Już blisko miesiąc, formalnie w całym kraju i wszystkich uczniów szkół – od podstawówek po placówki branżowe, technika i licea – obowiązuje zdalne kształcenie. Część placówek wprowadziła obowiązek włączania przez uczniów kamer na zdalnych lekcjach. Jeśli nie na cały czas trwania zajęć, to choć na czas udzielania odpowiedzi czy sprawdzania obecności. Włączona kamerka ma zmobilizować uczniów do uważania i umożliwić nauczycielom sprawdzenie, kto bierze udział w lekcji, a kto tylko pozoruje naukę. Ma to jednak też drugą stronę medalu.
Uczniowie nie chcą kamerek. "Koledzy robią screeny, a potem się śmieją"
Nastolatek zwrócił uwagę na jednej z grup na Facebooku, że po drugiej stronie kamery zasiadać może młody człowiek, borykający się z własnymi kompleksami. I niekoniecznie chce wpuszczać całą klasę do swojego pokoju. Zwłaszcza jeśli wie, że koledzy lubią sobie z niego stroić żarty. Tymczasem w szkole, do której uczęszcza, nauczyciele oczekują, aby każdy uczeń pokazał swoją twarz na kamerce w trakcie sprawdzania listy obecności. Zwłaszcza jeden z pedagogów nie dopuszcza do siebie myśli, że ktoś może mieć skrajnie niską samoocenę i obawia się, iż stanie się ofiarą żartów kolegów.
Nie przeocz
Jego post spotkał się z dużym zainteresowaniem. Skomentowało go ponad 200 osób. Niektórzy uczniowie napisali, że w ich szkołach za niewłączenie kamery grozi wpisanie nieobecności. Jeszcze inni poradzili nakleić na kamerkę trzech warstw przezroczystej taśmy klejącej. Wtedy urządzenie nie wychwytuje ostrości i powstaje efekt mgły.
W rozmowie z portalem eDziecko.pl nastolatek przyznał, że kiedy uczniowie pokazują się na kamerkach, ich koledzy tylko czekają na moment, aby wcisnąć klawisz Print Screen i zrobić zrzut z ekranu. Potem śmieją się z tych, którzy mają śmieszną minę i zapisują zdjęcia.
Za to grożą sankcje prawne, ale większość nauczycieli, jak podkreśla nastolatek, jest nieświadoma tego, co się dzieje.
Zdalne nauczanie to sprawdzian dla nauczycieli z tego, jak dobrze znają swoich uczniów
Małgorzata Glenc, psycholog szkolny III LO w Katowicach, przyznaje, iż często spotyka się z negatywnym nastawieniem młodzieży do korzystania z kamerek podczas zdalnych zajęć. – Prawdopodobnie najczęściej stoi za tym wygoda. Uczniowi wygodniej jest, kiedy może pozwolić sobie na więcej swobody i nauczyciel nie wie, co on robi w trakcie lekcji. Stało się to również pewną normą wypracowaną przez grupę klasową, względem której pozostali uczniowie nie chcą się wyłamywać – opowiada.
Nie spotkała się natomiast osobiście z praktyką robienia sobie zrzutów z ekranu podczas e-lekcji, choć obawia się, że młodzież w niektórych szkołach mogła mieć już z nią do czynienia. Dlatego zdalne kształcenie to także sprawdzian dla nauczycieli z tego, jak dobrze znają swoich uczniów.
Zobacz koniecznie
Wychowawca zazwyczaj na tyle zna swoją klasę, że potrafi rozpoznać, na ile uczniowie mogą czuć się ze sobą bezpiecznie. Kiedy ktoś przekracza granice, należałoby przypomnieć młodzieży o istnieniu podstawowych zasad. O zasadzie "nie rób drugiemu, co tobie niemiłe" czy obowiązującym zakazie uwieczniania i publikowania wizerunku drugiej osoby bez jej zgody oraz konsekwencjach prawnych związanych z jej złamaniem – mówi psycholog.
Glenc przyznaje, że jest zwolenniczką tego, aby uczniowie włączali kamerki na e-lekcjach, co najmniej na czas sprawdzania listy obecności, bo to ważne także z punktu widzenia budowania więzi.
– W rozmowach z młodzieżą zwracam im uwagę, że przez to, iż nauczyciele nie widzą, co oni robią w trakcie lekcji, a oni nie widzą się nawzajem, to nie mogą sobie przekazywać informacji zwrotnych. Zazwyczaj nauczyciel prowadzący lekcje w normalnych warunkach już z twarzy uczniów odczytuje, czy temat jest dla nich trudny, czy nadążają z wszystkim, czy ma coś powtórzyć. Bez tego nauczanie jest mniej efektywne – twierdzi.
Musisz to wiedzieć
Awatar zamiast kamery? Ważne, żeby wyrazić siebie
Zwraca jednak uwagę, że nauczyciele nie powinni zmuszać uczniów do używania kamerek. – Owszem, mogą zachęcać czy dawać młodzieży przykład samemu występując przed kamerą. Natomiast nie zmuszać, dlatego że jest to już pewna forma przekraczania granicy prywatności. Uczniowie podnoszą ten argument. Niekoniecznie chcą pokazywać wszystkim, jak mieszkają, bo przecież nie każdego zaprasza się do swojego domu – tłumaczy psycholog.
Niechęć wpuszczenia innych do swojego domu, do pokazywania swojego życia wynika z tego, jak młodzi chcą być postrzegani lub byli postrzegani do tej pory. – W mediach społecznościowych młodzi mają możliwość kreowania swojego wizerunku, a w kamerze internetowej, umówmy się, nie jest łatwo zaprezentować się korzystnie. Tak jakbyśmy tego chcieli. Tymczasem młodzi ludzie koncentrują się bardzo na swoim wyglądzie. W wieku dorastania niezadowolenie ze swojego wyglądu jest wysokie i młodzieży nieustannie towarzyszy przekonanie, że chcieliby wyglądać lepiej – wyjaśnia psycholog.
Dlatego jeśli już ktoś bardzo nie chce pokazywać swojej twarzy w obiektywie kamery, Glenc proponuje, aby wyrażał siebie zmieniając co jakiś czas swój awatar w komunikatorze. – Poprzez awatar można wyrazić swój nastrój czy stosunek do rzeczywistości. Chodzi o to, aby nie być anonimowym. Sympatycznie będzie też, jeśli wstawimy w jego miejsce po prostu swoje zdjęcie – zachęca.
Bądź na bieżąco i obserwuj
Najważniejsze wiadomości z kraju i ze świata
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Wielki powrót Ireny Santor na salony! Wszyscy patrzyli tylko na nią | ZDJĘCIA
- Pogrzeb Jadwigi Barańskiej w USA. Poruszające sceny na cmentarzu | ZDJĘCIA
- Gojdź ocenił nową twarz Edyty Górniak. Wali prosto z mostu: "Niech zmieni lekarza!"
- Na górze paryski szyk, a na dole… Nie uwierzycie w to, jak Iza Kuna wyszła na ulicę!