Spis treści
Szkolny obiad w abonamencie? Uczniowie wybierają pojedyncze dania
Regularnie szkolne obiady jedzą przede wszystkim dzieci, którym posiłki funduje MOPS. Uczniowie, których rodzice płacą za jedzenie, częściej kupują pojedyncze obiady. Decydują dzień wcześniej na podstawie podanego na stronie szkoły menu.
– Moje dziecko czeka na czwartek – wtedy niemal zawsze jest rosół. W środy bywa zupa pomidorowa. To drugi ulubiony obiad mojego 7-latka. W piątki szkolna stołówka serwuje czasami naleśniki z czekoladowym sosem – i to jest trzecie danie, które chętnie zjada Antek – mówi Agata, mama tegorocznego pierwszaka.
Agata nie zdecydowała się na wykupienie obiadów w abonamencie. Antek kupuje tylko te dania, które lubi i które na pewno zje.
– Szkoda mi wyrzucać pieniądze, jeśli wiem, że dziecko nie zje obiadu. Abonament w stołówce opłacałam kilka lat temu dla córki, a ona i tak przychodziła głodna, bo na obiad było to, czego nie lubi. Teraz w klasie Antka to standard, że dzieci mają ze sobą pieniądze na obiad. Mogą kupić dwa dania albo jedno. Zresztą zwykle i tak zdążą zjeść na przerwie tylko zupę albo tylko drugie – przyznaje Agata.
Ile kosztuje obiad w szkole?
Opłata za dwudaniowy obiad w szkole zwykle nie przekracza 20 złotych. W Kaliszu za zupę i drugie danie uczeń płaci od 13 do 16 złotych. Sama zupa kosztuje około 5 złotych.
– Ale za dolewkę zupy już się nie płaci – mówi Antek. – Można jeść, ile się chce! Tylko i tak trudno zdążyć zjeść jedną dokładkę, bo jest dzwonek na lekcje – wzdycha siedmiolatek.
Stała stawka za obiad to wymóg związany z dofinansowaniem obiadów dla dzieci korzystających z pomocy ośrodków społecznych. W tej kwocie, jak mówi szef jednej ze szkolnych kuchni w Kaliszu, zmieścić się jest coraz trudniej.
– Rosną koszty mediów, ale także ceny samych produktów są coraz wyższe. Nie wspomnę tu o kosztach pracy czy wyposażenia kuchni. Żeby kupić dobrej jakości składniki, trzeba się sporo najeździć, naszukać. Chcemy gotować i smacznie i zdrowo, żeby dzieci chętnie jadły – mówi pan Paweł*, szef szkolnej stołówki.
Co na obiad? Tego nie lubię! Jak nie marnować szkolnego jedzenia?
Dzieci są wybredne. Z rozmów z prowadzącymi szkolne stołówki wynika, że jest tylko kilka „żelaznych” pozycji w szkolnym menu, które zawsze cieszą się popularnością wśród uczniów. To między innymi zupa pomidorowa i rosół. Chętnych nie brakuje na spaghetti, naleśniki i pyzy drożdżowe lub makaron. Pyzy i makaron koniecznie na słodko: z jogurtem i owocowym sosem.
– Większość dzieci nie tyka surówek. Nie jedzą też gotowanych warzyw. Bardzo różnie bywa z potrawami mięsnymi. Zdarza się, że dziecko z ciekawości weźmie schabowego, bo kolega poprosił o taki obiad – i po jednym kęsie zostawia cały kotlet. Cieszę się jednak, że dzieci próbują nowych potraw. Czasami nie znają ich z domów i bywa, że coś nowego właśnie im zasmakuje – mówi pan Paweł, prowadzący szkolną kuchnię.
Co dzieje się z jedzeniem, które zostaje? Obiadowe resztki zgodnie z prawem odbiera specjalna firma i je utylizuje.
– Staramy się jednak nie wyrzucać dobrego jedzenia. To, co nie zostanie sprzedane, często pod koniec wydawania obiadów dokładamy chętnym do talerzy. Głodnych dzieci nie brakuje. Niektóre same przychodzą pytać, czy coś nie zostało. Bywa, że zaglądam po sąsiedzku do szkolnej świetlicy i pytam, czy któreś dziecko ma ochotę na gratisowy obiad – mówi szef szkolnej kuchni.
Dlaczego zatem stołówki szkolne nie szykują tylko tych dań, które dzieci chętnie jedzą? Pytani o to prowadzący szkolne kuchnie tłumaczą, że po pierwsze nie każdemu dziecku smakuje dokładnie to samo, a poza tym szkolna dieta nie może być monotonna.
