Dramat Ewy Stanek z Kielc rozpoczął się po wydawać by się mogło niegroźnym wypadku samochodowym. Auto, którym jechała dziewczyna, złapało gumę i wylądowało w rowie. - Byłam cała posiniaczona i poturbowana, ale w związku z tym, że nic nie zagrażało mojemu życiu, lekarze w Kielcach nie widzieli podstaw, żeby zostawić mnie w szpitalu - opowiadała Ewa.
Wszystkie siniaki zeszły, jedynie mały palec u prawej ręki ciągle ją strasznie bolał. - Kiedy zrobiłam prześwietlenie, okazało się, że jest złamany. Lekarze z Kielc włożyli mi go w szynę i wszystko miało być już w porządku - wspomina. Niestety jednak nie było. Wyjęty z szyny palec stał się kompletnie sztywny i młoda kobieta nie była w stanie wykonać nim nawet najmniejszego ruchu. Na domiar złego dziewczynie „wysztywniło” także palec znajdujący się bezpośrednio przy szynie. - Prześwietlenie wykazało, że konieczna jest operacja. Ortopeda z Kielc wystawił mi skierowanie na zabieg do Szpitala Chirurgii Urazowej imienia doktora Janusza Daaba w Piekarach Śląskich. W rozpoznaniu z Kielc napisano, że jest to stan po częściowym zerwaniu zginacza głębokiego palca prawej ręki z towarzyszącymi zmianami bliznowatymi na poziomie środkowej kości śródręcza.
Dramat w Piekarach
W sierpniu 2014 Ewa pojechała do szpitala w Piekarach Śląskich w nadziei, że jej problemy się skończą. Niestety, jak sama mówi, dopiero tutaj przeżyła horror. - Kiedy przyjęto mnie na oddział, dowiedziałam się, że będę miała endoprotezę ścięgna, ale nie wiedzieć czemu zabiegu ostatecznie nie wykonano. W karcie leczenia napisano: „Pacjentka przyjęta celem leczenia operacyjnego z przykurczem palców IV i V. Zabieg wykonano. Redresja palców ręki prawej i ostrzyknięcie botoksem mięśnia kłębu palca IV i V ręki prawej”. Choć medyczne nazwy brzmią bardzo mądrze, to, jak podkreśla Ewa, wykonanie tych zabiegów zamieniło jej życie w piekło.
- Kiedy uśpiono mnie przed mającą odbyć się endoprotezą ścięgna, byłam pewna, że po tej operacji moje palce będą znowu sprawne. Kiedy obudziłam się po zabiegu, myślałam, że umrę z bólu. Moja ręka była napuchnięta, a lekarze powiedzieli mi, że zamiast operacji wykonali mi redresję palców, co oznacza, że na siłę próbowali je wykrzywiać. Nie wiedzieć czemu do mojej ręki wstrzyknięto także mnóstwo botoksu.
Już następnego dnia po operacji Ewa wiedziała, że coś poszło nie tak. Wszystkie palce jej prawej ręki były powykrzywiane i zapuchnięte. Żadnym z nich nie była w stanie poruszyć.
Leki na morfinie zniszczyły jej żołądek. Musiała usunąć jajnik
Po zdjęciu gipsu przyszedł czas na rehabilitację kompletnie niewładnej ręki. Dziewczynę przy każdym dotknięciu rehabilitanta przeszywał jednak paraliżujący ból, który trwa nieustannie do dziś.
- Ten, kto tego nie przeżył, nie jest w stanie zrozumieć, o jakim cierpieniu mówię. Ból bywa tak niewyobrażalny, że muszę przyjmować mnóstwo leków na morfinie. Niestety, przez to mam kompletnie zniszczony żołądek, przez mocne leki lekarze musieli mi wyciąć także jajnik - wyjaśnia Ewa.
Śledztwo w sprawie błędu medycznego trwa
Dziewczyna przez ostatnie lata toczy batalię o sprawiedliwość. Śledztwo w sprawie możliwego błędu w sztuce lekarskiej wszczęła prokuratura, ale po jakimś czasie sprawa zostałą umorzona. Teraz śledczy do niej wrócili. - Całość postępowania została już przeprowadzona, teraz poszukujemy zespołu biegłych, który wyda w tej sprawie opinię - wyjaśnia Grzegorz Kisiel, kierownik ośrodka zamiejscowego w Piekarach Śląskich, podlegającego pod Prokuraturę Rejonową w Tarnowskich Górach.
