Rosną statystyki urodzeń na puckiej porodówce. Ubiegły rok był bardzo udany, choć burzliwy dla oddziału ginekologiczno-położniczego działającego w Puckim Szpitalu. Wiele mówiło się o połączeniu z Wejherowem, a w niektórych kręgach nawet o likwidacji porodówki, która miała stawać się nierentowna. Ostatecznie wszystko zakończyło się po myśli pacjentek. Pokazują to statystyki, które w 2016 roku znacznie się poprawiły.
Przez ostatnie 12 miesięcy to właśnie w Pucku przyszło na świat 546 noworodków. To dokładnie o 98 maluchów więcej niż dwa lata temu.
- Cieszę się z tego rezultatu - komentuje Danuta Ceszke, prezes Szpitala Puckiego. - Choć nie wiem, na ile to nasz wkład, a na ile ogólny trend. Myślę, że pół na pół.
ZOBACZ TEŻ:
Taki porodowy skok jest tym istotniejszy, że w analogicznym okresie Szpital Specjalistyczny w Wejherowie odnotował spadek liczby urodzeń. W Pucku wspominają czasy, kiedy to tutejsza porodówka była uznawana za jedną z czołowych w całym kraju. Rekordowy był rok 2007. Właśnie wtedy przez ręce puckich położników przewinęło się aż 1047 bobasów.
- Mamy do czego dążyć - mówi z uśmiechem prezes Ceszke. - Bardziej realny jest wynik z 2012 roku, gdzie odnotowaliśmy 607 porodów.
Jeśli tendencja wzrostowa się utrzyma, pucka porodówka będzie mogła spokojnie odetchnąć z ulgą, a nadlimitowe narodziny będą przynosiły pieniądze z Narodowego Funduszu Zdrowia. W grudniu, w którym norma wynosiła 33 dzieciaki, w Pucku urodziło się aż 57 maluchów.
Pracownicy szpitala także nie siedzą z założonymi rękami czekając, aż ciężarne mamy zdecydują się na rozwiązanie właśnie tutaj. Oddział sukcesywnie jest ulepszany. Zmiany polegały m.in. na zwiększeniu zatrudnienia, wymianie kadry (tu pojawił się dr Sławomir Birkholz - Ginekolog Roku zdaniem Czytelniczek „Dziennika Bałtyckiego”) i zakupie specjalistycznego sprzętu.
- Dzięki pieniądzom z gminy Puck udało się wyposażyć salę do cięć i zakupić m.in. siedem łóżek, czy profesjonalną lampę - wylicza Danuta Ceszke.
wideo: Echo Ziemi Puckiej