„Moi rodzice nie chcą opuścić Ukrainy – tam się urodzili, tam będą umierać.” Poruszająca rozmowa z Olgą Oszal, Ukrainką mieszkającą w Polsce

Katarzyna Dębek
Kiedy Rosja zaatakowała Ukrainę była przerażona, bo w  jej kraju ojczystym są jej najbliżsi. Teraz za wszelką cenę stara się pomóc swoim rodakom.
Kiedy Rosja zaatakowała Ukrainę była przerażona, bo w jej kraju ojczystym są jej najbliżsi. Teraz za wszelką cenę stara się pomóc swoim rodakom. Olga Oszal
Olga Oszal mieszka w Krakowie, gdzie jest przewodnikiem turystycznym. Na Ukrainie są jej rodzice, którzy nie myślą o wyjeździe z kraju. Rozmawiamy z nią o jej uczuciach i o sytuacji jej najbliższych w państwie, w którym trwa okrutna wojna.

Co sprawiło, że zdecydowałaś się na przeprowadzkę do Polski?
Do Polski przyjechałam studiować. Ten kraj wybrałam nie tylko ze względu na chęć kształcenia się, ale także dlatego, że mam polskie korzenie. Obecnie mieszkam w Krakowie, gdzie mam swoją firmę i jestem przewodnikiem turystycznym.

Już od jakiegoś czasu media mówiły, że Rosja chce zaatakować Ukrainę. Świat z niepokojem przyglądał się sytuacji. Sądziłaś, że dojdzie do tak agresywnej inwazji Rosji na Ukrainę?
Nie wierzyłam, że Rosja zaatakuje Ukrainę. Jeszcze dzień przed wkroczeniem wojsk na tereny ukraińskie byłam spokojna. Jakiś miesiąc temu rozmawiałam z rodzicami, którzy mieszkają na Ukrainie i pytałam o bieżącą sytuację. Oni sami mówili, że wszystko jest pod kontrolą i że u nich wszystko jest w porządku, że niepokojące sytuacje są tylko na wschodzie kraju.

Kto z twojej rodziny, oprócz rodziców, jest nadal na Ukrainie?
Na Ukrainie oprócz rodziców, jest wielu członków mojej rodziny – siostra i jej mąż, którzy pracują jako wojskowi, ich syn, który ma 19 lat i jest w Akademii Wojskowej w Charkowie. Kuzynostwo, które traktuję jak rodzeństwo. Koledzy i przyjaciele, którzy pomogli mi rozwijać mój interes w Krakowie. Wszystkie te osoby są mi bardzo bliskie.

Jeśli masz kontakt z osobami, które żyją na Ukrainie, co mówią o sytuacji swojej i kraju? Jak radzą sobie w tych bardzo trudnych warunkach? Czy widzą szansę na szybkie zakończenie działań wojennych?
Ja i bliskie mi osoby, które są na Ukrainie miały nadzieję, na szybkie zakończenie wojny, jednak coraz bardziej się przekonujemy, że do tego nie dojdzie. Pokładaliśmy nadzieje i wierzyliśmy, że restrykcje nakładane przez Zachód sprawią, że bombardowania ucichną i że dojdzie do jakichś negocjacji. Nie spodziewamy się, że ta działania wojenne szybko się skończą.

Czy są zabezpieczeni pod względem finansowym, pod kątem środków medycznych, jedzenia czy dostępu do mediów?
Pod względem finansowym my na Ukrainie zawsze mamy coś odłożone na czarną godzinę. Jednak z tego co wiem, dużo moich rodaków zaczęło wypłacać gotówkę z bankomatów. Pod kątem medycznym odczuwam duży niepokój, bo mój tata ma problemy zdrowotne – choruje na miażdżycę, miał stopę cukrzycową operowaną w Polsce. Zazwyczaj to ja zabezpieczałam go w medykamenty, ale teraz nie ma takiej możliwości, abym je przesłała do taty. Jeżeli chodzi o sklepy i jedzenie, to zaczyna powoli brakować podstawowych produktów. Obiecano je dowieźć, ale ceny poszły znacznie do góry. Niestety, jak to się mówi po rosyjsku: wojna jest dla jednych jak macocha, dla innych jak matka rodzona. Niestety takie sytuacje się zdarzają, w związku z tym apeluję do tych, którzy na takim nieszczęściu chcą zarobić, aby poszli po rozum do głowy. Aby zaczęli myśleć również o osobach, które żyją obok nich.

