Otyłość problemem w pandemii?
"Twoja sukienka, której nie nakładałaś od początku epidemii, teraz ściska cię z tęsknoty" - to jeden z wielu, krążących w sieci memów, komentujących wzrost wagi Polaków podczas ostatniego roku. Był to czas pracy i nauki w domach, apeli o ograniczenie spotkań, zamknięcia basenów, siłowni, stoków narciarskich w połączeniu z "zajadaniem" stresu.
To wszystko doprowadziło do przybierania wagi i utraty kondycji u większości Polaków. Jeszcze w maju 2020 roku z obliczeń Instytutu Nauk o Żywieniu Człowieka SGGW wynikało, że przeciętny rodak każdego miesiąca lockdownu ważył o kolejne pół kilograma więcej.
Na pewno wpłynęła na to także potrzeba skonsumowania ogromnych zapasów, jakie porobiły polskie rodziny na wieść o planowanych obostrzeniach. Bo przecież nic nie mogło się zmarnować, prawda? I tak lodówki chudły, a my pęcznieliśmy.
A jak sytuacja wygląda po roku? - Nie ma aktualnych badań na temat przybierania na wadze Polaków w czasie pandemii - twierdzi Magdalena Gajda, Społeczny Rzecznik Praw Osób Chorych na Otyłość, prezes Fundacji Od-Waga. - Są za to badania WHO mówiące, że średnio każdemu z nas przybyły w ubiegłym roku dwa kilogramy.
Oznaczać to może, że waga Polaków mogła wzrosnąć średnio o 76 milionów kilogramów. Robi wrażenie. - Stajemy się społeczeństwem chorym na otyłość, w którym prawie 70 proc. ma nadwagę, a otyłość - 23 procent - podkreśla Magdalena Gajda. - Przyczyną jest nie tylko brak aktywności ruchowej. W czasie zamknięcia dały o sobie znać znane czynniki, które do tej pory nie miały na nas takiego wpływu, jak np. liczne zaburzenia odżywiania, lęki, stresy, które się przekładają na kondycję emocjonalną. Od początku było ciężko, teraz będzie jeszcze ciężej. Jest nam niebywale przykro, bo od sześciu lat, na długo przed pandemią mówiliśmy o konieczności uregulowania systemu, by nie dopuszczać do przekształcania się nadwagi w otyłość. Gdybyśmy to wprowadzili 3-4 lata temu, dziś byłoby łatwiej. A tak otyłość będzie pierwszą chorobą, z która będziemy musieli się zmierzyć po zakończeniu epidemii.
Chorobą bardzo groźną, a nawet śmiertelną, dodają lekarze.
- Otyłość jest groźna dla serca - podkreśla prof. dr n. med. Grzegorz Raczak, kierownik II Kliniki Kardiologii i Elektroterapii Serca Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku. - Sprzyja nadciśnieniu, cukrzycy, sama prowadzi do zmian w sercu. Jest pewnym obciążeniem dla pacjentów w każdym wieku. Wszystko to zwiększa ryzyko nagłej śmierci.
Zobacz wideo: Co możemy zrobić, by nie dać się COVID-19?
Otyłość groźną chorobą
Cierpi na tym nie tylko układ krwionośny. - Proszę wyruszyć na godzinny spacer. I następnego dnia na podobny spacer zabrać ważący 10 kilogramów plecak - mówi prof. Wojciech Ratkowski z gdańskiej AWF. - Zobaczy pani jaka jest różnica w obciążeniu organizmu, w tym stawów kończyn dolnych
Już teraz ludzie z nadwagą ponoszą konsekwencje zdrowotne. To oni, wraz z osobami otyłymi znalazły się w grupie najbardziej zagrożonych ciężkim przebiegiem COVID-19, obok ludzi starszych oraz pacjentów z niewydolnością oddechową. Pacjenci ci o 74 proc. częściej musieli być leczeni na oddziałach intensywnej terapii. Także umierali o 48 proc. częściej niż osoby o prawidłowej masie ciała.
