Niewielu rodziców może pozwolić sobie na to, by osobiście opiekować się swoim małym dzieckiem. Powrót do pracy może być wyborem, ale najczęściej jednak jest przymusem z powodów ekonomicznych lub z obawy przed utratą pracy.
Dziadkowie - rozwiązanie niemal idealne, ale mało realne
Choć zgodnie z obowiązującymi przepisami możemy skorzystać z zasiłku macierzyńskiego, to mamy do niego prawo tylko przez pierwszy rok życia dziecka. Od zeszłego roku także kobiety, które nie odprowadzają składek na chorobowe, zatrudnione na umowę o dzieło, studentki lub bezrobotne dostaną co miesiąc 1 tys. zł zasiłku.
Podczas wychowawczego, który może trwać maksymalnie nawet 36 miesięcy (pod warunkiem, że rodzice mający przynajmniej sześciomiesięczny staż pracy podzielą się urlopem wychowawczym - dziecko musi spędzić z drugim z opiekunów przynajmniej jeden miesiąc) mamy co prawda opłacane składki na ubezpieczenie emerytalne, rentowe i zdrowotne - są one refundowane z budżetu państwa, ale nie dostajemy wynagrodzenia. Możemy ubiegać się o dodatek z tytułu opieki nad dzieckiem, który przysługuje przy jednym dziecku maksymalnie 24 miesiące i wynosi 400 zł. Jednorazowe becikowe czy nawet 500+ nie zawsze mogą zapewnić taki komfort, by do pracy nie wracać.
Gdy dziadkowie dziecka mieszkają w tej samej miejscowości i któreś z nich już nie pracuje, problem dobrej i na dodatek bezpłatnej opieki mamy w zasadzie z głowy. To jednak przypadki wcale dziś nieczęste, choćby z tego powodu, że zazwyczaj albo są oni nadal aktywni zawodowo, albo jak większość emerytów dorabiają do niskich świadczeń.
- Dziadkowie mogący zaopiekować się naszym dzieckiem to rozwiązanie na pewno idealne, o ile dobrze się z nimi rozumiemy - mówi Anna Czachór, psycholog. - Niestety, jeśli będą chcieli nasze dziecko wychowywać po swojemu i nieustannie podważać nasz autorytet, wówczas pojawią się problemy, które mogą źle wpłynąć na wszystkie rodzinne relacje. Czasami też babcia lub dziadek wcale nie chcą, by obarczano ich na co dzień taką odpowiedzialnością. Wówczas musimy szukać dla dziecka innej opieki.
Żłobek - marzenie czy ostateczność?
Jednym z rozwiązań jest żłobek - te obecne na szczęście różnią się od smutnych peerelowskich przechowalni. O ile oczywiście nasze dziecko się do niego dostanie, bo w wielu miejscowościach jest z tym kłopot i pozostaje to jedynie w sferze marzeń. Gdy i my będziemy mieć z tym problem, być może trzeba będzie wybrać żłobek prywatny.
Na pewno musimy sprawdzić, na stronie internetowej Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej (www.zlobki.-mpips.gov.pl), czy żłobek jest wpisany do rejestru i czy spełnia wymogi ustawowe. Jeśli znajduje się w rejestrze, powinien być nadzorowany i sprawdzany przez odpowiednie służby. Musi m.in. mieć pozytywną opinię sanepidu i straży pożarnej, spełniać konieczne wymagania metrażowe. Co istotne, powinny być również sprawdzone kwalifikacje zatrudnionych w nim opiekunów.
Tego rodzaju placówka przeznaczona jest dla dzieci od 4-6 miesięcy do 3 lat. Opiekunami powinni być pedagodzy, pielęgniarki, położne, opiekunki dziecięce i nauczyciele wychowania przedszkolnego, a jedna osoba nie może zajmować się większą liczbą dzieci niż pięcioro. Dziecko można tu zostawić pod fachową opieką nawet na 10 godzin dziennie, choć oczywiście tak długi czas to ostateczność.
