Rozmowa z Darią Psekho, wokalistką znaną z teledysku do utworu Czesława Niemena, mamą i Ukrainką pochodzącą z bombardowanego Chersonia

Anna Bartosiewicz
Helena Modjeska, archiwum autorki
O Darii Psekho z Chóru Akademii Morskiej w Szczecinie zrobiło się głośno za sprawą jej poruszającego wykonania utworu Czesława Niemena, „Dziwny jest ten świat”. Wokalistka ujęła publiczność partią solową, którą wykonała do przeboju w wersji a cappella. Dziś rozmawiamy z nią o wojnie, oblężeniu rodzinnego miasta, sile przyjaźni i muzyce.

Rozmowa z Darią Psekho, wokalistką Chóru Akademii Morskiej w Szczecinie i Ukrainką mieszkającą w Polsce

O chórze, w którym Pani śpiewa, zrobiło się głośno za sprawą teledysku z nową wersją przeboju Czesława Niemena, „Dziwny jest ten świat”. Śpiewa w nim Pani poruszającą partię solo. Nagranie powstało przed wybuchem wojny na Ukrainie, ale teraz nabrało nowego znaczenia. Czy sytuacja na Ukrainie wpłynęła na Pani działalność artystyczną?
Tak, ale nikt tego nie planował. Śpiewam w Chórze Akademii Morskiej w Szczecinie pod dyrekcją Sylwii Fabiańczyk-Makuch. Teledysk z naszą interpretacją utworu „Dziwny jest ten świat” został nagrany z zupełnie innej okazji – nawiązuje do wprowadzenia stanu wojennego 13 grudnia. Autorami, pomysłodawcami i producentami teledysku są Gosia Ochnicka i Wojtek Wysocki, nasi kochani przyjaciele z Kamery Jazdy. Wspólnie z nimi tworzymy wszystkie nasze teledyski. Za realizację nagrania odpowiada Wiesław Wolnik.

Czy Chór Akademii Morskiej w Szczecinie ma w planach kolejne realizacje?
Tak, nagrywamy płytę w morskim temacie, z utworami napisanymi specjalnie dla naszego chóru przez polskich współczesnych kompozytorów. Nie mogę jeszcze zdradzić zbyt wielu szczegółów, ale zapewniam, że całość będzie bardzo ciekawa.

Skąd Pani pochodzi?
Pochodzę z miasta Chersoń, które jest położone na południu Ukrainy.

Obecnie toczą się tam walki, prawda?
Tak. Miasto jest otoczone przez okupantów. (Jest to stan na 16 marca, kiedy został przeprowadzony wywiad – przyp. red.) Początkowo mieszkańcy byli przerażeni. Teraz walczą w obronie miasta, gdzie tylko się da. Są bardzo odważni. Codziennie wychodzą na protesty i udowadniają, że są prawdziwymi Ukraińcami - chcą mieszkać na swojej ziemi i w swoim kraju, który nazywa się „Ukraina”. Nie życzą sobie u siebie rosyjskich republik ani żołnierzy.

Czy pani rodzina nadal przebywa na Ukrainie?
Oczywiście, że tak. Niestety, moi rodzice już nie żyją, ale na Ukrainie pozostali moi wujkowie, ciotki, kuzyni i kuzynki. Mieszkają tam także moi przyjaciele i szwagier.

Skąd czerpie Pani informacje o wojnie na Ukrainie?
Przede wszystkim z oficjalnej strony Ministerstwa Obrony Ukrainy, ale jestem także informowana na bieżąco przez przyjaciół, którzy przebywają na miejscu. Pozostaję m.in. w kontakcie z osobami żyjącymi w Kijowie i Chersoniu, moim rodzinnym mieście.

Czy Pani przyjaciele cały czas mają dostęp do internetu, czy też kontakt z nimi jest utrudniony?
Czasem, zwłaszcza w Chersoniu, wyłączają im internet. Zdarza się też, że nie mają zasięgu. Ostatnio chciałam zadzwonić do przyjaciela w Chersoniu, a on napisał, że cały czas bombardują miasto, mają miejsce wybuchy, a zasięg jest bardzo zły, dlatego nie możemy się zdzwonić.

Jak czuje się Pani w związku z oblężeniem Chersonia?
Tak naprawdę jestem bardzo dumna z moich przyjaciół. Miasto Chersoń otrzymało już status bohatera, ale jego mieszkańcy w dalszym ciągu potrzebują pomocy. Dojazd do miasta wciąż jest zablokowany, przez co nie ma możliwości, aby jego mieszkańcy otrzymali jakąkolwiek pomoc humanitarną. Chociaż na Ukrainę są wysyłane paczki, to do mieszkańców Chersonia nie docierają ani leki, ani jedzenie. W mieście nie została również przeprowadzona ewakuacja.

