Rozmowa z Izabelą Barton-Smoczyńską, psycholożką i psychotraumatolożką z Centrum Terapii Dialog
Jak reagować, jeżeli przebywamy z osobą, która została zgwałcona lub była świadkiem gwałtu? Jak się nią zaopiekować?
Przede wszystkim - dawać jej dużo poczucia komfortu. Nazywać to, co się dzieje i w jakimś stopniu przekazać jej, że doświadczenie, które było jej udziałem, jest doświadczeniem, które może wywoływać skutki traumatyczne. Jeśli wystąpią u niej takie zachowania jak natrętnie powracające obrazy tego zdarzenia, związane z nimi negatywne myśli, silny dyskomfort somatyczny, a więc dolegliwości odczuwane w ciele czy emocjonalne cierpienie w postaci smutku, wstydu, lęku, a nawet dysforii (inaczej rozdrażnienia), można powiedzieć jej, że to jest moment, w którym warto porozmawiać ze specjalistą, który zna się na tego rodzaju doświadczeniach i wie, w jaki sposób jej pomóc. Bo skutki traumy się leczy. Warto o tym mówić.
Jeżeli objawy się pojawią, należy je obserwować, a jeżeli nie będą się zmniejszały, trzeba szukać specjalistycznej pomocy i pokazać, że dana osoba ma prawa do pewnych naturalnych w jej sytuacji reakcji, np. złości. Jeżeli występujące u niej objawy będą zbyt przykre, będą wiązały się ze zbyt dużą dozą cierpienia, wtedy trzeba podjąć leczenie.
Co powinniśmy robić, gdy widzimy, że doświadczenie zgwałconej osoby bardzo silnie daje o sobie znać?
Ja nazwałabym to. Opisałabym zachowania tej osoby i wyraziłabym swoją intencję, czyli troskę. Powiedziałabym: „niepokoi mnie to” albo „zwraca to moją uwagę”. Zapytałbym o to, na ile ciężar pamięci, z którym się boryka, utrudnia tej osobie funkcjonowanie. Jeśli faktycznie stanowi to problem, pokazywałabym jej możliwość sięgnięcia po pomoc. Mówiłabym z poziomu „ja”, „jest to dla mnie ważne”, „chcę, żebyś czuła się wartościowa, ważna, kochana, szczęśliwa, a to, co widzę w ostatnich tygodniach/ miesiącach, niepokoi mnie, bo częściej widzę ciebie płaczącą, zamkniętą, niewychodzącą do ludzi”.
Można powiedzieć: „Rozumiem, że to jest naturalna reakcja na to, co się wydarzyło, ale chcę, żebyś usłyszała ode mnie, że jesteś dla mnie ważną osobą i jeśli się zgodzisz, pomogę ci znaleźć miejsce, w którym będziesz mogła o tym porozmawiać i poczuć się ważna, wartościowa”. „Chcę, żebyś wiedziała, że widzę to, co się z tobą dzieje i troszczę się o ciebie”. Tutaj chodzi o zakomunikowanie intencji.
Osoba, która doświadczyła gwałtu, często zapada się w swój ból i przeżywa siebie wyłącznie poprzez pryzmat bezwartościowości. Gwałt dlatego tak okrutnie niszczy, ponieważ mamy do czynienia z intencjonalnym działaniem przeciwko komuś innemu. Jest to bardzo dewastujące psychicznie doświadczenie. Dostrzeżenie, że ktoś mówi językiem „jesteś ważna, troszczę się o ciebie, ważne jest dla mnie to, żebyś dobrze się czuła”, może być dla tej osoby wspierające w wykonaniu następnego kroku i podjęcia ryzyka. Bo przecież nie wiemy, co się wydarzy. Osoba z doświadczeniem gwałtu może mieć za sobą kilka nietrafionych rozmów. Warto coś zrobić, żeby poczuła ona z naszej strony wsparcie w szukaniu dla siebie pomocy.
Co musiałoby się zmienić, aby osoby z doświadczeniem gwałtu czuły się akceptowane przez społeczeństwo?
