Lody, gofry, rurki i frytki- tak wygląda wakacyjne menu wielu mieszkańców regionu. Dietetycy biją na alarm i radzą jeść zdrowiej.
Fundacja BOŚ wyliczyła, że czteroosobowa rodzina z dwutygodniowych wakacji może przywieźć nawet 2,5 kg tłuszczu, lub 70 tys. nadmiernych kalorii. Wystarczy, że po normalnym śniadaniu przez resztę dnia będzie się żywić tym, co można znaleźć w budkach przy plaży: pizzą, kebabem, kolorowymi napojami i lodami. Aby je spalić trzeba by przez dwie doby jeździć na rowerze.
Zobacz też:Nie ma lekko... piwo bezglutenowe tuczy
- W trakcie wakacji żywimy się jeszcze gorzej, niż w pozostałe dni roku - podkreśla Barbara Lewicka-Kłoszewska, Wiceprezes Fundacji BOŚ.
Pani Patrycja z Łodzi wakacyjne centymetry ma już na sobie. W czerwcu pojechała na tydzień na Mazury. - Codziennie wieczorem było ognisko, przy nim piwo i moje ukochane chipsy. Na obiad oczywiście frytki lub pizza. Jadłam, żeby odreagować całoroczny stres - opowiada łodzianka.
Jeszcze więcej pułapek czeka na wczasach all inclusive. W ośrodkach można jeść niemal cały czas, bo serwowane jest pięć posiłków plus przekąski. - Niejednokrotnie klienci przyznają, że jadą na wakacje „dobrze pojeść” - opowiada Agnieszka Zbróg - Zakrzewska z biura Odkrywaj Świat w Łodzi. - Pytają, czy bufet szwedzki jest w hotelu obfity i czy jedzenie jest dobre - twierdzi.
Czytaj też:Otyłość - zmora współczesnego świata
Marta Mazur, dietetyk z łódzkiego centrum Natur-house przyznaje, że część ludzi w wakacje źle się odżywa.
- Przychodzą ludzie i proszą o pomoc, bo nie potrafią sobie odmówić lodów - mówi Mazur. Jak tłumaczy problemem jest ilość letnich przekąsek. - Jeśli ktoś się zdrowo odżywia i raz zje loda czy gofra nic mu się nie stanie. Jeśli robi to notorycznie, to może przytyć - ostrzega.
Jednak coraz częściej w biurach podróży pojawiają się klienci, którzy nie chcą jeść ile się da. - Proszą o pokój tylko ze śniadaniem lub w ogóle bez wyżywienia. Chcą się stołować w tawernach i małych restauracjach, smakując lokalne dania - mówi Zbróg-Zakrzewska.