Chipsy przebojem pandemii
Otyłość jest chorobą, co potwierdzają eksperci, dotykającą "demokratycznie" ludzi w każdym wieku. Szczególny niepokój budzą zwłaszcza dzieci. Włosi w okresie lockdownu zrobili badania wśród najmłodszych i od razu uderzyli na alarm. Okazało się, że zwiększyła się liczba posiłków spożywanych przez dzieci w ciągu doby i zmienił się zarazem ich skład. O 700 (!) procent wzrosła konsumpcja chipsów, dzieci jadły prawie dwa razy więcej mięsa i piły o 125 proc. więcej słodkich napojów.
Nie jest wykluczone, że podobnie zmieniły się nawyki żywieniowe małych Polaków. Potwierdza to Paulina Metelska, koordynatorka kompleksowego programu zdrowotnego „6-10-14 dla zdrowia", prowadzonego we współpracy miasta Gdańska z Uniwersyteckim Centrum Klinicznym.
Niestety, widać u dzieci skutki ograniczenia aktywności fizycznej i zamknięcia w domu - mówi Paulina Metelska. - A także braku rytmu, który wymuszała szkoła. Czyli wstania rano, zjedzenia śniadania, zabrania drugiego śniadania do szkoły. Zaburzony został czas snu, za dużo czasu dziecko spędza przed komputerem. Już same dzieci mają dość takiego trybu życia. Zauważyliśmy, że wcześniej po zakończeniu wakacji mniej więcej połowa cieszyła się z rozpoczęcia nauki. We wrześniu ub. roku nie było dziecka niezadowolonego z powrotu do szkoły.
To właśnie lekarze, dietetycy i psycholodzy, zajmujący się dziećmi najgoręcej protestowali na początku tego roku przeciw zapowiadanym ograniczeniom w samodzielnym wyjściu z domu uczniów do 16 roku życia podczas zimowych ferii. Tłumaczyli, że ferie przed komputerem zamiast na sankach i spacerach pogłębią narastający problem. Ich argumenty przekonały decydentów i ograniczenia zostały zniesione.
Prowadzone od kilku lat w w Gdańsku w ramach programu „6-10-14 dla zdrowia” badania przesiewowe pozwalają na zdiagnozowanie dzieci z nadwagą. Mali pacjenci następnie są kierowani do specjalistycznego etapu prowadzonego na terenie UCK. - Na początku pandemii mieliśmy problem i nie przyjmowaliśmy pacjentów - twierdzi koordynatorka programu. - Teraz wróciliśmy do pracy z zachowaniem zasad epidemicznych, by było bezpieczniej. I czekamy na zgłoszenia. Jeśli rodziców niepokoi wzrost wagi u dziecka, prosimy o kontakt mailowy pod adres: dlazdrowia@uck.gda.pl
Seniorze, zostań w domu?
Na przyrost kilogramów głównie ma wpływ to, co i ile jemy. Oraz dodatkowo i wspomagająco - ile i jak się ruszamy. - Podstawową pracą przy ograniczaniu wagi jest liczenie kalorii, tych ukrytych w zasmażce, butelce piwa i paczce cukierków - tłumaczy prof. Raczak.
- Jeśli wiemy, że przez godzinę marszu spalamy około 200 kilokalorii, to możemy obliczyć, że zjedzenie tabliczki czekolady wymaga dwóch i pół godziny chodzenia. A już najbardziej fatalną formą uprawiania sportu jest siadanie z piwem przed telewizorem i oglądanie meczu.
Najnowsze informacje z regionu o zagrożeniu koronawirusem!
Ekspert: "Strach przed wirusem przesłania nam oczy"
Skutkiem braku ruchu jest nie tylko wzrost wagi. Konsekwencje mogą być o wiele gorsze, zwłaszcza w przypadku osób starszych. Tak, tak, tych samych, którzy widzą w windach i na drzwiach wyjściowych z bloków kartki z wezwaniem "Seniorze, zostań w domu"! Senior nie wychodzi więc z mieszkania z obawy przed covidem. Zakupy donosi mu rodzina, ewentualnie sąsiedzi lub wolontariusze. Sam senior pokonuje wolno trasę pokój-kuchnia- łazienka. A potem włącza telewizor i ogląda kolejny raport z pandemii.