„Wierzę, że koszmar się skończy”
Ewa pomimo cierpienia, które nieustannie jej towarzyszy, wreszcie jest dobrej myśli. Wszystko dlatego, że znalazł się lekarz, który nie odesłał jej jak pozostali, lecz postanowił jej pomóc. - Pozostali lekarze twierdzili, że z moją ręką nie da się nic zrobić. Mówili, że mogą mi tylko przepisać leki przeciwbólowe na morfinie, żebym tak nie cierpiała. Dziś mam w sobie wielkie pokłady siły i z całego serca chciałabym podziękować profesorowi Tomaszowi Mazurkowi, kierownikowi Katedry Kliniki Ortopedii i Transplantologii Narządu Ruchu w szpitalu Copernicus w Gdańsku, który podjął się leczenia. Jestem już po pierwszej operacji, mam rękę włożoną w szynę, czeka mnie jeszcze kilka zabiegów i oczywiście rehabilitacja. Wierzę, że ten koszmar się wreszcie skończy - uśmiecha się Ewa.
„Ten lekarz to cudotwórca”
Profesor Tomasz Mazurek, który w listopadzie wykonał pierwszy zabieg na ręce dwudziestoczterolatki, mówi, że Ewa prawdopodobnie nigdy nie wróci do pełnej sprawności, ale na pewno uda się uśmierzyć jej ból i zdecydowanie usprawnić zdeformowane palce. Warto wyjaśnić, że profesor Mazurek jest niezwykle cenionym specjalistą, a wdzięczni pacjenci nazywają go cudotwórcą. Dowodził on między innymi zespołem, który przyszył młodemu mężczyźnie rękę urwaną przez maszynę do przesiewania ziemi. - To człowiek z sercem na dłoni. Wierzę, że odmieni także moje życie - uśmiecha się Ewa Stanek.
Dziewczyna ze względu na niewładną rękę ma zaświadczenie o niepełnosprawności i nie jest w stanie pracować. Niestety koszty związane z ciągłymi wyjazdami do szpitala w Gdańsku oraz do Prokuratury w Tarnowskich Górach przewyższają jej możliwości finansowe, do tego dochodzą drogie leki. Zbiórkę pieniędzy dla Ewy Stanek prowadzi Caritas. Przelew można dokonać na konto: 21 1050 1416 1000 0005 0011 5811 w tytule wpisując: darowizna dla Ewy Stanek.
Można też dokonać wpłaty za pośrednictwem portalu www.pomagam.caritas.pl. Ewa prosi o pomoc i podaje swój numer telefonu: 725 491 384.
Ewa Stanek
Kielczanka ma 24 lata. Przed wypadkiem uprawiała karate, kick-boxing, chodziła na strzelnicę. Marzyła o pracy w policji albo w wojsku.
Pomoc
Zbiórkę pieniędzy dla Ewy Stanek prowadzi Caritas. Przelew można dokonać na konto: 21 1050 1416 1000 0005 0011 5811 w tytule wpisując: darowizna dla Ewy Stanek. Można też dokonać wpłaty za pośrednictwem portalu www.pomagam.caritas.pl. Ewa prosi o pomoc i podaje swój numer telefonu: 725 491 384
Koszmar trwa od lat
Problemy Ewy zaczęły się po wypadku samochodowym. Doznała - jak się wydawało - niegroźnego urazu prawej ręki. Dziewczyna trafiła najpierw do Kielc, potem została skierowana do Wojewódzkiego Szpitala Chirurgii Urazowej imienia Janusza Daaba w Piekarach Śląskich. Po zabiegach stan jej ręki zamiast się polepszać był coraz gorszy. U kielczanki dokonano u redresji (to zabieg stosowany między innymi w celu powiększenia zakresu ruchu) i ostrzyknięcia boto-ksem, w efekcie czego - jak twierdzi kielcza-nka - zgięcie ręki w nadgarstku było niemożliwe, a mięśnie między łokciem i nadgarstkiem uległy zanikowi. Dziewczyna ciągle przyjmuje mocne leki przeciwbólowe.