Nasuwa mi się pytanie, co zrobić, żebyśmy umieli mówić o gwałcie i dawali osobom, które go doświadczyły, potrzebną im przestrzeń. Potrzebują one poczucia, że mają prawo do swojej tożsamości, stania po swojej stronie, wyrażania własnych potrzeb i nazywania przemocy po imieniu..
Dlaczego tyle osób dopuszcza się gwałtu?
Brakuje ze strony społeczeństwa oczekiwania, żeby osoba, która dopuszcza się gwałtu lub innej przemocy seksualnej, wzięła odpowiedzialność za swoje zachowanie. Możemy chcieć zrozumieć, dlaczego to zrobiła i jakie uwarunkowania życiowe nią kierowały. Możemy próbować być bardziej lub mniej obiektywni w swojej ocenie, ale nie zmienia to faktu, że oczekiwaniem społecznym powinno być to, aby agresor czy prześladowca wziął odpowiedzialność za swoje czyny, aby zostały one nazwane po imieniu. Nie ma niczego złego w próbie zrozumienia oprawcy, ale nie zmienia to faktu, że gwałt jest przemocą i krzywdą. Nie powinno być na niego społecznego przyzwolenia.
Jak stworzyć fundamenty do mówienia o gwałcie? Czy uważa pani, że należałoby poruszać tę problematykę na lekcjach wychowawczych? A może warto wprowadzić zmiany systemowe lub dofinansować organizacje, które pomagają kobietom z takimi doświadczeniami?
Najbardziej chroniące i stabilizujące jest budowanie świadomości własnych granic, własnej odrębności i własnych praw. Systemowe działanie profilaktyczne stanowi budowanie takiego funkcjonowania w społeczeństwie, żeby każdy brał odpowiedzialność za to, co robi. Potrzebne jest więc wzmocnienie pewnego rodzaju dojrzałości czy komunikacji. Można też stworzyć przestrzeń do oceny gwałtu, ale żeby coś ocenić, trzeba to najpierw zrozumieć. Mówię tutaj o wszystkich sytuacjach społecznych. W każdej sytuacji spoczywa na nas pewna odpowiedzialność za nasze czyny i słowa. Powinniśmy nauczyć się brać ją na siebie.
Jak to zrobić?
Można zacząć od sposobu komunikacji w firmie. Przykładowo: czy menedżer, który przekazuje coś pracownikom, mówi coś z perspektywy „kazali mi powiedzieć”, czy z perspektywy „ja jako ja”? Albo nauczyciel: czy mówi „muszę tak zrobić, napiszemy klasówkę, trudno”, czy jego komunikat brzmi: „to jest moja decyzja”.
Na wielu różnych poziomach pojawia się tutaj pytanie o podejmowanie decyzji i branie za nie odpowiedzialności. Tak skonstruowane funkcjonowanie ludzi daje przestrzeń do obrony osobom, których granice są przesunięte poprzez agresję czy przemoc. Wówczas taka osoba wie, że sytuacja jest niewłaściwa, ale ma przestrzeń na to, żeby stanąć po swojej stronie; ma prawo do obrony, wsparcia czy pomocy.
Jakie wsparcie mogą uzyskać osoby, które doświadczyły gwałtu?
Ważny aspekt stanowią specjaliści, którzy wspierają osoby doświadczające przemocy poprzez udzielanie im pomocy prawnej, materialnej i psychologicznej. Obecnie nie ma żadnej systemowej pomocy psychologicznej dla ofiar gwałtu. Jakiś rodzaj pomocy świadczą punkty interwencyjne, konkretne miejsca pomocy psychiatryczno-psychologicznej ale nie ma zarządzanej systemowo pomocy dedykowanej osobom, które doświadczyły gwałtu. Terapia czy udzielanie różnego rodzaju pomocy jest prowadzona w wielu miejscach, ale nie jest to działanie systemowe.
