Żona nigdy nie podnieci męża tak, jak prostytutka

Robert Migdał
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne Pixabay
Cały czas istnieje taki stereotyp, że my mężczyźni jesteśmy terminatorami seksualnymi. I że „zawsze musimy”, i że „zawsze nam się powinno chcieć”. Bardzo często postrzega się mężczyznę jak robota, któremu naciśnie się guziczek i będzie działał. To jest bardzo blokujące dla panów, ponieważ mężczyźni mają bardzo często problem z wyrażeniem swoich potrzeb. Często nie mają języka do wyrażania tych potrzeb i nie potrafią tego zwerbalizować. Ale jest też tak, że się obawiają, że jakieś ich zachowania będą uznane na przykład za przemocowe. Bo jeżeli kobieta powie mężczyźnie „chcę mieć orgazm, zrób mi dobrze” - to będzie wyzwolona. A jak mężczyzna powie „zrób mi dobrze ustami, bo tak chcę mieć orgazm” - to będzie szowinistyczną świnią - mów nam seksuolog i psychoterapeuta Michał Pozdał z Uniwersytetu SWPS. Czemu zdradzamy? Dlaczego lubimy oglądać filmy pornograficzne? Czy umiemy szczerze rozmawiać o swoich łóżkowych pragnieniach? I czy warto eksperymentować w seksie? O tym rozmawia z nim Robert Migdał.

Jak wygląda życie seksualne Polaków w 2018 roku?
Jesteśmy krajem bardzo zamkniętym na seksualność, na sferę seksualności, na rozmawianie o seksie.

A potrafimy o nim rozmawiać?
Nie potrafimy. A jak już rozmawiamy, to w sposób infantylny i robimy z tego ptaszki, boberki i całą resztę. Albo wulgaryzujemy seks, używając słów, które są obraźliwe, lub radzimy sobie w taki sposób, że traktujemy temat seksu tylko i wyłącznie z humorem, czyli w taki przaśny sposób, i rozmawiamy o seksie tylko i wyłącznie poprzez żarty. To wszystko pokazuje, że dla Polaków to cały czas jest temat tabu. Jako seksuolog, psychoterapeuta nie mam całego obrazu życia seksualnego Polaków, bo do mnie nie przychodzą osoby, które mają udane życie seksualne i chcą o nim opowiedzieć. Oczywiście pacjenci, którzy się zgłaszają z innymi problemami, czasami mówią o swoim życiu seksualnym, ale to są jednak przede wszystkim ludzie, którzy mają jakiś problem z seksem.

Kto do pana przychodzi?
I kobiety, i mężczyźni, w bardzo różnym wieku, z różnym wykształceniem, z różnym pochodzeniem, a wspólne jest to, że nie umieją rozmawiać o seksie. Bo kiedy pytam mężczyznę, z czym do mnie przychodzi, to on spuszcza wzrok i mówi, że „ma problemy, tam, na dole”. Albo przychodzi para dorosłych ludzi, po czterdziestce, i kobieta mówi, że największym problemem jest to, że „on cały czas marszczy ptaszka”.

Z czego to wynika, że nie umiemy normalnie, swobodnie rozmawiać o seksie?
To są przede wszystkim lata wychowania bez rzetelnej edukacji seksualnej, bez umiejętności nauczania, bez rozmawiania na te tematy. To jest dla mnie niebywałe, że gdy pracuję z młodymi ludźmi albo nawet ze studentami na pierwszym roku, to niekiedy, zanim zacznę prowadzić zajęcia z seksuologii, muszę z nimi zrobić zwyczajną lekcję tego, jak mamy rozmawiać. Jak się wyrażać. Bo ja im nie pozwalam mówić słów „dupa”, „cycki”, „kutas” i tak dalej. Bo to wszystko ma poprawne nazwy. A dlaczego tak się dzieje? Bo nikt wcześniej ich tego nie uczył. I nie ma dyskusji na ten temat, bo one są blokowane. Jesteśmy krajem, który jest nad wyraz zindoktrynizowany, jeśli chodzi o sferę seksualności, przez Kościół katolicki. Ta sfera jest maksymalnie hamowana. To jest niebywałe, że nawet podręczniki, które były dopuszczone do wychowania do życia w rodzinie, są podręcznikami, które są wręcz śmieszne i tragiczne zarazem. I to nie jest tak, że te podręczniki zaakceptowała obecna ekipa rządząca - poprzednia, i jeszcze poprzednia też. One też bały się temu przeciwstawić i bały się uczenia o seksie w normalny, zwyczajny, naturalny sposób. Bały się powiedzieć: „My chcemy mieć edukację seksualną w szkołach”. I w związku z tym brak takiego wychowania w otwartości, w umiejętnym rozmawianiu, brak wzorców, brak edukacji, informacji na ten temat powodują zamknięcie na temat seksu.