Decydując się na ten rodzaj opieki, wszystko jednak trzeba dokładnie samemu sprawdzić - umówić się na spotkanie z osobami kierującymi placówką i o wyjaśnić wszelkie wątpliwości. Bardzo ważne jest również to, byśmy mogli, przynajmniej przez pierwsze dni, wejść do sali i przez jakiś czas poobserwować, jak nasze dziecko się tam czuje. Pamiętajmy, że mamy do tego prawo i możemy się tego domagać. Gdy przed dłuższy czas dziecko nie chce iść do żłobka lub odbieramy je z niego w złym stanie psychicznym, zastanówmy się nad zmianą miejsca lub formy opieki.
Innym rozwiązaniem może być klub dziecięcy, ale tylko wtedy, gdy pracujemy na niepełny etat. W klubie dzieci spędzają bowiem zwykle cztery lub pięć godzin dziennie. Nawet niepracujące mamy chętnie korzystają z takich miejsc, by zapewnić dziecku profesjonalnie prowadzone zajęcia edukacyjne i możliwość nawiązywania relacji z rówieśnikami. Wielu specjalistów uważa bowiem, że dziecko, które chodzi do żłobka czy klubu malucha, lepiej radzi sobie później w przedszkolu czy szkole, łatwiej nawiązuje kontakty, a nawet szybciej się uczy. Inni nie zgadzają się jednak z tym, twierdząc, że dzieci do dwóch, a czasem nawet do trzech lat nie mają dużej potrzeby kontaktu z rówieśnikami i raczej bawią się same lub z opiekunem.
- Żłobki to wciąż mimo wszystko przechowalnie, w których dzieci łatwo mogą się zarazić od siebie różnymi chorobami i infekcjami. Pozostawienie tam dziecka na wiele godzin może też spowodować, że poczuje się ono porzucone. To rozwiązanie ostateczne - uważa Anna Czachór.
Kluby malucha zaś to tak naprawdę moda dla rodziców - to oni bardziej się poprzez nie realizują, niż odpowiada to potrzebom dziecka. Zachęca się ich do tego, by dziecko od najwcześniejszego wieku miało jak najwięcej zajęć i wmawia się im, że przez to będzie zdolniejsze. A to nieprawda, są etapy rozwojowe, których się nie da przyspieszyć. W szkołach coraz więcej uczniów jest nadpobudliwych. Wielu z nich zapewne z tej przyczyny, że jako małe dzieci zostały przebodźcowane i ich mózg z tym sobie nie poradził. Nie dajmy więc sobie wmawiać, że im więcej bodźców będzie dziecko miało, tym lepiej się będzie rozwijało.
Legalna niania - może być nią członek rodziny
Gdy nie chcemy, by nasze dziecko znalazło opiekę w żłobku, możemy zatrudnić dla niego nianię. Jeżeli zrobimy to legalnie, chętnych brakować nie będzie, bo opłacone składki na ZUS są propozycją nęcącą. Od kilku lat ten obowiązek wzięło na siebie państwo, o ile tylko zatrudniając opiekunkę spełnimy wszystkie konieczne warunki, my więc będziemy musieli martwić się tylko o wypłatę wynagrodzenia. A żeby niania była osobą, której możemy zaufać i powierzyć jej nasze dziecko, mamy prawo zatrudnić w tej roli na przykład babcię, ciotkę lub dziadka dziecka.
Będziemy mogli spokojnie pracować, a dziadkowie dorobić sobie do emerytury i zapracować na jej podwyższenie.
