Wiele par czeka na rozwód dłużej niż rok
Jak poinformował Dziennik Gazeta Prawna, Ministerstwo Sprawiedliwości wycofuje się z wprowadzenia procedur, które wydłużyłyby postępowanie rozwodowe. Planowane rozwiązania utrudniłyby życie osobom, które nie chcą żyć dalej w związku małżeńskim. Novum wobec obecnie obowiązującej litery prawa miało stanowić postępowanie informacyjne. Jeżeli propozycja weszłaby w życie, powinno ono poprzedzać złożenie wniosku o rozwód. Dodatkowa procedura miała trwać minimum miesiąc, a zmian, które wydłużyłyby i tak już czasochłonny proces rozwodowy ,byłoby jeszcze więcej.
Wystąpienie w sądzie o rozwód stanowi zaledwie wierzchołek góry lodowej. Na wyznaczenie terminu rozprawy rozwodowej trzeba długo czekać, chociaż trudno jednoznacznie wskazać, ile może wynosić czas oczekiwania. Jak wyjaśnia adw. Karolina Karlińska-Markiewicz, „wszystko zależy od obłożenia sądu, który rozpatruje sprawę, oraz szeregu innych okoliczności”. Przykładowo w Warszawie na pierwszą rozprawę czeka się średnio 9 miesięcy od momentu złożenia pozwu o rozwód.
Jednak takich rozpraw może być więcej, a proces rozwodowy może się wydłużyć. Najszybciej dochodzi do rozwodu małżonków, którzy: rozstają się w zgodzie, są bezdzietni lub szybko doszli do porozumienia w kwestiach związanych z opieką nad niepełnoletnimi dziećmi. W takim przypadku może wystarczyć jedna rozprawa.
Sytuacja komplikuje się, jeżeli sąd musi orzec o winie jednego z małżonków, a także kiedy strony weszły w spór o dzieci. W takiej sytuacji sąd musi zapoznać się z materiałem dowodowym, więc na jednej rozprawie się nie kończy. Jak zauważa adw. Karolina Karlińska-Markiewicz, „najbardziej wymagające, złożone postępowania mogą trwać nawet kilka lat”.
Jaki byłby przebieg postępowania informacyjnego?
Poprosiliśmy ekspertki, aby wytłumaczyły naszym czytelniczkom, na czym polegapostępowanie informacyjne oraz jakie konsekwencje mogłyby przynieść wszystkie zmiany w rozwodach szykowane przez resort sprawiedliwości.
– Celem postępowania informacyjnego jest troska o dobro małoletnich dzieci stron rozwodu. Zgodnie z projektem przeprowadza się je w sytuacji, gdy małżonkowie posiadają potomstwo, aby ich pogodzić. Jeśli rozpad pożycia jest już zupełny i trwały oraz nie ma żadnej możliwości uratowania małżeństwa – można zawrzeć ugodę, którą wypracują małżonkowie celem uregulowania kwestii sprawowania władzy rodzicielskiej, utrzymywania kontaktów z małoletnimi oraz alimentacji – tłumaczy Stronie Kobiet adw. Karolina Karlińska-Markiewicz z Kancelarii Adwokackiej.
W proces mógłby zostać zaangażowany pracownik sądu, ale nie profesjonalny coach, psycholog czy mediator. Do prowadzenia takiego postępowania byłby uprawniony także urzędnik sądowy.
– Zgodnie z proponowanymi zmianami spotkanie informacyjne mogłyby prowadzić następujące osoby: sędzia, referendarz sądowy, asystent sędziego, stały mediator lub urzędnik sądowy. W wyznaczonym terminie osoba prowadząca spotkanie miałaby obowiązek przekazania małżonkom informacji o skutkach rozwodu, odnoszących się osobiście do stron oraz ich dzieci, a także pouczyłaby o możliwych działaniach celem odbudowy małżeństwa, a gdy jest to niemożliwe – zawarcia ugody – wyjaśnia adw. Karolina Karlińska-Markiewicz.