Jeżeli chodzi o dostęp do mediów, to na chwilę obecną to wszystko jest. Co prawda występują cykliczne przerwy w dostawie prądu, ale generalnie wszystko działa. Jednak jest to sytuacja nie do przewidzenia i wszystko może się zmienić. Podczas rozmowy ze znajomymi, którzy byli blisko przejść granicznych, występowały zakłócenia i brak dostępu do Internetu, wówczas staraliśmy się kontaktować telefonicznie. Wiadomo, że wiąże się to z dużymi opłatami, ale w tej sytuacji ma to małe znaczenie.

Patrząc na to, że sama dwadzieścia lat temu opuściłaś Ukrainę, rozważacie z rodzicami możliwość ściągnięcia ich do Polski?
Moi rodzice mieszkają w takim miejscu, gdzie słychać syreny alarmowe. W ich bloku jest piwnica, w której mogliby się schować, ale prawdopodobnie tata się przeziębił i ma koronawirusa. Oczywiście staram się im pomóc i zorganizować opiekę medyczną, ale jest ciężko. Dla nich trudnością jest schowanie się w tej piwnicy, więc siedzą w swoim mieszkaniu. Rozważałam wielokrotnie ściągnięcie ich do Polski, ale oni mają po 70 lat. Na Ukrainie jest ich życie, rodzina, znajomi, działka. Jak to się mówi - starych drzew się nie przesadza. Jak przyjeżdżali do mnie na 2-3 miesiące na zimę, staraliśmy się ich zatrzymać na dłużej, jednak gdy się robiło cieplej, chcieli wracać do siebie, do swojego mieszkania. Teraz to oni nawet nie chcą słyszeć o opuszczeniu kraju. Powiedzieli mi, że tam się urodzili i tam będą umierać. Tam są groby ich rodziców, to jest ich ziemia.

A jakie nastroje panują wśród osób z młodszego pokolenia Ukraińców, którzy są tam, na miejscu? Planują wyjazd, czy pozostanie w kraju?
To jest ciężko określić. Znam osoby, które opuszczają Ukrainę, jak i te które tam zostają, a są także i tacy, którzy wracają z Niemiec, Polski i całej Europy, po to aby chronić swoje rodziny, bliskich, domy i ojczyznę.

Ty jesteś w Polsce. Czy jest coś, co mogłabyś zrobić, aby pomóc swoim rodakom?
Tak jestem w Polsce i działam bardzo aktywnie, na tyle ile mogę. Poszukuje mieszkań, zgłosiłam się jako tłumacz. Tam, gdzie będą potrzebna, to się stawię.

Jak myślisz, jaka pomoc lub jakie działania Polaków byłyby ważne dla Ukraińców? Co możemy zrobić, żeby pokazać naszą solidarność?
W tej chwili Polska chyba najbardziej udziela się w sprawie Ukrainy. Myślę, że moi rodacy to doceniają. Dużo moich znajomych o tym mi mówiło i dziękują za modlitwę, za wsparcie, dobre słowo. Znam polskie rodziny, które przyjęły pod swój dach wielu Ukraińców, znam osoby, firmy, fundacje, które dowożą jedzenie, chemię i inne potrzebne produkty. Także dziękuję bardzo, każda nawet taka najdrobniejsza rzecz się liczy.

Jakie słowa chciałabyś przekazać Ukraińcom?
Słowami tego nie da się określić. Nie wiem. Aby się trzymali i nie poddawali się. Jest mi naprawdę ciężko im coś przekazać, bo człowiek przestaje się w takim momencie się kontrolować i racjonalnie myśleć. Część ludzi z pewnością stanie do broni, ale mam taką małą iskierkę nadziei, że to się skończy, że to tylko zły sen.

Wszystkim Ukraińcom, którzy są teraz na terytorium kraju, jak również i poza jego granicami, chciałam przekazać jedno: nieważne, w jakim języku mówimy ukraińskim, rosyjskim czy innym. Nieważne, jakie mamy poglądy polityczne (wiem, że politycy nie napawają nas nadzieją przez ostatnie lata, nie mówiąc o najbogatszych, którzy uciekli z Ukrainy prywatnymi samolotami) wspierajmy się nawzajem. Wspierajmy nasze kobiety, dzieci, naszych wojskowych. Organizujmy pomoc - nawet najmniejszy gest, nawet to, że pojedziesz samochodem coś załatwić, zbierzesz jakąś rodzinę do siebie, wpłacisz pieniądze, podzielisz się ubraniem, nam to pomoże przetrwać ten trudny czas, wiec wspierajmy się!

Dziękuję Ci za rozmowę

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kobieta

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na stronakobiet.pl Strona Kobiet