We Wrocławiu działają cztery przychodnie świadczące nocną i świąteczną opiekę zdrowotną. Jednym z warunków ich funkcjonowania jest zatrudnienie odpowiedniej liczby lekarzy od godz. 18 do godz. 8 rano dnia następnego oraz w soboty, niedziele i inne dni ustawowo wolne od pracy. Taką placówką jest m.in. „Przychodnia Kosmonautów” przy ul. Horbaczewskiego 35. Właśnie tam w miniony wtorek i czwartek (20 i 22 września) udał się nasz Czytelnik.
- Ambulatorium z opieką nocną zaczyna pracę od 18, ale w ostatni wtorek pediatra przyszła do pracy dopiero po godz. 19.30. To samo było w czwartek, gdy nie udało mi się zarejestrować syna do lekarza porannego oraz popołudniowego - opowiada pan Zenon. - Lekarka wpadła do przychodni przed 20. Była chyba bardziej chora od dzieci, które badała. Miała zaszklone oczy i nos zapchany katarem. Z trudem można było zrozumieć, co mówi. Niestety nikt nas nie informował, czemu musimy tyle czekać - żali się pan Zenon.
Zgodnie z zarządzeniem prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia z 2013 r., przychodnia jest gotowa do udzielania świadczeń medycznych, gdy spełniony jest m.in. warunek zasobów kadrowych. W przypadku przychodni na ul. Horbaczewskiego są to czterej lekarze i tyle samo pielęgniarek. Na nocnym dyżurze we Wrocławiu musi być przynajmniej jeden pediatra, internista, lekarz medycyny ogólnej oraz rodzinnej.
Zdaniem pana Zenona ten wymóg nie został zrealizowany. Poczekalnia pękała w szwach, a zdezorientowani pacjenci nie wiedzieli, co się dzieje.
Przychodnia odpowiada, że wszystko było w jak najlepszym porządku, że nie brakuje im lekarzy, a we wspomniane dni w pracy pojawiły się wszystkie osoby, które wpisano do grafiku.
- We wspomniane dni mieliśmy pełen skład. Tylko we wtorek pediatra miał jedną interwencję domową i mógł się spóźnić, ale na pewno nie były to dwie godziny - tłumaczy Stanisław Manulik, dyrektor „Przychodni Kosmonautów”.
W ambulatorium przy ul. Horbaczewskiego regularnie dyżuruje ok. 50 lekarzy, ale jest tylko dwóch pediatrów. Gdy przedłużają się wizyty domowe, to pacjenci z kolejki muszą cierpliwie czekać, aż lekarz wróci do placówki.
- Obsługujemy prawie 200 tys. mieszkańców, do których dochodzą cztery domy pomocy społecznej oraz osoby z Kątów Wrocławskich czy Smolca. Do tego ludzie przychodzą do nas z katarem i po receptę, bo nie chce im się rano rejestrować. To furtka dla wygodnych pacjentów. Jak uniknąć kolejek? - pyta Manulik.
Jako dowód podaje statystyki: w miniony wtorek i czwartek przyjęto łącznie 113 dorosłych pacjentów i 51 dzieci. Do tego pediatra odbył jedną wizytę domową, a internista osiem.
Dolnośląski Narodowy Fundusz Zdrowia zapowiada kontrolę.
- Oczywiście, jeśli zajdzie potrzeba, to podejmujemy interwencję i sprawdzamy czy na dyżurze była odpowiednia liczba lekarzy - przyznaje Mierzwińska i przypomina, że jeśli podczas nocnego dyżuru nie ma wielu pacjentów, to jeden zespół może zostać zwolniony do domu. Pod warunkiem, że nie wpłynie to na dostępność do świadczeń zdrowotnych.
- Zdarza się, że kontrolujemy ambulatoria po otrzymaniu informacji od niezadowolonych pacjentów. Kiedyś po interwencji rozwiązaliśmy umowę z przychodnią, bo m.in. brakowało w niej lekarzy - mówi Joanna Mierzwińska z dolnośląskiego oddziału NFZ.
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Wielki powrót Ireny Santor na salony! Wszyscy patrzyli tylko na nią | ZDJĘCIA
- Pogrzeb Jadwigi Barańskiej w USA. Poruszające sceny na cmentarzu | ZDJĘCIA
- Gojdź ocenił nową twarz Edyty Górniak. Wali prosto z mostu: "Niech zmieni lekarza!"
- Na górze paryski szyk, a na dole… Nie uwierzycie w to, jak Iza Kuna wyszła na ulicę!