Jaki byłby wpływ postępowania informacyjnego na sytuację kobiet?
Można zastanawiać się nad kompetencjami osoby prowadzącej postępowanie informacyjne oraz nad zasadnością komplikowania i tak niekiedy bardzo złożonych spraw rozwodowych. Ponadto obowiązkowe postępowanie informacyjne mogłoby pogorszyć sytuację kobiet, które żyją w przemocowych związkach.
– Moim zdaniem postępowanie informacyjne przy rozwodzie jest zbędne. Jego idea niesie za sobą wiele niedociągnięć, które w praktyce mogą przynieść więcej szkody niż pożytku – dodaje ekspertka.
O ewentualnych negatywnych skutkach wprowadzenia postępowanie informacyjnego opowiedziała nam Joanna Gzyra-Iskandar z Centrum Praw Kobiet.
– Postępowanie informacyjne [...] jest de facto postępowaniem mediacyjnym. W praktyce oznacza niepotrzebne wydłużenie procesu rozwodowego, co dla kobiet doświadczających przemocy w małżeństwie jest szczególnie groźne. Światowe badania pokazują, że okres rozwodu czy odchodzenia z przemocowego związku stanowi dla osób doświadczających przemocy czas wyjątkowego zagrożenia: eskalacji przemocy, a nawet zabójstwa z rąk męża. Sprawca przemocy jest bowiem gotów sięgnąć po najdalej idące środki, aby nie utracić kontroli i władzy nad swoją ofiarą – ostrzega ekspertka z Centrum Praw Kobiet. – Procedura rozwodowa powinna być maksymalnie uproszczona, a państwo powinno zapewniać wsparcie i bezpieczeństwo kobiecie szczególnie narażonej na przemoc w tym czasie – dodaje ekspertka.
Centrum Praw Kobiet nagłaśniało zagrożenia, z jakimi wiąże się mieszkanie pod jednym dachem z tzw. katem, w kampanii społecznej STOP Kobietobójstwu. Pisaliśmy o tej inicjatywie na Stronie Kobiet.
Jak postępowanie informacyjne przełożyłoby się na bezpieczeństwo kobiet doświadczająch przemocy?
Jednym z głównym zarzutów pojawiających się pod propozycją wprowadzenia postępowania informacyjnego było wydłużenie i tak już długo trwającego procesu sądowego. Takie przepisy stawiałyby w niekorzystnej sytuacji zwłaszcza osoby doświadczające przemocy domowej, dla których każdy dodatkowy dzień spędzony pod jednym dachem z oprawcą wiąże się z dodatkowym cierpieniem, a niekiedy nawet z zagrożeniem dla życia.
– Kwestie problematyczne to przede wszystkim: wydłużenie trwania i tak już długiego postępowania. Dodatkowo, w przypadku gdy strony nie doszłyby do porozumienia w postępowaniu informacyjnym, konieczne będzie także wydanie postanowienia, które je umorzy, a następnie trzeba będzie czekać na jego uprawomocnienie. Kolejne niedociągnięcie stanowi brak przewidzianego zabezpieczenia alimentów na małoletnie dzieci oraz kontaktów z rodzicem, z którym dziecko nie mieszka. Do tego dochodzi ewentualny brak odpowiedniego przygotowania czy kompetencji osoby odpowiadającej za przeprowadzenie takiego postępowania – wylicza adw. Karolina Karlińska-Markiewicz. – Intencje i motywy ustawodawcy w tym zakresie są co do zasady pozytywne, jednak uregulowania te mogą w praktyce być szkodliwe – podkreśla ekspertka.
Na czym polegałoby spotkanie mediacyjne?
Kolejną rozważaną zmianą było wprowadzenie obowiązku proponowania przez sąd bezpłatnego spotkania mediacyjnego w przypadku rodzin z nieletnimi dziećmi. Adwokat Karolina Karlińska-Markiewicz uważa takie zmiany za zbędne, ponieważ już teraz sędzia może skierować małżonków na mediacje.