Dwóch profesorów z Gdańska - prof. Grzegorz Raczak z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego i prof. Wojciech Ratkowski, prodziekan Akademii Wychowania Fizycznego postawiło przed sobą ważny cel. Chcą w dobie covida wyrwać Polaków z bezruchu.
Co się z nami ostatniego roku stało? - zastanawia się prof. Raczak. - Żyjemy w epoce covidocentryzmu, kiedy to ludzie boją się wychodzić z domu. A jeśli siedzą w domu, to się mało ruszają. Strach przed wirusem przesłania nam oczy, poza SARS-CoV-2 nie zauważamy innych, istotnych zagrożeń. Powinniśmy wiedzieć, że taki 80-85-latek, który będzie leżał w łóżku lub siedział w fotelu przez miesiąc, już z tego łóżka i fotela w ogóle nie wstanie! Pojawią się u niego zaniki mięśni. Proszę, by w naszej rozmowie wybrzmiał apel: pacjenci ruszajcie się jak najwięcej, bo brak ruchu was zabije!
Profesor Raczak przypomina, że ważnym problemem u seniorów są też upadki. W ciągu roku w Polsce nagle upada 1,5 miliona osób.
- Upadki te związane głównie ze wstawaniem i chodzeniem - tłumaczy kardiolog.- Co ważne jedna trzecia z nich (czyli pół miliona rocznie) kończy się urazem, najczęściej głowy albo złamaniem szyjki kości udowej. Prowadzi to do dalszej utraty samodzielności i inwalidztwa. Na takie incydenty szczególnie narażeni są seniorzy, u których występuje brak aktywności. Tylko ktoś, kto regularnie się rusza, zmniejsza ryzyko. Dlatego osoby starsze nie mogą cały dzień siedzieć, a tym bardziej leżeć w łóżku, tylko bezwzględnie powinny ruszać się zarówno w domu jak i poza domem. Należy wobec nich prowadzić odpowiednią edukację, w zakresie wiedzy i umiejętności. Nie trzeba na to wydawać milionów złotych, należy jedynie uświadomić ludziom, jak się ruszać, bo brak ruchu jest zabójczy.
Marsz przy serialu. Ćwiczenia w pandemii dla seniorów
Profesor Ratkowski przyrównuje rozruszanie seniorów do powrotu po dłuższej przerwie za kierownicę samochodu osoby zaawansowanej wiekowo. Ruchy są inne, brakuje im pewności. Gorzej się prowadzi, mniej bezpiecznie. Co może zrobić starsza osoba zamknięta w domu, by poprawić szanse na uniknięcie upadku?
Bardzo dobre są ćwiczenia, które można wykonywać na krześle - mówi profesor Wojciech Ratkowski. - Siadamy na na krawędzi krzesła, wykonujemy skłon, a następnie podnosimy ramiona w górę do wyprostu.
Inne ćwiczenia związane są ze wstawaniem. Można je wykonywać np. podczas oglądania programu telewizyjnego. Kładziemy ręce na klatce piersiowej, bez podpierania się wstajemy. Siadamy, wstajemy. I tak na przykład dziesięć razy, co naprawdę nie jest wielkim treningiem. Ambitnym zalecany jest marsz w miejscu. Na stojąco oglądamy ulubiony serial, naprzemiennie podnosząc kolana wyżej niż normalnie.
Kolejna propozycja prostego, bardzo efektywnego ćwiczenia - stoimy przy ścianie, opieramy się o nią plecami i biodrami. Podnosimy ramiona i staramy się zewnętrzną częścią dłoni dotknąć ściany nad głową. stajemy, łokcie w bok, staramy się mocno docisnąć dłonie przed klatką piersiową.
Warto też złapać się za palce przed klatka piersiową, zrobić haczyki z palców, rozciągnąć.
Ćwiczenie nie musi wyłączać nas z ustalonego trybu życia - podkreśla profesor. - Dobrze, żebyśmy się ruszali 30-45 minut ruchu dziennie, ale ćwiczenia można rozbić na sekwencje 10-minutowe. Pamiętajmy przy tym, że wszelkie ćwiczenia u osób starszych prowadzimy tylko do granicy bólu.