A z drugiej strony, jesteśmy w czołówce krajów oglądających pornografię.
Ogromnie dużo ludzi ogląda w Polsce pornografię - pokazują to statystyki stron pornograficznych. Myślę, że większość mężczyzn w Polsce ogląda pornografię.

Dlaczego?
Nie szukałbym tu żadnego drugiego dna. Po prostu zarówno dla mnie, jak i dla pana oglądanie pornografii jest po prostu bardzo przyjemne. Jesteśmy mężczyznami, mamy tak skonstruowane mózgi, że oglądanie pornografii, te bodźce, które my oglądamy, powodują, że w naszych mózgach wytwarza się coraz więcej dopaminy, czyli zalewa nas przyjemność.

Kobiety też oglądają pornografię.
Oczywiście, i to dla nich też jest przyjemne, jakkolwiek zwracają uwagę na inne rzeczy. Według badań, kobiety bardziej interesują fabuła i historia w filmie pornograficznym, kontekst erotyczny i klimat tego, co się dzieje. A mężczyzn nie interesuje fabuła, kontekst emocjonalny, co było przed, co po - nas interesują bodźce: konkretna akcja. Bo to bodźce nas podniecają.

I dlatego nadal w wielu warsztatach samochodowych widzimy porozwieszane plakaty z nagimi paniami?

Ale również w gabinetach lekarskich. Ostatnio widziałem kalendarz z nagimi paniami w poczekalni u laryngologa. Powiem prosto: dlatego że nie mamy odpowiedniej edukacji seksualnej, buractwo się szerzy. My nie jesteśmy nauczeni kultury rozmawiania o cielesności, ale i traktowania cielesności w sposób normalny. Wystarczy spojrzeć na akcję #metoo. W krajach zachodnich ta sprawa jest traktowana na zupełnie innym, wyższym poziomie niż u nas. My, mówiąc o molestowaniu, o tym problemie, jesteśmy sto lat za nimi.

Mówi pan, że nie potrafimy rozmawiać o seksie, o naszej seksualności z obcymi ludźmi. A jak to jest z takimi rozmowami w relacjach z bliskimi, domowych, z ukochaną osobą? Jesteśmy bardziej otwarci? Szczerze mówimy o swoich oczekiwaniach? Pragnieniach?
Rzeczywiście to się zmienia, ale tylko jeśli chodzi o kobiety. To one coraz bardziej mówią o swoich potrzebach. I myślę - bez ironii - że ta cała pop-psychologia: poradniki, gazety, programy telewizyjne i w internecie - to zrobiło lata dobrej roboty i dobrej edukacji seksualnej. Kobiety wiedzą, że mają swoje pragnienia seksualne, że mogą je wyrażać, że to jest i powinno być dla nich ważne, że mają prawo się domagać zaspokajania swoich potrzeb, że mają prawo do orgazmu, do masturbacji.

Wielu się śmieje z tej pop-psychologii.
A ja uważam, że media robią świetną robotę. Kiedyś prowadziłem warsztaty z kobietami po 65. roku życia. I one mi powiedziały, że o podpaskach i tamponach dowiedziały się, nauczyły się z nich korzystać, z reklam telewizyjnych. To było dla mnie niebywałe. A my psioczyliśmy na te reklamy, śmialiśmy się z nich, tymczasem okazuje się, że one zrobiły świetną robotę.

Z drugiej strony mamy mężczyznę...
Cały czas istnieje taki stereotyp, że my jesteśmy terminatorami seksualnymi. I że „zawsze musimy”, i że „zawsze nam się powinno chcieć”, i że zawsze będziemy mieli erekcję, i że właściwie jesteśmy wyłączeni z emocji. Bardzo często postrzega się mężczyznę jak robota, któremu naciśnie się guziczek i będzie działał. I myślę, że to jest bardzo blokujące dla panów, ponieważ mężczyźni mają bardzo często problem z wyrażeniem swoich potrzeb. Często nie mają języka do wyrażania tych potrzeb i nie potrafią tego zwerbalizować. Ale jest też tak, że się obawiają, że jakieś ich zachowania będą uznane na przykład za przemocowe. Bo kontekst sytuacji jest taki, że jeżeli kobieta powie mężczyźnie „chcę mieć orgazm, zrób mi dobrze” - to będzie wyzwolona. A jak mężczyzna powie „zrób mi dobrze ustami, bo tak chcę mieć orgazm” - to będzie szowinistyczną świnią. Tak, mniej więcej, często jest to postrzegane.

