Religia w szkołach będzie obowiązkowa?
Minister edukacji i nauki, Przemysław Czarnek, zapewnił media, że „religia w szkołach nigdy nie będzie obowiązkowa”, ale jednocześnie MEN chce, aby za ok. dwa lata każdy uczeń miał obowiązek uczęszczania na lekcje etyki lub religii. Obecnie rodzice mogą zapisać swoje dziecko na religię lub posłać na etykę, ale w praktyce młodzi ludzie często nie mają do wyboru żadnego przedmiotu, na który mogliby chodzić w trakcie religii.
Religia lub etyka – wybór czy brak wyboru?
- W naszej szkole nie ma etyki, ponieważ jest na nią zbyt mało chętnych. Lekcje religii czasem odbywają się w ciągu dnia. Trudno byłoby ułożyć grafik tak, żeby zajęcia z religii były na początku lub pod koniec dnia – mówi katechetka ucząca w jednym z mazowieckich techników. – Na początku kilku moich uczniów zadeklarowało, że nie będzie chodzić na religię. Są pełnoletni i mają do tego prawo, ale potem sami mnie zapytali, czy mogą wrócić na zajęcia. Nie mieli w trakcie lekcji niczego innego do roboty, więc woleli przyjść do mnie – wspomina nauczycielka.
Chociaż problem z etyką występuje od lat, Ministerstwo Edukacji i Nauki chce wprowadzić obowiązek uczestnictwa w lekcjach religii lub etyki. MEN chce, aby uczniowie, którzy nie uczęszczają na religię, obowiązkowo chodzili na etykę. Obowiązek wyboru religii lub etyki ma zostać wprowadzony w IV klasie szkoły podstawowej, a z czasem również w wyższych klasach. Minister Czarnek zapowiedział, że zmiany wejdą w życie najwcześniej za dwa lata.
Katecheta uczył o egzorcyzmach i pluciu gwoździami
Zapowiedź MEN budzi niepokój wielu rodziców. W ich ocenie osoby duchowne i katecheci mogą przekazywać subiektywną wiedzę, sprzeczną z kanonem nauczania. Istnieje także ryzyko marginalizowania innych religii.
- Jestem przeciwny takiemu rozwiązaniu. Niestety, w wielu szkołach religia jest prowadzona na zasadzie indoktrynacji. Nauczycielami są księża, siostry zakonne lub katecheci po katolickich kursach, którzy przekazują niepełną wiedzę, zgodną z nauką kościoła katolickiego. Wolałbym, żeby w szkołach był wykładany przedmiot „religie świata”, prowadzony przez świeckiego nauczyciela uczącego nie tylko o katolicyzmie, ale i o prawosławiu, judaizmie czy buddyzmie. Żeby dzieci nauczyły się historii religii; podobieństw, różnic. Żeby mogły się czegoś dowiedzieć i wyrobić sobie swój własny pogląd, a nie tylko przyjmować wiedzę „jedynie słuszną” – mówi ojciec 16-latki z Wrocławia.
Już teraz w niektórych szkołach dochodzi do kuriozalnych sytuacji. Niedawno „Gazeta Wyborcza” donosiła o nadużywaniu władzy przez dyrektora XLIV Liceum Ogólnokształcącego w Krakowie. Jak wskazuje dziennik, rodzice zostali poinformowani, że „rodzic lub opiekun ucznia powinien w formie pisemnej zwrócić się do Dyrekcji XLIV LO w Krakowie z wnioskiem o zwolnienie z lekcji religii. Następnie wniosek należy złożyć osobiście u Dyrektora szkoły”. Pryncypał miał także pytać opiekunów o powód decyzji o rezygnacji z religii i żądać, aby wszyscy uczniowie obowiązkowo uczestniczyli w uroczystościach religijnych.
Warto przeczytać również:
Przykłady nadużywania władzy w nauczaniu religii mnożyć. Tymczasem niewłaściwie wykładany przedmiot potrafi zrazić do nauki dziecko, nawet jeżeli rodzice chcą je wychowywać w duchu wiary katolickiej. Swoimi doświadczeniami podzieliła się z nami jedna z naszych czytelniczek.
- Moja córka przez całą podstawówkę chodziła na religię w szkole. W ósmej klasie dzieci miały zajęcia z katechetą. Pan opowiadał im m.in. historie o egzorcyzmach i wijących się po podłodze ludziach, którzy pluli gwoździami, ponieważ wychodził z nich szatan. Dzieci nie brały tego na poważnie. W pierwszej klasie liceum moja córka stwierdziła, że nie chce chodzić na religię, bo opowiadają tam głupoty. Nie bez znaczenia był też fakt, że religię zaplanowano jako ostatnią lekcję danego dnia. Na moje argumenty, że te zajęcia mogą być rozwijające, że dowie się z nich czegoś ciekawego o historii Kościoła, córka odpowiedziała: „Przez osiem lat podstawówki się nie dowiedziałam, to teraz się dowiem?” – wspomina matka 15-latki z Wrocławia.
Wielu rodziców wątpi w kompetencje nauczycieli religii. Stąd wątpliwości co do obowiązku nauczania tego przedmiotu.
