Szymbark. Recepta na długie i szczęśliwe małżeństwo: bez zdrad i pijaństwa

Halina Gajda
Specjalne gratulacje dla diamentowej pary trafiły do państwa Przybylskich poprzez Ryszarda Guzika, wójta gminy Gorlice. Byli oni jedną z czterech par ze sześćdziesięcioletnim stażem.
Specjalne gratulacje dla diamentowej pary trafiły do państwa Przybylskich poprzez Ryszarda Guzika, wójta gminy Gorlice. Byli oni jedną z czterech par ze sześćdziesięcioletnim stażem. archiwum
Zofia i Jan Przybylscy z Szymbarku są diamentową parą - mają 60 lat stażu małżeńskiego. Odebrali szczególne gratulacje podczas jubileuszu par małżeńskich z miasta i gminy Gorlice.

Diamentowa para - Zofia i Jan Przybylscy, dzisiaj 85-latkowie o recepcie na dobre małżeństwo mówią tak: bez zdrady i pijaństwa, reszta sama się ułoży. Zasadę stosowali w praktyce. W minionym tygodniu odebrali gratulacje za zgodne pożycie.

Pani Zofia jest jak iskierka. Wszędzie jej pełno. Mąż na jej krzątaninę patrzy ze spokojem. Przez te ponad sześćdziesiąt lat, zdążył się już przyzwyczaić. Poza tym, żona, emerytowana nauczycielka organizację ma we krwi. Obojętnie czy chodzi o rodzinny, niedzielny obiad czy wyjazd koła seniorów na wycieczkę. Ona się nie nudzi. Nawet nie ma na to czasu.

Poznali się na początku lat pięćdziesiątych. Pani Zofia przyjechała do pracy, do Szymbarku z Rzeszowszczyzny. Tu, gdzie dzisiaj jest specjalny ośrodek, była niegdyś szkoła. Trochę inna, niż wszystkie, bo przyjeżdżały do niej zdolne dzieci z najbiedniejszych rodzin. Przez kilka tygodni odpoczywały i się uczyły. - A mąż, jako rodowity szym-barczanin, przychodził z kolegami pograć w siatkówkę na naszym boisku - opowiada.

Mieli po niewiele ponad dwadzieścia lat. Początki były jak u wszystkich: jakieś potańcówki, wspólne spacery, zabawy wiejskie. - A jak już się lepiej zaznajomiliśmy, to czasem nawet przytulanie - śmieje się serdecznie.

Pod jakichś dwóch latach pan Jan uznał: to ta jedyna. I oświadczył się. Został przyjęty. Suknia dla panny młodej przypłynęła zza oceanu, od matki chrzestnej. Nie chodziło o światowy szyk, a po prozę: jeszcze wszyscy pamiętali wojnę, wszędzie bieda. - Suknie ślubne nie były czymś na co dzień spotykanym w sklepach - dodaje pani Zofia.

Zaczęli budowę domu. Nauczycielska pensja, na owe czasy, zbyt suta nie była. - Dostawałam 360 złotych, a buty w sklepie u Miklaszewskiego kosztowały 420 - wspomina. - Dobrze, że w szkole była stołówka, gdzie nauczyciele mogli wykupić za niewielkie pieniądze obiady. Jakoś dało się żyć. Pan Jan pracował wówczas w lokalnym oddziale zakładów cukrowniczych z Przeworska. Gorliccy rolnicy prowadzili plantację buraków, którą on miał pilnować. Młoda żona wybranka widywała w przelotach - ona do pracy w szkole, on do jakiegoś chłopa daleko od miasta. Nie zawsze opłacało mu się wracać do domu, więc przesypiał noc w jakieś stodole. - Basta - powiedziałam któregoś dnia. - Ustaliliśmy z mężem, że zrobi studium nauczycielskie w Raciborzu, co pozwoli mu zatrudnić się w szkole - dodaje.

Te ponad 60 wspólnie spędzonych lat to opowieść na książkę o trudzie, czasem łzach, codziennych kłopotach, walce o to, by dzieciom było lepiej niż im, ale znalazłby się tam też rozdział z drobnymi anegdotami. Choćby o tym, jak pani Zofia próbowała skłonić męża do rzucenia palenia, na co on postawił warunek: ja rzucę papierosy, jeśli ty nie zetniesz warkocza. - Rzeczywiście wtedy nosiłam długie włosy zaplecione najczęściej w warkocz - opowiada pani Zofia. - Wydawało mi się, że nauczycielskiej powagi doda mi krótka fryzura, której z kolei nie bardzo umiał sobie wyobrazić mąż - wspomina.

Do historii przejdzie też opowieść o tym, jak wylosowali syrenkę 104, tzw. kurołapkę.

- Na początku lat 70. popularne były książeczki, na których gromadziło się pieniądze na zakup samochodu - opowiada pan Jan. - Odbywały się losowania samochodów . Taki właśnie trafił się nam - dodaje.

