Było ciężko
Karolina wreszcie zaczyna cieszyć się życiem, ale nie ukrywa, że w ośrodku bywało bardzo ciężko, zwłaszcza jeśli chodzi o jedzenie . - Każdego dnia starałam się myśleć o swoich marzeniach, o tym, że chcę iść do pracy, w przyszłości założyć rodzinę, mieć dzieci. Teraz ważę już 40 kilogramów, co nie ukrywam, jest dla mnie mega ciężkie - przyznaje mieszkanka Jędrzejowa. Po chwili jednak dodaje, że powoli daje radę i teraz jeździ na terapię do Kielc, bo anoreksji nie da się wyleczyć z dnia na dzień. - Mam super panią psychoterapeutkę i na pewno nadal będę walczyć. Marzę, aby dostać się na staż w żłobku, bo bardzo kocham dzieci - wyjaśnia.
Karolina z całego serca dziękuje wszystkim, którzy jej pomagali, zbierali i wpłacali pieniądze na leczenie. - To niesamowite, jacy ludzie mogą być wspaniali. Jestem naprawdę wzruszona i chcę zaznaczyć, że to także dzięki Wam moje życie się zmienia - dodaje.
Jak zaczęła się jej choroba?
Karolina jeszcze trzy lata temu ważyła 58 kilogramów i była pełną życia dziewczyną. Pewnego dnia stwierdziła, że ma trochę za duży brzuch i powinna schudnąć kilka kilogramów... I schudła 20.! Kiedy przyjaciółki zaczęły mówić jej, że wygląda źle, reagowała śmiechem. Potem jednak popadła w depresję, zaczęła zamykać się w pokoju i płakać bez żadnego powodu. Choć wszyscy się o nią martwili, nie chciała od nikogo pomocy. Nie uważała, że ma jakikolwiek problem.
„We mnie są dwie osoby”
Kiedy pół roku temu rozmawialiśmy z Karoliną miała świadomość tego, jak bardzo jest chuda, czasem była nawet w stanie dostrzec swoje wystające kości. Niestety odbicie w lustrze mówiło jej zupełnie coś innego.
–Zdaję sobie sprawę, że coś jest nie tak skoro wszyscy odwracają się za mną na ulicy i wytykają mnie palcami. Kiedy jednak patrzę w lustro widzę, że mam trochę za dużo ciała, szczególnie na brzuchu oraz na twarzy –mówiła Karolina. Zaznaczała, że teoretycznie ma świadomość swojej choroby ale po każdym posiłku czuje olbrzymie wyrzuty sumienia. - We mnie są dwie osoby. Wiem, że powinnam jeść ale panicznie boję się zobaczyć chociażby grama więcej na wadze – mówiła. Przyznała, że płakała za każdym razem, kiedy wchodziła na wagę bez względu na to, ile ona wskazała. – Kiedy ważę więcej niż wcześniej to mimo tego, że wiem że muszę przytyć, płaczę i jestem zdołowana. Kiedy natomiast ważę mniej to płaczę, bo boję się, że umieram – wyznała w grudniu. Wtedy nie prowadziła jeszcze życia typowego dla osób w jej wieku. W związku z tym, że praktycznie przez cały czas myślała wyłącznie o jedzeniu, musiała zrezygnować ze studiów. – Mój organizm jest totalnie wyniszczony, łamią mi się paznokcie, krwawią dziąsła, włosy wychodzą garściami. Bardzo się boję, że wypadną mi zęby.
Codziennie robię to samo. Pilnuję godzin posiłków, jem ich pięć dziennie. Pierwszy stanowi owsianka na wodzie, potem jabłko, na obiad jem warzywa, ewentualnie kawałek mięsa. Po obiedzie idę spać. O godzinie 16 jem podwieczorek, zazwyczaj jest to jogurt naturalny, na koniec dnia zdarza mi się zjeść połowę bułki – wyliczała. Teraz wiele się zmieniło. Karolina wierzy, że niebawem jej marzenia się spełnią.