Martyna Kondratowicz o życiu po opuszczeniu Hotelu Paradise: To świetny eksperyment psychologiczny i trampolina do kariery (ZDJĘCIA)

Olga Goździewska-Marszałek
Udział w reality show nigdy nie był jej marzeniem, ale może stać się trampoliną do kariery. Martyna Kondratowicz dotarła do finału programu Hotel Paradise, w którym przez ponad miesiąc walczyła o miłość, sławę i pieniądze. Jaki jest bilans strat i zysków po opuszczeniu rajskiej wyspy? Dziś piękna Ełczanka mówi głośno o prawach kobiet, operacjach plastycznych i życiu po wielkiej przygodzie na Bali.

Czy jesteś dziwką? – takie pytanie zadajesz polskim kobietom w swoim najnowszym filmiku zamieszczonym na YouTube. Zwracasz uwagę na podwójne standardy, dotyczące oceny tych samych zachowań u kobiet i mężczyzn. Podkreślasz, że panowie – chwalący się swoimi seksualnymi podbojami – postrzegani są w naszym społeczeństwie jako playboye, zaś świadome swego ciała kobiety uchodzą za dziwki. Sama doświadczyłaś niesprawiedliwości podwójnych standardów po zakończeniu telewizyjnego programu „Hotel Paradise“?

Sytuacje, które przytrafiły mi się w kręconym na Bali „Hotelu Paradise“, zainspirowały mnie do opowiedzenia o tym, co nas, kobiety, codziennie spotyka w świecie męskiej dominacji. Mój partner z „Hotelu Paradise“ – Adam – zostawił mnie dzień po tym, kiedy doszło między nami do zbliżenia. Zostało to oczywiście pokazane na wizji. Jednak za to, co wydarzyło się między mną a nim pewnej nocy, gromy posypały się głównie na moją głowę. W ciągu 24 godzin po tej sytuacji zostałam okrzyknięta przez internautów „pierwszą dziwką Polski“. Dostawałam bardzo dużo negatywnych komentarzy i wiadomości prywatnych. Większość wysyłana była z fałszywych kont. Ludzie mówili mi, w jaki sposób mam żyć, zarzucali, że się nie szanuję. Mimo że obejrzeli tylko 45-minutowy odcinek, pokazujący jedynie wycinek z naszego życia w hotelu, to uważali, że mają prawo mnie oceniać i chcieli mi sprawić ból. I mimo, że byłam przygotowana na hejt – bardzo to przeżyłam, bardzo mnie to bolało.

Bałaś się reakcji ludzi, których spotkasz w Polsce, już po powrocie z rajskiego hotelu na Bali?
Nie, ponieważ tam, w tym rajskim otoczeniu zupełnie inaczej się myśli. Ten program to świetny eksperyment psychologiczny. Mieszkając tam nie myślałam o tym, co się dzieje w moim prawdziwym świecie. Ja tam nawet reagowałam inaczej, bo w normalnych warunkach ani na sekundę nie zwróciłabym uwagi na Adama. Tam jednak byliśmy zamknięci w niewielkiej grupie osób, w konkretnej przestrzeni i zostaliśmy poddani pewnej symulacji życia, której się poddałam. Tam nie zastanawiałam się nad tym, co mnie spotka po powrocie do kraju.

Jak na twój udział w programie zareagowała rodzina, znajomi?

Moja rodzina i znajomi zawsze mnie wspierają, zawsze są ze mną cokolwiek by się nie działo. Bardzo im za to dziękuję. Moi rodzice oczywiście się o mnie bali, ale wiem, że to wynika z miłości, zawsze będę ich małą córeczką.

W „Hotelu Paradise“ 24 godziny na dobę byliście obserwowani przez kamery. Jak żyje się w takich warunkach? Lepiej ukryć się pod jakąś „maską‘ czy też być po prostu sobą?

Niesamowite jest to, że bardzo szybko zapomnieliśmy o tym, że jesteśmy non stop obserwowani przez kamery. Na początku każdy z uczestników starał się na swój sposób radzić sobie z ciągłą obecnością kamer. Niektórzy grali albo pokazywali siebie w innym świetle, tak, jak chcieli być postrzegani. Nie wszyscy zdecydowali się na bycie sobą. O tym mówił choćby Maciek, który nie ukrywał, że od początku zdecydował, że założy maskę i będzie grać, by w ogóle tam wytrzymać. Wiele osób szukało sposobu, strategii na to, jak przetrwać w tak specyficznych warunkach, bez rodziny, telefonu, wiadomości, w odcięciu od świata. Ja zdecydowałam się być sobą, taką samą osobą, jaką jestem w życiu codziennym. Czułam się w tym hotelu jak w domu i kiedy po powrocie do kraju zobaczyłam ten hotel w telewizji, dziwnie było mi z tym, że teraz wszyscy mogą obserwować to, co się tam działo. To tak jakby każdy mógł zajrzeć do wnętrza mojego domu.

Program „Hotel Paradise“ przypomina „Big Brothera“. Dlaczego zdecydowałaś się na udział w takim reality show?

Jest jeszcze jeden konkurencyjny program – Love Island, ale tam trzeba się zakochać (śmiech). W „Hotelu Paradise“ było nieco inaczej. Tu się liczyły pakty i sojusze zawierane między uczestnikami. Wszystko po to, by jak najdłużej pozostać w męsko-damskiej parze i nie stać się singlem. I mogła być to para przyjaciół, jak ja i Blondino. Co mnie skłoniło, by zgłosić się do tego reality show? Zaintrygował mnie ten format, bo takiego jeszcze w Polsce nie było. Po drugie, program realizowany był na końcu świata w niezwykle pięknym miejscu, a że podróże są moją pasją, to pomyślałam: dlaczego nie? Moim celem od zawsze było prowadzenie autorskiego programu w telewizji, a miałam świadomość, że udział w tym reality show to kolejny krok do osiągnięcia mojego celu.