Spacery także w czasie pandemii
Wszyscy, nie tylko seniorzy, powinni chodzić. - Spacery przy dystansie dwóch metrów od innej osoby nie są ryzykowne w dobie pandemii - przekonuje profesor Raczak. - Warto codziennie wybrać się na półgodzinną przechadzkę i skoncentrować się na krokach. Liczyć je. Może to być aplikacja w telefonie lub w podarowanym przez wnuka specjalnym zegarku. Zalecana aktywność dzienna to 10 tysięcy kroków, ale można zaczynać od krótszych tras. I potem sami sprawdzamy - jeśli średnia z poprzedniego miesiąca wynosiła 6 tys. kroków, a teraz robimy tylko 3 tysiące - trzeba to zmienić. Przy czym, zwłaszcza jeśli na chodnikach jest ślisko lub pada deszcz i wieje silny wiatr, niekoniecznie trzeba wychodzić na zewnątrz. Można przecież także chodzić po domu. Ja też mam u siebie w mieszkaniu wyznaczoną pętle na 52 kroki. Chodzę tak przez dziesięć minut, wykonując tysiąc kroków. Dobrym zwyczajem byłoby spacerowanie po mieszkaniu chociażby podczas rozmów telefonicznych. W ten sposób można podreptać, poćwiczyć w swoim świecie albo pojeździć w nim na stacjonarnym rowerze.
Zanim jednak zaczniemy namawiać seniora do spacerów po mieszkaniu, dobrze by było, żeby osoba bliska obejrzała dokładnie, czy nie ma w domu wystających progów, o które można się potknąć lub dywaników, o które łatwo się zaczepić. Bo spacer musi być bezpieczny.
Nie chodzi tutaj o jakieś wysiłki wyczynowe tylko o normalną ludzką aktywność - podkreśla prof. Grzegorz Raczak. I deklaruje: - Jeżeli będzie zainteresowanie ze strony czytelników, mogę w porozumieniu z Akademią Wychowania Fizycznego podjąć się próby stworzenia regularnych spotkań z instruktorami, podczas których przekażemy zainteresowanym odpowiednią wiedzę teoretyczną i nauczymy co konkretnie robić. Zaprosimy samych seniorów lub ich rodziny. Chcemy przekonać wszystkie pokolenia, że są to działania, nie wymagające specjalnego wysiłku, za to zwiększające nasze bezpieczeństwo. Bo bezpieczeństwo w czasach covidu oznacza nie tylko uchronienie się przed niewidzialnym wirusem. To także uniknięcie pośrednich skutków epidemii, które mogą znacznie skrócić nasze życie.
Co należy wiedzieć o wirusie SARS-CoV-2 i wywoływanej przez niego chorobie COVID-19? Sprawdź odpowiedzi na najczęściej zadawane pytania!
Co to jest koronawirus?
Koronawirus SARS-CoV-2 to jeden z siedmiu poznanych dotąd gatunków koronawirusów ludzkich, które wywołują zakażenia układu oddechowego. Oprócz nowego koronawirusa są to także wirusy przyczyniające się do łagodniejszych infekcji sezonowych, które są odpowiedzialne za 15-30 procent zachorowań uznawanych za grypę. Nowy koronawirus jest spokrewniony z wirusami SARS-CoV i MERS, które wywołały epidemie w XXI wieku, jednak ich nasilenie nie było tak duże, jak rozmiary obecnej pandemii.
Jak wygląda koronawirus?
Koronawirus to typ wirusa, który składa się z materiału genetycznego w postaci nici RNA zamkniętej w otoczce. Na jej powierzchni posiada charakterystyczne wypustki, które przypominają koronę. W wypustkach zawarte są białka, dzięki którym wirus wnika do komórek, a po zainfekowaniu namnaża się w ich wnętrzu i rozprzestrzenia w organizmie.
Jak przenosi się koronawirus?