– W mojej opinii również jest to zdecydowanie zbyteczne. Sama idea mediacji w małżeństwie jest jak najbardziej pozytywną instytucją. Jeśli istnieją jakiekolwiek szanse na pojednanie i odbudowę relacji – warto z takiej możliwości skorzystać. Jednak taka możliwość już istnieje w obowiązującym prawie. Jeśli pojawia się realna szansa na uratowanie małżeństwa – wówczas sąd może skierować strony na mediację na każdym etapie postępowania rozwodowego. Podczas mediacji małżonkowie mogą ustalić także kwestie związane z alimentami czy opieką nad dzieckiem – przypomina adw. Karolina Karlińska-Markiewicz.
Obowiązek proponowania przez sąd mediacji rodzicom nieletnich dzieci niesie ze sobą zagrożenie dla kobiet żyjących w przemocowych związkach.Według Joanny Gzyry-Iskandar z Centrum Praw Kobiet może nawet prowadzić do nasilenia przemocy domowej, co niesie ze sobą zagrożenie dla zdrowia i życia kobiety oraz dzieci.
– Patrząc z perspektywy organizacji, która od 27 lat pomaga kobietom doświadczającym przemocy, dostrzegamy w tym rozwiązaniu szczególne zagrożenia. Zabezpieczenia, które zakłada projekt ustawy, są niewystarczające – mediować nie musieliby małżonkowie, z których jedno ma wyrok za znęcanie się nad drugim. Tylko że w polskich realiach bardzo niewielu sprawców zostaje skazanych za swoje czyny. Zmuszanie przez państwo ofiary przemocy oraz jej dzieci, często również doświadczających przemocy, do tkwienia w przemocowym środowisku, jest narażeniem ich na bezpośrednie niebezpieczeństwo eskalacji przemocy. Nie przekonuje nas tłumaczenie, że te zmiany są podyktowane dobrem dzieci, które powinny się wychowywać w pełnej rodzinie. Dzieci potrzebują przede wszystkim stabilności i bezpieczeństwa – nie otrzymają ich, jeżeli w domu dochodzi do przemocy – podkreśla Joanna Gzyry-Iskandar.
Przepisy dotyczące rozwodów odbiłyby się na dzieciach
Adw. Karolina Karlińska-Markiewicz przyznaje, że rozumie ideę przyświecającą pomysłodawcom. Jak domniema, nowe przepisy miały stworzyć przestrzeń do pracy nad relacją tym osobom, które zbyt pochopnie postanowiły się rozwieść. Jednak w opinii adwokatki w praktyce rzadko mamy do czynienia z takimi przypadkami, a rozwód przeważnie jest wybierany jako środek ostateczny.
– Teoretycznie zamysłem projektowanych zmian jest uniknięcie impulsywnego podejmowania tak ważnych decyzji jak rozwód. Należy jednak mieć na uwadze, że najczęściej pozew rozwodowy składany jest wówczas, gdy nie ma cienia wątpliwości, że związek jest już nie do odratowania, a nawet jeśli takie działanie byłoby wynikiem impulsywnej decyzji – samo postępowanie, zwłaszcza z udziałem małoletnich dzieci, trwa długo. Oczekujący na wyznaczenie terminu rozprawy małżonkowie mają okazję zweryfikować, czy ich decyzja jest ostateczna – ocenia adw. Karolina Karlińska-Markiewicz.
W opinii ekspertki wprowadzenie zmian mogłyby przynieść efekt odwrotny od zamierzonego. Niewykluczone, że dzieci będą cierpieć przez miesiące spędzone w niepewności. Chociaż rozstanie rodziców zawsze jest dla nich bolesnym doświadczeniem, równie ciężkie może okazać się uwikłanie w trudną relację mamy i taty oraz brak jasności na temat tego, co będzie się działo później.
