Wrocławianka straciła wzrok po wytatuowaniu sobie oczu. To był dopiero początek jej problemów

Kinga Mierzwiak
Wrocławianka wytatuowała sobie oczy i straciła wzrok, a to był dopiero początek jej problemów
Wrocławianka wytatuowała sobie oczy i straciła wzrok, a to był dopiero początek jej problemów zrzutka.pl
W 2016 roku Aleksandra z Wrocławia wytatuowała sobie gałki oczne. W wyniku nieudanego zabiegu straciła wzrok. Okazuje się, że był to jednak dopiero początek jej problemów. Teraz zmaga się z ciężką depresją. Jej mąż, Kacper Gałuszka, prosi o wsparcie za pośrednictwem zrzutka.pl.

Aleksandra jest osobą autystyczną i nie widzi. Tymczasem ZUS nie przyznał jej renty.

W trakcie uszkodzenia głównego narządu wzroku wprawdzie chodziła do szkoły, było to studium weterynaryjne, jednak ZUS jako datę powstania niepełnosprawności uznał tę, kiedy orzecznicy wydali werdykt, czyli poprzedni rok, 2020 i robi to nam problemy. Dalej będziemy się odwoływać lub starać o rentę z tytułu całkowitej niezdolności do pracy. Ja z kolei staram się o świadczenie jako opiekuna, który poświęca cały swój czas na opiekę nad podopieczną z niepełnosprawnością. Jednak na takie świadczenie czeka się minimum pół roku - pisze Kacper Gałuszka, mąż Aleksandry, na zrzutka.pl.

Dodatkowo sam też jest w trudnej sytuacji - cierpi na stwardnienie rozsiane. Podwójne widzenie, odrętwienia, błyski w oczach, budzenie się z maksymalnie zimnymi kończynami ciała, stopy, nogi, całe dłonie - to tylko niektóre z objawów.

Kobieta, będąc w 9. tygodniu ciąży, poroniła, była też ofiarą przestępstwa na tle seksualnym - sprawa karna w toku. Aleksandra korzysta z pomocy: psychologicznej, psychiatrycznej, neurologicznej, okulistycznej i kardiolgicznej. Pieniądze ze zrzutki przeznaczyliby na leczenie.

W tamtym roku wydarzyło się dużo bardzo ciężkich i złych rzeczy. U mnie pojawiły się nowe zmiany w rezonansie, choć czułem się gorzej od dłuższego czasu to teraz miałem potwierdzenie moich obaw w postaci wyników badań. Moja żona od lekarzy usłyszała, że utrata wzroku zaczęła szybko postępować. Odczuwała to. Ze świadomością ciężkiego jutra postanowiliśmy, że gdy tyko przyjdzie wiosna, wykorzystamy każdy dany nam dzień blisko siebie. Wzrok jest naszym głównym zmysłem. Wyobraźcie sobie, że pewnego dnia dowiadujecie się, że go stracicie ale nikt nie wie kiedy... i tak mija czas. Wasz wzrok się osłabia, ale i nadchodzi moment, gdy utrata wzroku zaczyna postępować w przyspieszonym tempie. Nagle jesteście zmuszeni bardzo szybko uczyć się wszystkiego od nowa, używać narzędzi pomocniczych do poruszania się jak biała laska, być zdanymi na pomoc drugiej osoby, nie móc obejrzeć filmu, rozwijać niektórych zainteresowań czy nawet przeczytać głupiego numeru autobusu. A jak na ironię od zawsze byliście "wzrokowcami". Zaczynacie poznawać świat w inny sposób, za pomocą pozostałych zmysłów, co nie jest proste na początku i wiąże się z ciągłą irytacją. Kolejne badania , diagnozy, sytuacja finansowa nie dają nadziei...

By odreagować, para pojechała na wieś. To było zwykłe gospodarstwo agroturystyczne. Aleksandra chciała chwilę pobyć na łonie natury, w otoczeniu zwierząt. Sama zresztą prowadzi dom tymczasowy.

Człowiek który nas przyjął oszukał nas i popełnił przestępstwo przeciwko wolności seksualnej i obyczajności względem mojej partnerki. Niektórzy z was znają trud wyobcowania się, ograniczenia od ludzi z powodu swoich problemów zdrowotnych, niezrozumienia, odmienności. Drugiej nocy zostaliśmy odurzeni nieokreślonym środkiem, wbrew własnej woli. Z uwagi na tajemnice śledztwa i możliwości podpięcia tego opisu pod różne paragrafy, nie mogę opisywać szczegółów. Kiedy ja straciłem przytomność, moja partnerka stała się ofiarą wykorzystania seksualnego.

Co gorsza, stan psychiczny wrocławianki w wyniku poronienia i napaści na tle seksualnym zaczął się pogarszać. Aleksandra wpadła w głęboką depresję, doznawała stanów lękowych, miała próbę samobójczą, teraz jest pod opieką psychologa i psychiatry.

Aktualnie zbieramy na leczenie psychiatryczne, psychologiczne, neurologiczne, terapię, leki i na możliwość wstania na nogi po tych wydarzeniach. Moje oczy nie mają z tym nic wspólnego. Chcielibyśmy odzyskać grunt pod nogami i poczucie bezpieczeństwa, które zostało zniszczone. Żyjemy w ciągłym strachu i chcielibyśmy chociaż w kwestii finansowej mieć odrobinę stabilności i nie bać się, że zabraknie na leczenie i powrót do zdrowia - mówi Aleksandra Sadowska. - W dochodzeniu do siebie bardzo też pomaga mi opieka nad kotami, pomaga choć na chwilę oderwać myśli od traum, flashbacków i myśli samobójczych.

W listopadzie wspomniałem mojej partnerce, że w mojej miejscowości w okresie letnim można zobaczyć świetliki. Nigdy ich nie widziała i zawsze pragnęła zobaczyć na własne oczy. Z wyników badań, postępujących ograniczeń, wynika, że niekoniecznie będzie mogła je zobaczyć - podsumowuje Kacper i wierzy, że ta trudna sytuacja jest przejściowa. Teraz jednak oboje potrzebują wsparcia. Zebrano już prawie 25 tysięcy złotych. By dorzucić się do zrzutki, kliknij tutaj. Potrzeba łącznie 30 tys. złotych.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Najważniejsze wiadomości z kraju i ze świata

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na stronakobiet.pl Strona Kobiet