- W idealnym świecie, w którym mielibyśmy świetnie przygotowanych do tych lekcji nauczycieli, otwartych na różne poglądy, z szerokimi horyzontami, to może nie byłby zły pomysł. Z doświadczenia jednak wiem, że świat daleki jest od ideału. Poza tym słowo „obowiązek” działa na dzieci jak płachta na byka i często przynosi efekt odwrotny od zamierzonego. Wolałabym raczej opcję wyboru i lekcje religii lub etyki w szkole tak ciekawe, że uczniowie sami by się na nie zapisywali. Osobiście bardzo dobrze wspominam lekcje religii w liceum. Nasz ksiądz był mądry i charyzmatyczny, można mu było zadać każde pytanie i po prostu nas szanował. No, i jeździliśmy z nim na wycieczki. Religia nie była obowiązkowa, ale i tak prawie wszyscy na nią chodzili – wspomina nasza rozmówczyni.
Ile kosztuje religia w szkołach?
Oprócz argumentów światopoglądowych, wielu przeciwników obowiązkowego nauczania religii w szkołach wskazuje na wysokie koszty takiego rozwiązania. Kilku internautów, m.in. Paweł Nijakowski, postanowiło nawet stworzyć mapę wydatków na lekcje religii w poszczególnych województwach. Twórcy inicjatywy rozesłali do gmin zapytania o koszty ponoszone w związku z realizacją tego przedmiotu. Akcja była promowana na grupach na Facebooku i w lokalnych gazetach. Wkrótce przyłączyli się do niej zwolennicy świeckiej szkoły, aktywiści, ale także rodzice zaniepokojeni brakiem środków na zajęcia dodatkowe dla uczniów. Projekt miał zainicjować dyskusję na temat nauczania religii.
Warto przeczytać również:
Obecnie każdy może sprawdzić, ilu jest katechetów, a ilu nauczycieli innych przedmiotów, na specjalnie stworzonej do tego mapie Polski, która pozwala porównywać liczbę etatów dla nauczycieli religii oraz belfrów nauczających innych przedmiotów z podziałem na województwa. Internauci uzyskali dostęp do danych zebranych od ok. 80 proc. gmin.
Mapa ujawnia ogromne dysproporcje w poszczególnych przedmiotach. Przykładowo, w roku szkolnym 2019/2020 w woj. warmińsko-mazurskim na 996 nauczycieli religii przypadało tylko 275 nauczycieli fizyki i 376 nauczycieli biologii.
Zwolennicy akcji uważają, że środki przeznaczone na lekcje religii można wydatkować inaczej, np. przekazać na zajęcia dodatkowe oraz inne, istotne dla uczniów inicjatywy. Ponadto liczba uczniów uczęszczających na religię nie zawsze odzwierciedla faktyczną liczbę osób zainteresowanych tym przedmiotem. Jak podkreśla Paweł Nijakowski, mniej uczniów chodzi na zajęcia, gdy religia odbywa się na pierwszej lub ostatniej lekcji.
Na czym polega problem z etyką?
Obecnie szkoły mają dowolność w planowaniu godzin zajęć z religii i etyki. W praktyce te ostatnie są mniej dostępne dla uczniów.
- W naszym liceum religia nie jest przedmiotem obowiązkowym. Odbywa się o różnych porach. Myślę, że byłoby bardzo trudno ułożyć plan tak, aby zarezerwować na te zajęcia wyłącznie skrajne lekcje. Mamy bardzo dużą szkołę – po 7 klas w roczniku. Uczniowie, którzy nie chodzą na religię, przebywają na terenie szkoły. Dostępne są dla nich: czytelnia, biblioteka oraz stoliki z ławkami na korytarzach. Natomiast zajęcia z etyki odbywają się jedynie na 8. lekcji, w wybrane dla danego rocznika dni tygodnia. Każdy może na nie uczęszczać. Wystarczy przyjść na zajęcia, aby się na nie zapisać – opowiada wychowawczyni w jednym z warszawskich liceów ogólnokształcących.
Nasza rozmówczyni uważa, że program nauczania warto zmodyfikować. - Powinien powstać przedmiot, który łączyłby etykę i naukę o religiach świata. Nauczanie o filozofii, etyce i różnych religiach mogłoby być rozwijające – uważa nauczycielka.
Na trudności z zamianą religii na etykę wskazuje również nauczycielka z innej, warszawskiej szkoły. Jak podkreśla, liczba godzin z obu przedmiotów nie pokrywa się ze sobą, podobnie jak plan zajęć.
- Religia jest tylko dla chętnych, ale w praktyce to rodzice decydują, kto będzie uczęszczał na zajęcia. Etyka również nie jest obowiązkowa, ale nie zawsze wypada w trakcie religii. Poza tym etyka jest raz w tygodniu, a religia – dwa. Jeżeli lekcja religii ma miejsce w środku dnia, uczniowie, którzy nie są zapisani na ten przedmiot, idą do świetlicy. Część uczniów z młodszych klas ma w tym czasie zajęcia z logopedą, inni – zajęcia z psychologiem lub pedagogiem. Plan staramy się ułożyć tak, żeby religia była na końcu lub na początku zajęć danego dnia, przy czym uczniowie w trakcie okienek nie mogą przebywać bez opieki nauczyciela – wyjaśnia nasza rozmówczyni.
Ocena z religii wlicza się do średniej
Nauczanie religii w szkole wiąże się z wliczaniem ocen z tego przedmiotu do średniej. Przeciwni takiemu rozwiązaniu są rodzice wyznania innego niż katolickie. O dobrą ocenę z religii nie jest trudno, a młodzi ludzie mogą traktować ten przedmiot jak łatwy sposób na poprawę swoich wyników w szkole. Ponadto radykalne podejście do nauczania religii potrafi zrazić dzieci nie tylko do tego przedmiotu, ale i do szerzej rozumianego rozwoju duchowego.