Umiesz pływać?
Rozumiem, że pytanie dotyczy pokonywania basenu wpław? Tak, umiem pływać, ale bardzo nie lubię tego treningu.
Treningu?
Owszem, to jest najgorsza aktywność na zajęciach, której po prostu nie znoszę. W przeciwieństwie do pływania kajakiem, które wprost uwielbiam. Przemieszczam się wpław w miarę OK., ale na tle naszej reprezentacji na pewno nie bryluję. Wkładam mnóstwo sił i „stoję w miejscu”, a w kajaku jest zupełnie odwrotnie. Ale jestem w stanie to zaakceptować.
Mam rozumieć, że karty pływackiej nie masz?
No nie, nie mam.
Pamiętasz dzieciństwo?
Pewnie, że pamiętam. Były i lalki, i samochodziki i robienie garaży z piasku. Wychowywałam się na placu przed blokiem razem z chłopcami. Zawsze byłam bardzo aktywnym dzieckiem.
Jak taka typowa dziewczynka, bawiąca się w sumie jeszcze niedawno z rówieśnikami na podwórku trafiła do wielkiego sportu?
Dużo czasu spędzałam na powietrzu. Marzyłam o przygodzie ze sportem. Padło na kajaki, gdyż mieszkałam na osiedlu blisko Jeziora Paprocańskiego w Tychach. Pewnego dnia, razem z grupą dziewczyn poszłyśmy na przystań kajakową. Był marzec, a więc warunki pogodowe nie były zbyt sprzyjający. Nawet na początku starałam się to ukrywać przed rodzicami. Byłam trochę chorowitym dzieckiem i bałam się, że jak mama dowie się, że pływam kajakiem na środku jeziora i jest możliwość wywrotki - co w tym sporcie zdarza się - to zwyczajnie mi zabroni. W końcu, po kilku treningach musiałam się przyznać, co robię - przecież była wymagana zgoda rodziców, trzeba była zapłacić licencję. Nigdy nie sądziłam, że kajakarstwo wypełni niemal całe moje życie.
Jesteś jedynaczką?
Nie, mam osiem lat starszą siostrę, ale nigdy nie trenowała. Jestem jedyną w rodzinie, która wpadła w sidła sportu.
Tychy to piłkarze - Bartosz Karwan, Jakub Kiwior, Arkadiusz Milik, Jakub Świerczok, Szymon Żurkowski, hokeista Krzysztof Oliwa, czy lekkoatleci Witold Bańka i Dawid Tomala… Co szczególnego jest w tym mieście, że wywodzi się z niego tylu dobrych sportowców? A może to przypadek?
W ogóle ludzie ze Śląska są bardzo pracowici, porządni i oddani swoim profesjom. Na to wskazują te nazwiska. Choć może jest tu i jakaś energia pozytywna dla sportowego rozwoju dzieci i młodzieży.
Czujesz się Ślązaczką?
No już tak coraz mniej… Ale, tak, tu się urodziłam i wychowałam. Wartości wyniesione z domu zostają na zawsze. Zawsze mówiłam o sobie żartobliwie „taka baba ze Śląska”.
Mówisz gwarą?
Już coraz mniej. Jeszcze jak chodziłam do SMS w Wałczu to trochę zaciągałam, ale teraz już w zasadzie nie.
Kajakarstwo to głównie praca rękami czy nogami?
Głową! Oczywiście pracuje całe ciało, musi być pełna synchronizacja. Ręce i nogi możemy wytrenować, ale najważniejszy jest mental.
Pani „chorąża”?
Chorąży…
… który zawsze zdąży, ale pytam o Igrzyska XXXII Olimpiady. Tobie bliższa powinna być chyba wersja chorąża… Podczas ceremonii zamknięcia igrzysk w Tokio pełniłaś właśnie taką funkcję w reprezentacji Polski.
To było dla mnie wielkie wyróżnienie, chwila, której się nie zapomina. Tym bardziej, że podczas wszystkich moich startów na igrzyskach nigdy nie byłam na ceremonii otwarcia. Sportowcy mają jeden cel - start. Na nim się skupiają. Naprawdę, nie mamy czasu na inne rzeczy. Zresztą w Tokio była to też tylko namiastka, już bez kibiców, trudno było poczuć atmosferę olimpijską. Poza tym pamiętajmy, że były to czasy „covidowe”, więc igrzyska rozgrywane w pandemii też były odmienne. Dlatego chciałabym to przeżyć jeszcze raz.
Z kim pływało się najlepiej? Pytam retrospektywnie.
Zawsze pływa się najlepiej z zawodniczką zaangażowaną tak mocno, jak ja. Z sercem i miłością do treningów, do rywalizacji oraz gotową codziennego obcowania ze sobą. Zawsze tworzyłam osady z takimi osobami.
