Prywatne przedszkole „Radość” przy ul. Morskiej w Bydgoszczy było pierwszym w kraju, które umożliwiło rodzicom podglądanie dzieci i personelu online. Kamery (na początku czarno-biało) zainstalowano 14 lat temu. Po roku udostępniono rodzicom dostęp do obrazu. Mama lub tata logowali się do systemu i patrzyli. Po dekadzie z Big Brotherem przedszkole zrezygnowało z kamer całkowicie.
- Przeszliśmy całą drogę, pełną konfliktów i pułapek. Odradzamy innym kamery online. Ale wiemy, że ludzie wolą się uczyć na własnych, a nie cudzych błędach - wzdycha Paweł Pachnik, wicedyrektor przedszkola „Radość”.
Zobacz także: Brutalna wojna między sąsiadami
O jakie pułapki chodzi? Pierwsza to obsesja części rodziców. Dotyka szczególnie matki, które dość szybko przestają normalnie funkcjonować. - Przychodzili do nas ojcowie i dosłownie błagali, żeby „to wyłączyć, bo żona patrzy non stop. Nie pracuje, nie gotuje, nie sprząta, tylko patrzy - wspomina Paweł Pachnik.
Pułapka numer dwa to spory na tle interpretacji obrazu. Maluch przytula się do nogi przedszkolnego kucharza? Alarm!!! Pachnie wiadomo czym. Dziecko samo bawi w kącie sali? Alarm!!! Pewnie cierpi, jest odrzucone przez inne dzieci i zlekceważone przez opiekunów.
Zobacz
- Nie zapomnę matki z pretensjami, która rzekomo zaobserwowała, że „dziećmi opiekuje się niewydolna, ciężarna przedszkolanka”. Tymczasem to jednej z naszych pracownic przytyło się lekko po wakacjach. Proszę nie pytać, co było dalej - ciągnie Paweł Pachnik.
„Radość” podglądanie odradza. Ale w regionie nie brakuje żłobków i przedszkoli, które jednak oferują rodzicom taki system. Podobno „dobra placówka nie ma się czego bać”...
Sprawdź prognozę pogody na kolejne dni
Źródło: x-news
CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE >>>>>
Agnieszka P. ma 28 lat, niezwykle szczupłą figurę i doskonałą pamięć. Gdy 23 marca staje przed Sądem Rejonowym w Toruniu, jest perfekcyjnie przygotowana. Przez blisko trzy godziny metodycznie omawia przypadek każdego z 9 dzieci, wobec którego - jak zarzucają jej rodzice i prokuratura - stosowała przemoc. - Rodzice, którzy dziś czynią mi zarzuty, pisali na forach, że postępy ich dzieci są spektakularne. I że to prawdziwe cuda - zaznacza na wstępie.
Ciężki orzech dla sądu
Agnieszka P. prowadziła przy ul. Filtrowej 23 w Toruniu punkt przedszkolny dla dzieci z autyzmem. Prokuratura oskarża ją o stosowanie przemocy wobec 9 podopiecznych, m.in. o „ściskanie za nadgarstki, podnoszenie, potrząsanie oraz szarpanie za włosy”. A także - o niezgodne z przeznaczeniem wykorzystanie 43 tys. zł miejskiej dotacji.
Oskarżona zdecydowanie zaprzecza wszystkim zarzutom - żadnego dziecka nie szarpała i nie potrząsała. Problemem w całej historii, jak dowodzić mają jej obszerne zeznania, są sami rodzice. Jedni - nieakceptujący metod terapii behawioralnej (więc po co posyłali do jej przedszkola dziecko?), drudzy nieporadni opiekuńczo (jak matka bijąca się z własnym synem), trzeci wreszcie - nieświadomi zmian, jakie w zachowaniu autystycznego malucha może wywołać suplementacja specyfikami zwiększającymi poziom dopaminy w mózgu.
