Patrząc na Pani dotychczasowe doświadczenia prywatne i zawodowe można odnieść wrażenie, że jest Pani niezniszczalna. Czy kiedykolwiek miała Pani wrażenie, że rozwój wydarzeń Panią przerasta, że nadszedł moment, w którym sytuacja jest po prostu beznadziejna?
Paulina Smaszcz: Wielokrotnie. Na początku czuję totalną bezsilność. Muszę pogodzić się ze słabością. Odpocząć. Potem przychodzi samoświadomość i rozważam, jakie są moje szanse, kompetencje, uczucia, doświadczenia, co mogę zrobić, co zmienić, jak zadziałać. Kobiety uważają, że proszenie o pomoc to słabość. Ja uważam, że to odwaga. Mam sprawdzone przyjaciółki, bez których nigdy nie podniosłabym się zdrowotnie. Były ze mną 24h na dobę, w pełnym oddaniu, mimo swoich codziennych obowiązków prywatnych i zawodowych. Jestem im wdzięczna i na zawsze będę.
Kiedy jest właściwy czas, by zatrzymać się w życiowym biegu, by pomyśleć o sobie i o tym, co będzie dalej?
PS: Jak pokazują moje badania do doktoratu, ten moment przychodzi w różnych etapach i podczas różnych wydarzeń w życiu. Najczęściej przychodzi jednak w połowie biegu życia, kiedy dzieci odchowane, mąż ze stabilną karierą, a my zadajemy sobie pytanie, co zrobiłam dla siebie. Wtedy szukamy wsparcia, by wrócić do naszych niezrealizowanych marzeń i celów. Niestety, często nie dostajemy tego wsparcia ze strony najbliższych, przyjaciół, pracodawcy, państwa. Nasz potencjał i kapitał jest totalnie niewykorzystany.
Jak możemy racjonalizować swoje marzenia? A może w ogóle nie powinniśmy tego robić?
PS: Jeśli nie mamy marzeń, więdniemy. Nie wolno rezygnować z takiej kobiety jak Ty!
Często spotyka Pani w swojej działalności zawodowej lub praktyce szkoleniowej kobiety, które nie doceniają samych siebie, nie widzą w sobie potencjału do zmiany, przywiązują zbytnie znaczenie do… No właśnie – wieku, wyglądu? A może przed podjęciem decyzji o zmianie powstrzymuje je obawa przed zaryzykowaniem. Co jest najsilniejszym hamulcem?
PS: Najsilniejszym hamulcem jest niska samoocena. Piszę o tym i pokazuję wyniki badań w mojej książce. Boimy się też wyjść ze strefy komfortu. Jest byle jak, ale niech tak będzie dalej, bo swoją aktualną sytuację przynajmniej znamy. Mamy też niepoprawne i niepotrzebne czarnowidztwo. Myślimy, że każda zmiana przyniesie złe konsekwencje i doświadczenia. Zamiast założyć, że mogą być też pozytywne. Zaprzeczeniem sukcesu jest nicnierobienie, a błędy, porażki, potknięcia to drabina do własnego, indywidualnego sukcesu, który każda z nas definiuje inaczej.
A teraz pytanie nastawione na plusy. Kto lub co jest naszym najważniejszym sojusznikiem?
PS: Same dla siebie nimi jesteśmy. Budując swoją samoświadomość, komunikację, edukując się, zdobywając i inwestując w nasze kompetencje i doświadczenie. To nasz największy kapitał, którego nigdy nie stracimy.
Czy lubi Pani siebie w wersji aktualnej, czy tę kobietę sprzed lat, powiedzmy, dziesięciu? Co się zmieniło, czego miała Pani wówczas więcej, a czego brakowało?
