Problemem, z którym musimy się pilnie zmierzyć, jest bardzo duża populacja Polaków, która się nie chce zaszczepić. Na dziś ok. 50 proc. rodaków nawet nie wyraziła ochoty na rejestrację w systemie szczepień. Dlaczego duża część osób nie chce się zaszczepić? Jakie mogą być powody tej niechęci?
Trudno tutaj z mówić o jakimś jednym powodzie z tej przyczyny, że po pierwsze, różni ludzie z różnych powodów się nie szczepią albo też nie rejestrują nawet. Czasami z kilku powodów, no więc spróbujmy te powody po kolei zidentyfikować.
Pierwsza kwestia to jest szacowanie ryzyka w ogóle. Bardzo często myślimy sobie o tym, jakie jest ryzyko, na przykład tego, że zachorujemy na raka, że będziemy uczestnikami wypadku samochodowego. Możemy myśleć o różnych potencjalnych negatywnych rzeczach, także możemy myśleć sobie o prawdopodobieństwie, że zakazimy się koronawirusem i zachorujemy na COVID. Będziemy mieć powikłania, umrzemy i tak dalej i tak dalej. I ludzie myśląc o tego typu prawdopodobieństwach najczęściej odnoszą to do prawdopodobieństwa doświadczenia podobnych rzeczy przez przeciętnych ludzi. Przez ludzi podobnych do nich. Czy jestem na przykład bardziej narażony na wypadek samochodowy niż przeciętny Polak, czy mniej narażony na wypadek samochodowy. Neil Weinstein, kanadyjski psycholog, który wiele wiele lat temu, to już będzie 40 lat, mniej więcej, odkrył zjawisko, które nazwał nierealistycznym optymizmem.
I my często tym optymizmem żyjemy?
Okazuje się, że znakomita większość ludzi uważa, że jest mniej prawdopodobne, że wszelkie negatywne rzeczy dotkną ich samych, niż przeciętnego człowieka. To jest psychologicznie bardzo korzystne na ogół wtedy, kiedy nic nam nie grozi, no bo nie musimy żyć w stresie, nie musimy rozpatrywać takich negatywnych scenariuszy w naszym życiu, co dobrze robi dla zdrowia psychicznego, ale staje się niebezpieczną pułapką. Wtedy, kiedy zagrożenie jest realne i obiektywnie rzecz biorąc dość wysokie.
Czy da się to jakoś przełożyć na polskie podwórko?
Niestety z naszych badań dotyczących przekonania o prawdopodobieństwie zarażenia się koronawirusem wynika jednoznacznie, że zdecydowana większość Polaków, zresztą nie tylko Polaków, to dotyczy całego świata. Zrobiliśmy także analogiczne badania w Stanach Zjednoczonych, w Iranie, w Kazachstanie czy w Niemczech sądzi, że raczej inni się zakażą niż oni, że oni z jakichś powodów są mniej na to narażeni. Zwłaszcza teraz wtedy, gdy mamy akurat do czynienia ze spadkiem zakażeń i spadkiem śmiertelności (chociaż śmiertelność nadal jest u nas wysoka procentowo), to tego typu optymizm może być potworną pułapką, bo ludzie po prostu lekceważą zagrożenie. Cały czas myślą “no nie, nawet jeśli coś takiego jest, jeśli ludzie się zakażają, umierają, to raczej inni, a nie ja. Więc jeśli tak jest, to nie ma powodów, żeby się zaszczepić.
Drugi powód, o którym moglibyśmy powiedzieć, to jest taka różnica między czymś, co jest konkretne a czymś, co jest właściwie dosyć abstrakcyjne. Ludzie generalnie rzecz biorąc mogą zauważyć na przykład w swojej rodzinie osoby, które się zaszczepiły i które potem miały jakieś komplikacje. Obiektywnie to nie są poważne komplikacje, ale one są “widowiskowe”. Na przykład kogoś potwornie telepie, ma dreszcze, ktoś inny ma wysoką temperaturę, ktoś inny nie śpi, ktoś inny jest bardzo osłabiony i narzeka. To są bezpośrednie doświadczenia, natomiast to, o czym słyszymy od autorytetów lekarskich, jest dość abstrakcyjnym.
Gdzieś się czyta, że ktoś, kto przeszedł COVID nawet bezobjawowo, ma jednak zniszczone płuca. Gdzieś się czyta czy słyszy o jakichś komplikacjach innego rodzaju albo nawet o śmierci, ale to jest dosyć abstrakcyjne, jeśli nie dotyczy bezpośrednio nas i osób z naszego otoczenia społecznego, które znamy osobiście. Tego, co widzimy. Siła tego, co konkretne dla naszych decyzji, jest niestety w tym wypadku niestety, zdecydowanie większa, niż tego, co abstrakcyjne.