Koronawirus SARS-CoV-2 przenosi się poprzez wydzieliny chorego, a więc poprzez kichanie, kasłanie, mówienie, a także oddychanie. Wydostając się tą drogą z organizmu jest obecny w powietrzu, również w postaci rozpylonego aerozolu, osiada też na powierzchniach (zwłaszcza podłogach) i przedmiotach. Jest ponadto obecny w moczu i stolcu zakażonego, i z tego powodu można zarazić się nim w toalecie. Źródłem infekcji jest nie tylko wdychanie drobin zawierających wirusa, ale też dotykanie skażonych powierzchni, a następnie ust, nosa lub oczu, jak również spożywanie zanieczyszczonych nim produktów spożywczych, również mrożonych.
Kiedy skończy się pandemia koronawirusa?
Pandemia koronawirusa, czyli epidemia o zasięgu światowym, począwszy od grudnia 2019 roku przybiera jedynie na sile. Istnieją co prawda teorie, że może wygasnąć sama, gdy zarazi się 45-60 procent społeczeństwa i nie będzie już kolejnych potencjalnych ofiar. Scenariusz osiągnięcia tzw. odporności stadnej (inaczej zbiorowej) nie jest jednak potwierdzony i wiąże się z dużym odsetkiem zgonów, dlatego jedyną nadzieją na zakończenie epidemii jest wynalezienie skutecznej i bezpiecznej szczepionki, a następnie wprowadzenie masowych szczepień. Może to się udać najwcześniej w 2021 roku.
Skąd się wziął koronawirus?
Nowy koronawirus pochodzi z Chin, a za jego źródło uważa się targ rybny w mieście Wuhan w prowincji Hubei. Tak, jak wiele koronawirusów, jest to wirus odzwierzęcy, jednak do tej pory nie potwierdzono z wszelką pewnością, od jakiego gatunku zwierząt pochodzi. Naukowcy wskazują na nietoperze z rodziny podkowcowatych, jednak w grupie podejrzanych przez jakiś czas znajdowały się także łuskowce. Na początku pandemii pojawiły się ponadto przypuszczenia, że do rozwoju epidemii przyczyniły się także bezdomne psy.
Czym różni się infekcja koronawirusem od grypy?
Choć średnio co piąta infekcja grypopodobna jest spowodowana zwykłymi koronawirusami ludzkimi, jego nowy gatunek w postaci SARS-CoV-2 jest dużo bardziej niebezpieczny i u części chorych atakuje również narządy poza układem oddechowym. Prawdziwa grypa jest wywoływana przez wirusy grypy, natomiast nowy koronawirus wywołuje COVID-19. Choć mogą powodować podobne objawy, COVID-19 jest bardziej zaraźliwy od grypy i u niektórych wiąże się poważnymi powikłania. Objawy zakażenia koronawirusem SARS-CoV-2 zwykle rozwijają się dłużej, bo 2-14 dni, a średnio 5 dni (dla grypy to 1-4 dni), a chorzy z COVID-19 dłużej zarażają też innych. Podczas gdy istnieją skuteczne leki i szczepionki przeciw grypie, na efektywne środki przeciw COVID-19 trzeba jeszcze poczekać.
Co to jest COVID-19?
COVID-19 to oficjalna nazwa choroby wywoływanej przez koronawirusa SARS-CoV-2. Jest to wysoce zakaźna infekcja, która może powodować śmiertelne powikłania. Wciąż nie ma w pełni skutecznego leku na COVID-19 ani też przeciwdziałającej mu szczepionki, która mogłaby być podawana profilaktycznie.
Jakie choroby wywołuje koronawirus?
Koronawirus SARS-CoV-2 wywołuje chorobę nazwaną COVID-19. Najczęściej jest to zakażenie dróg oddechowych mogące skutkować zapaleniem płuc, choć u części chorych koronawirus atakuje też (jednocześnie lub osobno) układ pokarmowy. W procesie rozwoju choroby koronawirus może powodować też zmiany w układzie nerwowym, krwiotwórczym, głównych narządach (m.in. serce, nerki, wątroba), naczyniach krwionośnych i skórze. Skutkiem powikłań zakażenia mogą być stany bezpośrednio zagrażające życiu, takie jak udar mózgu, zapalenie wielonarządowe czy zespół niewydolności oddechowej (ARDS).