– Kluczowe jest to, że w związku z dodatkowym postępowaniem informacyjnym dzieci zostaną skazane na życie w stanie „zawieszenia” między rozwodem a małżeństwem rodziców. Długie oczekiwanie na decyzję sądu może być szkodliwe dla dzieci stron. Nie pozwala ono na zbudowanie poczucia bezpieczeństwa i pewności. Trwanie w takim stanie może wywołać u małoletnich dezorientację, dając im niekiedy złudne nadzieje, że rodzice jednak się pogodzą i będą razem – komentuje adw. Karolina Karlińska-Markiewicz.
Co ze zwrotem połowy opłaty za rozwód?
Aby rozpocząć sprawę rozwodową, należy uiścić opłatę sądową w kwocie 600 zł. Strony mogą ustalić między sobą, kto pokryje koszty tej inwestycji. W przypadku pozytywnego werdyktu istnieje jednak szansa na odzyskanie połowy tej kwoty. Aktualnie zwrot 50 proc. opłaty, która została naliczona od pozwu o rozwód lub separację jest możliwy, chociaż nie w każdej sytuacji. Połowę kwoty opłaty można odzyskać, jeżeli orzeczenie rozwodu lub separacji ma miejsce na zgodny wniosek stron, bez orzekania o winie. Trzeba jedynie poczekać, aż wyrok stanie się prawomocny.
Po zmianach nadal istniałaby możliwość refundacji połowy wniesionej opłaty za pozew rozwodowy, ale jedynie w przypadku separacji. Oznacza to, że z finansowego punktu widzenia rozwód stałby się mniej opłacalny niż separacja. To niekorzystna zmiana dla kobiet żyjących w ubóstwie i doświadczających przemocy ekonomicznej.
– W praktyce oznacza to, że mniej kobiet będzie mogło pozwolić sobie na rozwód, a więc dostępność rozwodu stanie się w pewnym wymiarze problemem ekonomicznym i klasowym. Z pewnością pogorszy to sytuację kobiet, które doświadczają przemocy ekonomicznej w małżeństwie lub żyją w ubóstwie. Nowe przepisy utrudnią im to odejście ze związku, z którego chcą się wyzwolić, a także zmniejszą często i tak bardzo ograniczone środki, którymi dysponują na zaspokojenie swoich podstawowych potrzeb – wskazuje Joanna Gzyra-Iskandar.
Zmianę oceniła również negatywnie adw. Karolina Karlińska-Markiewicz. Ekspertka uważa, że refundacje miały zostać zróżnicowane, aby zniechęcić Polaków do rozwodów.
– Uważam tę zmianę za negatywną. Powody rozwodu są różne, niekiedy niezawinione i motywowane wygaśnięciem uczucia. Należy jednak pamiętać, że rozwód jest prawem obywateli. Nie widzę powodu, aby osoby, które nie odnalazły szczęścia w małżeństwie i chcą je zakończyć, miałyby ponosić w związku z tym wyższe koszty. Takie przepisy można zinterpretować jako „straszak” przed rozwodami oraz pewnego rodzaju nierówne traktowanie i piętnowanie osób, które chcą się rozwieść – podkreśla adw. Karolina Karlińska-Markiewicz.
W opinii ekspertki najbardziej potrzebną zmianą w kwestii spraw rozwodowych jest skrócenie czasu trwania postępowań. Według niej w sądach brakuje sędziów, a zmiany zmierzające do poprawy tego stanu rzeczy pozwoliłyby odciążyć przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości. Ekspertka przypomina, że już teraz sędziowie mają problem ze zbyt dużym obłożeniem sprawami oraz obszernością akt, czego efektem bywa „problem niewystarczająco wnikliwej analizy materiału dowodowego, dokonywanej przez sędziów”. Adw. Karolina Karlińska-Markiewicz uważa, że „szybsze wyznaczanie terminów rozpraw skutkowałoby skróceniem czasu trwania spraw o rozwód”. Jak dodaje, takie procesy potrafią ciągnąć się latami i to właśnie jest czynnik, na który najczęściej zwracają uwagę klienci i klientki jej kancelarii.