Nawet, jeśli ktoś zgłosi gwałt na policji, nie oznacza to, że specjalista zaopiekuje się pokrzywdzoną osobą. Może ona ukryć swoje wspomnienia w kieszonce traumy, czyli w takim obszarze pamięci, w którym przechowujemy wyjątkowo dla nas trudne doświadczenia, z którymi nie chcemy się lub nie potrafimy się zmierzyć. Żeby temu zapobiec, należałoby obserwować zachowanie osoby, która doświadczyła gwałtu i komunikować jej, że ma prawo przeżywać to, co przeżywa.
Czy uchodźczynie z Ukrainy, które doświadczyły gwałtu, mogą otrzymać pomoc psychologiczną w Polsce?
Jest wiele miejsc, które taką pomoc oferują, ale nie ma jednego systemowego centrum, które taką pomocą by świadczyło. Większość placówek zapewniających pomoc psychologiczną umieszcza na swoich stronach internetowych informacje, czy świadczy również tego rodzaju pomoc. Niestety nie słyszałam o żadnym miejscu specjalizującym się w gwałtach wojennych. Najlepiej jest szukać potrzebnych informacji lokalnie. W ostatnim czasie pojawiła się informacja o grupie Polish Center of Tortur Victims, to inicjatywa która ma zrzeszać specjalistów z różnych dziedzin.
A jak rozmawiać z osobami, które były świadkami gwałtów?
Potencjalnie jest to tak samo traumatyzujące, zagrażające naszemu poczuciu bezpieczeństwa i komfortu doświadczenie jak gwałt. Dzieje się tak dlatego, że jako świadkowie mamy często podwójne doświadczenia. Po pierwsze, widzimy, co się dzieje i odbieramy to tak samo jak ofiara, „empatyzujemy” z nią.
Po drugie, pojawia się poczucie winy. Jako psychologowie nazywamy je „syndromem winy ocalałych”. Osoby, które go doświadczają, czują się winne, że to przytrafiło się danej osobie, a nie im. Jest to związane z naszą reakcją na zaburzoną kontrolę i zachowanie, na które nie jesteśmy przygotowani. Poczucie winy staje się szczególnie inwazyjne, gdy sytuacja traumatyzująca jest związana z interpersonalnym zachowaniem. Inaczej reagujemy w przypadku powodzi, a inaczej, gdy człowiek wyrządził krzywdę drugiemu człowiekowi. W tym drugim przypadku widać intencję, z jaką jedna osoba szkodzi drugiej.
Świadków przemocy przerażają: agresja oraz intencjonalne działanie. Widząc, że krzywda dotknęła kogoś obok, a nie ich samych, z jednej strony czują to, co ofiara, a z drugiej strony mają doświadczenie związane z tym, że dotknęło to kogoś innego, ale nie ich, że oni przetrwali. W związku z tym mają więcej dylematów i są obarczeni moralnym ciężarem.
Rozumiem, że świadkowie trudnych wydarzeń tak samo potrzebują informacji zwrotnej, że nie mają wpływu na daną sytuację?
Obejmujemy ich taką samą pomocą jak osoby, które doświadczyły traumatyzującego zdarzenia bezpośrednio. Definicyjnie ich określenie zmienia się w słownikach klasyfikacji zaburzeń psychicznych, ale samo doświadczenie, bycie świadkiem, jest uznane za potencjalne zdarzenie traumatyzujące.
Co zrobić, żeby symptomy występujące u osób, które doświadczyły gwałtu, np. lęk, nie nasilały się?
Jeżeli nie jesteśmy terapeutami, nie należy wchodzić w doświadczenie gwałtu. Niektóre osoby wolą o nim mówić i wtedy naszym zadaniem jest słuchanie - oczywiście, jeżeli potrafimy i mamy na to przestrzeń. Inne osoby nie chcą mówić i nie muszą tego robić. Nie należy analizować ich doświadczenia czy rozmawiać o tym, „jak było”. Przestrzenią do zaopiekowania się jest to, jak osoba, która doświadczyła gwałtu, czuje się teraz, co jest dla niej ważne, co można dla niej zrobić. Chodzi o to, żeby zająć się tą osobą „tu i teraz”.