Zobacz też: Sztuczna inteligencja opanowała murawę. W Teheranie grały ze sobą roboty-piłkarze [WIDEO]
Tłumaczenia Agnieszki P. są obszerne, szczegółowe i logiczne. Kolejne, dotyczące 43 tys. zł dotacji, składać ma 18 kwietnia (obiecała sędziemu zmieścić się w 4 godzinach). Gdyby jednak Prokuratura Rejonowa Toruń Centrum Zachód nie była pewna swego, nie kierowałaby do sądu aktu oskarżenia. 28-latce grozi do 5 lat więzienia.
Już dziś widać, że proces prędko się nie zakończy. Czy gdyby rodzice przedszkolaków mieli możliwość obserwowania ich online, udałoby się tego całego koszmaru uniknąć?
CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE >>>>>
Na „tak”: kontrola i bezpieczeństwo
Kamery online działają bardzo prosto. Rodzic dostaje hasło, loguje się z komputera w domu czy pracy do systemu i... patrzy. Widzi, co robi jego pociecha; co robią inne dzieci i opiekunowie.
Marek Wadowski, toruński przedsiębiorca, prowadzący firmę Oko Rodzica, ze zrozumiałych względów jest zwolennikiem kamer. W końcu je przedszkolom oraz żłobkom sprzedaje i instaluje. Jego zdaniem, placówka dająca rodzicowi możliwość obserwacji dziecka i personelu jest po prostu bezkonkurencyjna. - Jeśli ktoś dobrze pracuje, to czego ma się bac? - pyta retorycznie.
Przedsiębiorca nie kryje jednak, że kamery cenne są też z innego powodu: pozwalają właścicielom przedszkoli kontrolować sytuację i być przygotowanym na potencjalne zarzuty rodziców.
Polecamy: Grasują złodzieje rowerów! Jak się ustrzec?
„Widzisz, co się dzieje w Twoim przedszkolu lub żłobku. Jesteś w stanie udowodnić,jak było naprawdę. W przypadku nieszczęśliwego wypadku jesteś w stanie odtworzyć prawdziwy przebieg zdarzeń. Twoi pracownicy starają się jeszcze bardziej, więc jakość Twoich usług rośnie” - tak firma Oko Rodzica zachęca do korzystania ze swoich usług.
W Toruniu skorzystało z nich kilka żłobków i przedszkoli. Ale wcale nie lubią się tym chwalić. Pani X. zgadza się na szczerą rozmowę tylko pod warunkiem zachowania anonimowości. Prowadzi w Toruniu niepubliczny żłobek. Od ponad roku rodzice mogą tutejsze maluchy oglądać przez kamery online.
CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE >>>>>
- Proszę mi uwierzyć, że te kamery są, po pierwsze, dla naszego, pracowników, bezpieczeństwa. Oto niedawna historia. Dziewczynka źle stąpnęła i upadła, czego wynikiem był czerwony ślad wielkości 5-złotówki na policzku. Nic więcej jej się nie stało. Gdyby nie nagranie z monito-ringu, trudniej byłoby nam przekonać rodzica, jak naprawdę wyglądała ta sytuacja - mówi pani X. - A podglądanie naszej pracy online (i zachowań dzieci) było życzeniem rodziców. Spełniamy je.
Pani X. zaraz też dodaje, że nie zna żłobka czy przedszkola, w którym rodzice nie kierowaliby pretensji czy wręcz oskarżeń pod adresem personelu.
Pełna gama obsesji
Paweł Pachnik, wicedyrektor przedszkola „Radość” przy ul. Morskiej w Bydgoszczy jest przekonany, że w Toruniu - prędzej czy później - zrezygnują z kamer online. Zapewnia, że doskonale wie, co mówi.
- Byliśmy pierwszym przedszkolem w Polsce, które wprowadziło ten system. To był rok 2004. Przerobiliśmy chyba wszystkie możliwe przykre sytuacje, wiążące się z takim „Big Brotherem”. Na przełomie lat 2012/2013 zrezygnowaliśmy z kamer całkowicie. I tych z dostępem online, i tych zwykłych, monitorujących wnętrze placówki - nie kryje Paweł Pachnik.