– Jeśli jakieś danie powtarza się zbyt często, mamy natychmiast interwencje rodziców, którzy uważnie śledzą jadłospis. Rodzicom zależy, aby obiady były urozmaicone i to jest w pełni zrozumiałe. Staramy się przygotowywać posiłki nie tylko smacznie, ale też o odpowiednich wartościach odżywczych i kalorycznych – zapewnia pani Marianna, prowadząca szkolną kuchnię w podstawówce pod Warszawą.
Szkoły nie zatrudniają swoich dietetyków, a jak przyznają szefowie stołówek, szkolni kucharze opierają się głównie na ogólnodostępnych dostępnych jadłospisach.
– Kuchnie prowadzą zwykle osoby ze sporym doświadczeniem. Nasi kucharze znają się na swoim fachu. Wiedzą też, jak modyfikować przepisy, aby trafić w gusta najmłodszych. Choć zdarzają się niejadki, którym nawet naleśniki z czekoladą nie będą smakowały – przyznaje pani Marianna.
Obiad w szkole? Obowiązkowo!
Zgodnie z przepisami obowiązującymi od początku roku szkolnego 2022/2023, w każdej szkole podstawowej chętne dziecko musi mieć możliwość zjedzenia ciepłego posiłku. Ustawodawca, aktualizując prawo, nie wprowadził ograniczeń dotyczących ceny obiadu (konkretne stawki obowiązują przy posiłkach finansowanych przez MOPS). Obiady są zatem dostępne, a ich zakup jest już po stronie rodziców ucznia.
Tam, gdzie działają szkolne kuchnie i stołówki, problemu nie ma. Kuchnia funkcjonuje tak, jak dotychczas, szacując ilość przygotowywanego jedzenia według potencjalnej liczby chętnych dzieci.
– Jak sobie z tym radzimy? Tak, jak potrafimy. Najważniejsze jest, aby zapewnić jedzenie dla uczniów. My, poza gotowaniem dla szkolnej stołówki, przygotowujemy też posiłki na wynos. Te może kupić w godzinach pracy kuchni każdy klient, również spoza szkoły. Organizujemy to tak, że kupujący nie wchodzą na teren placówki, obiady sprzedajemy przez okienko. Jeśli dzieci danego dnia jedzą chętnie i dużo, to wtedy mamy po prostu mniej jedzenia na sprzedaż dla klientów zewnętrznych – mówi pan Arkadiusz, który gotuje obiady dla jednej z podstawówek we Wrocławiu.
Nieco trudniej z szacowaniem liczby posiłków mają te szkoły, które korzystają z cateringu. Tu jednak najczęściej deklaracje od uczniów zbierane są dzień przynajmniej wcześniej, a firma zapewnia kilka obiadów dodatkowych na wypadek, gdyby któreś dziecko nagle zgłodniało i postanowiło kupić w szkole posiłek.
Kiedy jeść obiad w szkole? Długa przerwa jest za krótka
Nowelizacja ustawy Prawo oświatowe mówi również o tym, że plan lekcji powinien umożliwiać chętnemu dziecku zjedzenie ciepłego posiłku w szkole. I tu są pewne kłopoty, bowiem przerwy w polskich szkołach są na tyle krótkie, że uczniowie czasami mają kłopot ze skorzystaniem z toalety, a co dopiero z odczekaniem w stołówkowej kolejce i jeszcze zjedzeniem pełnego obiadu. Drugim problemem, z jakim borykają się szkoły, są niewielkie stołówki.
– Nasza stołówka może pomieścić jednocześnie dzieci z 3 klas. Najmłodsze dzieci idą do stołówki całymi klasami, z nauczycielem. Jedne jedzą obiad, inne w tym czasie zjadają drugie śniadanie przygotowane przez rodziców. W starszych klasach na obiad uczniowie idą samodzielnie, ale i tak potrzebujemy 5 przerw, aby posiłek mogli zjeść wszyscy chętni – mówi nauczycielka jednej z wielkopolskich podstawówek.
I dlatego szkoła ustaliła konkretne przerwy dla konkretnych roczników uczniów. Dwie przerwy zarezerwowane są dla dzieci z klas 0-2, kolejna dla klas trzecich, a następne trzy dla 4-5, 5 i 6 i ostatnia dla 7 i 8 klas. A to oznacza, że najmłodsi uczniowie siadają nad talerzem zupy czy kotletem schabowym nieco po godzinie 10 rano…
* niektóre imiona rozmówców zostały zmienione.
Edukacja
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Pogrzeb Jadwigi Barańskiej w USA. Poruszające sceny na cmentarzu | ZDJĘCIA
- Gojdź ocenił nową twarz Edyty Górniak. Wali prosto z mostu: "Niech zmieni lekarza!"
- Na górze paryski szyk, a na dole… Nie uwierzycie w to, jak Iza Kuna wyszła na ulicę!
- Lidia Popiel wyjawia sekret o Bogusławie Lindzie. Tak naprawdę wygląda ich związek