A co z osobami, które udzielają pomocy poszkodowanym?
Możemy zaobserwować wtórny stres traumatyczny, występujący u ludzi, którzy udzielają pomocy osobom bezpośrednio dotkniętym przemocą seksualną i doświadczeniem wojny, Występuje on również u osób, które świadczą pomoc i słuchają o tych ciężkich przeżyciach. Mówię tutaj o: terapeutach, lekarzach, prawnikach i psychologach. U nich też obserwujemy dokładne objawy PTSD, czyli negatywnych konsekwencji stresu potraumatycznego. Mniej więcej u 20% takich osób występują te same objawy co u osób współuczestniczących w sytuacji gwałtu.
Rozumiem, że PTSD może wystąpić także u wolontariuszy?
Tak: u wolontariuszy, tłumaczy, a także u osób, które zdecydowały się ugościć pod swoim dachem uchodźców uciekających z Ukrainy. Są to grupy, które mogą być objęte podobnymi objawami. Fakt bycia świadkiem i świadczenia pomocy niesie ze sobą pewien rodzaj ciężaru moralnego. Myślimy, że „musimy coś z tym zrobić”. Nie możemy tych przeżyć zatrzymać, nie możemy osób, które doświadczyły gwałtu, wyleczyć, więc zaczynamy współuczestniczyć w wydarzeniu, które stało się ich udziałem i przeżywać je wraz z nimi.
A jeśli dodatkowo ktoś z nas ma w swojej kieszonce traumy zdarzenia związane z przemocą interpersonalną, jest mu jeszcze trudniej. Z taką osobą doświadczenie przemocy będzie bardziej „rezonować”, czyli uruchamiać podwójną reakcję emocjonalną.
Co możemy zrobić, aby pomóc osobom narażonym na taką podwójną reakcję emocjonalną?
Po pierwsze, warto mieć świadomość, że tak może być. Mogą pojawić się objawy związane z emocjami, lękiem, wstydem czy dysforią, czyli rozdrażnieniem. Możemy obserwować u siebie obniżenie nastroju albo reakcje lękowe, możemy też częściej myśleć o gwałcie - nie dlatego, że chcemy tego typu myśli, ale dlatego, że same przychodzą. Już sama świadomość tego, na które objawy mamy zwrócić uwagę, będzie pomocna. Jeśli je u siebie zaobserwujemy, a ich intensywność nie maleje, mimo że czas od traumatyzującego zdarzenia wydłuża się, warto poszukać pomocy specjalisty. Zwłaszcza gdy objawy stają się coraz bardziej odczuwalne i negatywnie wpływają na nasze funkcjonowanie. To jest moment, kiedy należy poszukać wsparcia. Może pomóc rozmowa z psychologiem, terapeutą lub lekarzem psychiatrą.
Czasem też uruchamiają się u nas, choroby, które już mieliśmy, np. zespół jelita wrażliwego, hashimoto, schorzenia układu mięśniowego. Często pierwszym objawem jest duży dyskomfort somatyczny. Jeżeli wiemy, jakie objawy mogą wystąpić i zauważymy je, najpierw powinniśmy spróbować pomóc sobie samodzielnie przez „aktywizowanie swoich zasobów wewnętrznych”, jak my to mówimy, czyli poprzez stosowanie pewnych metod na przywrócenie sobie bezpieczeństwa. Innymi słowy, powinniśmy zacząć bardziej świadomie myśleć o tym, co jest nam potrzebne.
Jeżeli jesteśmy „pomagaczami”, być może za bardzo przesunęliśmy swoją granicę. Warto podjąć w tym obszarze pewne decyzje dotyczące zmian. Jeżeli tego rodzaju opieka nad sobą, czyli zmiana swojego zaangażowania, zwiększenie kontaktów społecznych, zadbanie o siebie w innych obszarach, nie są stabilizujące i nie przynoszą efektów, wówczas pozostaje zwrócenie się o pomoc do specjalisty.