Po latach demograficznego impasu małopolskie porodówki znów zaczynają się zapełniać. Według danych Narodowego Funduszu Zdrowia od kwietnia do listopada minionego roku w Małopolsce odnotowano 24 823 porody. To aż o 4,5 proc. więcej niż rok wcześniej. W 2015 r. w analogicznym okresie było ich 23 747. NFZ podaje także, że w gabinetach ginekologicznych widać kontynuację tego trendu. Od stycznia do października 2016 tylko do państwowych placówek zgłosiło się o 14,5 tys. więcej pacjentek w ciąży. Pod opieką ginekologów w całej Polsce znalazły się blisko 522 tys. ciężarnych kobiet (w zeszłym roku było ich 507,5 tys.). Według szacunków w ostatnich dwóch miesiącach minionego roku mogło przybyć nawet kolejne 20 tys.
Socjolodzy są jednak na razie ostrożni w wyrokowaniu, że wzmożona chęć posiadania potomstwa to efekt wprowadzonego w kwietniu programu „Rodzina 500+” . Jak tłumaczy prof. Józef Pociecha, demograf i statystyk z Uniwersytetu Ekonomicznego, widać dynamikę wzrostu, ale od czego jest zależna i czy się utrzyma będzie można ocenić dopiero po upływie co najmniej 5 lat.
Zwiększoną liczbę urodzin odnotowano już w pierwszym półroczu 2016 roku. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego w Krakowie przyszło w tym czasie na świat aż 4195 dzieci. Rok wcześniej było ich 3752. To oznacza prawie 12 proc. wzrost w porównaniu z rokiem 2015. Na razie GUS nie podliczył, ile jeszcze małych krakowian przybyło nam od lipca do grudnia minionego roku, ale wiadomo, że liczba obywateli pod Wawelem nadal rosła.
Z większą liczbą noworodków mierzą się krakowskie szpitale jak ten przy ul. Siemiradzkiego im. R. Czerwiakowskiego. - W porównaniu z ubiegłym rokiem porodów jest aż o 10 proc. więcej i - co istotne - znacznie wzrosła liczba pacjentek, które rodziły już po raz trzeci - przyznaje dr med. Antoni Marcinek, dyrektor Szpitala na Siemiradzkiego i ordynator tamtejszego oddziału ginekologiczno-położniczego. Poprzednio notowano w tym szpitalu minimalny wzrost - o 1-2 proc. rocznie.
Prof. Józef Pociecha, demograf z Uniwersytetu Ekonomicznego zaznacza, że w 2016 roku zwiększyła się populacja kobiet w wieku rozrodczym, bo w ten okres weszły roczniki wyżu demograficznego z lat 80. To może być jeden z powodów znacznego wzrostu liczby porodów i ciąż.
Sprzyja temu także rekordowy spadek bezrobocia - w październiku 2016 wynosiło zaledwie 8,2 proc i dobra sytuacja na rynku pracy. To wzmacnia poczucie stabilizacji i bezpieczeństwa.
Wzrost liczby urodzeń w Polsce. Efekt 500 plus?
Źródło:Dzień Dobry TVN
Szefowa resortu rodziny i polityki społecznej Elżbieta Rafalska stwierdziła niedawno, że znaczący wpływ na decyzję o urodzeniu dziecka mógł mieć wprowadzony w kwietniu program „Rodzina 500+”. Czy rzeczywiście można już mówić o pierwszych efektach działania rządowego wsparcia? - Na pewno pakiet socjalny ułatwia podjęcie decyzji o urodzeniu dziecka, ale raczej nie spowoduje powszechnego boomu wśród polskich rodzin.
Może być jednym z argumentów, ale myślę, że nie tym decydującym - twierdzi dr hab. med. Hubert Huras, konsultant wojewódzki z dziedziny położnictwa i ginekologii. - Być może program ma jakiś udział we wzroście, ale może okazać się tylko jednorocznym impulsem dla rodzin, a w kolejnych latach ta zachęta może słabnąć wraz z upływem czasu - prognozuje prof. Pociecha.
Ostrożni z wydawaniem ocen są również socjolodzy. - Potrzebne są szczegółowe, naukowe analizy - twierdzi dr Stanisław Maksymowicz, socjolog i ekspert Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego. - Trzeba porównać dynamikę zmian, wziąć pod uwagę wiek rozrodczy kobiet, ich miejsce zamieszkania, to czy są z roczników wyżu demograficznego, a potem porównać nasze dane z tymi z innych krajów, które wprowadziły podobne programy wsparcia rodzin - tłumaczy ekspert. Podkreśla również, że być może analizy wykażą związek wzrostu urodzeń z programem 500+, ale dopiero w odległej perspektywie. Trudno ocenić to po zaledwie ośmiu miesiącach. Prof. Pociecha ocenia, że potrzeba na to co najmniej 5 lat.
Zapytaliśmy jedną z mam, czy program był dla niej zachętą, aby starać się o kolejne dziecko. - Gdyby nie było 500+ i tak zdecydowalibyśmy się powiększyć naszą rodzinę - zapewnia Dorota Stacharska z Podgórza, która przed świętami w Szpitalu Położniczo-Ginekologicznym Ujastek urodziła swoje ósme dziecko. Podejmując decyzję o kolejnym potomku nie kalkulowała, choć przyznaje, że na pewno dzięki temu finansowemu wsparciu rodzina jest spokojniejsza o swoją przyszłość i ma większe poczucie bezpieczeństwa materialnego.
Warto zaznaczyć, że większość dzieci, które mogą urodzić się dzięki zachęcie rządowego programu, przyjdzie na świat dopiero w najbliższych miesiącach.
Pierwsze noworodki w 2017
Julia Kwinta i Krzyś Ceklarz
Pierwszy noworoczny maluch urodzony w Krakowie w 2017 roku przyszedł na świat 1 stycznia 10 minut po północy. Julia Kwinta, córka pani Iwony z Krakowa urodziła się w Szpitalu im. G. Narutowicza. Ważyła 3,430 kg i mierzyła 56 cm. Niewiele większy był drugi noworodek - Krzysztof Ceklarz, który przyszedł na świat o godz. 5.27 w Szpitalu im. Żeromskiego jako pierwsze dziecko Ceklarzy z Kasiny Wielkiej. - To fantastyczny prezent na Nowy Rok, zwłaszcza, że planowany termin porodu był nieco późniejszy, dopiero 8 stycznia - śmieje się Justyna Ceklarz, jego mama (oboje na zdjęciu obok). Maluch waży 3,640 kg i mierzy 57 cm.
(MR)
Współpraca: Piotr Drabik
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Wielki powrót Ireny Santor na salony! Wszyscy patrzyli tylko na nią | ZDJĘCIA
- Pogrzeb Jadwigi Barańskiej w USA. Poruszające sceny na cmentarzu | ZDJĘCIA
- Gojdź ocenił nową twarz Edyty Górniak. Wali prosto z mostu: "Niech zmieni lekarza!"
- Na górze paryski szyk, a na dole… Nie uwierzycie w to, jak Iza Kuna wyszła na ulicę!