Informacja o złym przebyciu szczepienia bardzo często wpływa na nas negatywnie, zamazuje prawdziwy obraz problemu. Przykładów można podawać wiele, także z naszego otoczenia. Czym to tłumaczyć?
Drugi wymiar, na którym możemy to rozpatrywać, to jest to, co jest bezpośrednie versus to, co jest odroczone. Znowu jest tak, że te negatywne konsekwencje zaszczepienia się, o których mowa była wcześniej, to są rzeczy bezpośrednie. Ludzie to widzą jako ewidentne następstwo zaszczepienia. Ktoś się dziś zaszczepił, jutro miał takie negatywne objawy. Tymczasem to, że człowiek może kiedyś zachoruje na COVID, to jest coś, co jest odroczone. Nawet nie wiadomo czy, a jeśli, to przecież nie dziś tylko prawdopodobnie w dłuższej perspektywie czasowej. Znowu jest tak, że co jest bezpośrednie, działa na nas zdecydowanie mocniej niż to, co jest odroczone. Nie wiadomo do kiedy i nie wiadomo czy w ogóle to odroczenie nastąpi.
Często sprzeczne informacje dochodzące “z góry” nie ułatwiają sprawy czy wręcz nie zachęcają do pójścia po zastrzyk preparatem antycovidowym?
Kolejna kwestia. To jest tak naprawdę pokłosie fatalnych działań i fatalnej polityki władz jeśli chodzi o COVID od samego początku pandemii. Oto mamy do czynienia z ogromnymi niejasnościami i zaprzeczaniem samemu sobie. Wtedy, kiedy zaczyna się pandemia w Polsce, kiedy mamy pierwsze przypadki zakażenia koronawirusem w Polsce, minister zdrowia ogłasza, że właściwie maseczki to jest coś kompletnie bezsensownego, że maseczki nie mają absolutnie żadnego znaczenia. Mówi to w czasie w którym maseczek Polsce nie można kupić nigdzie. Państwo jest absolutnie nieprzygotowane do tego, o czym wiadomo było, że nastąpi. Potem, gdy maseczki są już sprowadzone do Polski, można je wszędzie kupić, okazuje się nagle, że masecki są bardzo pożądane. Mało tego, wręcz konieczne. Trzeba nosić maseczki na każdym kroku. Słyszymy potem, że mamy w pewnym okresie pandemii w Polsce zakaz wstępu do lasów. To jest kompletnym idiotyzmem, jak twierdzą autorytety medyczne i wkrótce okazuje się, że taki zakaz jest idiotyzmem, że wręcz przeciwnie należy właśnie wchodzić do miejsc, gdzie jest dużo tlenu a mało ludzi a las jest przecież takim miejscem.
Mówi się, że przykład idzie z góry. Nie było tak, że uczyliśmy się na naszych błędach również w komunikacji z obywatelami?
Prezydent mówi, że właściwie zaszczepienie się to jest coś kompletnie bezsensownego. On sam się nie zaszczepi, protestuje przeciwko jakimkolwiek obowiązkowym szczepieniom. Nie lubi, jak “ktoś koło niego igłą macha”. To są po prostu sygnały, które są czymś absolutnie skandalicznym, jeśli chodzi o politykę informacyjną. I teraz, jeśli władza w tej chwili na przykład mówi prawdę, że COVID jest groźną chorobą, że jeśli nie będzie powszechny fill powszechnych szczepień, grozi nam kolejna kolejna fala. Taki komunikat, mimo że takie informacje są prawdziwe, jest odbierany jako niewiarygodny. Skoro poprzednio były informacje niewiarygodne podawane z tego samego źródła, to dlaczego te mają być wiarygodne. No i myślę sobie, że jeszcze jedną, bardzo ważną rzeczą, o której trzeba powiedzieć, jest tak naprawdę ludzka potrzeba wolności. Ludzie lubią się buntować, gdy coś im się nakazuje, lubią chronić swoją wolność. Bardzo często jest to sensowne, pożądane, chwalebne ale akurat czasami jako społeczeństwo powinniśmy się zgodzić na pewne ograniczenie wolności, na podleganie pewnym restrykcjom, pewnym przepisom.
Wygląda na to, że z tym mamy największy problem. Czy można to odnieść do młodzieży, która wykazuje wręcz niechęć do szczepień?