Ile osób umiera z powodu koronawirusa, a ile zdrowieje?
Według statystyk 99 procent zakażonych koronawirusem przechodzi infekcję łagodnie, a tylko w 1 procent przypadków ma ona przebieg ciężki lub krytyczny. Tylko 3 procent wszystkich przypadków na świecie, które uznano za zamknięte, zakończyło się śmiercią pacjenta, natomiast odsetek zgonów w Polsce to 4 procent. Odsetek pacjentów wyleczonych lub zwolnionych ze szpitala w naszym kraju wynosi więc 96 procent.
Czy zakażenie koronawirusem może nie powodować objawów?
Jest to sytuacja stosunkowo częsta, bo według badań w momencie uzyskania dodatniego wyniku testu na koronawirusa objawów nie ma 20-40 proc. zakażonych. Choć u części osób objawy mogą pojawić się pod dłuższym czasie, liczonym nawet w tygodniach, u innych nie wystąpią wcale lub będą niespecyficzne, a przez to nie zostaną uznane za oznakę zakażenia (jak to bywa w przypadku zmęczenia czy bólów głowy). Objawów infekcji najczęściej nie mają dzieci, choć po pewnym czasie może ona i tak doprowadzić do ciężkich powikłań w postaci wielonarządowego zapalenia. Osoby bezobjawowe mogą zarażać innych, choć nie z takim nasileniem, co te kaszlące i kichające.
Jakie są objawy koronawirusa?
Objawy zakażenia koronawirusem próbowano klasyfikować na różne sposoby, a obecnie obowiązuje m.in. ich podział według nasilenia COVID-19:
- objawy grypopodobne bez gorączki: ból głowy, utrata węchu, bóle mięśni, kaszel, ból gardła, ból w klatce piersiowej, brak gorączki.
- objawy grypopodobne z gorączką: ból głowy, utrata węchu, kaszel, ból gardła, chrypa, gorączka, utrata apetytu.
- objawy żołądkowo-jelitowe: ból głowy, utrata węchu i apetytu, biegunka, ból gardła, ból w klatce piersiowej, brak kaszlu.
- objawy ciężkie 1. stopnia ze zmęczeniem: ból głowy, utrata węchu, kaszel, gorączka, chrypa, ból w klatce piersiowej, zmęczenie.
- objawy ciężkie 2. stopnia z dezorientacją: ból głowy, utrata węchu i apetytu, kaszel, gorączka, chrypa, ból gardła, ból w klatce piersiowej, zmęczenie, dezorientacja, bóle mięśni.
- objawy ciężkie 3. stopnia, brzuszne i oddechowe: ból głowy, utrata węchu i apetytu, kaszel, gorączka, chrypa, ból gardła, ból w klatce piersiowej, zmęczenie, dezorientacja, bóle mięśni, spłycony oddech, biegunka, ból brzucha.
Jak można wykryć koronawirusa?
Obecność koronawirusa w organizmie stwierdza się poprzez wykrycie jego genów (nici RNA) w wydzielinie pobranej z nosogardzieli, ewentualnie ze śliny. Badaniem, które umożliwia jego identyfikację, jest tzw. reakcja łańcuchowa polimerazy z odwrotną transkrypcją RNA (RT-PCR, inaczej badanie genetyczne lub molekularne), którą mogą przeprowadzać jedynie wyspecjalizowane laboratoria. Natomiast dopuszczone od listopada badanie diagnostyczne w postaci testów immunologicznych (serologicznych) nie wykrywa koronawirusa, tylko przeciwciała wytworzone przez organizm, by móc go zwalczyć. Tym samym dodatni wynik tego testu wskazuje na infekcję aktywną lub już przebytą.
Jak chronić się przed koronawirusem?
Jedynym sposobem ochrony przed zakażeniem koronawirusem jest unikanie kontaktów z jego potencjalnymi nosicielami. Oznacza to przede wszystkim izolację domową, a w miejscach publicznych – stosowanie środków profilaktycznych takich jak dystans społeczny (1,5-2 metry odstępu między ludźmi), noszenie maseczek ochronnych zakrywających usta i nos oraz skrupulatną higienę dłoni. Zalecane jest ponadto zachowanie higieny podczas spożywania i przygotowywania posiłków, a także odpowiednia obróbka termiczna produktów pochodzenia zwierzęcego.