Obecność w takim programie obliczona jest na zyskanie popularności – mówiło o tym wprost wielu uczestników. Masz plan, by być osobą popularną dłużej niż przez przysłowiowe pięć minut?

Idąc do programu miałam na siebie pomysł. Wiedziałam, co chcę robić po jego zakończeniu – chcę prowadzić własny program w telewizji. Mam swój program na YouTube i chcę, by to, co robię, było wartościowe. Popularność wykorzystuję do tego, by mówić o sprawach, które są dla mnie ważne. Buduję swoją markę osobistą i wierzę, że za jakiś czas dostanę taką propozycję pracy, która będzie dla mnie przełomowa i ważna. Potrzebuję wyzwań.

Takim wyzwaniem byłoby zapewne prowadzenie programu o prawach kobiet. Głośno mówisz, że nie jesteśmy w tym świecie sprawiedliwie traktowane.

Dostaję wiele wiadomości od kobiet, które dziękują, że dzięki mnie coś sobie uświadomiły, że stały się pewniejsze siebie. Choć nie jestem psychologiem, to potrafię – bazując na doświadczeniu i obserwacji społeczeństwa – wyciągać trafne wnioski i się nimi dzielić. Bardzo bym chciała, żeby to był tego typu program. Moją inspiracją jest Martyna Wojciechowska. W swoich programach odwiedza kobiety w różnych częściach świata i przygląda się ich sytuacji życiowej. Podoba mi się również program „Efekt Domina“ Dominiki Kulczyk, która porusza ważne tematy społeczne. Temat praw kobiet bardzo mnie interesuje. Kolejną moją idolką jest Reese Witherspoon, która walczy o te prawa. Zrobiła świetną serię krótkich filmików, w których prowadzi wywiady z inspirującymi ją kobietami. Pokazuje, jaką drogę przeszły, ile miały motywacji w sobie, by zrobić coś wielkiego, mimo że wszyscy im powtarzali, że nie dadzą rady.

Udział w programie „Hotel Paradise“ był dla ciebie inwestycją w przyszłość?

Tak. Bo to nie jest tak, że wystąpiłam w reality show i teraz będę się pozycjonować jako Martyna z „Hotelu Paradise“. Ten program to była dla mnie jedynie trampolina do tego, co chcę robić. Program sam w sobie nigdy nie był moim marzeniem.

Inwestujesz w siebie także w inny sposób – przeszłaś kilka operacji plastycznych i nie wstydzisz się o tym mówić, za co również spotyka cię hejt.

Zawsze byłam ładną dziewczyną i musiałam to sobie przepracować. Zajęło mi trochę czasu zanim zrozumiałam, że ładna plus blond nie równa się głupia. Byłam kiedyś na konkursie matematycznym, wśród osób, które wyglądały jak typowi naukowcy w okularach. I ja, blond dziewczynka, myślałam sobie: „Boże, ja tu nie pasuję! Oni są na pewno mądrzejsi ode mnie, a ja jestem za głupia“. Dopiero z wiekiem wyrastałam z kompleksu bycia ładną dziewczyną. I nie rozumiem, dlaczego dziś ludzie krytykują moje operacje plastyczne. Szczerze? Nie interesują mnie krytyczne opinie na ten temat.

Na operację nosa i powiększenie piersi zdecydowałaś się w bardzo młodym wieku.
Miałam taką potrzebę, bo od zawsze podobały mi się pełne biusty w sukienkach czy strojach kąpielowych. I nie wynikało to z moich kompleksów, tylko z bycia estetką. W operacjach plastycznych nie widzę nic złego. Warto jednak pamiętać, że operacja plastyczna to poważna ingerencja w ciało i trzeba się sto razy zastanowić, zanim się na nią zdecydujemy. Zawsze to powtarzam, że jeśli źle czujesz się ze sobą, to zacznij zmiany od środka. Bo to, że jest moda na duże piersi, albo małe noski to nie znaczy, że jeżeli zrobisz sobie tę operację to od razu będziesz szczęśliwa. Nie możemy ulegać presji społeczeństwa i trendom wypatrzonym w Internecie.

Operacje plastyczne nieco zmieniły twój wygląd. A czy udział w programie „Hotel Paradise“ również cię jakoś zmienił?
Ten program pokazał mi, że nie warto oceniać książki po okładce. Nie powinniśmy oceniać człowieka na podstawie pierwszego wrażenia. Od zawsze wiedziałam, że liczy się wnętrze i to jaki ktoś jest, ale ten program dał mi na to wielki dowód. Nauczyłam się również czegoś o sobie - mam w sobie dziecięcą naiwność. To pokazała sytuacja z Adamem, którym byłam zauroczona i nie zwróciłam uwagi, że gra i mówi to, co chcę usłyszeć, żeby coś zyskać. Po tej sytuacji będę bardziej czujna. Ostatecznie uważam, że to wszystko było po coś, więc niczego, co zdarzyło się w programie, nie żałuję.

Zobacz też:

Martyna Kondratowicz w finale programu Hotel Paradise. Piękn...

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na stronakobiet.pl Strona Kobiet