Jeśli chodzi o młodych ludzi, to tutaj w grę wchodzi również typowa dla młodzieży postawa nonkonformistyczna. Nie jestem taka, nie jestem taki, jak inni, chcę się wyróżnić, chcę być inna, chcę być inny. Tyle, że wbrew pozorom nonkonformizm wcale nie jest przeciwieństwem konformizmu, bo to, co łączy nonkonformizm i konformizm, to pewne ślepe podporządkowanie się jakiejś normie. W przypadku konformizmu większości. W przypadku nonkonformizmu to jest norma “będę inny niż większość”. I tu i tu jest pewna sztywność, pewna bezrefleksyjność. To co jest prawdziwym przeciwieństwem konformizmu to jest niezależność. To jest myślenie w kategoriach racjonalnych. Czy powinienem zrobić, tak jak robi większość? Czy powinienem zrobić inaczej? Jakie są powody. Brakuje myślenia w kategoriach niezależności, co w sposób racjonalny prowadziłoby ludzi do wniosku, że jednak warto się zaszczepić. A tutaj zamiast niezależności pojawia się norma nonkonformistyczne. Skoro ludzie się szczepią, to ja się nie zaszczepię. No i już. Tak to mniej więcej, jeśli chodzi o te najważniejsze przyczyny, wygląda.
Czy można powiedzieć, że potrzeba bycia wolnym, potrzeba robienia po swojemu, jest zapisana w naszym kodzie genetycznym w związku z naszą przeszłością historyczną? Czy pan profesor by się z taką tezą zgodził?
Myślę, że to jest troszkę taka stereotypowa teza. Potrzeba wolności nie jest większa u Polaków niż w innych narodach. Nie gloryfikował bym naszego cierpienia czy naszej potrzeby wolności. Tak naprawdę, jeśli myślę sobie o zachowaniach przeciętnych Polaków, nie dostrzegam tutaj ekspresji większej potrzeby wolności niż w innych krajach. W pewnych aspektach naszego funkcjonowania, na przykład jeśli chodzi o wybory polityczne, raczej w tej chwili, przynajmniej w ostatnich latach widziałbym nawet mniejszą potrzebę wolności, niż większą.
Mamy palący problem czyli kłopot z grupą 16- czy 17-latków. Na razie tylko 15 proc. z uprawnionych się zarejestrowało do szczepienia. Miałby pan jakąś receptę na to, jak zachęcić młodych, podpowiadając przy okazji władzom.
Kwestią podstawową jest umiejętność wykorzystywania celebrytów, którzy są autorytetami dla tych właśnie młodych ludzi. To są bardzo specyficzne środowiska. To są blogerzy najróżniejsi, nawet blogerki modowe. Są to ludzie, którzy imponują osobom właśnie w tym wieku. Kiedyś była taka sytuacja, w której wtedy, kiedy wybuchł AIDS, był problem HIV. Myślę o takiej pierwszej fali, wiele, wiele lat temu. Okazało się, że Magic Johnson, wybitny koszykarz NBA dowiedziawszy się, że jest chory na AIDS, ruszył z taką akcją po świecie przekonująć, jak należy żyć z tą chorobą, jak należy się jej wystrzegać. Otóż legendarny Magic dostał specjalny medal ufundowany przez stowarzyszenia medyczne dla człowieka, który zrobił najwięcej dla świadomości AIDS wśród młodych ludzi. Johnson zrobił zdecydowanie więcej dla dla tej sprawy niż wszyscy lekarze razem wzięci. Sami lekarze go docenili, trzeba to bardzo wyraźnie podkreślić. Młodzi chcieli słuchać Magica Johnsona, nie chcieli słuchać lekarzy.
Trzeba znaleźć odpowiednich celebrytów. Jak dobrze wiemy, nie wszyscy się nadają.
Zidentyfikowanie takich właśnie ludzi, którzy są autorytetami społecznymi dla młodych ludzi w wieku 16 czy 17 lat, jest rzeczą absolutnie w moim przekonaniu kluczową. Niestety bardzo często jest tak, że celebryci, akurat w Polsce, demonstrują postawy antyszczepionkowe, są po prostu mówiąc najkrócej szkodnikami społecznymi. No ale można przynajmniej przeciwdziałać temu pokazując całą masę innych celebrytów, którzy zachowują się w sposób sensowny. To jest rzecz absolutnie do wygrania.
Rząd zapowiada kolejną kampanię profrekwencyjną. Minister Michał Dworczyk, odpowiedzialny za program szczepień, zdaje sobie sprawę, że bez nowych impulsów nie uda się znacząco zwiększyć liczby szczepień.
To, że ruszy kolejna kampania, to jeszcze niewiele znaczy. Mnóstwo kampanii społecznych, które obserwuję, to jest de facto taki bezsens w wydawaniu pieniędzy z minimalnymi skutkami. Czasami taka kampania bywa przeciwskuteczna. Powstrzymałbym się z entuzjazmem dla faktu, że rusza kampania.
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Wielki powrót Ireny Santor na salony! Wszyscy patrzyli tylko na nią | ZDJĘCIA
- Pogrzeb Jadwigi Barańskiej w USA. Poruszające sceny na cmentarzu | ZDJĘCIA
- Gojdź ocenił nową twarz Edyty Górniak. Wali prosto z mostu: "Niech zmieni lekarza!"
- Na górze paryski szyk, a na dole… Nie uwierzycie w to, jak Iza Kuna wyszła na ulicę!