- Bardzo się cieszę, wszystko, co sobie na początku zawodów zaplanowałam, po prostu wyszło mi - przyznała Klaudia Zwolińska w pierwszym po zdobyciu medalu, emocjonalnym wywiadzie dla TVP.
- Klaudia przegrała złoto na ostatnich czterech bramkach - ocenił Grzegorz Hedwig, reprezentant Polski w C-1 (dzisiaj na IO ma półfinał i ewentualnie finał), a prywatnie partner życiowy Zwolińskiej, oczywiście chwaląc ją też za wielki sukces.
Spod Limanowej po kajakarskie sukcesy
26-letnia obecnie "góralka" pochodzi z Kłodnego koło Limanowej. Na tor kajakowy trafiła w dużej mierze dzięki bratu Pawłowi, który wcześniej zaczął uprawianie kajakarstwa slalomowego, odnosił sukcesy, miał medale mistrzostw Polski, startował w reprezentacji Polski.
Klaudia, reprezentująca Start Nowy Sącz, z czasem przebiła jego osiągnięcia. Jest jedną z najbardziej utytułowanych postaci w historii naszego kajakarstwa, wliczając w to także mężczyzn Co ciekawe, jej kariera przebiegała jak z podręcznika trenera, bo z regularnymi dużymi sukcesami przechodziła poszczególne kategorie wiekowe.
W mistrzostwach Europy juniorek zdobyła srebro w 2014 r., a później dołożyła złote medale w dwóch następnych latach. W tym ostatnim sezonie (2016) została także mistrzynią świata w tej kategorii. Idźmy dalej - bilans młodzieżowych (U-23) startów też robi wrażenie, bo sukcesów było naprawdę dużo. W ME wywalczyła złoto (2018 i 2021), srebro (2019 i 2020), a z młodzieżowych MŚ przywiozła brąz (2017) i srebro (2019).
Przejście do seniorek nie było łatwe, lecz dobrze odnalazła się w tym towarzystwie. Można powiedzieć, że tę drogę w "dorosłym" kajakarstwie też pokonywała równymi krokami.
- Wcześniej w zawodach juniorskich i młodzieżowych miałam bardzo dobre wyniki, zbierałam doświadczenie. W seniorkach oczywiście było już trudniej, brakowało mi takiej pewności siebie, jaką miałam wcześniej w niższych kategoriach. Wiem, że jeszcze mi trochę brakuje, ale w moim odczucie ta różnica się zmniejsza, co potwierdzają wyniki. W każdym aspekcie idę do przodu - mówiła trzy lata po wywalczeniu kwalifikacji olimpijskiej na igrzyska w Tokio, jeszcze jako młodzieżowiec. - Nie jestem tak mocna fizycznie jak niektóre rywalki, pod tym względem trochę odstaje od czołówki, ale na zawodach adrenalina i stres powodują, że mam „podwójne” siły. Szykuje się na coś dobrego, chcę się pokazać z jak najlepszej strony.
Przełomowy rok olimpijski. Medal w Tokio był blisko
Ważny przełom nastąpił właśnie w 2021 r. Wówczas przed igrzyskami w Japonii jako pierwsza Polka w historii wygrała zawody slalomowego Pucharu Świata w K-1 (w Pradze), rozbudzając apetyt na olimpijskie podium. Na największej imprezie czterolecie zadebiutowała w wieku 23 lat. Medalu tam nie zdobyła, ale patrząc na dyspozycję i przebieg rywalizacji, bardzo dobre 5. miejsce pozostawiło niedosyt.
Do finału dostała się z ostatniej premiowanej, 10. pozycji. W decydującym przejeździe była 5. Do zwyciężczyni straciła 3,48 s, a gdyby nie 4 pkt karne (sekundy) za dotknięcie bramek byłaby mistrzynią olimpijską.
- Wiedziałam, że mogę nawiązać walkę z czołówką, ale oczywiście nie jechałam tam z nastawieniem, że wywalczę medal. Już po występie w finale byłam podłamana, bo widziałam swoje błędy i wiedziałam, że były głupie. Takie coś nie zdarza mi się na treningach. Oczywiście tę piątą lokatę wzięłabym w ciemno. Teraz patrzę na to tak, że rezultat jaki udało mi się osiągnąć jest dobry, sprawiedliwy. Po czasie cieszę się z tego występu, przecież na podium znalazły się bardzo doświadczone zawodniczki, starsze ode mnie. To nie był przypadek - mówiła po powrocie z IO do Polski.
Po igrzyskach Zwolińska poszła za ciosem
Rozwój postępował, były kolejne miejsca w czołówce PŚ, największych imprez. Wyczekiwany sukces przyszedł w 2023 r. W igrzyskach Europejskich, w randzie ME, zdobyła na "swoim" torze w Krakowie pierwsze indywidualne medale wśród seniorek - w K-1, w którym się specjalizuje, i w C-1. A później potwierdziła, że nie był to przypadek - z jesiennych z MŚ z Londynu wróciła ze brązem w K-1.