O jakie pułapki systemu chodzi? Pierwsza to obsesja rodziców (głownie matek), rozwijająca się błyskawicznie u całkiem sporego odsetka użytkowników kamer. Nawiasem mówiąc, zjawisko godne jest naukowego opracowania.
Polecamy
- Przychodzili do nas ojcowie i dosłownie błagali, żeby „wyłączyć te kamery, bo żona patrzy non stop”. Nie pracuje, nie gotuje, nie sprząta, tylko patrzy - wspomina dyrektor.
Pułapka numer dwa to konflikty, wynikające z interpretacji obrazu. Przedszkole „Radość” zatrudnia kucharzy płci męskiej. - Obraz na monitorze komputera, przedstawiający dzieciaka przytulającego się do nogi kucharza, rodzic potrafił zinterpretować jako wysoce niebezpieczny - ciągnie Paweł Pachnik. - A to tylko jeden z naprawdę wielu przykładów nieporozumień...
Jeden z konfliktów, wywołanych przez kamery online, w „Radości” zapamiętano szczególnie. Niektórych śmieszy, innych oburza do dziś. - Pewna przedszkolanka w czasie wakacji przybrała na wadze. Zdarza się. Nie zajmowałoby to nas w ogóle, gdyby nie pewna matka, która przyszła ze skargą na to, że „dziećmi opiekuje się niewydolna, ciężarna pracownica”. Wyjaśnienie tej sprawy było niesamowicie przykre dla obu stron - mówi dyrektor.
CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE >>>>>
Gdzie jest złoty środek?
Ostatecznie, jak wspomnieliśmy, kamery w „Radości” odinstalowano około czterech lat temu. Wnioskowali o to i pedagodzy, i rodzice.
Z możliwości podglądania dzieci online zrezygnowała też inna bydgoska placówka - Przedszkole Sezamkowe przy ul. Modrakowej. Jeszcze w 2011 roku miało poważny plan wprowadzenia takiej usługi dla rodziców. Ostatecznie wycofało się tuż przed startem. Prowadzący placówkę podkreślają, że nie chcieli otwierać puszki Pandory.
- Kamery są dobre, ale tylko pod kontrolą i z dozowanym dostępem do nich - mówi dziś pracownica Przedszkola Sezamkowego (prosi o anonimowość). - Rodzice nie są obiektywni w ocenie zachowań swoich dzieci. Dla matki widok malucha, który ma naturalną potrzebę wyciszenia się i przez kwadrans samotnie siedzi sobie na dywanie, to już powód do tragedii. „Biedny, odrzucony przez grupę, osamotniony, zlekceważony przez opiekuna” - tak potrafi zinterpretować obraz.
Zobacz także: Brutalna wojna między sąsiadami
W placówce przy ul. Modrakowej wybrano złoty środek. Rodzice nie mogą podglądać dzieci online, ale kamery w przedszkolu zostały. Gdy zdarzają się sytuacje sporne, wystarczy, że rodzic podejdzie do placówki. Nagranie z monitoringu jest odtwarzane, wspólnie analizowane i dyskutowane. Pochodzenie guza na głowie dziecka da się tym sposobem wytłumaczyć.
- W znakomitej większości przypadków takie odtworzenie zapisu z monitoringu rozwiera wątpliwości i kończy się tym, że mama czy tata wychodzą uspokojeni. I o to wszystkim chodzi - kończy przedszkolanka.
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Wielki powrót Ireny Santor na salony! Wszyscy patrzyli tylko na nią | ZDJĘCIA
- Pogrzeb Jadwigi Barańskiej w USA. Poruszające sceny na cmentarzu | ZDJĘCIA
- Gojdź ocenił nową twarz Edyty Górniak. Wali prosto z mostu: "Niech zmieni lekarza!"
- Na górze paryski szyk, a na dole… Nie uwierzycie w to, jak Iza Kuna wyszła na ulicę!