Co sądzisz o formule miksta w kajakarstwie?
Działacze już zadbali, żeby urozmaicać naszą dyscyplinę. Nie jest wcale wykluczone, że już wkrótce zobaczymy taką rywalizację na igrzyskach olimpijskich. Na razie jest to zabawa, a ja jestem już nastawiona na konkretne działania i cele. Jestem zawodniczką do zadań specjalnych. Myślę, że moi trenerzy nie byliby zachwyceni ściganiem się w mikstach. Natomiast ja - nie mówię: „nie”!
Od kilku miesięcy Karolina Naja jest ambasadorem Energa SA z Grupy Orlen. Co to oznacza w praktyce?
Stworzenie realnych możliwości na kolejny udany start na igrzyskach olimpijskich. Nie oszukujmy się - czas ucieka, a mnie wciąż brakuje tego jednego, cennego trofeum… Złotego medalu olimpijskiego. Presja jest bardzo duża, ale zdążyłam się już do niej przyzwyczaić. Oczywiście, cieszę się, że zostałam obdarzona wsparciem takiego sponsora. Dzięki temu moja kariera wciąż się rozwija. Współpraca z tak potężną i prestiżową firmą stanowi dodatkowe wsparcie dla mnie jako sportowca wyczynowego, który przez długie lata reprezentuje Polskę na arenie międzynarodowej. Ta współpraca pomoże też popularyzować moją dyscyplinę sportu czyli kajakarstwo klasyczne. Mam nadzieję, że dzięki niej zapiszę kolejne piękne karty w historii polskiego sportu.
W grudniu 6 lat skończy twój synek, Mieczysław. Jak trudno połączyć macierzyństwo z wyczynowym uprawianiem sportu?
To była świadoma, w pełni przemyślana decyzja, wynikająca z sytuacji życiowej. Bez żadnych kalkulacji. Miałam 16 lat, kiedy wyjechałam do szkoły Mistrzostwa Sportowego w Wałczu. Przez dziesięć lat ciężki trening, zgrupowania, starty, nowe cele. Stworzyłam związek, od początku marząc o rodzinie. Bo w życiu liczy się nie tylko sport, ale i życie prywatne. A macierzyństwo to wartość sama w sobie. Gdy miałam 26 lat, podjęliśmy decyzję o powiększeniu rodziny. Nie myślałam, co będzie dalej z karierą, miałam już w gablocie dwa medale olimpijskie. I uznałam, że to jest ten najlepszy czas, aby zostać mamą. Wyjątkowy moment w moim życiu. Wszystko nabrało innego znaczenia. W każdym obszarze życia daję ze siebie 100 procent, i jestem spełnioną kobietą oraz sportowcem. Nie patrzę w kategoriach zysków i strat.
A’propos zysków i strat. Kiedy ostatni raz byliście jako rodzina na klasycznych wakacjach – z parawanem i parasolem na plaży?
We wrześniu ubiegłego roku, zaraz po zakończeniu sezonu. Wtedy mamy czas już tylko dla siebie. To były nasze pierwsze wspólne, rodzinne wakacje za granicą, w Turcji. Jesteśmy takimi ludźmi, którzy wszędzie są szczęśliwi, jeśli są razem. Nieważne, czy to miejskie plaże, las, spacery, czy wycieczki rowerowe. Dla nas najważniejsze, aby po prostu być razem.
Jakie jest twoje wymarzone miejsce na ziemi - Seszele, Karaiby, a może dzika Afryka?
Las i namiot. I towarzystwo najbliższych.
Od 2021 roku jesteś żołnierką zawodową Wojska Polskiego. Co to oznacza w praktyce?
Sport ładnie łączy się ze służbami mundurowymi. Podobnie, jak z dresem. To dla mnie połączenie cech patriotycznych, które ma się w swoim serduchu. I sprawa bardzo naturalna. Zawsze z orzełkiem na piersi – i jako sportowiec, i jako żołnierz.
Skoro mowa o armii, to najbardziej kojarzy ci się z kuchnią polową, kantyną czy jednak z poligonem i z karabinem na ramieniu?
Wszędzie się odnajdę! Przecież jestem do zadań specjalnych.
Sport
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Wielki powrót Ireny Santor na salony! Wszyscy patrzyli tylko na nią | ZDJĘCIA
- Pogrzeb Jadwigi Barańskiej w USA. Poruszające sceny na cmentarzu | ZDJĘCIA
- Gojdź ocenił nową twarz Edyty Górniak. Wali prosto z mostu: "Niech zmieni lekarza!"
- Na górze paryski szyk, a na dole… Nie uwierzycie w to, jak Iza Kuna wyszła na ulicę!