Po samochód do Rzeszowa pojechali oboje. Benzyny w nim było tyle, że przejechali mniej niż połowę trasy. Paliwa użyczył im ktoś zupełnie przypadkowy, po drodze. - Mąż dojechał do Szymbarku spocony z emocji, ja skostniała z zimna - dodaje pani Zofia. Wspomina jeszcze: w lodowatych dłoniach cały czas trzymałam... instrukcję obsługi owej syrenki, żeby podpowiadać mężowi, jak prowadzić ów cud techniki. Potem, auto służyło doskonale jako transportowiec - choćby paszy dla królików, ale też sprawowało się na rodzinnych wypadach.

Po ponad sześćdziesięciu latach małżeństwa, pan Jan o żonie: nawet jak się zezłości, to nie jest pamiętliwa i szybko jej przechodzi. Z kolei żona najbardziej kocha go za to, że jest taką domową złotą rączką - wszystko potrafi zrobić. Dzisiaj cieszą się z trójki dzieci, czwórki wnuków i tyluż prawnuków.

Pożar w miejscowości Wodziłki

Wodziłki. Pożar pochłonął drewniany dom

WIDEO: Mówimy po krakosku - odcinek 12. Zróbże, idźże, weźże

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto
>>> Zobacz inne odcinki MÓWIMY PO KRAKOSKU

Komentarze 1

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

F
Fragola

,, chcę ci coś opowiedzieć, ale brakuje słów.... żeby wyrazić to co czuję.....oj mógłbym to namalować, ale nie wymyślił nikt kolorów, których można użyć. .... napisać mógłbym wiersz, ale jak odnaleźć rym, który uwielbi imię twoje....na zawsze z tobą być...śnić z tobą twoje sny...jak mam ci o tym opowiedzieć....kocham cię już wiem.....jedno słowo cichy szept................... . Po latach dwoje ludzi  rozumie się bez słów. Instynktownie, telepatycznie. I cały ten trud polega na tym aby ta iskra w sercu nigdy nie wygasła aby  te motyle w brzuchu nadal tam trzepotały swoimi skrzydełkami, a na widok  tej drugiej osoby  szybciej biło nam serce. Mieć nadal o czym rozmawiać, mieć nadal o czym wspólnie marzyć , mieć nadal nawet nie do końca mądre pomysły :P , śmiać się ze swoich wad i nie gniewać się długo na tą drugą osobę jak coś przeskrobie. Np. zafarbuje  twoje ulubione portki w pralce  :lol:  Mieć chęć wspólnie spędzać czas. Jak ciebie nie ma obok, a ja coś robię, odwracam się i nie widzę ciebie. Wtedy czuję pustkę, połowa moja , połowa mnie jest gdzieś indziej. Brakuje mi w tej chwili połowy siebie, kiedy ciebie nie ma obok. Jestem z tobą już tyle lat, a wydaje mi się jakbyśmy poznali się dopiero wczoraj. Pamiętasz ?  :blush:  Ten nieśmiały chłopak, który  pierwszego dnia miał spodnie pomiętolone od ściskania je dłońmi z nerwów, i ta dziewczyna czekająca na ławce nieśmiało rozglądająca się na boki z której strony przyjdzie ten....któremu dałaś szanse. To ty i ja. Dziś wyglądamy inaczej, ale to nadal TY i JA.  Uczę się ciebie codziennie na nowo, choć znam cię prawie na pamięć. Uczę się co dzień i co dzień już przez tyle lat i chcę cię na nowo poznawać, ciągle. Jesteś jak książka, która nigdy mi się nie znudzi, znam ją już prawie na pamięć, ale co dzień coś nowego w niej odkrywam i co dzień chcę ja czytać. Chcę co dzień czytać ciebie. Co dzień chce do niej wracać i czytać, czytać i czytać ..... Lat przybywa, zmarszczki robią się na twarzy, włosy wypadają lub robią się siwe, ale wiesz dla mnie zawsze tak samo będziesz wyglądać. Wystarczy, że spojrzę w twoje oczy , w ich głębie i zobaczę tam tą samą dziewczynę kiedy się spotkaliśmy pierwszy raz. I zawsze będę ją widział. TĄ dziewczynę. Roześmianą, zapłakaną, wkurzoną J zasmarkaną , marudną. I w twoich oczach zobaczę także siebie . W wieczorowej sukni czy znoszonych starych dresach w powypychanymi kolanami dla mnie będziesz naj…..

 

…..-Puchatku ?

….. -Tak Prosiaczku ?

….. -Nic, chciałem się upewnić tylko, że jesteś …

……- Jestem, jestem już od ponad 60 lat… i nadal będę ………..:)

Wróć na stronakobiet.pl Strona Kobiet