Jak długo trwa infekcja koronawirusem?
Czas ten zależy od nasilenia infekcji. Większość osób z łagodnymi objawami zakażenia wraca do zdrowia w ciągu 30-60 dni. Natomiast w przypadku przeważającej części pacjentów w stanie ciężkim zdrowienie trwa powyżej 60-90 dni. W przypadku utrzymywania się symptomów infekcji przez wiele tygodni mówimy o tzw. długim COVID-19. U części pacjentów zmiany w organizmie wywołane przez COVID-19 mogą być trwałe. Mogą obejmować zmniejszenie powierzchni czynnej płuc, uszkodzenia mięśnia sercowego z arytmią, niewydolność nerek, zakrzepicę żył głębokich czy stany pozapalne jelit. Ozdrowieńcy, którzy mają za sobą krytyczny przebieg choroby, mogą wymagać długotrwałej rehabilitacji i opieki zdrowotnej.
Co robić przy podejrzeniu zakażenia koronawirusem?
Podejrzewając zakażenie koronawirusem należy wykonać test w jego kierunku, który ze skierowaniem lekarskim jest bezpłatny, a bez skierowania kosztuje 350-500 zł. Jeżeli objawy infekcji występują dłużej, np. przez tydzień, można wykonać test na przeciwciała (na podobnych warunkach). Aby uzyskać skierowanie, należy umówić się na teleporadę w przychodni POZ lub za pomocą formularza dostępnego na stronie Ministerstwa Zdrowia. Wyjątkiem są dzieci do 2. roku życia, które muszą być zbadanie przez lekarza. Po wystawieniu skierowania należy udać się do punktu pobrań; osoby zmotoryzowane mogą udać się też do mobilnego punktu pobrań. W sytuacji, gdy przy infekcji pojawi się duszność, ucisk w klatce piersiowej i problemy z oddychaniem, należy wezwać karetkę lub udać się prywatnym samochodem do szpitala zakaźnego.
Co to jest osocze ozdrowieńców?
Osocze ozdrowieńców to preparat pozyskiwany z krwi osób, które wyzdrowiały z COVID-19. Zawiera ono przeciwciała anty-SARS-CoV-2, które organizm wytwarza w celu zwalczenia koronawirusa. Podawanie ich chorym na drodze transfuzji stanowi metodę leczenia, która łagodzi objawy i skraca czas trwania choroby. Osocza wciąż brakuje, dlatego o jego oddawanie apelują nie tylko lekarze, ale też rząd.
Jak leczyć infekcję koronawirusem?
Ponieważ nie istnieje całkowicie skuteczny środek zwalczający koronawirusa, a te stosowane w ciężkich przypadkach są dostępne tylko w szpitalach, COVID-19 leczy się jedynie w sposób objawowy. Oznacza to, że środki stosowane w leczeniu domowym mogą jedynie łagodzić symptomy infekcji takie jak kaszel, ból gardła, katar, gorączka, ból mięśni czy zapalenie spojówek. W tej roli sprawdzają się preparaty ogólnie dostępne bez recepty w aptekach i drogeriach, które podaje się również przy zwykłych infekcjach oddechowych. W przypadku terapii w szpitalu skuteczne jest leczenie za pomocą osocza ozdrowieńców, musi jednak być rozpoczęte w maksymalnie ciągu kilku dni od początku infekcji i zawierać odpowiednio wysoki poziom przeciwciał anty-SARS-CoV-2.
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Wielki powrót Ireny Santor na salony! Wszyscy patrzyli tylko na nią | ZDJĘCIA
- Pogrzeb Jadwigi Barańskiej w USA. Poruszające sceny na cmentarzu | ZDJĘCIA
- Gojdź ocenił nową twarz Edyty Górniak. Wali prosto z mostu: "Niech zmieni lekarza!"
- Na górze paryski szyk, a na dole… Nie uwierzycie w to, jak Iza Kuna wyszła na ulicę!