Spodziewała się pani tych najgorszych wiadomości?
Wiedziałam, że tak się stanie. Czułam to. Mąż mówił, że to tylko prowokacja, żeby nie panikować. To straszne dowiedzieć się, co dzieje się teraz w moim kraju. Choć mnie tam nie ma, to czuję, jakbym tam była. Czuję taką pustkę, przerażenie. Taki paraliż. Wypłakałam od rana swoje…
Można się było tego spodziewać. Od pewnego czasu ludzie na Ukrainie żyją w ciągłym strachu. No i się podzielili. Jedni nie wierzyli, że wojna jest możliwa. Inni przeciwnie. Spakowali torby. Takie torby niepokoju już były w 2014 roku, musiały je mieć nawet dzieci w przedszkolu.
Jest pani w kontakcie z rodziną?
Martwię się bardzo o rodzinę, o znajomych. Cały czas jestem z nimi w kontakcie. Moja mama mieszka w Czerniowcach. Już mi powiedziała, że ona nigdzie nie będzie uciekać. Zostaje na miejscu. Mama męża mieszka w Charkowie, w samym niebezpiecznym miejscu teraz. Mówi nam, że wszyscy siedzą jak na bombie. Moja znajoma z dziećmi już wyjeżdża z miasta. Reakcje są różne. Jedni panikują, inni z zimną krwią starają się podejmować decyzję, co dalej?
Napisałam do znajomych, że ja ich tu przyjmę. Podałam telefony, adresy. Sporo osób z Zielonej Góry mi deklaruje, że będę mi pomagać. Ale mam świadomość, że nie wszyscy chcą uciekać, opuszczać Ukrainę, swoje domy… Z dużych miast ludzie uciekają na wsie, do rodziny, znajomych, do swoich domków letniskowych. Ulice wyjazdowe są zakorkowane.
Teraz nie ma ataków na cywilów, ale ja już widzę w Charkowie (przysłali mi zdjęcia znajomi), po podwórkach elementy od rakiet. W blokach szyby są porozbijane. Ludzie zaklejają okna na krzyż taśmą, by szyby nie wylatywały z okien, kiedy będzie wybuch. Wtedy okno tak szybko się nie rozlatuje. W bankach i bankomatach są kolejki. Ludzie wypłacają swoje oszczędności. W sklepach kupują, co tylko mogą. Robią zapasy. Zupki suche, puszki.
Ma pani też kontakt z Rosjanami?
Znajomy z Rosji, Taganroga, na bieżąco mnie informuje, co dzieje się po drugiej stronie.
Rano mi pisał: „Mieszkamy stosunkowo blisko lotniska Południe. Gdzie robią hydroplany, ale startują, sądząc po dźwięku, z lotniska centralnego i skręcają w morze. Wczoraj byliśmy w Rostowie, stacja Zapadny była wypełniona pociągami wojskowymi, czołgami i działami salwowymi, była widoczna z mostu".
W południe dostałam taką wiadomość: "Teraz nad naszym domem huk, bombowce nieustannie startują i kierują się do Mariupola i Berdiańska i Melitopola..."
"Chodziłem po mieście, instytucje kulturalne były zamknięte, ale nie było wieców ani wojsk, wzmocnionych oddziałów policji i kozaków. Ludzie... mówią, że gdyby Putin i Zełenski osobiście poderżnęli sobie nawzajem gardła, to byłoby łatwiej dla wszystkich. Nie słyszałem głosów popierających wojnę”.
O 12.20 kolejna wiadomość: - „Teraz lotnictwo ucichło, a nad ranem huczało od potęgi i siły”.
Ma pani nadzieję, że wszystko dobrze się skończy?
Mam nadzieję, że to nie pójdzie dalej. Że to się skończy. Że nie będzie wojny. Że świat pokaże jedność. Bo nie może być tak, że jeden facet się urodził, a cały świat się męczy. Dziękuję bardzo wszystkim za wsparcie, bo wiele osób do mnie napisało. Jedna znajoma mi napisała: "Dlaczego tacy ludzie się rodzą?". Najważniejsze, żeby od dzieciństwa w rodzinach była miłość, Żeby dzieci ją czuły i nie wyrastały na okrutnych dorosłych. Ważne, żeby każdy podszedł do swojego dziecka, umiał je przytulić, powiedzieć, że się je kocha. Żeby dzieci wyrastały na dobrych, wartościowych ludzi. Kochali, a nie niszczyli miłość.
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Topa wychowywał się w kościele ze znanym aktorem. Tragedia przerwała mu życie
- Okładkę Edyty Górniak zrobiła sztuczna inteligencja?! Aż przykro się na to patrzy
- Woźniak-Starak przesadziła z medycyną estetyczną?! Trudno ją rozpoznać...
- Rafał Mroczek poprawił sobie urodę! Dalej podobny do brata bliźniaka? | ZDJĘCIA