- Myślę, że to nie było zaskoczeniem, bo przecież ja cały czas byłam wysoko, tuż za podium. We wcześniejszych startach mistrzowskich nie było tak, że nie wiadomo ile mi do nich brakowało. Popełniałam jednak drobne błędy, jakieś mankamenty eliminowały mnie z walki o medale, ale rywalki cały czas były w moim zasięgu. Tak je straszyłam, straszyłam, dopiero w tym sezonie dojrzałam już do takiego wyniku, do wygrywania z najlepszymi. Musiałam to wypracować nie tylko fizycznie i technicznie, ale też mentalnie - przyznała w rozmowie z nami.
Presja i adrenalina motywują Zwolińską
Sezon olimpijski 2024 zaczęła z przytupem, w maju w Tacen pod Lublaną zdobyła mistrzostwo Europy w K-1 (pierwsze w historii naszych żeńskich kajaków) i srebro w kayak crossie time trialu. Nic więc dziwnego, że na tor pod Paryżem, w Vaires Sur Marne, na igrzyska olimpijskie, jechała z nastawieniem walki o medal.
- Jestem tego typu zawodniczką, że presja i takie "pompowanie balonika" troszeczkę mnie wzmacnia. Bardzo lubię adrenalinę, lubię się zestresować, bardzo mi to pomaga na samych startach, na przykład w koncentracji. Wykorzystuję to w sposób pozytywny i dlatego lubię igrzyska olimpijskie, bo tam właśnie jest duży stres i można to przełożyć na coś dobrego. Plan jest taki, żeby to wykorzystać, by to było siłą, a nie słabością - mówiła.
- Im większa presja, tym ona bardziej się mobilizuje, jest jeszcze bardziej skoncentrowana i pokazuje naprawdę wysoki poziom sportowy. Ta odporność psychiczna to na pewno jej duża zaleta w tych najważniejszych startach - potwierdził przed IO trener główny naszej kadry Jakub Chojnowski.
W igrzyskach w Paryżu Zwolińska pokazała moc
W olimpijskich startach 2024 od początku czuć było moc. Na trudne trasie Zwolińska była w czołówce - w sobotnich eliminacjach zajęła 2. miejsce (za słynną Jessicą Fox), podobnie w niedzielnym półfinale (za Ricardą Funk; Fox miała problemy, awansowała z 8. pozycji).
W finale, także w niedzielę, Małopolanka startowała więc jako przedostatnia. Wcześniej znakomity przejazd wykonała Fox, bardzo wysoko zawieszając poprzeczkę w walce o złoto.
Na pierwszym międzyczasie miał 0,06 s przewagi, później była już strata. Na mecie miała drugi czas, a to oznaczało, że będzie miała przynajmniej brązowy medal. Na górze pozostała bowiem tylko wspomniana Funk, broniąca zresztą złota z Tokio. Płynęła szybko, maiła pierwszy międzyczas, ale później popełniła błąd, ominęła bramkę (50 pkt karnych). A to dało Zwolińskiej srebro.
Zwolińska popłynęła bezbłędnie uzyskując czas 97,53. Fox, aktualna mistrzyni świata i faworytka tej konkurencji, pokonała tor najszybciej - 96,08. Brąz wywalczyła Brytyjka Kimberley Woods - 98,94.
- To techniczny sport, tu się popełniła błędy, zwłaszcza na igrzyskach. Ja z pokorą podeszłam do tego startu. Mimo fajnych przejazdów w kwalifikacjach i półfinale, starałam się skupić na finale, bo wiedziałam, że dopiero po nim rozdają medale, tego mnie nauczyło życie - przyznała Zwolińska przed kamerą TVP. I dodała: - Jeszcze do końca nie wierzę, że mam ten srebrny medal. Jestem taka szczęśliwa. Chciałabym pozdrowić wszystkich, którzy mi pomagali i podziękować wszystkim, którzy mi przeszkadzali, bo też dzięki wam tu jestem (śmiech).
To drugi medal olimpijski w historii startów Polaków w tej dyscyplinie sportu. W 2000 roku w Sydney również srebro wywalczyli Krzysztof Kołomański i Michał Staniszewski w C2.
Przed Klaudią Zwolińską kolejne starty w Paryżu
To nie koniec emocji. Przed Polką start w C-1 i kayak crossie, w których też jest szansa na podium. Zwłaszcza że prowadzona przez Rafała Polaczyka zawodniczka (głównym trenerem kadry jest Jakub Chojnowski) dostała skrzydeł.
- Przyjechałam tu startować w trzech konkurencjach, a ja poważnie traktuję każdy start. Bardzo się cieszę, że kajak był na początku, bo to moja koronna konkurencja, bardzo dużo mnie emocjonalnie kosztuje, tu najwięcej się ode mnie oczekuje. Teraz się cieszę, wyładuję emocje, jutro mam trochę odpoczynku i koncentruję się na kolejnych startach. Nie chcę zawieść, będę tak samo walczyć. Nie ukrywam, że ten medal mnie wzmacnia - podkreśliła zawodniczka Startu Nowy Sącz.