Żeby skorzystać z takiej możliwości, nasze dziecko nie może mieć skończonych 3 lat, a z wybraną nianią musimy podpisać umowę uaktywniającą. Składki na ubezpieczenia społeczne (emerytalne, rentowe i wypadkowe) oraz na ubezpieczenie zdrowotne za nianię, która zarabia nie więcej niż wynosi minimalne wynagrodzenie, czyli obecnie 2000 zł, płaci jeden z rodziców, ale koszty te pokrywa ZUS z budżetu państwa. Rodzice poniosą koszt składek tylko wtedy, gdy pensja niani przekroczy minimalne wynagrodzenie. ZUS płaci składki, jeśli spełnione są łącznie następujące warunki: niania została zgłoszona przez rodzica do ubezpieczeń społecznych i ubezpieczenia zdrowotnego; wychowujący dziecko są zatrudnieni lub świadczą usługi na podstawie umowy cywilnoprawnej albo prowadzą działalność gospodarczą; dziecko nie chodzi do żłobka, klubu dziecięcego oraz nie zostało objęte opieką sprawowaną przez dziennego opiekuna.
Pani Grażyna z Poznania pracuje jako legalna niania od przeszło dwóch lat.
- Jestem bardzo zadowolona, że syn z żoną podjęli decyzję zatrudnienia mnie w tej roli i zgłosili mnie do ZUS-u, bo w ten sposób łączyłam konieczność z przyjemnością bycia na co dzień z wnuczką - mówi. - Tak się złożyło, że brakowało mi dwóch lat do wieku emerytalnego, a w ten sposób mogłam nadal pracować i mieć płacone składki. Synowa z kolei mogła szybko wrócić do pracy i nie denerwować się o córeczkę.
Wybór opiekunki - zachowajmy ostrożność
Jeżeli nianią nie może być zaufana osoba z rodziny, może ktoś ze znajomych poleci nam taką opiekunkę. Dobrym rozwiązaniem może być też powierzenie opieki nad dzieckiem naszej koleżance lub znajomej sąsiadce, która sama ma małe dziecko i nie musi lub nie chce jeszcze wracać do pracy. Gdy na to także nie ma szans, warto się zwrócić do renomowanej agencji oferującej takie usługi, którą również najlepiej wcześniej sprawdzić i poczytać opinie o niej w internecie. Na pewno nie wolno zostawiać swego dziecka z osobą niezaufaną, z ogłoszenia. Zwłaszcza wtedy, gdy dziecko jest na tyle małe, że nie powie nam, co się dzieje podczas naszej nieobecności.
Ostatecznie wybrana przez nas niania powinna zacząć swoje obowiązki, zanim wrócimy do pracy, byśmy mogły przyjrzeć się, jak je wypełnia i ewentualnie skorygować to, co nam się nie podoba. Na początku opiekunka może przychodzić na dwie, trzy godziny, podczas których pozna nasze dziecko, a my przekażemy jej swoje prośby i polecenia. Najlepiej też, gdy przychodzi do naszego domu, bo dziecko znajduje się w swoim otoczeniu, a wówczas łatwiej zniesie rozłąkę z nami. Niektórzy nie chcą zostawiać obcej osoby w swoim domu lub mieszkaniu z powodu obaw o cenne przedmioty czy dokumenty. Takie opory są dość dziwne, bo jeśli tej osobie powierzamy swoje dziecko, musimy mieć do niej zaufanie.
Mama czy niania - kto ważniejszy?
- Rodzice, których dzieci spędzają dużo czasu z opiekunką, muszą pamiętać o tym, by zawsze po pracy poświęcić dziecku swój czas - podkreśla psycholog. - Nie musi być go nawet dużo, ale powinien być to czas intensywnego kontaktu. Jeśli dziecko zaczyna woleć nianię od nas, powinno to nas skłonić do refleksji. Nie powinniśmy natomiast obawiać się zbytniego przywiązania dziecka do niani ze względu na późniejsze nieuchronne rozstanie z nią. Trzeba je po prostu odpowiednio złagodzić, na przykład nie zrywając od razu całkowicie kontaktu z opiekunką. Gdy dziecko pójdzie do przedszkola, może na przykład je stamtąd odbierać.
Zobacz także:
- Pracujące tymczasowo przyszłe mamy nie muszą bać się utraty pracy
- Wójtowie dopłacą do pracy niani
- Jak sobie radzić z niejadkiem?
- Wahasz się, czy posłać dziecko do przedszkola?