I dlatego wielu mężczyzn blokuje się ze swoimi pragnieniami? Nie mówi o nich?
Poza tym jest coś takiego jak bardzo silna rama męskości, podszyta lękiem homoseksualnym, że mężczyzna pewnych rzeczy w seksie nie powinien robić. Bo jeśli mężczyznę podniecają okolice prostaty albo gryzienie jego sutków, to tak, jak słyszałem wielokrotnie: „Wie pan, to jest takie pedalskie, jak ja mam to powiedzieć kobiecie?”. Mężczyźni mają jeszcze dużo pracy przed sobą, nad sobą. Ale to się zmienia, na przykład w pokoleniu chłopaków, którzy mają 20 i 20 parę lat, jest zupełnie inaczej. Oni mówią jasno i wyraźnie o swoich pragnieniach, wyrażają je. Słyszę, że taki jeden z drugim zerwał z dziewczyną, umówił się z drugą na randkę, poszedł z nią do domu napić się kawy. Ona nagle zaczęła do niego startować, chciała się z nim przespać, a on do niej mówi: „Przestań, daj spokój, ja dopiero zerwałem, nie jestem w stanie teraz z tobą uprawiać seksu. Mój penis to nie jest różdżka”. Mężczyźni się zmieniają, ale nie wszyscy.

Ta otwartość na seks, na rozmawianie przychodzi do nas z Zachodu: z Europy, z USA? Masowa kultura je kształtuje?
Wzorce zachowań czerpiemy z amerykańskich filmów, seriali. Bo przecież oglądamy ich całą masę. A seks, związki damsko-męskie są bardzo dobrym tematem seriali. Seksu jest w nich pełno, ten seks jest różny. Ludzie w tych filmach rozmawiają o seksie - to nas bardzo kształci, modeluje w tych sprawach. Popkultura robi bardzo fajną robotę w naszej edukacji. Maria Sadowska zrobiła genialną robotę swoim filmem „Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej”. Psioczymy też na „50 twarzy Greya” - bo może rzeczywiście nie jest to wybitne dzieło literackie i filmowe, ale Grey zrobił kupę dobrej roboty: mądrzy i wysnobowani będą mnie opluwać za to, co mówię, ale przychodzą do mnie do gabinetu ludzie i mówią: „Byłem, byłam na tym filmie i wiem, że ja chcę inaczej, że chcę spróbować czegoś nowego”. Znam pary, które były na Greyu w kinie i potem miały najlepszy seks w życiu. I nie chodzi wcale o to, że trzeba się od razu wiązać sznurkami i linkami… Po prostu oni chcieli spróbować czegoś nowego w seksie. Bo pozwolili sobie np. na lekkie klapsy.

Czyli nie ma co się bać eksperymentowania w seksie?
Wytwory kultury popularnej nas do tego zachęcają. I nie ma w tym nic złego, że szukamy czegoś, co nam da przyjemność. Jesteśmy dorośli, mamy swój rozum, podejmujemy własne decyzje, i nawet w seksie mamy prawo do błędów, ale nie warto się bać próbować.

Bo jak mówiła moja babcia Jasia: „Cały w tym ambaras, żeby dwoje chciało naraz”.
Wielki seksuolog Kazimierz Imieliński pisał o normie partnerskiej. I to jest to, co mówiła pana babcia. Dwoje ludzi czegoś chce, na coś się godzi i to jest ich sprawa. A moja babcia mówiła: „Co komu do domu, jak chata nie jego”. I to właśnie o to chodzi: jeżeli dwie osoby mają ochotę robić, cokolwiek im się zechce, i nie wyrządzają sobie tym krzywdy, i ustalają, że w ten właśnie sposób będą sobie sprawiały przyjemność, to nikomu innemu nic do tego. To ich sprawa, co robią i jak to robią. I ta dwójka ludzi sama wyznacza sobie granice: co mogą przekraczać, a czego nie.

Niektórym jednak nie wystarcza to, co mają w domu, i szukają doznań poza nim, poza związkiem. Odwiedzają kluby go-go, domy publiczne. I to nie tylko panowie, ale też coraz częściej panie. Skąd to się bierze? Szukają czegoś, czego w domu nie mają? Na co w sferze seksu nie mogą sobie pozwolić we własnej sypialni?
Trzeba się pogodzić z tym, że wielu ludzi, choćby na rzęsach stawali, to ich partnerzy lub ich partnerki nie będą usatysfakcjonowani seksem, który mają w relacji, dlatego że po prostu będą potrzebowali cały czas nowych bodźców. Bo my byśmy chcieli postrzegać związek dwojga ludzi na takiej zasadzie, że są razem, w pewnym momencie się pobierają, i żyją długo i szczęśliwie, uprawiają radosny seks i jest cudownie. No, ale tak nie jest… To ideał. Mit. Wielu ludzi się zdradza, ludzie mają różne potrzeby. Związek może być bardzo udany, ale w kontekście seksualnym może być potwornie nudny.

