Liczba rozwodów zmalała w porównaniu z 2019 rokiem
Dane pozyskane z 46 sądów okręgowych w pierwszym kwartale tego roku są dosyć optymistyczne. Od początku stycznia do końca marca br. wpłynęło prawie 19,9 tys. pozwów rozwodowych. Ta liczba zbytnio nie różni się od odnotowanej w analogicznym okresie ubiegłego roku – wówczas było ich 19 873, czyli o 16 mniej niż w pierwszym kwartale 2022 roku (19 889). Z kolei w porównaniu z 2020 rokiem (19,3 tys.), w obecnym rozwodów jest więcej o 3 proc. Natomiast patrząc na pierwsze trzy miesiące 2019 roku, nastąpił spadek o prawie 8 proc. (21,5 tys.).
– Różnice w stosunku do trzech poprzednich lat są bardzo niewielkie. I nie oddają skali rozpadających się małżeństw w Polsce, jaką prognozowano w zeszłym roku w związku z nowymi doświadczeniami par zamkniętych w domach w wyniku pandemii. Obecnie wielu małżonków przechodzących kryzysy, odkłada wnoszenie pozwów ze względu na kwestie ekonomiczne, w tym np. wspólnie spłacane i rosnące kredyty hipoteczne. Ponadto znaczna część osób obawia się kosztów związanych z wniesieniem sprawy do sądu. Trzeba pamiętać o tym, że w ostatnich dwóch latach niektórzy Polacy stracili swoje biznesy i musieli np. znaleźć nowe pomysły na życie. I na tym skupili swoją uwagę, odkładając sprawy osobiste na dalszy plan – mówi radczyni prawna Małgorzata Sokołowska, specjalizująca się w sprawach rodzinnych.
Kredyt i zobowiązania silniejsze są od miłości dwojga ludzi?
Życie w pojedynkę jest znacznie trudniejsze niż we dwójkę. I nie chodzi tu tylko o podział obowiązków, ale również o kwestie finansowe. Wspólny kredyt scala bardziej niż przysięga małżeńska. Michał Pajdak z platformy e-Psycholodzy sugeruje, że zawieranie umów hipotecznych, których jest kilka milionów w skali Polski, może ograniczać podejmowanie decyzji o rozwodach. W zeszłym roku było 2,5 mln aktywnych umów kredytowych, o czym informuje ekspert. I dodaje, że samodzielnie trudniej jest uzyskać kredyt mieszkaniowy, a nawet wynająć mieszkanie przy rosnących cenach najmu. Dlatego niestety część osób wciąż jeszcze podejmuje decyzje o wyborze partnera życiowego pod presją względów ekonomicznych, a także wymagań społecznych.
– Nadal niewielu Polaków, którzy przychodzą po porady prawne dotyczące rozwodu, pracuje wcześniej nad relacjami osobistymi, np. poprzez terapie czy mediacje rodzinne, inwestując w naprawę więzi. Niemniej mam wrażenie, że rośnie liczba osób, które poprzez szeroko dostępne warsztaty, webinary i kursy online czy dynamicznie rozwijające się internetowe grupy wsparcia, indywidualnie pogłębiają swoją wiedzę na temat przyczyn kryzysów w związkach, dostrzegając przez to sytuację, w jakiej same się znalazły. Jednak można się spodziewać, że w dużej mierze właśnie względy ekonomiczne, a nie chęć rozwoju w pielęgnowaniu bliskości, hamują liczbę pozwów – dodaje mec. Małgorzata Sokołowska.
Michał Pajdak zwraca uwagę również na fakt malejącej liczby zawieranych małżeństw w Polsce przy relatywnie stałej ilości wpływających do sądów pozwów rozwodowych. Osoby decydujące się na powiedzenie sobie „sakramentalnego TAK” są coraz starsze, czyli powinny być dojrzalsze, a i ich decyzja bardziej przemyślana i odpowiedzialna. Niestety tak nie jest. Rośnie też liczba związków nieformalnych. Jak podaje ekspert, obecnie co czwarte dziecko rodzi się właśnie z takiej relacji kobiety i mężczyzny. A to wszystko oznacza, że w najbliższych latach liczba rozwodów będzie wykazywała procentowe wzrosty w stosunku do ilości zawieranych małżeństw.
– Liczba rozwodów utrzymuje się mniej więcej na tym samym poziomie od kilku lat. I raczej nic nie zapowiada, żeby jakoś drastycznie ich przybywało. Jak widać, nawet sama pandemia niewiele tutaj zmieniła. A już na pewno nie jestem skłonna uznać, że czeka nas plaga pozwów rozwodowych. Można pokusić się o prognozę, że w przyszłości będzie ich nawet nieco mniej, skoro coraz rzadziej są zawierane małżeństwa – stwierdza mec. Małgorzata Sokołowska.
W jakich regionach odnotowano największą liczbę pozwów rozwodowych?
Jak wynika z danych poszczególnych sądów okręgowych w analizowanym okresie, czyli pierwszym kwartale br. najwięcej pozwów wpłynęło do Sądu Okręgowego w Poznaniu – 1 296, na dalszych miejscach znalazły się Katowice – 1 035, Warszawa – 1 034, Gdańsk – 1 003, oraz Kraków – 947. Na 6. miejscu jest Sąd Okręgowy Warszawa-Praga z wynikiem 850.
– Najwięcej pozwów rozwodowych wpływa do sądów znajdujących się w najbardziej zaludnionych aglomeracjach miejskich. Gdyby zsumować wyniki z dwóch sądów zlokalizowanych w stolicy, to łącznie byłoby ich blisko 2 tys. Natomiast z analizy wynika, że Poznań jest w czołówce miast z największą liczbą takich spraw. Wyjaśnieniem może być też to, że w tych dużych miastach mieszkają osoby o jednolitych poglądach, które w jasny i szybki sposób chcą rozwiązywać swoje problemy rodzinne. Tutaj mniejsze znacznie odgrywają czynniki religijne i tzw. wstyd społeczny niż w niewielkich miejscowościach. Jeśli dana osoba upewni się, że wie, czego potrzebuje w życiu, a co stanowi dla niej źródło frustracji lub nawet strachu o siebie i dzieci, to po prostu zaczyna działać – komentuje mec. Sokołowska.
Regiony, w których dochodzi do najmniejszej liczby rozwodów
W pierwszym kwartale br. najmniej pozwów rozwodowych wpłynęło do Sądu Okręgowego w Łomży – 149, Przemyślu – 153, Tarnobrzegu – 184, Suwałkach – 185, Krośnie – 188, a także Tarnowie – 199.
Jak podsumowuje ekspert z platformy ePsycholodzy.pl:
– Na wyniki wpłynęła wielkość miast, w których się znajdują Sądy. Znaczenie miał też obszar ich działania. Liczba rozwodów jest widocznie niższa na mniej zurbanizowanych terenach, gdzie religijność i przywiązanie do tradycji mocno przekładają się na decyzje podejmowane przez małżonków.