PS: Ja pracuję wciąż nad akceptowaniem swoich dobrych i złych cech, mocnych i słabych stron. Z wiekiem coraz więcej o sobie wiem i przestałam się szamotać. Kochałam zdrową, tryskającą siłą i optymizmem Paulinę sprzed 10 lat i kocham obecną Paulinę po przejściach zdrowotnych, prywatnych, zawodowych. Wyciskam siebie jak cytrynę, by płynęła tylko smaczna lemoniada.
Postawiła Pani w swoim doktoracie, książce, projektach szkoleniowych na kobiety. Czemu?
PS: U kobiet odnotowuję głód na rozwój, na wiedzę. Szybko widać, jak adaptują się do zmian i wyzwań. Chcą ciągle smakować życia bez nudy i bylejakości. To napędza moją pracę mentoringową, szkoleniową, akademicką, doktorancką.
Czy czuje się Pani rozczarowana współczesnymi mężczyznami?
PS: Nie. Wśród nich są mądrzy, inspirujący, fascynujący, ale są też głupki, oszuści, zarozumialcy i patafiany. Słucham i rozmawiam tylko z tymi WYJĄTKOWYMI.
Książka jest sprzedaży, ba, nawet otrzymała Pani już za nią nagrodę Lwica Biznesu, plany szkoleniowe są realizowane, jest Pani wykładowcą akademickim. Jaki następny punkt w swojej ścieżce rozwoju sobie Pani wyznaczyła?
PS: Integracja mądrych, fascynujących, ambitnych kobiet, które chcą kochać i być kochane, ale mądrze, z nutą szaleństwa, z wyznaczaniem granic, świadome siebie i swoich wartości, które się wzajemnie wspierają i tworzą wspólnie projekty. Jestem na dobrej drodze. Mam mnóstwo energii i zapału. Reszta pojawi się sama, bo jestem szczęściarą i wokół mnie mam wspaniałe kobiety i mężczyzn. Potworów unikam i traktuję ich miksem obojętności z lodowatym spojrzeniem.
„Bądź kobietą petardą"
Jak zająć się sobą i żyć świadomie
Paulina Smaszcz
Wszyscy wokół twierdzą, że ostatnia dekada należała do kobiet. I wszystko wskazuje na to, że kolejna też taka będzie. Ale, mimo wielu przykładów kobiet, które zdecydowały się na odważny ruch, założyły własne firmy, zmieniły pracę, życie osobiste, nadal wiele spośród nas jest zagubionych, potrzebuje wsparcia, drogowskazu. To książka dla tych kobiet, które szukają inspiracji, energii, zrozumienia.
Na półkach księgarskich jest wiele książek o motywacji, o zmianie, o odważeniu się na samodzielność. Czemu zatem należy sięgnąć właśnie po tę? Ta książka jest zarazem zaproszeniem i narzędziem do zmian. To przestrzeń, by stać się mistrzynią i uczennicą zarazem. Autorka zapewniła czytelniczkom obszar książki, który wymagać będzie refleksji i wykonania przez nie zadań.
Bo zmiana nie wydarzy się sama, nikt nie dokona jej za nas. Każdy człowiek może się zmienić. Jeśli chce. I – jeśli zacznie. Można zacząć od teraz. Od tej książki. Jest w niej nawet temu dedykowane zadanie: „Początek twojej linii życia to dzień, w którym czytasz moją książkę. Zapisz na początku dzisiejszą datę”. Proste? Zbyt proste? Od czegoś trzeba zacząć. A potem działać. I nie zrażać się. Naprawdę warto odpalić petardę!
Kobieta
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Wielki powrót Ireny Santor na salony! Wszyscy patrzyli tylko na nią | ZDJĘCIA
- Pogrzeb Jadwigi Barańskiej w USA. Poruszające sceny na cmentarzu | ZDJĘCIA
- Gojdź ocenił nową twarz Edyty Górniak. Wali prosto z mostu: "Niech zmieni lekarza!"
- Na górze paryski szyk, a na dole… Nie uwierzycie w to, jak Iza Kuna wyszła na ulicę!