I zaczyna się szukanie atrakcji poza związkiem.
No tak. Są też takie związki, które decydują się na to, że będą uprawiać seks poza związkiem. Są też oczywiście tacy ludzie, którzy mają problem z bliskością, trudno jest im budować stałą relację i nie mogą wytrzymać w stałej relacji, bo jest ona dla nich, z jakichś powodów, zagrażająca. To osoby, które często zdradzają, wdają się w romanse, jednak same też cierpią z tego powodu: mają poczucie winy, związki im się nie udają - są zostawiani, porzucani.

Niektórzy chodzą do domów publicznych, bo chcą seksu z kimś obcym, z kimś, kto da im to, czego nie da mąż/żona w domu… Liczą, że dostaną to coś, o co boją się szczerze poprosić w domu, od żony, od męża.
Mówi pan coś, w co byśmy chcieli wszyscy wierzyć. Jednak od mojej, praktycznej strony, to tak nie wygląda. Od praktycznej strony to jest tak, proszę pana, że żona nie będzie nigdy tak podniecać męża, jak to zrobi prostytutka. Bo to jest jego żona, do której ma cały bagaż emocjonalny, i widział ją już w różnych domowych sytuacjach, i jeśli ma on uprawiać jakiś „dirty sex”, to niezależnie czy jego żona ubierze się w jakieś skóry, ćwieki, będzie miała pejcze, to to nadal będzie matka jego dzieci, żona, która mu gotuje obiady. I ona po prostu jako ladacznica go nie będzie podniecać.

I dlatego szuka nowego podniecenia, innej przyjemności poza domem?
Tak. Bo żyjemy w czasach absolutnej gratyfikacji naszych własnych potrzeb. Żyjemy w takim świecie, w którym możemy absolutnie wszystko mieć. Że jeśli mamy na coś ochotę, chcemy czegoś, to to dostajemy. Bo mogę i mam do tego prawo. I dlatego trudno jest nam wytrzymywać frustracje. A wielu ludzi nie chce się frustrować i spełnia swoje zachcianki, pragnienia. Proszę zobaczyć, że już nawet dzieci są tak wychowywane, że wszystko mogą, że wszystko im się należy, że to, czego chcą - dostają. Mało granic się im stawia. W dorosłym życiu to się przenosi też na obszary seksualności. Ludzie sobie myślą: „chcę czegoś, chcę przyjemności, to dlaczego mam sobie odmawiać”. I to dotyczy zarówno mężczyzn, jak i kobiet. Rozmawiał Robert Migdał

Komentarze 38

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość

Ja mam jedno z drugim. Małżonkę poznałem jak pracowała jako prostytutka a dokładanie jako tirówka. Nie jest polką. Inne dziewczyny mnie nie pociągały. Miałem kontakty z dziewczynami z tej branży na zasadzie trochę innej. Praktycznie od pierwszego kontaktu żeśmy się sobie spodobali. Od bardzo wielu lat uważam że żeśmy się idealnie dobrali i jest żoną idealną pod każdym względem. W ten sposób chociaż mam żonę to i prostytutkę. Ale jak postanowiliśmy być razem to przestała pracować. Super dziewczyna.

G
Gość
U prostytutek nie masz blokady? To jesteś dewiantem seksualnym
P
Piotr
Mopim zdaniem lepszym sposobem jak wizyta u prostytutki jest zastosowanie iQman
N
Norbert
Ja wolałem zacząć od czegoś lżejszego więc wybrałem tabletki IQman .I muszę powiedzieć że tak dużej skuteczności się nie spodziewałem.Praktycznie mój problem została rozwiązany w niecałe trzy miesiące.
j
jan
W moim przypadku rewelacyjny efekt dało zastosowanie Iqman, w końcu erekcja jest taka jak powinna być. Teraz jestem wstanie zadowolic i kochanę i żone
H
Hubert
Moim zdaniem żoan jest też wstanie odpowiedznio zadzialać na faceta, szczególnie po tym jak zastosował IQman
a
abcd
To tylko w Świdnicy takie zboki mieszkają.
a
abcd
To tylko w Świdnicy takie zboki mieszkają.
a
ale
ze śmiechu
o
ok
No, ty masz siostrę, matkę, a córka twoja też pójdzie w ich ślady.
I
Igma
Lepiej jest mieć siostrę prostytutkę,
niż brata który kibicem
Śląska Wrocław jest.
I
Igma
Lepiej jest mieć siostre prostytutkę,
niż brata który kibicem
Śląska Wrocław jest.
J
Justi
Zajmę się Twoim mężem.... Pozdrowienia
z
zboczek
wrzuć Kamil jakąś fotke bo może nawet za darmo nie warto :)
K
Kate
Z tymi robaczki to do piachu. Żałośni decydenci bez poczucia humoru
Wróć na stronakobiet.pl Strona Kobiet