Jak radzi sobie Pani ze świadomością, że Pani bliscy nie mogą wyjechać?
To bardzo tragiczne. Cały czas oglądam nagrania, które publikują moi znajomi i przyjaciele: codziennie chodzą na protesty, na których zbierają się tłumy. Wykazują się bardzo dużą odwagą; protestują pod ostrzałami i pokazują, że są Ukraińcami. Podziwiam ich siłę i determinację. Wierzę, że wszystko będzie dobrze, bo naszego narodu nie da się złamać.

Co możemy zrobić w związku z okupacją?
Przede wszystkim nagłaśniać sytuację i mówić prawdę. W imieniu wszystkich Ukraińców ponawiam także apel o zamknięcie nieba nad Ukrainą. Ponieważ przestrzeń powietrzna nad Ukrainą nie została zamknięta, nasz kraj cały czas jest bombardowany.

Czy Pani mąż nie myślał o powrocie na Ukrainę, żeby walczyć?
Codziennie o tym rozmawiamy, ale nie chcę puścić go na Ukrainę.

Boi się Pani o niego?
Tak, nie chcę go stracić. Potrzebuję go tutaj. Myślę, że każdy ma coś innego do zrobienia. Przecież nie każdy może wziąć broń i pójść strzelać. Potrzebni są także wolontariusze do akcji charytatywnych. Każdy powinien być na swoim miejscu i pomagać tak, jak może.

Przez pierwsze dni po wybuchu wojny ciągle byłam w biegu – chciałam coś robić, działać, wysyłać rzeczy… Cały czas byłam też w kontakcie ze swoimi przyjaciółmi Ukraińcami, którzy przebywają w Polsce. To był dla mnie bardzo nerwowy okres.

Potem wzięłam się w garść, trochę się uspokoiłam i stwierdziłam, że jeżeli mam możliwość śpiewać w chórze, będę robić to nadal. Chórzyści z mojego chóru także są bardzo zaangażowani w niesienie pomocy. Śpiewają, ale i pomagają Ukraińcom: przyjmują do siebie rodziny z Ukrainy, mieszkają razem z nimi, dają im pieniądze, organizują charytatywne koncerty. Występowaliśmy już razem na rzecz Ukrainy i wiem, że reszta chóru wspiera nas jak tylko może. Jestem za to bardzo wdzięczna chórzystom i swoim prawdziwym przyjaciołom.

Bardzo dobrze, że Pani bliscy tak bardzo zaangażowali się w pomoc.
Jest to dla mnie coś niesamowitego.

A czy dużo osób przychodzi na koncerty charytatywne?
Tak. Niedawno wystąpiliśmy w Łodzi na koncercie charytatywnym „Razem z Ukrainą”. Wykonałam wówczas a cappella z chórem i Krzysztofem Zalewskim utwór „Dziwny jest ten świat”. Aranżację chóralną do tego utworu napisał Jacek Sykulski, znany polski kompozytor. Zaśpiewaliśmy także wiele innych utworów ze znanymi gwiazdami, do których aranżacje stworzył nasz kolega z chóru, Przemysław Skuz. Całkowity dochód z wydarzenia został przekazany Polskiej Akcji Humanitarnej (PAH). To, co się dzieje, jest niesamowite.

Jak długo mieszka Pani w Polsce?
Przyjechałam do Polski na stałe w lipcu 2017 roku. Od tego czasu nie opuszczam kraju. Mój mąż pracuje tutaj od 18 lat. Zdecydowałam się na przeprowadzkę, żeby być razem z rodziną.

Po raz pierwszy odwiedziłam Polskę 8 lat temu, ale przyjechałam tylko na 7 miesięcy. Zaszłam wówczas w ciążę i pojechałam urodzić na Ukrainę. Do Polski przeprowadziłam się na stałe z synkiem. Wojna wybuchła, gdy mieszkaliśmy już w Polsce.

Czym zajmuje się Pani na co dzień?
Opiekuję się moim 6-letnim synkiem, który cierpi na autyzm. Jest to mały Mozart. Gra na różnych instrumentach, uwielbia muzykę klasyczną, zna wszystkich kompozytorów, cały czas ogląda koncerty i słucha muzyki.

Obecnie coraz więcej mówi się o autyzmie. Mam nadzieję, że Pani synek otrzymuje należytą pomoc…
Tak. Chodzimy do przedszkola terapeutycznego „Słoneczna Dolina” w Szczecinie. Syn codziennie chodzi na terapię i ma bardzo dobrą opiekę.

Czy chciałaby Pani coś jeszcze dodać?
Chciałabym podziękować wszystkim Polakom za niesamowite wsparcie. Myślę, że razem możemy więcej, damy radę to wszystko przejść i poradzimy sobie w tej trudnej sytuacji. Cały czas powtarzam, że Polacy są naszymi prawdziwymi braćmi. Widzę to i czuję każdego dnia i co chwilę będę za to dziękować.

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na stronakobiet.pl Strona Kobiet