeszłym wieku.
- To nie chodzi o wiek - zaprzecza prof. Szulc. - Wprawdzie pojęcie „boomer” nawiązuje do pokolenia lat 1946-64 tzw. pokolenia baby boom, ale dziś ma szerszy kontekst. Boomerem, (to określenie pejoratywne, jest synonimem obciachu) jest nie ten kto ma odmienne, np. niepostępowe poglądy, lecz ten kto nie chce poznać innego punktu widzenia. Kto nie wykazuje chęci zrozumienia obecnych zmian społecznych, nie wykazuje gotowości do akceptacji istnienia osób o odmiennych poglądach, formułuje stereotypowe wypowiedzi tonem pryncypialnym i nie znoszącym sprzeciwu.
Z reguły zwrot „Ok Boomer” pojawia się w dialogach, w których obie strony konfliktu pokoleń nie zgadzają się ze sobą, ale przede wszystkim, gdy nastolatek jest zażenowany wypowiedzią dorosłego, mówiącego: „a za moich czasów”, „ty roboty nie nauczony jesteś”, „kiedyś to nic nie było”, „chłop z chłopem baba z babą, wszystko przez te LPG”, „co to się teraz wyprawia, kto to słyszał”, „hehehe, ale wyrosłaś kwiatuszku, daj buziaka wujkowi”. Co jeszcze ciekawsze, boomerem może być zarówno 50-latek jak i 15-latek, gdy gada głupoty. I uwaga, mądry dziadek lub babcia, ludzie przecież z innego pokolenia, seniorzy, bywają bardzo doceniani przez młodzież jako pozytywni, mądrzy dorośli, a nie żadni boomerzy i dziadersi.
- Jak już wspomniałem, nasze dzieci to pokolenie zdigitalizowane, które nie jest już czystą kartą do zapisania - uważa psycholog. - Oni mają wiedzę o świecie, bo czują się jego obywatelami. To zasługa globalizacji, przestrzeni cyfrowej, mediów społecznościowych. To nie oznacza, że już wiedzą wszystko i rozumy pozjadali, trzeba im pomóc to uporządkować. Ale do tego potrzebni są pozytywni dorośli, którzy relacje budują nie na autorytecie formalnym (mam władzę i cię usadzę), ale na godności i szacunku. Dorośli, którzy muszą zapracować na swój autorytet w oczach nastolatków.
Pozostaje jeszcze kwestia tolerancji. Profesor Szulc tłumaczy, że w świecie demokratycznym, każdy z nas ma prawo mówić i pisać różne rzeczy, byleby nie łamał prawa.
- Może nawet pleść głupstwa jak niektórzy artyści, którzy na negowaniu pandemii próbują zbić kapitał - mówi. - To, oczywiście, żenujące i w pewnym sensie szkodliwe, ale mają do tego prawo. Musimy przyjąć fakt, że różni ludzie mają prawo do innych ocen sytuacji niż my. To nie jest łatwe, bo taki dualizm jest kosztowny energetycznie.
I to chyba jest najważniejsze wyzwanie dla polskiej tolerancji.
Styl życia
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Wielki powrót Ireny Santor na salony! Wszyscy patrzyli tylko na nią | ZDJĘCIA
- Pogrzeb Jadwigi Barańskiej w USA. Poruszające sceny na cmentarzu | ZDJĘCIA
- Gojdź ocenił nową twarz Edyty Górniak. Wali prosto z mostu: "Niech zmieni lekarza!"
- Na górze paryski szyk, a na dole… Nie uwierzycie w to, jak Iza Kuna wyszła na ulicę!